Po niedawnych występach Igi Świątek można się było zastanawiać, czy Polce nie grozi, że ta odpadnie we wczesnych rundach French Open. Dziś już wiemy, że gdzie jak gdzie, ale w Paryżu Iga zawsze gra swoje. Świątek pokonała dziś bowiem w dwóch setach Elinę Switolinę i awansowała już do półfinału swojego ulubionego wielkoszlemowego turnieju. A tam czeka na nią jej największa rywalka – Aryna Sabalenka.

Iga Świątek w półfinale Roland Garros!
Na kort Philippe’a Chatriera wyszły dziś dwie tenisistki, które przez swoje poprzednie mecze nie przeszły suchą nogą, a wręcz przepłynęły, momentami ratując się przed utonięciem. Obie ostatecznie jednak wyszły na drugi brzeg, wzięły głęboki wdech, odpoczęły i ruszyły na spotkanie ćwierćfinałowe. Przeciwko sobie. Iga Świątek zaimponowała przedwczoraj w starciu z Jeleną Rybakiną, wychodząc ze stanu 1:6, 0:2 i po raz pierwszy od dawna pokazując, że nawet w kryzysie jest w stanie odwracać mecze z rywalkami z topu. Switolina pierwszy raz w karierze wygrała za to spotkanie na poziomie Wielkiego Szlema, w którym broniła piłki meczowej, ostatecznie odprawiając Jasmine Paolini.
Obie miały wiele do udowodnienia. Polka walczyła o to, by po raz czwarty z rzędu dojść co najmniej do półfinału Rolanda Garrosa i móc zmierzyć się pierwszy raz w tym sezonie z liderującą w rankingu WTA Aryną Sabalenką. Ukrainka nigdy jeszcze w 1/2 French Open nie grała, choć czterokrotnie wcześniej gościła w ćwierćfinale. A w przeszłości zdarzyło jej się już na tym etapie turnieju wielkoszlemowego odprawić Igę – choć to akurat miało miejsce na Wimbledonie, gdzie Polka gra najsłabiej ze wszystkich czterech imprez najwyższej rangi.
Obie zmierzyły się też już ze sobą w tym sezonie i akurat wtedy Świątek zagrała jedno ze swoich lepszych spotkań w 2025 roku i wygrała z Eliną w dwóch setach, 7:6, 6:3. Ale to miało miejsce na twardych kortach w Miami, a najgorszy okres w grze Polki – jak się wydaje – przyniosły ostatnie turnieje na kortach ziemnych. Stąd, mimo wspomnianego fenomenalnego comebacku z Rybakiną, nadal pozostawało wobec jej formy wiele wątpliwości. Czy Iga zdoła tak grać i w kolejnym meczu? Czy nie było to pojedyncze spotkanie na najwyższym poziomie? Jak będzie wyglądać ten ćwierćfinał? To pytania, które można było sobie zadawać.
I choć Polka nie rozegrała meczu wybitnego, to ostatecznie pokazała, że wydaje się wracać do wysokiej formy.
Na początku? Dominacja
Pierwszy set? Opisać można go na dwa sposoby. Jeśli wziąć pod uwagę wynik, to właściwie nie miał historii. Iga Świątek wygrała bowiem 6:1 i po latach, gdy ktoś spojrzy na ten rezultat, uzna, że nic przesadnie się w tej partii nie działo. Prawda liczb jednak nie zawsze oddaje prawdę samej gry. A ta jest taka, że była to trudna partia, w której Switolina owszem, odstawała nieco poziomem od Igi, ale nie na tyle, by można było uznać, że Świątek się po niej przejechała.
Wręcz przeciwnie – to był zacięty set, momentami niezwykle wręcz wyrównany, w którym obie były w stanie rozgrywać świetne akcje. Gra była więc mniej więcej taka, jak się tego spodziewaliśmy. Po prostu w kluczowych momentach to Iga była lepsza i ona wychodziła zwycięsko z kolejnych gemów.
I wiecie co? To miła odmiana, naprawdę. Bo w tym sezonie mnóstwo było meczów, w których Polka w podobnej sytuacji oddawała punkty, gemy, a wreszcie sety i mecze rywalkom. W dużej mierze własnymi błędami, których nie potrafiła unikać. W Paryżu jej się to na ogół udaje, widać wyraźnie, że zaczęła powracać kontrola nad uderzeniami, że więcej w grze Igi cierpliwości, że nawet jeśli zawiedzie ustawienie do piłki – a to się dziś zdarzało – to zostaje praca ręki i nadgarstka, dzięki którym ostatecznie kolejne zagrania Polki wpadają w kort.
Off and running in this first set 🏃♀️#RolandGarros pic.twitter.com/ZcJ0Q9xeV1
— Roland-Garros (@rolandgarros) June 3, 2025
To wszystko razem daje efekt w postaci kolejnych wygranych punktów. A ostatecznie – jak się okazuje – setów i meczów.
Poziom wzrósł, ale Iga sobie poradziła
26. Tyle meczów z rzędu wygrała Iga Świątek na kortach Rolanda Garrosa. A jej ogólny bilans w tym turnieju wynosi już w tym momencie 40 zwycięstw przy ledwie dwóch porażkach. To statystyki już po dzisiejszym meczu, bo Świątek ze Switoliną poradziła sobie w dwóch setach. Choć ta druga partia nie była łatwa, z dwóch powodów. Po pierwsze, lepiej i skuteczniej grała Ukrainka. Po drugie, Iga nieco spuściła z tonu, pojawiło się w jej grze więcej błędów, które momentami utrudniały jej rozgrywanie akcji.
Zresztą widać to było już na samym początku seta, gdy straciła podanie. Tyle tylko, że – w przeciwieństwie do tego, co było jeszcze kilka tygodni temu – na tym turnieju Polka nie załamuje rąk po takim gemie, a rusza do odrabiania strat i dalej stara się grać swoje. Tak zrobiła też dzisiaj i faktycznie szybko wróciła do stanu równowagi w drugiej partii.
Błędy jednak wciąż się pojawiały, stąd kolejne gemy były po części walką ze Switoliną, a po części ze sobą i warunkami, wiatr bowiem nie ułatwiał tenisistkom życia. Świątek jednak szukała metod. Grała spokojniej, dłużej rozgrywała część wymian, momentami ewidentnie nastawiła się na rozrzucenie rywalki i czekanie na jej – wymuszony lub nie – błąd. Często działało, choć na kolejne przełamanie musieliśmy nieco poczekać. To przyszło bowiem dopiero w 11. gemie, gdy Elina pomyliła się kilkukrotnie, Iga dołożyła do tego ze swojej strony dwa świetnie rozegrane punkty i udało jej się zdobyć breaka.
A potem? Zmiana stron i genialny gem serwisowy ze strony Polki. Świątek do tamtej małej partii nie wyserwowała bowiem w tym spotkaniu ani jednego asa.
W tym jednym gemie? Aż trzy.
Sealed with an ace 💥#RolandGarros pic.twitter.com/gyeW2OHsXM
— Roland-Garros (@rolandgarros) June 3, 2025
Jak sama mówiła – poszła wtedy na całość. I się opłaciło, bo gema wygrała właściwie bez wysiłku, zamykając tym samym mecz. Odprawiła więc w ostatnich meczach dwie rywalki z najwyższego poziomu – najpierw Jelenę Rybakinę, a dziś Elinę Switolinę – i nie dziwi, że po dzisiejszym spotkaniu szeroko się uśmiechnęła. Teraz czeka ją jednak mecz, który będzie najtrudniejszym wyzwaniem, przed jakim stanęła do tej pory… być może w całym sezonie. Po drugiej stronie siatki stanie w końcu Aryna Sabalenka, czyli – biorąc pod uwagę ranking Race – zdecydowanie najlepsza tenisistka tego sezonu.
Obie nie grały ze sobą od sierpnia ubiegłego roku, gdy zdecydowanie lepsza była Aryna. Teraz zmierzą się w momencie, gdy Iga zdaje się wracać na najwyższy poziom. I liczymy, że spotkanie z Białorusinką będzie na to kolejnym dowodem.
Iga Świątek – Elina Switolina 6:1, 7:5
Fot. Newspix