Absolutnie niczego nie spodziewaliśmy się po meczu Motoru z Zagłębiem, bo niby czego? Jedni w fatalnej formie – cztery porażki w pięciu ostatnich meczach – drudzy mają to do siebie, że jak odskoczą od czerwonej kreski, to dają sobie spokój. Tymczasem… Oglądało się to całkiem przyjemnie! Pewnie, gdyby pogoda była nieco poważniejsza i tak zalecilibyśmy wszystkim spacer, zamiast posiedzenia przed telewizorem, ale skoro maj robi sobie z nas jaja, można było zostać w domu i obejrzeć to starcie.

Już początek wskazał, że nie będzie pikniku, przecież Motor otworzył wynik spotkania w 37. sekundzie. W polu karnym pokręcił się Ceglarz, oddał piłkę do Wójcika, ten wrzucił i znalazł się Mraz, który z bliska pokonał Buricia.
Ktoś powie: strzelili w pierwszej minucie, a potem dali sobie spokój!
Nie, to nie tak. Owszem, potem wynik już nie drgnął, ale to kwestia skuteczności (i dobrej dyspozycji bramkarzy), a nie braku chęci. Na pewno sam na sam z Buriciem musi skończyć Ceglarz, ale nawet nie trafił w prostokąt. Komentatorzy chwalili golkipera Miedziowych, że wyszedł i skrócił kąt, ale co miał innego zrobić, ustawić się na trybunach? No wyszedł, tak jak wyszedłby każdy na tym świecie, kto widział jeden mecz piłki nożnej. Na końcu i tak był zdany na łaskę i niełaskę Ceglarza, a ten wykazał się tym pierwszym.
Motor Lublin – Zagłębie Lubin 1:0. Bardzo ciekawy mecz!
Jak już chwalić za coś bramkarzy, to Buricia za interwencję po strzale Króla albo Tratnika za obronę próby Pieńki, który był najgroźniejszy u gości. Tutaj wyjął mu Tratnik, a wcześniej – jeszcze w pierwszej połowie – Motor pewnie od gola uratował Łabojko, blokując uderzenie, które szło w bramkę.
Tak naprawdę wynik mogł pójść w różne strony – nic by nie zdziwiło. Inne swoje szanse miał przecież też Motor, ale Ndiaye jest piłkarzem dość dziwacznym: to znaczy widać, że coś potrafi, ale pod bramką przeciwnika czasem zachowuje się, jakby randomowo wylądował w tej dyscyplinie i zastanawiał się, o co w niej chodzi.
Był też gol dla Zagłębia, ostatecznie anulowany przez spalonego po interwencji VAR-u (słusznie, pół buta Radwańskiego wystawało za linię). I tak jak często trzeba krytykować lubinian, że są nijacy, „mają za wygodnie”, tak dzisiaj w tym meczu w gruncie rzeczy – sportowo – o pietruszkę, nie chcieli przegrać, cisnęli do samego końca. Mieli trochę pecha, ba, da się powiedzieć, że zasłużyli na remis, ale piłka nożna to nie jest koncert życzeń.
Tak czy tak – dzięki dla wszystkich uczestników, to był przyjemny czas.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Wzruszony Łukasz Fabiański żegna się z West Hamem [WIDEO]
- Talent z miasteczka Smudy. Kim jest nowy 26-letni sędzia Ekstraklasy?
- Jacek Zieliński trenerem sezonu w Ekstraklasie? “Bez przesady!” [WYWIAD]
- Talent z miasteczka Smudy. Kim jest nowy 26-letni sędzia Ekstraklasy?
- Klemenz o rasizmie: Pod ciemną skórą jest człowiek, a nie worek na emocje
Fot. Newspix