Śląsk Wrocław długimi momentami grał nieźle, tworzył sytuacje, ale marnował je na potęgę. Górnik Zabrze zaś miał w bramce świetnego Filipa Majchrowicza i był skuteczniejszy od przeciwnika. Gospodarze wygrali 2:0, zdobywając trzy punkty po raz pierwszy pod wodzą Piotra Gierczaka. Wrocławianie zaś są już jedną nogą w I lidze. Do Zagłębia Lubin i Lechii Gdańsk tracą po pięć punktów, samemu mogąc zdobyć ich już tylko sześć. Matematyczne szanse na utrzymanie mogą stracić w ten weekend.

Nie można powiedzieć, by Śląsk Wrocław całkiem złożył broń w walce o utrzymanie. Na boisko w Zabrzu też wyszedł z przekonaniem, że da się pokonać zespół Piotra Gierczaka i zbliżyć do Zagłębia Lubin i Lechii Gdańsk na dwa punkty.
Górnik Zabrze – Śląsk Wrocław 2:0. Goście bliscy spadku
Dobrze w mecz wszedł Jakub Jezierski, w jednej z pierwszych akcji posyłając piękne otwierające podanie. Za chwilę Matusowi Kmetowi urwał się Arnau Ortiz i obrońca Górnika obejrzał za faul na nim żółtą kartkę. Mogło się wydawać, że Śląsk za chwilę potwierdzi dobre wrażenie jakimś konkretem.
No i potwierdził – ale nie takim konkretem, jakiego oczekiwali jego kibice. I nie dobre wrażenie, a fakt, że zaraz spadnie.
Gdy po kwadransie z pierwszą akcją ruszył Górnik, wywalczył rzut rożny, krótko rozegrany przez Kmeta do Lukasa Podolskiego. Ten jeszcze był choć troszkę pressowany, ale przed polem karnym zobaczył pozostawionego samego sobie Erika Janżę.
A jak myślicie, co może się stać, jeśli zostawi się tyle wolnego miejsca Erikowi Janży?

No właśnie. Lewa noga, mocny strzał na bliższy słupek, piłka w bramce. 1:0 dla Górnika.
Gorzej, że wrocławianie nie za bardzo wyciągali wnioski i właściwie co stały fragment gry zabrzanie dochodzili do dogodnej sytuacji. Już przy kolejnym rzucie rożnym w polu karnym ponownie niepilnowany znalazł się Janża i tylko stojącemu na linii strzału obrońcy Śląsk zawdzięczał, że nie przegrywał 0:2. Tak jak Rafałowi Leszczyńskiemu, który bronił dobitkę Luki Zahovicia, a w drugiej połowie strzał z rzutu wolnego Pawła Olkowskiego.
Śląsk marnował okazję za okazją
Śląsk jednak spokojnie powinien odpowiedzieć na trafienie Janży bramką wyrównującą, ale sytuacje marnował na potęgę. Co z tego, że dobre okazje tworzyli kolegom Macenko, Jezierski czy Samiec-Talar (szczególnie on!), jeśli koledzy nie potrafili wykorzystać ich podań. Po wrzutce pierwszego z pięciu metrów strzelał Al-Hamlawi – prosto w ręce Majchrowicza. Przynajmniej dwie asysty powinien zanotować też wspomniany Samiec-Talar – najpierw, gdy Ortiz zgłupiał i uderzył zbyt lekko, by pokonać bramkarza Górnika i w drugiej połowie, gdy Mateusz Żukowski był sam na sam z Majchrowiczem. Próbował kiwać, ale golkiper gospodarzy świetnie się w tym połapał.
Zresztą Samiec-Talar w końcu sam doszedł do wymarzonej okazji. W 73. minucie minął już Majchrowicza, ale ze zbyt ostrego kąta nie potrafił zmieścić piłkę w bramce. Trafił w słupek.
A że niewykorzystane okazje się mszczą…
Cztery minuty później Górnik prowadził już 2:0. Zabrzanie skontrowali, Taofeek Ismaheel urwał się lewą stroną, a 17-letni Dominik Sarapata wykonał wyrok, zdobywając swoją debiutancką bramkę w Ekstraklasie i w ogóle w pierwszym zespole Górnika. Proste środki, ale jakże skutecznie.
Ciekawy mecz, ale nieciekawy koniec Śląska
Ale żeby nie brzmiało to tak, że zabrzanie tylko się bronili, wyprowadzili dwie akcje i prowadzili 2:0 – nie, wręcz przeciwnie. W Zabrzu oglądaliśmy dość ciekawy, otwarty mecz. Bo Górnik potrafi atakować, ciekawie patrzyło się na Ismaheela, dobrą zmianę dał Olkowski, swoje trzy grosze dodawali Zahović, Podolski i Sarapata. A że Górnik słabo broni, pod jego bramką też było wesoło – tylko że wrocławianie albo byli nieskuteczni, albo w bramce świetnie spisywał się Majchrowicz.
Słowem powinniśmy też wspomnieć – z San Siro do Zabrza wrócił Szymon Marciniak, ale europejskie wojaże nie wpłynęły na jego piątkową dyspozycję. Mecz nie przysporzył kontrowersji, może poza jedną, gdy Ismaheela odmachnął się rywalowi, trafiając go w okolice twarzy. Ale VAR uznał, że to nie powód do interwencji i trudno uważać, by jakoś mocno się wygłupił.
Koniec końców – gospodarze po trzech remisach odnoszą pierwsze zwycięstwo pod wodzą Piotra Gierczaka.
A Śląsk jest jedną nogą w I lidze. Do Zagłębia i Lechii traci pięć punktów, a sam może zdobyć ich maksymalnie sześć. Do końca sezonu zostają mu mecze z Jagiellonią Białystok i Puszczą Niepołomice. Musi więc liczyć na komplet punktów i na fakt, że Zagłębia lub Lechia zagrają fatalne trzy pozostałe im spotkania. Wyjątkowo mało prawdopodobne.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O PIŁCE NOŻNEJ NA WESZŁO:
- Co Xabi Alonso może dać Realowi Madryt?
- Papszun: Nasz cel to walka o wicemistrzostwo
- Fabiański odchodzi z West Hamu
Fot. Newspix.pl