Reklama

3:3! Absolutne kino w Barcelonie!

Jakub Białek

30 kwietnia 2025, 23:17 • 6 min czytania 81 komentarzy

Simone Inzaghi stwierdził przed meczem, że jest podekscytowany starciem z najlepszą drużyną świata. Tę ekscytację było widać w każdym ruchu jego zawodników. Co więcej, Barcelona też zdawała się być podekscytowana tym, że może spędzić środowy wieczór na zielonej murawie w półfinale Ligi Mistrzów. A to wszystko przełożyło się na znakomite, emocjonujące, jakościowe, intensywne, nie dające wytchnienia zawody. Aż chciałoby się krzyknąć do schodzących z boiska piłkarzy – dawajcie już ten rewanż!

3:3! Absolutne kino w Barcelonie!

Barcelona – Inter 3:3. Wielki wieczór!

Choćby miał odbyć się dziś, właśnie teraz, to rzucilibyśmy wszystko i zasiedli przed telewizorami na kolejne 90 minut fantastycznych emocji. Czy spodziewaliśmy się, że to spotkanie może wyglądać aż tak dobrze? No nie, szczerze mówiąc nastawialiśmy się, że do stolicy Katalonii przyjedzie drużyna smutasów. Taki wniosek można było wysnuć patrząc na fatalną serię Interu na krajowym podwórku – najpierw przegrał w lidze z Bologną, potem z Romą, a w międzyczasie odpadł z półfinału Pucharu Włoch po blamażu z Milanem (dostali od niego 0:3, w dwumeczu – 1:4). Simone Inzaghi apelował do dziennikarzy, że ten zły okres nie może przekreślać jego pracy wykonanej przez cztery lata. Już sam fakt, że szkoleniowiec wypowiadał takie słowa, wiele mówi o nastrojach wokół włoskiego zespołu po tych potknięciach.

Reklama

Czego zabrakło w tych meczach Interowi? Marcusa Thurama. Podobno do ostatnich godzin ważyło się to, czy Francuz wystąpi w Barcelonie od pierwszej minuty i… jak dobrze dla widowiska, że to się stało! Gdyby jego uraz okazał się minimalnie groźniejszy, nie obejrzelibyśmy najszybszej bramki w historii półfinałów Ligi Mistrzów. 30 sekund – dokładnie tyle potrzebował Inter, żeby wyjść na prowadzenie.

Widząc tego gola głowiliśmy się – co Afimico Pululu robi w klubie z Mediolanu?!

Inter miał bronić, a atakował

Niedługo później mogliśmy wspomnieć Zlatana Ibrahimovicia – i nie, nie tylko dlatego, że grał w jednym i drugim zespole, ba, wręcz przeprowadzał się z Mediolanu do Barcelony, żeby sięgnąć po Ligę Mistrzów. Denzel Dumfries zapakował takiego gola z półobrotu, że nawet szwedzka legenda futbolu mogła bić mu brawo z lekką nutką zazdrości. Tak jest, Inter podwyższył wynik, po dwudziestu jeden minutach na rozkładzie było 0:2, zaczęło pachnieć niemałą sensacją.

No bo, wiecie, to Inter, mistrz od zabijania spotkań. Nikt w obecnej edycji Ligi Mistrzów nie może pochwalić się lepszą defensywą. Mowa o drużynie, która osiem z dwunastu spotkań w tych rozgrywkach kończyła z czystym kontem. Złamać ją potrafili tylko Bayer Leverkusen, Bayern Monachium i Feyenoord (Jakub Moder!). Zapowiadało się na to, że Barcelona długo może bić głową w mur.

Ale znów – przewidywanie cokolwiek na tym etapie Ligi Mistrzów nie ma najmniejszego sensu, zwłaszcza gdy mowa o drużynie, w której gra Lamine Yamal, zaliczający KOSMICZNY występ. Kiedy zobaczyliśmy skład włoskiego zespołu, naturalnie zmartwiliśmy się, że nie znalazło się w nim miejsce dla Nicoli Zalewskiego. Już po kilkunastu minutach twierdziliśmy jednak, że… w sumie może dobrze się stało. Bo reprezentant Polski czułby się dziś z pewnością jak na pędzącej karuzeli. I to takiej, nad którą jej operator stracił kontrolę.

Chryste Panie, jakie cuda wyczyniał ten nastolatek.

 

Piękny Yamal

Najpierw próbował obdzielać piłkami kolegów. Jeszcze przy 0:1 wyłożył Ferranowi Torresowi prawdziwą patelnię. Piłka na wprost bramki, trochę miejsca – to zwyczajnie trzeba strzelić, ale zastępca Roberta Lewandowskiego nie zmieścił piłki przy słupku. Po kilku próbach wrzutek – ciekawych, odważnych, ale w większości nieudanych – skrzydłowy zaczął próbować samemu. Gol na 1:2 już w zasadzie nie piłka nożna, a mistrzowski taniec z rywalami. Zupełnie, jakbyśmy oglądali młodego Messiego, który wygrał jeden pojedynek w niepozornym sektorze boiska, dzięki czemu tak się rozpędził, że już nikt nie potrafił go złapać. A później wsadził piłkę lewą nogą od słupka.

Poezja futbolu, po prostu. Yamal pisał jej kolejne rozdziały, jak chociażby wtedy, gdy po jego indywidualnej akcji futbolówka wylądowała na poprzeczce. Nie wpadło jemu, ale wpadło Torresowi, który pobiegł w wolną przestrzeń widząc, że Raphinha zapewne zgra do niego futbolówkę, a potem tylko dołożył nogę.

W taki sposób Barcelona jeszcze do przerwy odrobiła dwubramkową stratę.

Tak gniotła przeciwnika, że skończyła połowę z posiadaniem piłki na poziomie 66%.

Inter zaskoczył dwa razy

Barcelona wróciła do meczu, więc w drugiej połowie – zgodnie z przewidywaniami – wzięła, co swoje? Nieee, nic z tych rzeczy, zbyt porąbane były to zawody na tak standardowe scenariusze. Oczywiście, Katalończycy prowadzili grę, tworzyli więcej akcji, ale to Inter był z nich groźniejszy. Strzelił Dumfries – znowu po stałym fragmencie gry, ale tym razem nie tak efektownie, bo piłka przeszła po plecach obrońcy, co przeszkodziło Szczęsnemu w skutecznej interwencji. Strzelił też Mchitarjan po znakomitym podaniu od holenderskiego wahadłowego, ale po spalonym, który dosłownie możemy określić jako CZUBEK BUTA.

Naprawdę dosłownie.

Barcelona odpowiedziała po golu z rzutu rożnego. Można opisać trafienie Raphinhi w taki sposób, ale to grube niedopowiedzenie, bo to znów KOSMICZNY gol. Rozegranie po ziemi do Yamala, ten przepuszcza piłkę, a Brazylijczyk ładuje absolutną petardę w stronę bramki. I szkoda tylko, że to trafienie zostanie zapisane jako samobój, ale takie brutalne prawa piłki – po odbiciu się od poprzeczki futbolówka trafiła w plecy Sommera, gdyby nie to, nie wturlałaby się do siatki.

 

Może trochę szkoda, że w końcówce obie ekipy nie poszły na całość, ale dajcie spokój, nie bądźmy zbyt zachłanni. Barcelona i Inter zgotowały nam dziś absolutne kino. Już teraz nie możemy doczekać się rewanżu i wcale nie dlatego, że może wykurować się na niego Lewandowski.

A jak inni Polacy? Zalewski nie zagrał, Zieliński wszedł na końcówkę, a z oceną Szczęsnego mamy lekki problem. Bo czy można powiedzieć, że zawalił którąś z bramek? No nie, takie postawienie sprawy byłoby lekko niesprawiedliwe. Ale czy przy pierwszym i trzecim trafieniu piłka nie była w zasięgu? No była. Polak mógł zrobić więcej, ale nie pomógł swojej drużynie. Lekki minus, ale nie na tyle duży, by grzmieć o odstawieniu fuszerki.

Dawać już ten rewanż.

FC Barcelona – Inter Mediolan 3:3 (2:2)

  • 0:1 – Thuram 1′
  • 0:2 – Dumfries 21′
  • 1:2 – Yamal 24′
  • 2:2 – Torres 38′
  • 2:3 – Dumfries 64′
  • 3:3 – Sommer (s) 65′

WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:

Fot. newspix.pl

81 komentarzy

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Mistrzów

Hiszpania

Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”

Wojciech Piela
4
Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”
Reklama
Reklama