Reklama

„Real Madryt odpadł z pucharów, a Jagiellonia ciągle w nich gra” [REPORTAŻ]

Jakub Radomski

18 kwietnia 2025, 09:17 • 7 min czytania 30 komentarzy

O ile Legia, grając u siebie przeciwko Chelsea, mogła zaimponować tylko dość dobrym bronieniem się przez 45 minut, o tyle Jagiellonia, mierząc się na własnym stadionie z Betisem, pokazała sporo więcej. Zagrała odważny, dobry, a chwilami bardzo dobry mecz na miarę swoich możliwości, którym jeszcze daleko do tych hiszpańskiego klubu. Czy Betis grał z lekką rezerwą? Pewnie tak, ale doceńmy ten wieczór i remis 1:1 w rewanżu. Dla kibiców z Podlasia to wielka rzecz. Oni cieszą się, że Realu nie ma już w pucharach, a ich drużyna była. 22 godziny dłużej, ale była. Jeszcze dwa lata temu nikt nie spodziewał się, że na stadion przy Słonecznej przyjadą takie osoby jak Isco, Manuel Pellegrini czy świetny francuski sędzia Clement Turpin.

„Real Madryt odpadł z pucharów, a Jagiellonia ciągle w nich gra” [REPORTAŻ]

Wojciech Kowalczyk na meczu Jagiellonia – Betis był gościem specjalnym klubu z Podlasia. O tym, jak wyglądał jego dzień w Białymstoku, przekonacie się, oglądając vloga, którego wkrótce opublikujemy na Weszło. W każdym razie, w dużym skrócie – spotkanie z Tomaszem Hajtą i Cezarym Kuleszą, obiad w hotelu Branicki z delegacjami Jagiellonii oraz Betisu, prezenty, wspólne śpiewanie piosenek na swój temat, a później dojazd na stadion. Do tego setki ludzi, którzy chcieli sobie zrobić z nim zdjęcie, a przy okazji porozmawiać o piłce. I Hector Bellerin, były zawodnik Arsenalu, a teraz Betisu, który po spotkaniu na zewnątrz budynku klubowego przywitał go jak brata.

Reklama

Kibice Jagiellonii Białystok i wielki napis: „Nigdy się nie poddawaj”

Wiesz, Wojtek, co jest najbardziej niesamowite? Że Real Madryt wczoraj odpadł z pucharów, a Jagiellonia jeszcze w nich gra – mówił jeden z fanów, gdy wchodziliśmy na stadion.

Gdyby w momencie, kiedy Adrian Siemieniec przyjmował ten zespół, ktoś powiedział mi, że teraz będziemy mistrzem Polski, grającym w ćwierćfinale Ligi Konferencji, to bym chyba wysłał go do specjalisty – dodawał drugi.

Jagiellonia, jeszcze dwa lata temu broniąca się przed spadkiem z Ekstraklasy, którą objął wtedy nieznany trener rezerw, rozgrywała dziś 50. spotkanie w sezonie. Na ławce trenerskiej u rywali Manuel Pellegrini, duża postać światowej piłki. Sędzia? Clement Turpin, czołowy arbiter świata, od lat prowadzący największe spotkania.

W składzie Betisu m.in. Antony – Brazylijczyk, który trafił tu z Manchesteru United. Nic dziwnego, że po meczu grupa kibiców czekała na niego w budynku klubowym, by koniecznie zrobić sobie zdjęcie. Antony pozował, później opowiadał, że w półfinale z Fiorentiną może być ciężko, a kiedy jeden z polskich dziennikarzy chciał zadać swoje pytanie, rzecznik Betisu od razu zareagował stanowczym „nie”. I poprowadził zawodnika do jednego z hiszpańskich dziennikarzy. Co gwiazda, to gwiazda.

To był wielki wieczór, na jaki ten klub w pełni zasłużył. „Never give up” – taki efektowny napis na dwóch tybunach zaprezentowali tuż przed początkiem spotkania fani Jagiellonii. I piłkarze posłuchali. Nie poddali się. Na tyle, na ile byli w stanie dążyli do zdobycia bramki.

Pogodzeni z odejściem dwóch gwiazd

Kibice Jagiellonii przed meczem wierzyli w swój zespół. – W pierwszym spotkaniu Jaga miała trochę niezłych akcji. Mogła nawet coś wykorzystać. Jeżeli dziś strzelimy szybko gola, może być bardzo ciekawie – przekonywał nas na rynku, dwie godziny przed meczem, jeden z fanów Dumy Podlasia.

Wierzę, że to będzie wielki mecz Afimico Pululu. Zdaję sobie sprawę z klasy rywala, ale to jest gość, który może błyszczeć nawet na tle takiej ekipy – przekonywał drugi. Od osób związanych z Jagiellonią usłyszeliśmy, że Pululu jest ciągle rozchwytywany przez inne kluby. Niedawno przyszła oferta z klubu z amerykańskiej MLS. Opiewała na trzy miliony euro. Tyle że rządzący Jagiellonią rozmowy na temat potencjalnego transferu swojej gwiazdy rozpoczynają obecnie od pięciu milionów. Tyle pieniędzy amerykańska drużyna nie miała. W Jagiellonii, tak się wydaje, wiele osób jest pogodzonych, że latem z zespołu odejdzie właśnie Pululu i bramkarz Sławomir Abramowicz.

Mecz Jagiellonia – Betis 

Dużo lepszy Romanczuk

Jagiellonia mogła się podobać. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza pierwsza połowa była popisem tego, jak zespół o jednak ograniczonych możliwościach może postawić się bardzo mocnemu w skali Europy przeciwnikowi. Zapamiętamy z niej Tarasa Romanczuka, bardzo słabego w Sewilli, który a to świetnie rozegrał piłkę, a to popisowo ją odebrał. Grał dużo lepiej, mimo że Jagiellonia była dziś ustawiona ofensywniej i nie miał obok siebie też bardziej defensywnego Leona Flacha.

Albo taki Norbert Wojtuszek – to niesamowite, jak ten chłopak rośnie. Dziś wykonał manewr typowy dla prawych obrońców u Siemieńca – nagle stał się środkowym pomocnikiem, co zaskoczyło Betis. Efekt? Podanie na prawą stronę, wrzutka i Jagiellonia zmarnowała świetną okazję. Swoją najlepszą w tym meczu. Weźmy Kristoffera Hansena – w doliczonym czasie gry pierwszej połowy strzelił gola, ale miał pecha, bo wcześniej jego kolega był na pozycji spalonej. W drugiej połowie pokazał zagranie z kategorii „Jaga bonito”: jednym niespodziewanym zwodem oszukał dwóch przeciwników.

Czego zabrakło, by zrobić więcej? Wykończenia i na pewno jakości, ale wielkiej ambicji piłkarzom Jagiellonii nie można było odmówić. Taki Darko Czurlinow bardzo przeżywał każde swoje ważne zagranie. Dało się nawet odnieść wrażenie, że jest lekko przemotywowany. Parę razy uspokajał go ktoś z ławki. Ale to właśnie reprezentant Macedonii Północnej w drugiej połowie świetnie zachował się w polu karnym i strzelił gola na 1:1. Po spotkaniu Czurlinow w rozmowie z reporterem Polsatu był lekko wzruszony. Mówił, że Jagiellonia zremisowała, a zasłużyła na zwycięstwo. Tę wielką ambicję było też widać kilkanaście minut później. – To była piękna przygoda w Europie, choć szkoda, że się skończyła – stwierdził.

W Sewilli Jagiellonia została totalnie zdominowana. Statystyka strzałów w drugiej połowie (16:0 dla Betisu) mówiła sama za siebie. Dziś piłkarze Siemieńca zagrali z Betisem ciekawe i wyrównane spotkanie. Potrafili odpowiedzieć po golu Cedrica Bakambu i w kolejnych minutach ambitnie dążyli do zdobycia drugiej bramki.

Postawiliśmy się dzisiaj mocnej drużynie z jednej z dwóch najlepszych lig w Europie. Ostatecznie odpadamy, byliśmy gorsi, ale dziś z naszej gry możemy być zadowoleni. Uważam, że polska piłka potrzebuje więcej takich spotkań, żeby szła do przodu – powiedział po meczu Siemieniec. Tuż po spotkaniu trener Jagiellonii długo rozmawiał z Pellegrinim. Miał usłyszeć od Chilijczyka, że ten był pod sporym wrażeniem gry zespołu z Podlasia.

W Jagiellonii podobało mi się to, że jest ofensywnym zespołem, który w każdym spotkaniu ma swój atrakcyjny styl gry – mówił pomocnik Betisu, Pablo Fornals.

Adrian Siemieniec po meczu 

Hiszpanie podrywali Polki

Fani Betisu na stadionie rozpoczęli doping już godzinę przed meczem. Ożywili się, gdy ich drużyna weszła na rozgrzewkę. Już od mniej więcej 13.00 byli widoczni na głównym rynku. Skupieni w grupkach rozsiedli się w restauracjach. Jedni jedli, drudzy intonowali przyśpiewki, z których duża część dotyczyła lokalnego rywala, Sevilli i nie była zbyt parlamentarna. Żeby zarysować kontekst: Betis nie zdobył jeszcze żadnego europejskiego trofeum, podczas gdy lokalny rywal aż siedem razy sięgał po Puchar UEFA, który później stał się Ligą Europy.

Szanuję Jagiellonię, historia tej drużyny i jej młodego trenera jest fantastyczna, ale nie wyobrażam sobie innego scenariusza niż awans Betisu. To jest rok, w którym w końcu sięgniemy po puchar – mówił nam Jose, kibic Betisu, mieszkający na co dzień w Londynie. Kibice z Hiszpanii przed spotkaniem zachowywali się pokojowo: niektórzy śpiewali nawet: „Jagiellonia! Jagiellonia!”, inni zagadywali do fanów polskiego klubu, jeszcze inni zaczepiali miejscowe dziewczyny, zwłaszcza blondynki.

Fani Betisu chcieli obejrzeć dobry mecz, a przy okazji nieco poznać Podlasie.

Pomysł na klub filialny

Oczywiście, Kowal ma sporo racji, mówiąc (obejrzycie to we vlogu), że Betis był daleki od grania na 100 procent. Największy magik w zespole z Sewilli, Isco, wszedł dopiero po wyrównaniu Czurlinowa. Ale doceńmy to, że polski zespół w starciu z takim rywalem nie pękł. Pokazał styl, którym imponuje na co dzień. Że Jagiellonia długimi fragmentami grała po prostu lepiej i robiła więcej, żeby trafić do siatki. A końcówka? Zespół Siemieńca się odkrył i dlatego Betisowi było łatwiej tworzyć okazje.

Jagiellonia odpadła z Ligi Konferencji. Jednak ten sezon jest i tak wyjątkowy w jej wykonaniu, a zespół z Białegostoku robi sporo, żeby rozwijać się w różnych aspektach. Wczoraj w podcaście „Ofensywnych”, czyli Piotra Wołosika i Łukasza Olkowicza w serwisie PS Onet, można było usłyszeć, że zespół z Białegostoku chce, by jego klubem filialnym został Górnik Łęczna. Miałoby to wyglądać tak, że działacze Jagiellonii mają pewny wpływ m. in. na to, kto jest trenerem zespołu z Lubelszczyzny. Jak słyszymy w Białymstoku, ta propozycja wyszła bardziej od Górnika i nie doszło jeszcze do żadnych konkretnych rozmów. Mało tego, Jagiellonia rozmawiała już na ten temat z innym klubem z drugiego szczebla. Chodzi o to, żeby zawodnicy, którzy nie mieszczą się w składzie pierwszego zespołu, zamiast występować w rezerwach w niższej lidze, mogli występować na poziomie I ligi.

I żeby Jagiellonia była dzięki temu jeszcze silniejsza, niż jest obecnie.

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O JAGIELLONII NA WESZŁO:

 

 

30 komentarzy

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama