To było święto w Białymstoku i Jagiellonia zagrała tak, jak na święto przystało. Cudu nie było, Betisu nie udało się wyeliminować, ale zagrać jak równy z równym z silną drużyną LaLiga – już tak. Zespół Adriana Siemieńca zremisował z Realem Betis 1:1 i zakończył piękną przygodę z Ligą Konferencji na ćwierćfinale. Będzie co wspominać!
Stadion w Białymstoku był ostatnio świadkiem kilku naprawdę pięknych chwil. Nie tak dawno przeżył świętowanie pierwszego, historycznego tytułu mistrzowskiego, a dziś napawał się ćwierćfinałem europejskiego pucharu z silną hiszpańską drużyną. Po drodze miał być jeszcze gospodarzem Superpucharu Polski, ale dobra – zostawmy to. Nie dziś, to temat na inną historię.
W Białymstoku bowiem dzieją się rzeczy, których jeszcze parę lat temu nikt nie mógł się spodziewać. Jasne, Jaga miała zryw za kadencji Michała Probierza, postraszyła Legię, biła się nawet o mistrzostwo, ale później, konsekwentnie, popadała w przeciętność. Aż Adrian Siemieniec zrobił z niej zespół, o jakim można było jedynie pomarzyć. Sensacyjnego mistrza Polski, który łączy grę w lidze z europejskimi pucharami najlepiej od lat.
Jagiellonia łączy fronty najlepiej od lat w polskiej piłce
Dzisiejszy mecz był dla białostoczan świętem – nawet jeśli rywal pewnie nie marzył o tym, by w połowie kwietnia zaliczyć wypad na wschód Polski i przyjechał tu dziś odbębnić swoje, obronić zaliczkę z pierwszego meczu i możliwie niewielkim nakładem sił awansować do półfinału Ligi Konferencji. Jagiellonia zrobiła wszystko, by ten mecz kosztował Betis sporo wysiłku i zagrała właśnie tak, jak powinno się grać, gdy pełne trybuny przyszły zobaczyć mecz, który w mieście będzie wspominało się długimi latami.
Nie oszukujmy się: gdy o Betisie na wizji Viaplay padło już kultowe „Podejrzewam, że jak podejdą poważnie do tego meczu, tak rozj**** tę Jagiellonię…” wszyscy pomyśleliśmy to samo. No cóż, taka prawda. Ale jeśli zespół Manuela Pellegriniego przyjechał dziś odbębnić awans, to Jagiellonia skutecznie napsuła mu krwi.
Jagiellonia – Betis 1:1. Pożegnanie Jagi w dobrym stylu
Już po pierwszym spotkaniu chilijski trener Betisu chwalił Jagiellonię za to jak odważnie próbowała grać piłką. Ta w Białymstoku poszła o krok dalej, przy futbolówce utrzymywała się często, a kiedy atakowała, potrafiła robić to naprawdę ładnie dla oka.
Jak choćby po upływie dwudziestu paru minut, gdy Norbert Wojtuszek znienacka ruszył środkowym pasem między pomocników Betisu. Mateusz Skrzypczak nie bał się podać mu piłki, a prawy obrońca Jagi przyjął ją do przodu, mijając drugą linię rywali. Dograł na prawo do Jesusa Imaza, a ten znakomicie zagrał po ziemi wzdłuż bramki. Wślizgiem akcję zamykał Kristoffer Hansen, zabrakło mu centymetrów. Szkoda, bo po podaniu Imaza cały stadion w Białymstoku wstał z miejsc.
Jagiellonia dobrze wyczuła, gdzie leży dziś słabszy punkt Betisu. Od początku meczu problemu miał lewy obrońca Ricardo Rodriguez, który w dodatku jeszcze przed przerwą nabawił się urazu i nie mógł kontynuować gry. Jaga wykorzystała fakt, że zastąpił go nierozgrzany Romain Perraud i często atakowała tamtą flanką.
Zadać cios mogła jednak zupełnie z drugiej strony. I to właściwie w najlepszym możliwym momencie, bo tuż przed przerwą. Jaga wyczarowała akcję naprawdę piękną – Jarosław Kubicki podciął piłkę nad linią defensywy Betisu, a ta zmierzała wprost do Joao Moutinho. Niestety, podanie przeciął jeszcze Afimico Pululu, dotykając piłkę, zanim ta dotarła do Portugalczyka. Ten zwolnił pod linią końcową, wycofał ją znów do Kubickiego, który dośrodkował na piąty metr, gdzie czekał Hansen. Strzał głową, interwencja bramkarza, piłka odbita od poprzeczki, za chwilę trzepocząca w bramce. Ta sekwencja zdarzeń wprawiła w ekstazę białostockich kibiców.
Ale nie bez przyczyny napisaliśmy wyżej, że NIESTETY podanie przeciął jeszcze Pululu. Niestety, bo napastnik Jagi był na spalonym i sędzia Clement Turpin, po analizie VAR, bramkę musiał anulować.
Gole dopiero w końcówce
Stracona bramka, choć nieuznana, musiała zostać odebrana przez Betis jako poważne ostrzeżenie. Znak, że zaliczka 2:0 z pierwszego meczu nie równa się jeszcze awansowi. Bo gdyby Jagiellonia faktycznie strzeliła gola, sytuacja mogłaby stać się nerwowa.
Obraz gry nie uległ drastycznej zmianie, ale dało się wyczuć, że piłkarze Betisu podchodzą do swoich obowiązków z większą odpowiedzialnością. Doskok w obronie był agresywniejszy, asekuracja między zawodnikami niezawodna. Jagiellonia wciąż potrafiła dość długo utrzymać się przy piłce, ale miała problem, by dotrzeć w pole karne rywala.
A im bliżej było końca, tym bardziej widać było ile pracy kosztowało gospodarzy narzucenie takiego tempa gry. Hiszpanie jakby na to czekali – w ostatnim kwadransie Sławomira Abramowicza najpierw postraszyli groźnym uderzeniem z dystansu, ale później nie bawili się już w półśrodki.
Aitor Ruibal wykorzystał złe ustawienie obrońców Jagiellonii, zagrywając prostopadłe podanie do Cedrica Bakambu. Ten zrobił to co potrafi najlepiej – z wielkim spokojem wyczekał na odpowiedni moment i strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Abramowiczowi.
Załamany Adrian Siemieniec ukrył twarz w dłoniach, ale Betis, prowadząc w dwumeczu 3:0, chyba poczuł się w tym momencie zbyt pewnie. A Jaga ruszyła na niego Laminem Diaby-Fadigą! To Francuz posłał podanie w pole karne, ale całą późniejszą pracę wykonał już Darko Czurlinow. To on uprzedził obrońcę, a później zachował najwięcej przytomności w szesnastce ekipy z Andaluzji. Uderzył mocno, płasko i Jagiellonia zdobyła bramkę, która niezależnie od wyniku będzie wspominana latami!
Jago, dziękujemy!
W samej końcówce meczu serca kibiców Jagiellonii zadrżały, gdy Clement Turpin podyktował jeszcze rzut karny dla Betisu, ale ostatecznie francuski arbiter jedenastkę anulował. A to oznaczało, że na zakończenie wspaniałej przygody z europejskimi pucharami białostoczanie zremisowali u siebie z naprawdę mocnym przeciwnikiem. Z drużyną – po prostu – z innego piłkarskiego świata.
Do tego dokonali tego w niezłym stylu, bez kompleksów, starając się grać piłką, starając się wyeksponować te same atuty, co podczas spotkań ligowych.
Trenerze Siemieńcu, drużyno – chapeau bas. Za tę europejską przygodę – dziękujemy!
Jagiellonia Białystok – Real Betis 1:1 (0:0)
- 0:1 – Bakambu 78’
- 1:1 – Czurlinow 81’
CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI:
- Na mecz z Betisem prosto z kościoła? Dodatkowa msza dla kibiców Jagiellonii
- Jagiellonia łączy fronty najlepiej od lat w polskiej piłce
- Polska zapisuje się w historii 1/4 finału pucharów. Wszystko dzięki dwóm klubom
fot. 400mm.pl