Pod koniec marca Michał Żewłakow zaczął pracę na Łazienkowskiej w roli dyrektora sportowego. Miał już dwa tygodnie, żeby wstępnie się rozeznać, co w klubie działa, a co niekoniecznie. Choćby na czele z kontraktami, które zdaniem Łukasza Olkowicza z „PS” mocno zdziwiły Żewłakowa.

Nie od wczoraj wiadomo, że Legia płaci sporo, a czasami wręcz za dużo, patrząc na jakość piłkarzy. Z jednej strony dałoby się to wytłumaczyć faktem, że to największy klub w Polsce, ale z drugiej – brakuje jej sukcesów przy powstających dziurach budżetowych. Żewłakow, będąc nową miotłą, dostał zadanie, żeby zoptymalizować koszty, ale nie będzie to takie proste.
Legia przepłaca, a Żewłakow ma to zmienić
– Michał dostał kontrakty zawodników Legii i to, co najbardziej go przeraziło, to wysokość tych kontraktów. To jest solidnie przepłacona drużyna, zarobki nie zgadzają się kompletnie z umiejętnościami. Patryk Kun ma 120 – 130 tysięcy złotych miesięcznie – przyznał Olkowicz na łamach „PS”.
I dodał: – Wśród piłkarzy w lidze krąży coś takiego, że jak idziesz do Legii, to od stówki zaczynaj, bo każdy wie, że bardzo dobrze płacą.
Pod kątem czyszczenia kadry i schodzenia z wysokich kontraktów Żewłakowa będzie można rozliczyć dopiero po następnym sezonie. Części piłkarzy kończą się wtedy umowy, a inni do tej pory pewnie zostaną sprzedani. Najbliższe lato to jeszcze nie czas, żeby całkowicie rozwiązać problem i w pełni zobaczyć efekty pracy nowego dyrektora sportowego, który musi sprzątać za poprzednikiem.
WIĘCEJ O ŻEWŁAKOWIE:
- Klaun albo król. Jakim dyrektorem sportowym jest Michał Żewłakow?
- Leśnodorski: Jeśli Żewłakow dostanie kasę i wolną rękę, Legia zdominuje polską ligę
Fot. Newspix