Skomplikowanym projektem jest Widzew Łódź – niby wszystko się tam zgadza, bo jest stabilność finansowa, kumaty trener, masa oddanych kibiców, ładny stadion, ale już wyniki są po prostu takie sobie. Płynie się tam od meczu do meczu, wiadomo, że spadku nie będzie, ale żeby chociaż pomyśleć (tylko pomyśleć!) o czymś większym niż środek tabeli… No też trudno.

Pewnie dlatego, że mimo sensownych ram, obraz – czyli drużyna – pod względem jakości nie gwarantuje niczego większego niż przeciętność. Nie ma tam piłkarzy, którzy mogliby ciągnąć ten zespół, dla których włączałoby się telewizor. Kerk, Hanousek – solidni, ale to tyle. Pawłowski – kontuzjowany. Reszta: co najwyżej z momentami. Chyba że Gong, ten to nawet momentów nie gwarantuje (jeśli nie liczymy komediowych).
Ta ekipa jest jak kolega dla dziewczyny. Można chwilę pogadać, ale nic więcej z tego nie będzie, bo nie ma emocji. Jest grzecznie, natomiast nudno.
Wiadomo, tego nie ubierze żadna statystyka, niemniej tak można Widzew czuć. Po głowie się chłopaki nie będą kopać, jednak trudno zakładać większe sukcesy.
I dzisiaj remis. Zaczęło się nieźle, bo Cracovia strzeliła sobie swojaka, ale gospodarze byli tym chyba tak zaskoczeni, że zaraz sami przyjęli sztukę – Kallman uciekł Hanouskowi, ten go faulował w polu karnym, potem się głupio tłumaczył, że nie, lecz każdy widział, że tak. Sam poszkodowany z tego prezentu oczywiście skorzystał i było 1:1, na którym ostatecznie stanęło.
Kto powinien bardziej żałować, że nie wyrwał trzech punktów? Pewnie Cracovia, bo stwarzała sobie więcej sytuacji, natomiast celowniki zostawiła w domu – jedenaście strzałów, z czego dziewięć niecelnych.
Rózga blisko, ale obok. Van Buren idzie na przebój i mu to wychodzi, ale strzał dalej obok. Przy innej okazji, z okolic piątego metra, też obok. Ghita nad bramką, a Jugas w obramowanie. No było tego sporo, natomiast wpaść nie chciało.
Widzew też coś miał, ale mimo wszystko mniej – na przykład Hanousek zobaczył w sobie Iniestę i chciał podawać jeszcze na pustaka, niemniej Iniestą nie jest, więc powinien strzelać, bo podał do piłkarza Cracovii. Szarpał Hamulić, Kerk próbował zaskoczyć Madejskiego niby dośrodkowując, ale jednak uderzając (być może go też to zaskoczyło), natomiast bramkarz był czujny.
Zatem mogło to pójść w stronę Cracovii, mogło dla Widzewa (przy większym szczęściu), ale jako się rzekło – stanęło na remisie. Jedni i drudzy wciąż bez wygranej na wiosnę, ale skoro Widzew mierzy się teraz ze Śląskiem… Jest nadzieja.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Wielkie dziesiątki Lecha Poznań, czyli kluczowy element mistrzowskich drużyn
- Legia się wzmocniła, ale gra, jakby chciała dać tytuł Lechowi Poznań
- Raków mógł patrzeć na GKS Katowice i się uczyć
Fot. Newspix