Reklama

Ekspert o Świątek: “Polka to góra mięśni! To pomaga w tenisie, który gra”

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

22 stycznia 2025, 15:28 • 10 min czytania 18 komentarzy

Czy do Igi Świątek można mieć pretensję o sytuację z drugiego seta meczu z Emmą Navaro, kiedy niesłusznie przyznano jej punkt? Czego Polka może obawiać się w nadchodzącym spotkaniu półfinałowym z Madison Keys? Czy finał Świątek z Aryną Sabalenką jest nieunikniony i jakie obecnie są największe atuty 23-latki? O tym wszystkim po awansie naszej rodaczki do półfinału Australian Open opowiedział nam Tomasz Wolfke, komentator i ekspert tenisa.Iga jeszcze bardziej zmężniała. Może to wynikać albo z tego powodu, że po prostu jest rok starsza, albo że znowu bardzo intensywnie przepracowała okres przygotowawczy z Maćkiem Ryszczukiem. Ale ewidentnie jest, mówiąc w cudzysłowie, „większa” – mówi ekspert i komentator tenisa na antenie Eurosport.

Ekspert o Świątek: “Polka to góra mięśni! To pomaga w tenisie, który gra”

SZYMON SZCZEPANIK: Iga Świątek wygrała z Emmą Navarro 6:1, 6:2, ale to nie był tak łatwy mecz, jak wynik na to wskazuje.

TOMASZ WOLFKE: Rzeczywiście obraz gry był zupełnie inny, niż w spotkaniu z Evą Lys. Emma Navarro to jednak zawodniczka z pierwszej dziesiątki, a nie z drugiej setki rankingu WTA. Twardo postawiła się Idze, w tym meczu było dużo wymian i długich gemów. Chociaż Amerykanka ugrała tylko trzy z nich, to spotkanie trwało półtorej godziny.

Wynik jest imponujący. Pamiętam, że nawet w tym pierwszym wygranym przez Igę turnieju Rolanda Garrosa, zwycięstwie przecież odniesionym bez straty seta, do półfinału Iga straciła więcej gemów. Obecnie drodze straciła ich zaledwie czternaście. To daje średnią półtora gema na set. Świątek deklasuje przeciwniczki. Najwięcej ugrała z nią Katerina Siniakova w pierwszej rundzie. Najlepsza deblistka świata, ale za to przeciętna singlistka, zapisała na swoim koncie siedem gemów. To jest na razie rekord przeciwko Idze, jeżeli chodzi o ten turniej.

Wracając do spotkania z Navarro, 6:1, 6:2 w ćwierćfinale Wielkiego Szlema, to naprawdę wielkie osiągnięcie. Jeżeli byśmy tego meczu nie oglądali, to wygląda na druzgocącą klęskę z punktu widzenia Amerykanki. Jednak w rzeczywistości aż tak źle nie było. Nie brakowało długich wymian, lecz cały czas te najważniejsze punkty wygrywała Iga. To też nas bardzo pozytywnie nastraja kolejnym, a mam nadzieję, że nawet jeszcze dwoma meczami Polki w tym turnieju. Bo to w tenisie najważniejsze jest wygrywanie tych big points, jak to mówią Amerykanie. Czyli najważniejszych punktów w meczu: break pointów, setboli i meczboli.

Reklama

W drugim secie mieliśmy sytuację z podwójnym odbiciem Igi. Jak ją oceniasz? To był bardziej błąd sędzi spotkania czy samej Navarro, że nie przerwała akcji? A może brak zachowania fair play ze strony Świątek?

Nie dziwię się Navarro, że nie przerwała akcji. To było tak szybka i tak bliska wymiana, że dopiero powtórki w zwolnionym tempie nam pokazały, że rzeczywiście było tam podwójne odbicie. Z jej perspektywy to na pewno nie było widoczne. Czy Iga mogła czuć, że nie zagrała dobrej piłki? To podobna sytuacja jak w meczu piłki nożnej, kiedy zawodnik nie jest świadomy zagrania piłki ręką.

Tutaj też nie sądzę, żeby Iga była świadoma, że piłka dotknęła dwukrotnie kortu. Nie znam jej na tyle by powiedzieć, jak bardzo ma zaszczepionego w sobie ducha fair play. Wydaje mi się, że go posiada, bo może poza słynnym pajacykiem, którego kiedyś ze dwa razy zrobiła by rozproszyć rywalkę uderzającą piłkę, co nie jest eleganckim zachowaniem, nie przypominam sobie, by zachowywała się nie fair na korcie. Świątek jest zawsze bardzo fair zarówno wobec sędziów, publiczności, jak i rywalek. Oczywiście ma tam trochę za uszami, bo przeciąga przerwy na toaletę, a dzisiaj otrzymała ostrzeżenie za przekroczenie czasu 25 sekund przed serwisem. Ale wierzę, że by się przyznała, gdyby się zorientowała, że w tej akcji był „second”.

Znamienne jest też to, że pani Eva Asderaki, która siedziała dwa metry od tej sytuacji i patrzyła na nią z góry, też tego nie zauważyła. Panią sędzię można usprawiedliwić tym, że główka rakiety Igi jej to zasłoniła. Mnie tylko trochę dziwi, że w takiej sytuacji sędzia jednak nie może wziąć challenge’u. Że ten obraz, który widzowie, czyli my, widzimy, nie jest dostępny dla sędziego. Więc ja bym tutaj nie rozdzierał szat. Chociaż na pewno ci, którzy Igi nie lubią, będą tę sytuację drążyli i uważali, że się powinna się przyznać. Choć sama nie miała pojęcia o tym, jak piłka została zagrana.

Reklama

Co obecnie wyróżnia tenis Polki na tle rywalek?

Teraz na świecie ciężko mi znaleźć kogoś, kto gra bardziej rotacyjny i top spinowy forehand niż Świątek. Iga gra niezwykle pewnie i w swoim najlepszym stylu. Czyli popełnia jednocyfrowe liczby niewymuszonych błędów w secie niezależnie od tego, czy gra ze 128 czy 8 zawodniczką na świecie. To jest naprawdę imponujące, bo nikt tak nie gra. Nawet Aryna Sabalenka straciła seta w tym turnieju. Coco Gauff z kolei odpadła, podobnie jak Jelena Rybakina.

Świątek posiada wręcz nieludzką szybkość, motorykę i umiejętność ustawiania się do piłek. Ma też ten przykry dla rywalek styl, bo z jednej strony dysponuje potężnym top spinem, a z drugiej ma płaską piłkę z backhandu. Niezwykle trudno zaadaptować się do tego na korcie. Ale cały czas też miejmy w pamięci, że jest to tenis jednak jednostronny i dość monotonny. My na to patrzymy z punktu widzenia Polskich kibiców i oczywiście się zachwycamy. Natomiast ja jestem w stanie zrozumieć, że kibic amerykański, francuski czy niemiecki może niekoniecznie się tym tak bardzo pasjonować.

Dostrzegasz już efekty pracy Igi z Wimem Fissette?

Ja takich nie dostrzegam, ale zaznaczam, że nie jestem trenerem tenisowym. Za to co widzę na pewno, to że Iga jeszcze bardziej zmężniała. Może to wynikać albo z tego powodu, że po prostu jest rok starsza, albo że znowu bardzo intensywnie przepracowała okres przygotowawczy z Maćkiem Ryszczukiem. Ale ewidentnie jest, mówiąc w cudzysłowie, „większa”. Czyli ma i potężniejsze nogi, i barki. To oczywiście w przypadku zawodowego sportowca obojętnie jakiej płci żadna wada, a wręcz zaleta. Bo w sporcie to bardzo pomaga. Po raz pierwszy zauważyłem to stojąc obok Igi podczas igrzysk w Tokio, czyli trzy lata temu. To jest po prostu duży człowiek, co obecnie widać nawet w telewizji. Polka to góra mięśni i to na pewno bardzo pomaga w tenisie fizycznym, jaki prezentuje.

Kiedy komentowałem mecz Keys – Switolina, to tam Ukrainka odgrywała zagrywane skróty subtelnie, wzdłuż siatki. Albo wstrzymywała uderzenie, by w ostatniej chwili zagrać piłkę tam, gdzie Keys nie było. Iga w takich sytuacjach, mówiąc kolokwialnie i z przesadą, zamyka oczy i wali z całej siły. Dzisiaj w meczu z Navarro była taka jedna piłka, którą Iga w ten sposób zagrała. Okazało się, że bez sensu, bo nie trafiła w kort. Można było bardziej technicznie, ale Polka lepiej czuje się w rozwiązaniach siłowych, gdzie może przełamać rywalkę siłą, a niekoniecznie sprytem. Jej styl jest oparty na nadludzkim przygotowaniu fizycznym.

Wracając do wpływu nowego trenera na jej grę, uważam, że prawdopodobnie oni się dogadali, by szlifować dalej styl, który Idze najbardziej odpowiada. Czyli bardzo dobry serwis, lecący w okolicach 180 na godzinę, a przy tym trafiający dwie z trzech piłek pierwszym podaniem. Do tego morderczy top spinowy forehand, bardzo pewny backhand i bardzo duża regularność. Myślę, że w tenisie Igi, szczególnie tenisistom i tenisistom amatorskim najbardziej imponuje długość zagrywanej przez nią piłki. Wszystkie jej uderzenia spadają w ostatni metr kortu, na ogół 5-10 cm od linii. To jest dla amatora nie do wykonania, można tak zagrać jedną, dwie, maksimum trzy piłki. Świątek trafia 95 na 100 takich wymian, na dodatek w pełnym biegu. Jest w stanie dobiec do prawie każdej piłki, ustabilizować pozycję i agresywnie odegrać. Nie oddaje inicjatywy nawet kiedy się wydaje, że jest zepchnięta do obrony. Nikt inny tego w tej chwili w kobiecym tenisie nie potrafi.

Półfinałową rywalką Świątek będzie Madison Keys. Miałeś przyjemność komentować mecz Amerykanki z Eliną Switoliną, który został rozegrany przed spotkaniem Świątek. Na które elementy w grze Keyes Iga będzie musiała szczególnie uważać?

Z Madison Keys naszej zawodniczce na pewno będzie trudniej. Amerykanka jest w bardzo dobrej formie. Ostatni raz na korcie tak dobrze prezentowała się w 2017 roku, gdy doszła do finału US Open. Z kolei dokładnie dziesięć lat temu była pierwszy raz w półfinale Australian Open, a ogólnie dostała się do tego etapu turnieju po raz trzeci w karierze. Kiedy po spotkaniu ze Switoliną zapytano ją, co zmieniło się przez te dziesięć lat, to Keys odparła skromnie, że gra mądrzej. I rzeczywiście tak jest. Dzisiaj bardzo długimi okresami w ich meczu widzieliśmy z obu stron dojrzały, mądry tenis. Nie tylko silny i intensywny fizycznie, ale też wykalkulowany.

Natomiast sądzę, że ze Świątek Amerykanka pewnie nie będzie miała tyle czasu na korcie. I vice versa, bo Keys jest jedną z najmocniej uderzających tenisistek, szczególnie forehandem. Gra płasko i szybko. Stosuje stosunkowo mało rotacji, szczególnie na tle Igi, która z forehandu ma największą rotację ze wszystkich tenisistek w tourze.

Jak zatem powinna zagrać Polka?

Iga musi uważać szczególnie na swój drugi serwis. Ważne będzie, żeby trafiała pierwszym, a jak nie trafi, to żeby ten drugi był na granicy ryzyka. Czasem nawet warto podjąć ryzyko podwójnego błędu, niż narazić się na kończący strzał Keys, który będzie ją napędzał. Bo jeśli trafi jeden czy drugi raz, to ją bardzo podbuduje psychicznie. To ważne bo myślę, że przed spotkaniem ze Świątek Madison ma głowę pełną strachu. Amerykanka posiada z Igą ujemny bilans, 1:4. Widzi też, co się dzieje w meczach Polki, bo na pewno je oglądała lub będzie oglądać.

Uważam, że ma marne szanse na zwycięstwo. To jest taki mecz o których mówi się, że aby w nim się coś zadziało, to wielka faworytka musi w tym pomóc. Czyli właśnie wpaść w jakiś kryzys, zacząć grać gorzej, spanikować. To Idze zdarza się raz na dwa miesiące, że coś jej się nie układa, gra się sypie i wtedy przegrywa. Jednak po drodze zwycięża dziewiętnaście na dwadzieścia meczów. Jestem więc pełen optymizmu i przewiduję, że w sobotę będziemy mieli wielką ucztę.

Iga jeszcze nie straciła seta. Jak do tej pory, mknie do finału. Mecz o tytuł Polki z Aryną Sabalenką wydaje się szalenie prawdopodobny.

Ich obecność w półfinale potwierdza tezę, którą można było postawić pewnie rok czy dwa lata temu. Mianowicie, że teraz będziemy mieli okres dwuwładzy, jak to wiele razy bywało w historii kobiecego i męskiego tenisa. Utworzyła nam się taka para Sabalenka – Świątek, która będzie rządziła w światowym tenisie, oczywiście głównie wielkoszlemowym. Do nich będą co jakiś czas doskakiwały takie zawodniczki jak Gauff, Rybakina czy Qinwen Zheng. Ale w tym turnieju wszystko zmierza do tego, byśmy mieli klasyczny, fantastyczny pojedynek finałowy Polki z Białorusinką, który przypomni nam ten mecz z Madrytu z zeszłego roku. To było ewidentnie najlepsze spotkanie zeszłego sezonu WTA.

Sama rywalizacja tych dwóch zawodniczek przypomina mi walkę takich par, jak Navratilowa – Evert, Graf – Seles czy Hingis – Williams. W męskim tenisie mieliśmy wprawdzie Wielką Trójkę, a nawet czwórkę, ale tak na ogół w tym sporcie rządzą pary.

Sabalenka w półfinale zagra z Paulą Badosą. To też bardzo ciekawy mecz, bo prywatnie są dobrymi koleżankami, więc będą tam emocje. Pewnie przykro gra się z przyjaciółką, którą trzeba pokonać. Myślę, że Sabalenka wygra z Badosą, Świątek pokona Keys i będziemy mieli fantastyczny mecz.

Zaryzykujmy więc i wybiegnijmy bardziej w przyszłość. Jeśli zobaczymy finał Sabalenka – Świątek, to która z nich wygra?

Obie są w formie, lecz w finale typowałbym z lekkim wskazaniem na Igę. Nie dlatego, że jestem Polakiem, ale właśnie dlatego, że wydaje mi się, że Iga jest obecnie w ciut lepszej dyspozycji. Sabalenka też ma niezłą formę, ale broni tytułu, będzie miała większe obciążenie. W dodatku ma ujemny bilans ze Świątek i te najważniejsze mecze raczej z nią przegrywa, niż wygrywa. Stawiam więc na Polkę, ale szanse rozłożyłbym w stosunku 55-45.

ROZMAWIAŁ SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj też:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Stanowczość prezesa Wisły Kraków. “Nie będzie żadnych transferów na siłę”

Kamil Warzocha
1
Stanowczość prezesa Wisły Kraków. “Nie będzie żadnych transferów na siłę”

Polecane

Polecane

Madison Keys. Miała zastąpić siostry Williams. Do dziś walczy o tytuł wielkoszlemowy

Sebastian Warzecha
1
Madison Keys. Miała zastąpić siostry Williams. Do dziś walczy o tytuł wielkoszlemowy
Polecane

Równo 30 lat temu przeszedł do historii. Dziś mówi: „Nie miałem szans być francuskim Małyszem”

Jakub Radomski
2
Równo 30 lat temu przeszedł do historii. Dziś mówi: „Nie miałem szans być francuskim Małyszem”

Komentarze

18 komentarzy

Loading...