Reklama

Wąsek pilnym uczniem, dostateczny Stoch. Oceniamy Polaków po PŚ w Zakopanem

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

20 stycznia 2025, 13:20 • 9 min czytania 4 komentarze

Gdyby kadra Thomasa Thurnbichlera była szkolną klasą, Paweł Wąsek bez wątpienia zyskałby w niej miano najlepszego ucznia. Kamil Stoch musiałby się pogodzić z tym, że już nie jest prymusem, ale i tak wciąż może osiągać niezłe wyniki. Za to co najmniej jeden z reprezentantów po występach w Zakopanem miałby przed sobą poważną rozmowę z rodzicami. Po weekendzie Pucharu Świata postanowiliśmy ocenić postawę Biało-Czerwonych w stolicy polskich Tatr. Który z naszych skoczków ma powody do zadowolenia, a kto musi wziąć się do pracy? Sprawdźcie!

Wąsek pilnym uczniem, dostateczny Stoch. Oceniamy Polaków po PŚ w Zakopanem

Zasady są proste. Oceniliśmy każdego z Polaków w skali szkolnej, czyli od 1 (niedostateczny) do 6 (celujący). Pod uwagę wzięliśmy ich wyniki z całego weekendu w Zakopanem. Począwszy od piątkowych dwóch treningów i kwalifikacji, poprzez sobotnią próbę i konkurs drużynowy, a skończywszy na serii próbnej i zawodach indywidualnych, które zakończyły się w niedzielę. Oczywiście jak to w szkole, dobry wynik na głównych sprawdzianach (czytaj: konkursach) miał większe znaczenie, niż rezultaty przy innych aktywnościach. Co nie znaczy, że te drugie nie mają wpływu na ogólną ocenę. Mają, a w kadrze znajdziemy przykład zawodnika, któremu wprawdzie jeden z konkursów nie wyszedł, ale weekend może zaliczyć do udanych.

Skoczków uporządkowaliśmy zgodnie z klasyfikacją generalną Pucharu Świata, w kolejności od najlepszego do najgorszego. I ich lokaty też wpływają na końcową ocenę. Bo umówmy się, że trzeba by być niespełna rozumu, by od Kamila Stocha, który po miesiącu nieobecności powraca do Pucharu Świata, oczekiwać takich samych rezultatów, jak od Pawła Wąska, który od początku sezonu regularnie kręci się w okolicach miejsc top 10.

Tyle słowem wstępu, zaczynamy!

Reklama

PAWEŁ WĄSEK, 13. MIEJSCE W PŚ, 304 PUNKTY – PLUS DOBRY

Lider naszej kadry. Człowiek, który wyrównał swój najlepszy wynik w karierze w trakcie starów w Pucharze Świata, jakim jest piąte miejsce. Gość, który każdego dnia był bezsprzecznie najlepszym polskim skoczkiem. I choć w niedzielę do podium zabrakło mu dość dużo, bo 9 punktów, to sam zainteresowany nie miał prawa na to narzekać. – Wyrównałem życiówkę, i to na Wielkiej Krokwi, przed tak wspaniałymi kibicami. To bardzo cieszy  – mówił dziennikarzom.

W skokach Wąska najbardziej imponowało to, jak równy był w stolicy polskich Tatr. Jego dobry wynik w niedzielę w żadnej mierze nie należał do przypadku. Już piątkowe treningi zakończył na 11. i 6. miejscu. Zaś w kwalifikacjach był 7. Później upodobał sobie ulubioną pozycję Macieja Kota. Próbne skoki drużynowe? W nieoficjalnej klasyfikacji Wąsek był 5. W drużynie (gdzie Polska skończyła na 5. lokacie), także uzyskał indywidualny 5. rezultat. Tak też zakończył skakanie w niedzielnym konkursie. Innymi słowy, Paweł na Wielkiej Krokwi prezentował się (prawie że) bardzo dobrze.

Ale dorzućmy małą łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. W końcu z jakiegoś powodu nie wystawiliśmy Polakowi piątki, ani szóstki. Ta ostatnia ocena jest zarezerwowana dla prawdziwych prymusów, zawodników bezbłędnych. Ocena bardzo dobra należałaby się Wąskowi, gdyby ten udanie zawalczył o podium. A koniec końców, przez cały weekend nie znalazł się w czołowej trójce nawet na treningach. Wreszcie, nie ustrzegł się też małej wpadki. W niedzielnej serii próbnej zajął bowiem 48. miejsce. Zepsuty skok Wąsek tłumaczył między innymi tym, że podczas ostatniego dnia czuł większe nerwy, niż zazwyczaj.

– Emocje, media, które strasznie pompowały balonik, to też zrobiło swoje. Tak że było trochę stresu. Nie czytam wiadomości, ale media zazwyczaj walną taki nagłówek, że przeglądając internet to i tak gdzieś wpadnie w oko. Ciężko się od tego całkowicie odciąć – mówił 25-latek. My zaś możemy odpowiedzieć: panie Pawle, trzeba do tego przywyknąć. Tak to jest, że od lidera kadry wymagamy w pierwszej kolejności wymagamy wyników.

Reklama

ALEKSANDER ZNISZCZOŁ – 20. MIEJSCE W PŚ, 146 PUNKTÓW – DOPUSZCZAJĄCY

Postawa Aleksandra Zniszczoła w Zakopanem jest dobrym przykładem na to, że ocena wyników zależy od rezultatów do jakich zawodnik zdążył nas przyzwyczaić w ostatnim czasie. Pod koniec ubiegłego sezonu Zniszczoł zdołał dwa razy stanąć na podium i był najlepszym polskim skoczkiem. W obecnych rozgrywkach Pucharu Świata 30-latek skakał nieco słabiej, ale wciąż miał serię bardzo solidnych występów. W Titisee-Neustadt zajął 9. miejsce. Z kolei Engelbergu, Wiśle i Ruce kończył w czołowej piętnastce zawodów.

Niestety, od momentu rozpoczęcia Turnieju Czterech Skoczni 30-latek dosłownie i w przenośni obniżył loty. Od tego momentu zdobył bowiem ledwie 2 punkty w klasyfikacji generalnej PŚ. W Zakopanem jego jedynym przebłyskiem był skok w próbnej serii drużynowej, który indywidualnie dawałby mu w niej 19. lokatę. W pozostałych przypadkach wyniki Olka krążyły wokół trzydziestego miejsca.

Ponadto Zniszczoł zawiódł w najważniejszych skokach, czyli podczas konkursów. W zawodach drużynowych zaczynał na skoczni zaprezentował się jako pierwszy z Polaków, a jego próba na 119 metrów w zasadzie przekreśliła jakiekolwiek nadzieje na to, że podopieczni Thomasa Thurnbichlera powalczą o podium. Zawodnik z Wisły niewiele lepiej spisał się w zmaganiach indywidualnych. Choć tam skoczył 127 metrów, to nie wystarczyło do awansu do drugiej serii.

– Nie ukrywam tego, że weekend w Zakopanem był dla mnie nieudany. Muszę to przetrawić i patrzeć w przyszłość. Taka postawa nie spełnia moich ambicji. Jest źle, ale trzeba zrobić tak, żeby ponownie był o dobrze – podsumował swoje występy Zniszczoł. I trudno się nie zgodzić z tak krytyczną opinią samego zainteresowanego.

JAKUB WOLNY – 31. MIEJSCE W PŚ, 71 PUNKTÓW – NIEDOSTATECZNY

Przed weekendem Pucharu Świata w Zakopanem – 30. zawodnik klasyfikacji generalnej. Skoczek, który punktował w ostatnich trzech z pięciu konkursów. Wcześniej nawet (dość niespodziewanie) był ósmy w Titisee-Neustadt. Owszem, notował też wpadki, ale jakby nie patrzeć – wciąż mowa o trzecim najlepszym Polaku obecnego sezonu. Co świadczy też o obecnej kondycji polskich skoków, ale ten temat na razie zostawmy.

Rzecz w tym, że Wolny w Zakopanem zaliczył kompromitujący występ. Bo jeżeli w przypadku Pawła Wąska możemy mówić o jednej wpadce w najmniej istotnym momencie, tak Wąsek przez cały weekend zaliczył ledwie jeden przebłysk. W drugim oficjalnym treningu był 17. Poza tym na skoczni pokazał się jeszcze czterokrotnie. Podczas pierwszej serii treningowej był 48. Kwalifikacje zakończył na 31. pozycji. Powiecie – hej, takie miejsce w końcu oddaje jego pozycja w generalce Pucharu Świata. I zgoda, ale gdzie szukać szans do niezłych skoków, jak nie na domowej skoczni? Mało tego, w tej serii i tak był najgorszym z Polaków. Dlatego trener Thurnbichler podjął decyzję o tym, by zrezygnować z Wolnego w konkursie drużynowym. Pomimo gorszej dyspozycji Zniszczoła w konkursie, był to wybór ze wszech miar słuszny. Co Jakub „udowodnił” w niedzielę.

Ostatniego dnia rywalizacji w stolicy polskich Tatr Wolny w serii próbnej zajął bowiem dopiero 42. miejsce. Z kolei w konkursie skoczył ledwie 124 metry. Już ta odległość pozbawiała go wszelkich szans na awans do drugiej części zawodów. Ale jakby tego było mało, to Wolny wyłapał jeszcze dyskwalifikację za nieregulaminowy kombinezon.

Zatem na końcowy efekt startów Wolnego w Zakopanem złożył się indywidualny brak punktów zakończony DSQ, brak miejsca w drużynie, oraz ogólny marazm podczas skoków. Przypominamy, że mowa o obecnie trzecim najlepszym polskim skoczku w Pucharze Świata. Takich występów u siebie w kraju nie da się ocenić inaczej, niż jedynką.

KAMIL STOCH 33. MIEJSCE W PŚ, 64 PUNKTY – DOSTATECZNY

Przypadek Kamila Stocha jest o tyle ciekawy, że trzykrotny mistrz olimpijski zakończył zawody indywidualne na ciut wyższej pozycji, niż jego nieco młodszy kolega Dawid Kubacki, o którym za chwilę napiszemy. Jednakże w ogólnym rozrachunku, poza konkursem indywidualnym to „Orzeł z Zębu” za każdym razem osiągał na Wielkiej Krokwi gorsze rezultaty od skoczka z Nowego Targu. Zaliczył przy tym jedną poważną wpadkę, która na szczęście zdarzyła się podczas piątkowego treningu. Kamil skoczył wtedy ledwie 123 metry i zajął 47. miejsce. Na szczęście później pokazał już, że był to tylko wypadek przy pracy.

W drugiej serii treningowej 37-latek zajął 22. pozycję. Kwalifikacje także zakończył w pierwszej trzydziestce. Występy w drużynie indywidualnie dałyby mu 25. lokatę. Podczas niedzielnej serii próbnej Kamil zaliczył przebłysk i skończył na 14. miejscu (i tym razem Kubacki był nieco lepszy, zajął 12. pozycję). Wreszcie, w zawodach indywidualnych Stoch uplasował się na 24 pozycji.

– Za co tu go chwalić? Przecież mowa o trzykrotnym mistrzu olimpijskim, legendzie tego sportu! – być może w tym momencie niektórzy z was odpowiedzą z oburzeniem. Rzecz w tym, że Stoch jest już po drugiej stronie rzeki. Ostatnie podium Pucharu Świata Polak zaliczył jeszcze w 2021 roku. W dziesiątce Stoch nie znalazł się od konkurs w Planicy przed… dwoma laty. W zeszłym sezonie, kiedy Kamil nie mógł do niej wskoczyć, sam był tym niesamowicie sfrustrowany. Teraz jednak Stoch powoli zdaje się rozumieć, że jego pozycja w świecie skoków uległa zmianie. Że wciąż stać go na solidne występy, lecz do tego potrzeba cierpliwej pracy.

Jasne, skakanie w okolicach miejsc 25-30 pewnie nie satysfakcjonuje samego zainteresowanego. Jednak pamiętajmy, że na do Zakopanego Stoch przyjeżdżał po miesiącu absencji w Pucharze Świata. A po niedzielnym konkursie widać było u niego zmianę nastawienia. W samych zaś skokach – poprawę techniki, co musi cieszyć.

Ogólnie powiedziałbym, że to był weekend z małym plusem. Wiedziałem, ze nie zawojuję tutaj świata. Że nie będę się bił o podium ani o pierwszą dziesiątkę. Ale było przyjemnie. Ten pierwszy skok dał mi poczucie radości i tego, że jestem w miejscu gdzie chcę być – powiedział Kamil.

Co ciekawe, Stoch został poproszony przez jednego z dziennikarzy o to, by sam sobie wystawił ocenę w skali szkolnej. Skoczek nie dał się jednak wciągnąć w tę grę: – Ale po co? Ja wiem, gdzie jestem. Teraz wszystko zależy od tego, co zrobię dalej. Teraz postaram się poprawiać małymi krokami. Nie nakładać na siebie dużej presji, ani nie starać się niczego przyspieszać. Tylko zrobić to, co dzisiaj – w pierwszej serii wykonać zadanie, a w drugiej zaryzykować i zobaczyć, czy to się powiedzie.

Skoro więc Stoch nie chciał sam siebie ocenić, to postanawiamy go w tym wyręczyć. Panie Kamilu, za weekend w Zakopanem otrzymuje pan od nas ocenę dostateczną. Powodów do wstydu nie było, ale za to są nadzieje na poprawę wyników.

DAWID KUBACKI – 34. MIEJSCE W PŚ, 62 PUNKTY – MINUS DOBRY

Z oceną Dawida mieliśmy największy problem. W końcu w konkursie indywidualnym 32-latek zaprezentował się bez szału. Zepsuł skok w drugiej serii (uzyskał tylko 120 metrów), przez co ostatecznie zajął 26. miejsce.

W finale chciałem uniknąć tego, co w tej chwili jest moim największym błędem, czyli rozpoczęcia skoku trochę od góry. Chciałem tego przypilnować i mi się to udało, bo wybiłem się bez tego szarpnięcia, ale przy tym przeleciałem trochę do przodu i dlatego zabrakło mi wysokości za progiem. Nie tyle, że chciałem zaryzykować, ale zrobić ten kolejny kroczek naprzód. Niestety, nie wyszło – analizował swój występ skoczek z Nowego Targu.

Pech Kubackiego polega na tym, że Dawid oddał najgorszy skok akurat w zawodach indywidualnych. W swojej ocenie bierzemy jednak pod uwagę postawę naszych skoczków podczas całego weekendu w Zakopanem. A w tym kontekście 34-latek był drugim najlepszym Polakiem po Pawle Wąsku. Tak było w pierwszym treningu (w drugim Dawid też zajął niezłe 19. miejsce), tak też stało się w kwalifikacjach. W drużynowej serii próbnej mistrz świata z Seefeld był 18., a w konkursie zespołowym jego skoki indywidualnie dałyby mu 19. pozycję. Innymi słowy, Kubacki przez trzy dni oddawał stabilne skoki w okolicach czołowej dwudziestki. Ten sam gość, który odpuścił skakanie w Engelbergu. A kiedy wrócił na Turniej Czterech Skoczni, to w jego niemieckiej części fani mogli zadawać sobie pytanie – po co?

Po zawodach drużynowych w Zakopanem Polak przekonywał jednak, że czuje efekty pracy wykonanej na treningach. I trudno Dawidowi nie uwierzyć, spoglądając na jego postawę przez trzy dni skakania w stolicy Tatr.

Ogólnie rzecz biorąc myślę, że cały weekend był na plus, bo lepszych skoków było procentowo więcej. Wydaje mi się, że to jest coś, co będzie mnie budowało. Tę pracę trzeba kontynuować – podsumował swoje starty Kubacki.

Z ZAKOPANEGO SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj więcej o Pucharze Świata w Zakopanem:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Negocjacje z emeryturą w tle. Niecodzienne rozmowy o kontrakcie polskiego piłkarza

Szymon Janczyk
8
Negocjacje z emeryturą w tle. Niecodzienne rozmowy o kontrakcie polskiego piłkarza

Polecane

Ekstraklasa

Negocjacje z emeryturą w tle. Niecodzienne rozmowy o kontrakcie polskiego piłkarza

Szymon Janczyk
8
Negocjacje z emeryturą w tle. Niecodzienne rozmowy o kontrakcie polskiego piłkarza

Komentarze

4 komentarze

Loading...