Reklama

Magia Zakopanego nie zadziałała na Biało-Czerwonych

Kacper Marciniak

Opracowanie:Kacper Marciniak

18 stycznia 2025, 18:14 • 4 min czytania 25 komentarzy

Gdzie, jak nie u siebie? Polscy skoczkowie po nie najgorszych występach na treningach i w kwalifikacjach na pewno chcieli włączyć się w Zakopanem do walki o drużynowe podium. Ale niestety – już po pierwszym skoku Aleksandra Zniszczoła niejako się z niej wypisali. Kadrze Thomasa Thurnbichlera przypadło piąte miejsce, które raczej nikogo nie ekscytuje.

Magia Zakopanego nie zadziałała na Biało-Czerwonych

Sezon mamy taki, że już przed startem dzisiejszego konkursu wiedzieliśmy jedno: wygrają Austriacy. Patrząc natomiast na wyniki treningów oraz kwalifikacji, wydawało się niemal pewne, że drugie miejsce trafi do świetnie dysponowanych Norwegów. To naturalnie sprawiało, że mieliśmy upatrzoną lokatę numer trzy, na którą chrapkę musieli mieć też Niemcy oraz Słoweńcy.

Było to oczywiście trochę życzeniowe myślenie, bo obie reprezentacje w tym sezonie prezentują się znacznie lepiej od polskiej. Ba, przecież w klasyfikacji Pucharu Narodów wyprzedzają nas nawet Szwajcarzy (albo inaczej – wyprzedza nas Gregor Deschwanden, piąty zawodnik PŚ). Powtarzaliśmy sobie jednak: jeśli nie w Zakopanem, to kiedy?

Stoch, Kubacki i Wolny łapali regularność. Wąsek był ostatnio znakomity – w kwalifikacjach zajął siódme miejsce, w treningach był szósty oraz jedenasty. Nastroje wewnątrz kadry się podobno poprawiły. Krytyka wokół pracy Thomasa Thurnbichlera też ostatnio jakby ustała. Najgorszy moment sezonu mógł być już nami.

Ale czy na podium w konkursie drużynowym nie było jednak za wcześnie?

Reklama

A jednak…

Szybko dostaliśmy sygnał, że może za wcześnie. Zniszczoł skoczył bowiem na początku tak (119 m), że przegrywaliśmy nie tylko ze Słowenią czy Niemcami, ale nawet USA czy Szwajcarią, którą reprezentował Yannick Waser (20-latek, który nigdy nie punktował w Pucharze Świata). Błyskawicznie rozpoczęła się zatem misja: odrabiamy straty. Misja, która mogła skończyć się powodzeniem tylko w przypadku znakomitych prób naszej dwójki weteranów. Ale te znakomite nie były – co najwyżej poprawne. Stoch zanotował 125.5 metra. Niby znacznie lepiej od Zniszczoła, ale ogólny rachunek był taki, że chociażby Stany Zjednoczone wyprzedzały Biało-Czerwonych o… ponad 23 punkty. To zmieniło się po skoku Kubackiego (131.5 m), bo swoją próbę fatalnie zepsuł Amerykanin Andrew Urlaub, ale to specjalnie nas nie pocieszało.

Słoweńców oraz Niemców bowiem ledwo dostrzegaliśmy na horyzoncie, bo te reprezentacje wyprzedzały nas o kilkadziesiąt oczek. Jednym skokiem takiego zapasu raczej zmarnować się nie da. W ostatniej serii Paweł Wąsek co prawda zrobił swoje (133 metry, szósta nota pierwszej serii), ale optymizm, który odczuwaliśmy przed konkursem, był już przygaszony. Polska zajmowała po czterech skokach piąte miejsce. Do podium (Niemców) traciła 38.5 punktu.

Tak jak nasza drużyna nie zanotowała już takiej wpadki jak w przypadku pierwszej próby Zniszczoła, tak sporą regularność pokazywali też rywale Polaków. Tym samym stało się, że TOP5 jest maksem możliwości podopiecznych Thomasa Thurnbichlera. Szczególnie że skoczkowie Niemców czy Słoweńców, którzy na treningach i w kwalifikacjach specjalnie nie błyszczeli, w samym konkursie pokazywali klasę. Dobrym przykładem był choćby Karl Geiger, który był dzisiaj wręcz fenomenalny. Po 136.5 metrach w pierwszej serii, w drugiej skoczył 139.5 metra.

Ostatecznie jednak jego Niemcy nie poradziły sobie z mocnymi rywalami i zajęły czwarte miejsce. Druga była nie (jak przewidywaliśmy) Norwegia, a Słowenia, ze znakomicie dysponowanym Anze Laniskiem (aż 144 metry w drugiej serii!). A zawody wygrała oczywiście Austria.

Nie ma co ukrywać, że dzieli nas sporo od topu. Ale i tak powiedziałbym, że ten konkurs był niezły. Paweł pokazał dzisiaj, że jest w stanie walczyć na najwyższym poziomie i reszta grupy na pewno też to potrafi. Trzeba tylko znaleźć odpowiedni klucz – każdy musi znaleźć swój i skakać najlepiej jak umie – powiedział po konkursie Kamil Stoch.

Pozytywy? Wąsek zakończył drużynówkę z piątą notą indywidualną. A Stoch i Kubacki oddali, przysłowiowe, dwa równe (i niezłe) skoki. Zakopane w sobotę nie okazało się co prawda magiczne i nie przyniosło nam podium Biało-Czerwonych. Ale mamy jeszcze niedzielę. Może tam podopieczni Thomasa Thurnbichlera zgotują nam niespodziankę?

Reklama

Fot. Newspix.pl

Czytaj więcej o skokach narciarskich:

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Grabara krytycznie o swojej interwencji w meczu z Bayernem. “To juniorski błąd”

Mikołaj Wawrzyniak
2
Grabara krytycznie o swojej interwencji w meczu z Bayernem. “To juniorski błąd”

Polecane

Anglia

Pełna kontrola, a potem dwa bolesne ciosy. Arsenal tylko zremisował z Aston Villą

Michał Kołkowski
0
Pełna kontrola, a potem dwa bolesne ciosy. Arsenal tylko zremisował z Aston Villą

Komentarze

25 komentarzy

Loading...