Gdy Michał Żewłakow wyciągał kartkę z napisem Jagiellonia Białystok, tylko lekko uśmiechnął się pod nosem. Wiedział bowiem, że przydzielił Dumę Podlasia do najsłabszej drużyny, która dostała się do 1/16 finału Ligi Konferencji – Baćki Topoli.
Nie trzeba i nie powinno bawić się w jakąś przesadną kurtuazję. TSC Baćka Topola to najsłabszy zespół, jaki dostał się do 1/16 finału Ligi Konferencji. Spośród wszystkich drużyn, z którymi mierzyły się polskie drużyny, gorsi od serbskiej ekipy byli tylko pasterze z Petrocubu i Dynama Mińsk. Już sam awans do fazy pucharowej dla Baćki to epokowy sukces, dlatego Jagiellonia ma obowiązek rozprawić się z tym rywalem i zameldować się w 1/8 finału Ligi Konferencji, gdzie czeka już Legia.
Nie widzimy bowiem innego scenariusza niż ogranie Baćki, która rzutem na taśmę zajęła 24. miejsce w tabeli fazy zasadniczej. Do 74. minuty spotkania z ormiańskim Noah miała tylko cztery punkty. Wtedy, przy stanie 1:3, serbska ekipa dokonała imponującej szarży, strzelając trzy gole w kwadrans, dzięki którym wślizgnęła się do fazy pucharowej Ligi Konferencji. Nie możemy znaleźć innego słowa, bo za swoimi plecami zostawiła znacznie lepsze zespoły jak Basaksehir, LASK Linz czy FC Astana. Ale takie jest prawo nowego formatu rozgrywek Ligi Konferencji. Nie zawsze lepszy gra dalej.
Wiosenna przygoda Baćki powinna potrwać ni mniej, ni więcej dwa spotkania – tak, by 21 lutego serbska drużyna mogła skupić się już w pełni na lidze. Legia już pokazała, jaką drogą powinna pójść Jagiellonia, by bez problemów ograć ten zespół. Na terenie rywala stołeczna ekipa oddała łącznie 17 strzałów, z czego siedem było celnych. Trzy zakończyły się trafieniami, a łączna wartość goli oczekiwanych wyniosła 3,39. W defensywie natomiast Wojskowi dopuścili tylko do dwóch uderzeń w światło bramki.
Podpuścić i skasować. I to nie raz, a kilka razy. To jasny cel Jagiellonii, tak byśmy 21 lutego z zapartym tchem mogli śledzić kartki, jakie wyciąga z kulek Michał Żewłakow. Jako ambasador finału Ligi Konferencji, który odbędzie się we Wrocławiu, ponownie zadecyduje o tym, jakie drużyny spotkają się w 1/8 finału. A tam opcje są tylko dwie.
Albo Jagiellonia, o ile pokona Baćkę, ale nie zakładamy inne scenariusza, trafi na Cercle Brugge, albo na Legię. Wtedy na przełomie lutego i marca czekałby nas prawdziwy festiwal białostocko-warszawskich rywalizacji.
Wszystko zaczęłoby się w okolicach 26 lutego od spotkania w ćwierćfinale Pucharu Polski. Następnie 6 i 13 marca doszłoby do dwumeczu w Lidze Konferencji. Byłby to pierwszy polski bezpośredni mecz w europejskich pucharach pod egidą UEFA. Jedyny raz na międzynarodowej scenie dwie drużyny z naszego kraju zmierzyły się w 1964 roku w ramach Pucharu Rappana zwanego później Intertoto. Polonia Bytom ograła w półfinale rozgrywek Odrę Opole.
Mówimy tu jednak o bardzo odległych czasach i zespołach, których na mapie Ekstraklasy nie ma od wielu lat. W zasadzie nikt już nie pamięta o tej rywalizacji. Natomiast potencjalne starcie Jagiellonii z Legią byłoby hitem. A że Żewłakow ma rękę do krzyżowania klubów z tego samego kraju, przekonaliśmy się w piątek. W 1/16 finału wylosował bowiem cypryjski dwumecz między Omonią a Pafos. By mieć taką samą możliwość za dwa miesiące, Duma Podlasia musi najpierw ograć Baćkę Topolę.
Jago, musisz.
WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI:
- Mecz paradoksów: Legia przegrywa, ale jest w TOP8 i może pytać o warunki tego spotkania
- Niechlujni, chaotyczni, zagubieni. Legia miała dziś twarz Jurgena Celhaki [NOTY]
- Gorzki koniec słodkiej jesieni. A niebawem… starcie polskich drużyn?
- Jagiellonia wypadła z ósemki, ale nam nie wypada nie bić jej braw za jesień w Europie
- Fatalny Diaby-Fadiga, niewidoczny Imaz. Najlepszy był ten, o którego się baliśmy [NOTY JAGI]
- Czy UEFA doi polskie kluby?
- Churlinov – człowiek, który dostał drugie życie
Fot. newspix