Reklama

Mrozek: W głowie miałem „Pedro, Pedro, Pedro, Pedro pe”. Zostaliśmy dobici imprezą

Mikołaj Wawrzyniak

Opracowanie:Mikołaj Wawrzyniak

15 października 2024, 11:56 • 2 min czytania 13 komentarzy

Bartosz Mrozek przeżywa obecnie najlepszy moment w swojej karierze. Bramkarz „Kolejorza” zanotował już siedem czystych kont w lidze, a jego świetna dyspozycja zaowocowała kolejnym powołaniem do reprezentacji Polski. W poprzednim sezonie nie było jednak tak kolorowo. Lech całkowicie zawodził fanów swoją grą, a ci nie kryli na trybunach frustracji. W wywiadzie dla „TVP Sport” 24-letni bramkarz odniósł się do tych wydarzeń.

Mrozek: W głowie miałem „Pedro, Pedro, Pedro, Pedro pe”. Zostaliśmy dobici imprezą

Lech Poznań w fatalnym stylu wypisał się z walki o mistrzostwo i europejskie puchary w poprzedniej kampanii. Rozczarowująca była zwłaszcza wiosna w wykonaniu poznaniaków, kiedy za ich sterami stał Mariusz Rumak. „Kolejorz” doznał wstydliwych porażek w Częstochowie, w Chorzowie czy w Krakowie z Puszczą.

Mrozek był jednym z nielicznych piłkarzy, co do których w stolicy Wielkopolski było niewiele zastrzeżeń. Jednak frustracja kibiców narastała z każdym tygodniem. Swój szczyt osiągnęła w dwóch ostatnich spotkaniach ligowych „Lechitów” przy Bułgarskiej, kolejno z Legią oraz Koroną. Oba mecze zakończyły się porażką gospodarzy 1:2.

O swoich odczuciach podczas pierwszego z nich mówił w rozmowie dla „TVP Sport” Bartosz Mrozek. – Wychodzę wtedy na murawę, odwracam się i widzę napis „Wstyd”. Cała energia wtedy uleciała. Nie było to przyjemne – komentuje oprawę poznańskich fanów w starciu z „Wojskowymi”.

Jeszcze większy „popis” sympatycy „Kolejorza” dali w trakcie potyczki z Koroną, kiedy w „Kotle” zapanowała prawdziwa impreza. – W trakcie meczu w ogóle nie mogłem się skoncentrować. Pamiętam, że Korona miała akcję, a ja w głowie miałem „Pedro, Pedro, Pedro, Pedro pe”. Mówię sobie, nie, musisz się skupić, bo zaraz padnie strzał. Teraz może to się wydawać śmieszne, wtedy było bardzo przykre – przyznaje 24-latek.

Reklama

– Najpierw kartoniada, potem zostaliśmy dobici imprezą w „Kotle”. Jakby nie patrzeć, zostaliśmy z tym sami. Nie było żadnego wsparcia z boku. Doceniam kibiców, jeździli na wyjazdy, krzyczeli, dopingowali. Nagle dostajesz od nich jeden cios, potem drugi, który był nokautem. Leżysz i nie wiesz, co się dzieje. Dodatkowo to był ostatni mecz sezonu. Za tydzień nie miałeś okazji na rehabilitację. Zostaliśmy z tym na dłużej. Dlatego to bolało jeszcze mocniej – wspomina Mrozek.

Mimo ostatniej porażki, Lech Poznań utrzymał się na fotelu lidera Ekstraklasy. W najbliższej kolejce „Kolejorz” zmierzy się w sobotę na wyjeździe z Cracovią. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 20:15.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Złośliwi powiedzą, że to brak talentu uniemożliwił mu występy na piłkarskich salonach. Rzekomo zbyt często sprawdzała się słynna opinia kibica Podbeskidzia, by „grać na Wawrzyniaka, bo jest cienki”. On pozostaje jednak przy tezie, że Wawrzyniak w polskiej piłce może być tylko jeden i nie śmiał odbierać tego zaszczytnego miana Panu Jakubowi. Kibicowsko najbliżej mu do Lecha Poznań, ale jest koneserem całej naszej kochanej Ekstraklasy do tego stopnia, że potrafi odróżnić Bergiera od Bejgera. Od czasów trenera Rijkaarda lubi napawać się grą Barcelony, choć z nią bywało różnie. W wolnych chwilach często sięga po kryminały, zwłaszcza niestraszny mu Mróz.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

13 komentarzy

Loading...