Reklama

Bez niespodzianki. Polka przegrała z Aryną Sabalenką

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

11 października 2024, 11:27 • 4 min czytania 4 komentarze

Podczas turnieju WTA 1000 w Wuhan obie Magdaleny – Linette i Fręch – pokazały kawał dobrego tenisa i doszły do ćwierćfinału zawodów. Tam jednak obie Polki czekała nie lada przeprawa, bowiem Linette musiała zmierzyć się z Coco Gauff, a na Fręch czekała Aryna Sabalenka. Niestety, po tym jak wczesnym rankiem starsza Magda przegrała z Amerykanką, jej młodsza imienniczka nie poradziła sobie z faworytką z Białorusi, której uległa 2:6, 2:6.

Bez niespodzianki. Polka przegrała z Aryną Sabalenką

ZADANIE NAJCIĘŻSZE Z MOŻLIWYCH

Podobnie jak 32-latka, Magdalena Fręch mogła zaliczyć swój występ na chińskiej ziemi do udanych. Polka doszła bowiem do 1/4 etapu bardzo prestiżowego turnieju, po drodze pokonując Mai Hontamę, Emmę Navarro i Beatriz Haddad Maię. W szczególności triumf z drugą z wymienionych musiał bardzo ucieszyć 26-latkę. Było to jej szesnaste w karierze spotkanie z tenisistką, która zajmowała miejsce w czołowej dziesiątce rankingu WTA. W poprzednich piętnastu Fręch za każdym razem musiała pogodzić się z porażką.

Tym razem wreszcie udało jej się wygrać. Taki triumf, a także postawa Polki w całym sezonie dobitnie świadczyły o tym, że to jest jej rok. W końcu Fręch dotarła do czwartej rundy Australian Open, zaliczyła w swoich występach w tourze finał turnieju (w Pradze), a także premierowe zwycięstwo zawodów serii 500 – czego dokonała w Guadalajarze.

Jednak dziś przed Magdaleną stało zadanie najcięższe z możliwych. Turniejowa drabinka ułożyła się bowiem tak, że w ćwierćfinale turnieju w Wuhan zagrała przeciwko Arynie Sabalence. Nie ma co ukrywać, że druga rakieta rankingu WTA była zdecydowaną faworytką tego spotkania. Wystarczy napisać, że Białorusinka od 15 sierpnia, czyli swojego pierwszego meczu zawodów w Cincinnati, przegrała zaledwie jedno z osiemnastu spotkań. Wprawdzie liderką WTA wciąż jest Iga Świątek, ale biorąc pod uwagę ostatnie problemy naszej mistrzyni i wspomnianą formę Aryny, nie będzie wielką kontrowersją stwierdzenie, że Fręch dziś zmierzyła się z najlepszą obecnie tenisistką na świecie.

SABALENKA POKAZAŁA MOC

Jeżeli mielibyśmy szukać pozytywów w położeniu naszej rodaczki, to byłyby takie, że nie miała w tym spotkaniu wiele do stracenia. Było jednak jasne, że aby wygrać z Sabalenką, 26-latka musiała wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. A przy tym liczyć na słabszą postawę rywalki.

Reklama

Już pierwszy gem, a nawet pierwsza piłka pokazały jak trudne zadanie czeka Polkę. Kiedy ta rozpoczęła od serwisu, Aryna zagrała idealny return i zdobyła premierowy punkt meczu. Tenisistka z Białorusi od początku była skoncentrowana i przełamała Fręch, wygrywając gema do punktowego zera.

Pochodząca z Łodzi zawodniczka nie załamała się jednak takim początkiem spotkania. W kolejnym gemie sama była blisko przełamania Sabalenki, zaś przy własnym podaniu prowadziła już 30:0. Jednak by ugrać cokolwiek z faworytką, Magdalena musiała grać tenis perfekcyjny. Dziś w decydujących momentach może minimalnie, ale się myliła. Nieznacznie przestrzeliwała piłki, które zdawały się być decydujące do rozstrzygania gemów na swoją korzyść. Tym sposobem Aryna pozwoliła jej w pierwszym secie na wygranie zaledwie dwóch.

Nie zrozumcie nas źle. W dzisiejszym spotkaniu paradoksalnie wciąż widać było, że Fręch jest w dobrej formie. Ale równocześnie gołym okiem była widoczna różnica pomiędzy tym, jak w niezłej dyspozycji gra zawodniczka dobra, a jak robi to tenisistka wybitna. Bo choć Sabalenki można nie darzyć sympatią, to nie można jej odmówić wielkiej klasy sportowej.

Drugą partię triumfatorka tegorocznego Australian Open i US Open rozpoczęła podobnie do pierwszej. Czyli od przełamania 27. zawodniczki rankingu WTA. Aryna grała dziś z ogromną mocą i precyzją. Przy tym była niesamowicie wyluzowana, praktycznie nie popełniała błędów. Fręch w tym spotkaniu miała swoje momenty. Lecz kiedy liderka rankingu Race dochodziła do głosu, Magdalena okazywała się bezsilna. A że najczęściej pełnię umiejętności Sabalenka prezentowała w decydujących momentach, to wynik spotkania był dla Polki skrajnie niekorzystny. Na jej pocieszenie możemy dodać, że z tak grającą Aryną dziś mało która rywalka miałaby na korcie jakiekolwiek szanse na zwycięstwo.

Reklama

Porażka 2:6, 2:6 chluby Magdalenie z pewnością nie przynosi. Ale też dalecy jesteśmy od tego, by jakoś specjalnie z ten mecz krytykować Polkę. Dziś walczyła, lecz po prostu zderzyła się ze ścianą nie do przebicia w postaci genialnie dysponowanej rywalki z topu.

Aryna Sabalenka – Magdalena Fręch 2:0 (6:2, 6:2)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

1 liga

Jaja z przepisów. Bojkotujemy Wisłę Kraków – i co nam zrobisz?

Jakub Białek
37
Jaja z przepisów. Bojkotujemy Wisłę Kraków – i co nam zrobisz?

Komentarze

4 komentarze

Loading...