Doprowadzenie maleńkiego Rakowa Częstochowa z trzeciego szczebla rozgrywek do mistrzostwa Polski zasługiwało na wszystkie pochwały świata. Te spływały na Marka Papszuna przez długie lata, jednak teraz, gdy ponownie zabrał się za układanie Medalików, wyzwanie jest już wyraźnie inne. Oczekiwania wobec niego będą takie, jak wobec Dawida Szwargi. Mistrzostwo to nie wszystko, ale wszystko bez mistrzostwa to…
Zdania kończyć nie trzeba, skończyli je kiedyś kibice Legii Warszawa na jednej z dziesiątek kapitalnych opraw, którymi ubarwiają ligowe spotkania. Niech nam wybaczą zapożyczenie tego hasła i użycie go w kontekście Rakowa Częstochowa, bo mogą oni stwierdzić, że tak konkretnych żądań odnośnie trofeów nie mogą wysuwać nigdzie poza stolicą. Z odsieczą nadciąga jednak ranking historyczny, w którym jak byk stoi, że w ostatnich latach Medaliki CWKS przegoniły. Żeby nie zmienić tego w licytację na zasługi i ordery, zakończmy ten wstęp tak:
Częstochowa jak najbardziej ma prawo wymagać wiele od Rakowa, bo ten po prostu przyzwyczaił ich do wygrywania, ciągłego wzrostu i przebijania kolejnych sufitów. Między innymi dlatego akceptacja istnienia jednego gorszego sezonu była tak trudna, nawet jeśli był to sezon historyczny, bo z pucharową przygodą na pierwszym planie.
Żeby jednak jeden gorszy sezon faktycznie pozostał wyjątkiem od reguły, Marek Papszun nie może się potknąć, co nie będzie takie łatwe. Wydaje się, że po kilku tygodniach od jego powrotu dla wielu jest już jasne, że cała operacja nie przebiegnie tak gładko i bezproblemowo, jak mogłoby się wydawać. Nowy-stary trener nie buduje od zera, ale nie dokonuje też żadnego drobnego liftingu. Najlepiej będzie ująć to tak, że nie jest to stawianie domu od fundamentów, lecz remont generalny z atrakcjami w postaci usuwaniu ściany nośnej.
Przyjmijmy więc pesymistyczną postawę, wcielmy się w rolę proroków apokalipsy i spróbujmy przewidzieć, co może pójść nie tak.
Raków Częstochowa potrzebuje Marka Papszuna po liftingu
Przede wszystkim: Ivi Lopez. Jego wkład w mistrzostwo Polski był ogromny, wręcz nieoceniony. W teorii bez niego udało się dojechać do fazy grupowej europejskich pucharów, jednak w trakcie ligowej młócki jak na dłoni było widać, że w momentach turbulencji brakowało człowieka, który wszystko, czego dotknął, zamieniał w złoto. Najbardziej namacalnym dowodem na to, jak mocno zmienił się Raków Częstochowa bez Hiszpana, były stałe fragmenty gry. Dawid Szwarga słusznie wiązał to także z kontuzjami i zmianami w linii defensywnej, gdzie brakowało ludzi, którzy dośrodkowania ze stojącej piłki zamieniali na bramki, ale kwestia wykonawcy była równie ważna.
Medaliki w zasadzie zupełnie zatraciły najgroźniejszą broń.
“StatsBomb”, który oblicza Ekstraklasę od 2020 roku, w dwóch z trzech sezonów klasyfikuje Iviego Lopeza jako najlepszego piłkarza Rakowa pod względem przewidywanych asyst oraz bramek. W trzecim ofensywny pomocnik przegrał, lecz nieznacznie, i to głównie z uwagi na liczbę rozegranych minut — wystarczy ustawić barierę na trochę wyższy pułap i proszę, Ivi znów jest naj. Tak jak Marek Papszun wszystko, co poza boiskiem, podporządkował sobie, tak na murawie świat kręcił się wokół Lopeza i jego pomysłów. Brak tak istotnej postaci wymusił poszukiwanie alternatywnych rozwiązań, ale zastąpienie głównego narządu wiąże się z dużym ryzykiem niepowodzenia.
Odpadnięcie najważniejszej części układanki wiązało się z koniecznością przejścia z podejścia mocno reaktywnego na bardziej dominujące, co jest naturalnym etapem rozwoju drużyny, która znalazła się w miejscu, do jakiego dotarł Raków. Można tylko przypuszczać, jak wyglądałaby ta transformacja z Ivim za kierownicą, ale nie będzie przesadnie odważnym stwierdzenie, że byłoby lepiej. Tymczasem, choć minął rok, problem wcale nie zniknął, bo Iviego Lopeza jak nie było, tak nie ma.
Marek Papszun został więc pozbawiony parasolki, z którą łatwiej byłoby przeczekać ulewę. W czasie, w którym on układałby sobie wszystko od nowa, Hiszpan pomagałby w kolekcjonowaniu punktów, które Dawidowi Szwardze gdzieś po drodze ginęły. Nie mówiąc już o tym, że raz jeszcze trzeba będzie zbudować szatnię, która będzie zdolna funkcjonować w reżimie opracowanym przez głównodowodzącego. Tutaj także konieczne jest sięgnięcie głęboko, bo z dwudziestki, która rok temu grała w Warszawie o Puchar Polski, w klubie nie ma już dziewięciu postaci, a lista ubytków może się jeszcze rozszerzyć.
Szatnia, którą Marek Papszun zastał po powrocie, jest jeszcze bardziej międzynarodowa i różnorodna. Na dobrą sprawę ciężko dziś dostrzec w niej rodaków, którzy mogliby aspirować do żelaznej jedenastki. Z braku laku mogą się w niej znaleźć Kamil Pestka, Ben Lederman i Patryk Makuch, ale będą to pierwsze postaci, które typowalibyśmy do odstawienia na ławkę, gdy tylko pod ręką będzie ktokolwiek, kto może ich zastąpić. W mistrzowskim Rakowie pięciu polskich piłkarzy znalazło się w grupie, która przekroczyła średnią liczbę minut na zawodnika na boisku, teraz ciężko sobie wyobrazić taki sam scenariusz.
Ważniejsze od narodowości jest jednak to, jak się grupą zarządza. W tym aspekcie Marek Papszun także stracił kluczową postać, jednego z najbliższych współpracowników, Goncalo Feio. Być może dlatego tak mocno naciskał na pozostanie w sztabie szkoleniowym Dawida Szwargi — gdyby miał przeprowadzać remont z zupełnie nową ekipą na każdym szczeblu, byłby on jeszcze trudniejszy do wykonania. Niemniej to już wystarczająca lista pułapek i zagrożeń, żeby mieć wątpliwość, jak rapował Łona.
Zwroty w polityce transferowej
Powrót Marka Papszuna tanim rozwiązaniem nie jest, sukcesy muszą przyjść natychmiastowo, żeby nie zachwiały rozwojem Rakowa Częstochowa, ale jeszcze ciekawsze jest to, jak decyzja Michała Świerczewskiego wpłynie na długofalową wizję klubu. Właściciel Medalików ogłaszając powrót trenera surowo ocenił całe struktury, negatywnie oceniając głównie dział skautingu. Faktem jest jednak, że dopóki wszystko, co wiązało się z analizą, odgrywało główną rolę przy transferach, Raków piął się w górę. Kiedy decydujące stały się inne czynniki, skuteczność się skończyła.
Latem sprzedano dwóch zawodników, których wynalazł szeroko rozumiany skauting: Vladana Kovacevicia i Giannisa Papanikolaou. Wysokie oferty wpłynęły za kolejnych — Bogdana Racovitana oraz Gustava Berggrena — przy których plusik możemy postawić rekrutantom. Przeprowadzanie transferów nie jest zerojedynkową robotą, angażuje wiele osób, wymaga wielu opinii, ale na koniec można wyróżnić kluczowe osoby w całym procesie.
Do pewnego momentu na zakupy Rakowa spory wpływ mieli skauci i analitycy. Następnie większą władzę przekazano sztabowi szkoleniowemu z Markiem Papszunem na czele, a ludzi od wyszukiwania piłkarzy słuchano trochę mniej. Poprzedniego lata największy wpływ miały emocje i właściciel, który zdaje się potwierdził to nawet w wywiadzie. Wreszcie pomysłem było zatrudnienie dyrektora sportowego, który miał kreować politykę transferową po swojemu. Na koniec wrócono do Papszuna i choć na ten moment mówimy o synergii między nim a Samuelem Cardenasem, to jednak łatwo dostrzec kolejny zwrot.
Samuel Cardenas: Historia, styl i filozofia Rakowa są atrakcyjne dla piłkarzy
Z zapowiedzi nowego dyrektora wynikało, że najprostszą drogą do łatwego zysku jest w jego opinii znajdowanie młodych, ofensywnych zawodników na modłę Gifta Orbana. Zamiast tego do Rakowa trafiła silna dziewiątka w stylu Papszuna, Patryk Makuch, który w poprzednim sezonie wsławił się tym, że 67% jego strzałów zostało zablokowanych lub minęło bramkę; że oddał 69 strzałów, które miały mniej niż 10% szans na zdobycie bramki (xG max 0,1). Ilu takich piłkarzy w przeszłości ściągnął Raków, kierując się wymogami trenera?
- Szymon Lewicki
- Sebastian Musiolik
- Aleksandar Kolew
- Felicio Brown Forbes
- Vladislavs Gutkovskis
- Alexandre Guedes
- Fabian Piasecki
- Łukasz Zwoliński
Na ilu z nich i ile zarobił? Oczywiście nie chodzi o to, żeby wytykać, że wszystko było złe i tory były krzywe. Wydaje się jednak, że w pewnym momencie zdiagnozowano, że osiągnięto pewien sufit, którego nie uda się przebić bez obrania nieco innej ścieżki, na co receptą miał być Cardenas. Zimą wstrzymywano się z wydaniem choćby pięciuset tysięcy euro na rozwojowych napastników, którzy nie przekonywali wszystkich dookoła tylko po to, żeby latem zainwestować dwukrotnie więcej w piłkarza niesprzedawalnego.
Plusem jest, że w Częstochowie są gotowi na kompromisy, bo od kiedy zatrudniono nowego dyrektora sportowego ewidentnie widać, że za część ruchów odpowiada on, podczas gdy pozostałe można przypisać komuś innemu (przykładowo: Amorim, dziesiątka, to ruch dyrektora; Makuch, dziewiątka, zakup trenera). Wciąż jednak wygląda to tak, jakby Raków tracił czas i pieniądze na coś, co już zostało negatywnie zweryfikowane.
Jeśli już jednak w Częstochowie przyjęto taki model, to oby tym razem wytrzymano przy nim dłużej, bo mimo wszystko wydaje się on lepszy niż poprzednie. Z ich efektami — Adnan Kovacević, Sonny Kittel — Raków boryka się do dziś, a i wydanie półtora miliona euro na Johna Yeboaha pod wpływem impulsu było decyzją z pogranicza hazardu. Na szczęście dla Medalików Yeboah dostał nowy paszport, pojechał na mistrzowski turniej i deal może jeszcze wyjść klubowi na plus. Niemniej: to nie jego, a wyłowionego przez skauting Ante Crnaca dotyczą wewnętrzne zakłady działaczy o potencjalny rekord transferowy.
***
Nie mamy więc do czynienia z sytuacją rodem z Lamparta – wszystko musi się zmienić, żeby wszystko zostało po staremu. Tak jak kiedyś mają wyglądać tylko wyniki, cała reszta musi być inna, jeśli tylko Raków Częstochowa chce dalej rosnąć i iść w stronę przykładowego Bodo/Glimt, z którym do pewnego momentu wiele go łączyło (kluby z mniejszych miejscowości, od dawna na peryferiach najlepszej piłki w kraju, budowane z pomysłem, osiągające sensacyjnie dobre wyniki, na stałe wpisane do ligowej czołówki).
Klub po powrocie Marka Papszuna nie może dłużej być jego dyktaturą z czego – wnioskując po wypowiedziach, wywiadach – sam zainteresowany zdaje sobie sprawę. Jednocześnie musi jednak zachować ścisły reżim na boisku, żeby znów wyglądać i punktować tak, jak przed dwoma czy trzema laty. Trudna to będzie sztuka, dlatego tak ciekawie będzie śledzić rozwój wydarzeń.
DOTYCHCZASOWE TRANSFERY
PRZYSZLI:
- Kristoffer Klaesson (z Leeds United)
- Vassilis Sourlis (z Asteras)
- Lazaros Lamprou (z Excelsior Rotterdam)
- Patryk Makuch (z Cracovii)
- Adriano Amorim (z Coimbry)
ODESZLI:
- Vladan Kovacević (do Sportingu Lizbona)
- Xavier Dziekoński (do Korony Kielce)
- Jakub Mądrzyk (do Stali Mielec; wypożyczenie)
- Kacper Bieszczad (do Zagłębia Lubin; koniec wypożyczenia)
- Adrian Gryszkiewicz (bez klubu)
- Oskar Krzyżak (do Pogoni Siedlce)
- Giannis Papanikolaou (do Rizesporu)
- Wiktor Długosz (do Korony Kielce)
- Patryk Malamis (do Górnika Łęczna)
- Daniel Szelągowski (bez klubu)
- Tobiasz Kubik (do GKS Tychy; wypożyczenie)
- Marcin Cebula (do Śląska Wrocław)
Nie sprawdziły się złowieszcze sygnały o tym, jak Marek Papszun zdominuje Samuela Cardenasa na transferowym polu. Błędne okazały się przewidywania co do milionów, jakie nowy-stary trener dostanie na wzmocnienia. Było dokładnie tak, jak – nieskromnie mówiąc – sugerowaliśmy: obaj panowie współpracują, a kasą gospodarzą w granicach rozsądku, choć tarcia się zdarzają, bo trener kręcił nosem na tempo wzmacniania drużyny.
Raków latem dokonał tego, czego w końcu dokonać musiał, czyli wyciągnął coś z tych, których przez lata zbudował i wypromował. Zgodnie z założeniami Samuela Cardenasa kadra została też uszczuplona, choć sprzątanie jeszcze się nie zakończyło, jeszcze parę nazwisk chcą z szatni przegonić. Jednocześnie całkiem sprawnie wypadło uzupełnienie kluczowych braków. Jest nowy bramkarz, młody a przy tym doświadczony, wypełniono też lukę w środku pomocy.
Na pewno jednak nie jest to okienko, którym można się wybitnie ekscytować. Najdroższy zakup Rakowa, Patryk Makuch, wywołuje raczej uśmiechy i zdumienie, że w Częstochowie zdecydowano się wyłożyć takie pieniądze za tego zawodnika. Znacznie ciekawiej wyglądają Lazaros Lamprou i Adriano Amorim, którzy mocno pracują na miejsce w wyjściowej jedenastce. Kariera pierwszego przypomina trochę losy Lisandro Semedo, słynnej ekstraklasowej atrapy skrzydłowego. Zgadzają się liczby w Grecji i Holandii, zgadzają się nawet kluby: OFI Kreta, Fortuna Sittard.
Lamprou nową gwiazdą Rakowa? „Bardzo wysokie umiejętności, ale mało pracował w obronie”
Nie zgadza się tylko poważna kontuzja, Grek przychodzi do Polski po sezonie, w którym zrobił siedemnaście bramek i asyst, dzięki czemu zakręcił się w okolicach dziesiątki najlepiej punktujących zawodników w “kanadyjce” (fakt, że trzecią część tego dorobku zebrał w play-out o utrzymanie, ale wciąż są to świetnie liczby).
W Częstochowie do końca okienka wytchnienia nie będzie, wciąż trwa polowanie na okazje. Wciąż również spływają oferty za kolejnych zawodników, w kolejce do odejścia ustawiają się Berggren, Kovacević, Racovitan, Yeboah, ale i Bartosz Nowak.
POTENCJAŁ NA ULUBIEŃCA KIBICÓW
Dawid Drachal
Ma już na koncie hattricka w Ekstraklasie i wywiad, w którym deklaruje, że chciałby kiedyś sięgnąć po Złotą Piłkę (i bardzo dobrze, że deklaruje!). Dawid Drachal w pierwszym sezonie w Rakowie Częstochowa był skazywany na pożarcie, tymczasem znalazł się tuż za czołową dziesiątką pod względem minut spędzonych na murawie. Latem Medaliki odrzucały wszelkie opcje jego odejścia, czy to na wypożyczenie, czy też na stałe. Marek Papszun widzi go w kadrze na wahadle lub dziesiątce, tak jak jego poprzednik.
Dawid Drachal: Wierzę, że kiedyś zdobędę Złotą Piłkę [WYWIAD]
Problemem Drachala może być to, że grający na maksymalnie dwóch frontach (liga + puchar) zespół nie będzie potrzebował częstych rotacji, a rywali do miejsca w składzie mu nie brakuje. Tylko na dziesiątkę ściągnięto dwóch, może nawet trzech nowych zawodników, podczas gdy prawe wahadło to pozycja, na której najlepiej czuje się Fran Tudor. Minuty dla Dawida mają się jednak znaleźć, bo Raków nie po to płacił za niego krocie, nie po to obiecywał mu najlepszą możliwą ścieżkę rozwoju, żeby teraz z tej ścieżki zbaczać.
W kadrze drużyny innego polskiego piłkarza z grupy wiekowej U-23 z realnym potencjałem sprzedażowym na dużym poziomie nie ma, więc tym słuszniejsze jest traktowanie radomianina i jako kogoś, wobec kogo oczekiwania rosną i jako kogoś, kto może te oczekiwania spełnić.
KRYĆ NA PLASTER
Ante Crnac
Po co nam nowy napastnik, skoro można zbudować Ante Crnaca? Takie pytanie zadano sobie w Częstochowie zimą, co zaowocowało eksplozją formy młodego chorwackiego piłkarza. Crnac został sprowadzony do Rakowa, żeby przyuczyć się do zawodu dziewiątki. Rasowym snajperem nie jest, wskazuje na to nawet sposób, w jaki trafia do siatki: najlepsze sytuacje marnuje, za to z dystansu ładuje po widłach.
Niemniej w pierwszym sezonie w Ekstraklasie Crnac notując osiem goli, cztery asysty i cztery asysty drugiego stopnia dał wystarczająco dużo argumentów, żeby rozważać go jako kandydata na lidera drużyny, jej najlepszego zawodnika w kolejnym roku.
Jeśli zgodzimy się, że Raków w poprzednim roku grał poniżej swojego potencjału, to szanse na poprawienie liczb przez Ante wyraźnie rosną. Zwłaszcza że Marek Papszun może widzieć w nim nowego Iviego, dając mu plac za najbardziej wysuniętym zawodnikiem w ofensywie. Predyspozycje ku temu Crnac ma wręcz idealnie.
Wyraźnie lepszy na tle innych napastników wskaźnik zwiększenia szans na zdobycie bramki poprzez drybling i prowadzenie piłki. Wysoka aktywność w pressingu. Kreowanie sytuacji na poziomie ligowej czołówki. Dodatkowo warto zauważyć, że Ante i Patryka Makucha dzieli przepaść pod względem skuteczności w powietrzu, więc ustawienie tej dwójki razem, ale z Polakiem z przodu i Chorwatem w roli dziesiątki wygląda na całkiem rozsądny pomysł.
INNI EKSTRAKLASOWICZE ZAZDROSZCZĄ IM…
…budżetu
Dwa lata z rzędu Raków Częstochowa stać było na zapłacenie kary za ominięcie przepisu o młodzieżowcu. Medaliki wydały na ten cel cztery miliony złotych, a żeby zobrazować, jak dużo to znaczy w skali Ekstraklasy, wyliczmy kluby, które w analogicznym okresie nie wydały takich pieniędzy na transfery przychodzące:
- Jagiellonia Białystok
- Śląsk Wrocław
- Pogoń Szczecin
- Górnik Zabrze
- Piast Gliwice
- Stal Mielec
- Radomiak Radom
- Puszcza Niepołomice
- Warta Poznań
- Korona Kielce
- Widzew Łódź
Plus całe grono beniaminków i spadkowiczów. Nie ma co ukrywać: obecna konstrukcja przepisu jest niesprawiedliwa i premiuje bogatych. Dolary przeciwko orzechom, że gdyby każdy klub stać było na “wykupienie się” z regulaminu, młodzieżowców na boiskach oglądalibyśmy niewielu. Wszystkich jednak na to nie stać, więc biedacy muszą młodych wystawiać, a bogaci mogą stawiać na jakość, nie przejmując się przepisami.
RAKÓW CZĘSTOCHOWA 2024/2025 – PRZEWIDYWANY SKŁAD
ZAPOWIEDŹ SEZONU EKSTRAKLASY, POZOSTAŁE KLUBY:
- Gra pozorów w Gliwicach. Czy Piast zdoła wrócić do ligowej czołówki? | PIAST GLIWICE
- Trudne zadanie Stali. Utrzymać się w dobie kryzysu i to raczej nie finansowego| STAL MIELEC
- Skazani na utrzymanie. Puszcza sprowadziła przyszłą gwiazdę Ekstraklasy? | PUSZCZA NIEPOŁOMICE
- Nowy zespół, ale w klubie stare problemy. Na co stać Lechię w Ekstraklasie? | LECHIA GDAŃSK
- Renesans Motoru w rękach i portfelu Zbigniewa Jakubasa | MOTOR LUBLIN
- Doświadczenie, odwaga i sporo nowej jakości. GKS Katowice nie chce być chłopcem do bicia | GKS KATOWICE
- Make or break, czyli Kamil Glik i nadchodzący sezon w Cracovii | CRACOVIA
- Stabilizacja ma pokonać przeciętność. Przepis na lepsze Zagłębie, część 2115 | ZAGŁĘBIE LUBIN
- Krok w kierunku TOP5. Prezes Widzewa chce progresu, a trener i kibice napastnika | WIDZEW ŁÓDŹ
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix