W pierwszej dekadzie XXI wieku podzielił się nagrodą MVP meczu licealnych gwiazd z samym Kevinem Durantem. Kilka lat później wystąpił w konkursie wsadów NBA. Teraz z koszykówką nie ma już wiele wspólnego. Wystąpi jednak na olimpijskich zawodach… w siatkówce plażowej. Historia Chase’a Budingera jest jednak z najbardziej niezwykłych, jakie wiąże się z igrzyskami w Paryżu.
To dwudziesty ósmy artykuł z realizowanego we współpracy z ORLEN S.A. cyklu „Droga do Paryża”, opowiadającego o igrzyskach olimpijskich, który ukazuje się na naszym portalu.
*****
Jasne włosy, efektowny styl gry i niezłe występy już od początku profesjonalnej kariery. Chase Budinger może nigdy nie został gwiazdą koszykówki, ale na pewno nie zniknął ze świadomości fanów NBA. Kiedy tylko gruchnęła wiadomość, że już 36-letni sportowiec wystąpi na igrzyskach, nikt nie pytał: a kto to jest?
Jeden z niewielu białych, którzy wystąpi w konkursie wsadów w najlepszej lidze świata siatkówką plażową zajmuje się od dobrych kilku lat. Obecnie w światowym rankingu w parze z Milesem Evansem zajmuje 13. miejsce, czyli jest o jedno oczko niżej niż Polacy – Łukasz Bryl oraz Bartosz Łosiak. To pozwoliło mu wywalczyć przepustkę ze strony krajowej federacji na scenę olimpijską.
Jak to jednak w ogóle było możliwe, że Budinger dotarł tu, gdzie jest?
“Zawsze wiedziałem, że mogę wrócić”
Amerykanin pamięta, jak w rodzinnym domu oglądał w telewizji igrzyska olimpijskie. I pamięta też, że sam marzył o tym, żeby na nich wystąpić. Jako rosły i obdarzony fizycznymi możliwościami sportowiec realizował się w dwóch dyscyplinach. Siatkówce oraz koszykówce. I trudno było powiedzieć, w czym jest lepszy.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
Jako nastolatek został uznany “Zawodnikiem Roku” za swoje występy w licealnych rozgrywkach siatkarskich przez “Volleyball Magazine”. Z drugiej strony był uważany za czołowego młodego koszykarza w Stanach (czwarte miejsce w swoim roczniku w rankingu Rivals.com) – chrapkę miały na niego uczelnie, jak UCLA, USC oraz Arizona. Ostatecznie wybrał ofertę tych ostatnich – i zdecydował się w stu procentach skupić na baskecie.
– Z tyłu głowy wiedziałem, że zawsze mogę wrócić do siatkówki, po tym, jak skończę z koszykówką – wspominał po latach. Trudno było ukrywać, że kierują w nim w dużej mierze względy finansowe. Wiedział, że ma olbrzymią szansę na grę w NBA, która dałaby mu pieniądze, o jakich w siatkówce mógłby tylko pomarzyć.
W tamtym momencie jego sportowa kariera trochę jednak spowolniła. Miał niezły pierwszy sezon w rozgrywkach uczelnianych, ale nie na tyle dobry, żeby wzbudzić ekscytację klubów NBA. Ostatecznie zatem w NCAA spędził aż trzy lata. I dopiero w 2009 roku zgłosił się do draftu najlepszej ligi świata. Było już jasne, że jednak nie ma talentu na miarę Kevina Duranta – choć w 2006 roku wraz z nim został MVP “McDonald’s All-American Game”, czyli meczu dla najlepszych licealistów w USA.
Ostatecznie Budinger został wybrany z 44. numerem draftu i trafił do Houston Rockets. Tak niska selekcja nie zwiastowała, że Chase będzie rozdawał karty w NBA. Wiele zmieniła jednak “Liga Letnia”, w trakcie której 21-latek pokazywał się ze znakomitej strony, notując niespełna 18 punktów na mecz. Tym samym, kiedy przyszły już właściwe rozgrywki, był w planach swojego trenera, Ricka Adelmana, który widział w nim ważnego rezerwowego.
“Bud Light”, bo taką ksywkę otrzymał (od popularnej marki piwa), w marcu zdobył nawet 24 punkty przeciwko Washington Wizards. Poza niezłą skutecznością popisywał się też efektownymi wsadami. Pierwszy sezon w NBA ogółem (biorąc pod uwagę oczekiwania) mógł uznać za bardzo udane. Otrzymał nawet nieco głosów do drużyny najlepszych debiutantów, w której się jednak ostatecznie nie znalazł.
Co było dalej? Cóż, Budinger nie wskoczył już na wyższy poziom sportowy. W kolejnych sezonach w Rockets miał przebłyski (jak 35 punktów przeciwko Timberwolves w 2011 roku), ale generalnie był po prostu solidnym rezerwowym. Nic nie zmieniła też zmiana barw klubowych – w Minnesocie (lata 2012-2015) jego rola w drużynie pozostała podobna. Kiedy natomiast został wytransferowany do Indiany Pacers, było jasne, że jego kariera w NBA powoli dobiega końca. Ostatnie spotkanie w lidze rozegrał w kwietniu 2016 roku.
Cel był jasny
Nie ma wątpliwości, że najbardziej pamiętny moment Budingera w NBA miał miejsce w trakcie Weekendu Gwiazd. W 2012 roku Amerykanin wystąpił w Konkursie Wsadów, gdzie pokazał się z naprawdę niezłej strony. Do swojej pierwszej próby zaprosił P.Diddy’ego (wówczas jeszcze poważanego rapera, przed problemami z prawem) i odegrał scenkę inspirowaną filmem “Biali nie potrafią skakać”.
Paręnaście minut później Budinger założył sobie natomiast opaskę na oczy i zrobił wsad “na ślepo”, oddając tym samym hołd Cedricowi Ceballosowi, zwycięzcy konkursu z 1992 roku. Trzeba przyznać, że kreatywności mu wówczas nie brakowało. I zdecydowanie docenili to kibice. W ich głosowaniu zawodnikowi Rockets zabrakło tylko jednego procentu głosów, żeby pokonać Jeremy’ego Evansa z Utah Jazz.
Tamte wydarzenia sprawiają, że wielu kibiców do dzisiaj pamięta jasnowłosego koszykarza, mimo tego, że ten nie odegrał wielkiej roli w NBA. Jak wspominaliśmy: w 2016 roku, w wieku 28 lat, zagrał w najlepszej lidze świata po raz ostatni. Niedługo później podpisał kontrakt z hiszpańską Baskonią, ale tam od początku miał problem z przebiciem się.
Wówczas do głowy przyszły mu marzenia z dzieciństwa. Wrócił do Stanów Zjednoczonych, zakończył koszykarską karierę. Wrócił do znanych mu, choć innych treningów. I w 2018 roku zaczął grać w rozgrywkach siatkówki plażowej. – Większość moich kolegów, kiedy kończy karierę, jest trochę przytłoczonych. Nie wiedzą, co mają robić, albo co dalej czeka ich w życiu. Ja miałem to szczęście, że mogłem przejść płynnie do innej dyscypliny i ponownie grać na najwyższym poziomie – wspominał Amerykanin.
Jego cel był jasny. Chciał zagrać na igrzyskach olimpijskich. Wiedział, że jest to możliwe, bo w trakcie kariery w NBA wcale nie wyszedł specjalnie z wprawy. W okresie wakacyjnym regularnie grał w siatkówkę plażową w formacie czterech na czterech, często zapraszając do gry swoich kolegów z NBA, również miłośników przebijania przez siatkę: Richarda Jeffersona oraz Luke’a Waltona. Z tą dwójką zdarza mu się zresztą rywalizować do dzisiaj.
– Odejście z NBA, odejście od sportu, który uprawiałem całe życie, było trudną decyzją – mówił Budinger w 2019 roku Yahoo Sports. – Tak naprawdę jednak od zawsze to planowałem. Najtrudniejsze było wyczucie czasu, chwili. Początkowo miałem sporo niepewności, czy to, co robię, jest właściwe.
Już przed igrzyskami w Tokio dało się usłyszeć, że Budinger gra na wysokim poziomie i będzie starał się dostać do kadry USA na igrzyska. Jak to jednak bywa w siatkówce plażowej: kluczowe było znalezienie właściwego partnera do gry. Dopiero w 2023 roku, mając za sobą współpracę z pięcioma innymi zawodnikami, postanowił napisać do młodszego o rok Milesa Evansa. I to okazało się strzałem w dziesiątkę.
Evans był od początku podekscytowany możliwością współpracy z rosłym (201 cm wzrostu) i obdarzonym znakomitą motoryką byłym graczem NBA. Gra dwójki panów błyskawicznie “zażarła”. I kiedy na początku kwietnia 2024 roku wygrali przełomowe kwalifikacje z cyklu NORCECA, było jasne, że otwiera się przed nimi szansa na igrzyska w Paryżu.
– Od czasu igrzysk w Tokio byłem bardzo zawzięty. Pracowałem z moim partnerem, Milesem Evansem, niezwykle ciężko, żeby zbudować synergię i udoskonalić naszą grę – wspominał Chase. Ostatecznie w pierwszej połowie czerwca wszystko stało się jasne. Budinger oraz Evans, jako druga amerykańska para w światowym rankingu, otrzymali powołanie na wymarzone igrzyska olimpijskie.
Historia stanie się faktem
Nie jest to specjalnie zaskakujące, ale Budinger w Paryżu zostanie pierwszym sportowcem w historii, który ma na koncie mecz NBA i występ na igrzyskach jako siatkarz plażowy (czy w ogóle siatkarz). Dokona tego 36-latek, który ma za sobą kilkanaście długich sezonów w zawodowym sporcie. Trudno nie docenić wyjątkowości tego osiągnięcia.
Do kogo możemy go porównać? W teorii z hali na plażę przechodził Karch Kiraly, ale on oczywiście najpierw grał w tradycyjną siatkówkę, a potem w siatkówkę w parach. W zamierzchłych czasach znajdziemy też sportowców, którzy – na przykład – pływali oraz grali w water polo i w obu dyscyplinach zostawali olimpijczykami. Albo takich, którzy mieli za sobą występy zarówno w futbolu amerykańskim (NFL), jak i baseballu (MLB).
Jeśli jednak chodzi o XXI wiek: multidyscyplinarni sportowcy to najczęściej kolarze, którzy przechodzą z rywalizacji na torze do rywalizacji na szosie, albo wplatają gdzieś zmagania w górach czy przełajowe. Trudno tu jednak mówić o podobnej zmianie “specjalizacji”, co w przypadku Budingera. Amerykanina porównać możemy prędzej do Hiszpanki Carloty Castrejany, która w 1992 roku wystąpiła w olimpijskim turnieju koszykówki, po czym skupiła się na lekkoatletyce i piętnaście lat później została halową mistrzynią Europy w trójskoku.
Czy natomiast Chase Budinger w Paryżu też sięgnie po krążek? Na pewno nie będzie w gronie największych faworytów (nie jest w końcu w TOP 10 globalnego rankingu), ale oczywiście, ma na to szansę. Inna sprawa, że jego historia jest wyjątkowa już teraz. 36-latek na pewno powinien znaleźć się w gronie zagranicznych sportowców, których w Paryżu będziemy obserwować szczególnie.
Czytaj inne teksty z cyklu “Droga do Paryża”:
- Po mistrzostwach Europy, a przed igrzyskami. Gdzie jest nasza lekkoatletyka?
- Posypało się. Czyli jak wygląda sytuacja u polskich medalistów z igrzysk w Tokio?
- Lebrun. Dwaj bracia rozkochali w sobie Francję. Czy przerwą dominację Chin przy stole?
Fot. Newspix.pl