W styczniu 2023 roku Edgar Ie był na celowniku Pogoni Szczecin. Ostatecznie do Polski trafił jednak jego brat Edelino, który przed startem sezonu niespodziewanie wylądował w czwartoligowej Tłuchowii. Nie jest to jednak najbardziej kuriozalna rzecz, którą usłyszycie o familii z Gwinei Bissau. Europę właśnie obiega absurdalna plotka: Edelino, do niedawna zawodnik klubu z Tłuchowa, jest podejrzewany o to, że zastępuje swojego brata w roli piłkarza Dinama Bukareszt. Gdzie więc podziewa się Edgar i który z nich tak naprawdę kopie futbolówkę w Rumunii?
Edgar Ie zimą podpisał z Dinamem Bukareszt kontrakt, który opiewa na 18 tysięcy euro miesięcznie. Niemało, nawet jak na ligę rumuńską, w której uwielbiają przepłacać podstarzałych piłkarzy z niezłym CV.
Życiorys Edgara faktycznie robi wrażenie. Zaczynał w Sportingu Lizbona, wspólnie z bratem. W przeciwieństwie do niego wdrapał się jednak na najwyższy poziom. Szkółka Barcelony, transfer za parę milionów do Lille, jeszcze do niedawna Feyenoord czy Trabzonspor, a ostatnio Basaksehir. Gwinejczyk notował zjazd, miał problemy ze zdrowiem, ale wciąż był na tyle dobry, żeby w Dinamie uwierzyli, że pomoże im w walce o utrzymanie.
Kiedy jednak Ie dotarł do Bukaresztu, pojawiły się pierwsze podejrzenia, że coś tu jest nie tak. Niezbyt dobrze posługuje się językiem angielskim, myli proste słowa. Z niewiadomych przyczyn nie chciał pokazać swojego prawa jazdy, gdy sponsor klubu oferował mu gwarantowany w kontrakcie samochód. W meczach wygląda słabo, na treningach także nie zachwyca.
Wewnątrz klubu ktoś w końcu rzucił: cholera, ten gość wygląda, jakby przed chwilą grał w czwartej lidze w Polsce. Okazało się, że wcale nie musi to być przejaskrawiona diagnoza.
Edgar Ie, Edelino i “przekręt” w Rumunii. Czy były reprezentant Portugalii podstawił brata, żeby grał za niego w Dinamie Bukareszt?
– Sam już nie wiem, kto u nas był! – śmieje się Dawid Mocki, dyrektor sportowy czwartoligowej Tłuchowii. Nie obraziłby się, gdyby bracia Ie wycięli odwrotny numer w małej miejscowości w województwie kujawsko-pomorskim, ale wiele wskazuje na to, że w Tłuchowie grał jednak Edelino, a nie jego sławniejszy brat.
Skrzydłowy Edelino Ie dołączył do klubu z Tłuchowa pod koniec letniego okienka transferowego. Na początku września zaliczył debiut, w trzecim występie strzelił dwa gole. Dwa ostatnie, bo do końca rundy nie wypalił już ani razu. Jesień zakończył z 671 minutami na koncie, już w grudniu rozwiązał kontrakt i wyjechał z Polski. Po prostu się nie sprawdził.
– Trafił do nas z polecenia agencji, z którą współpracowaliśmy. Miał paszport europejski, więc się na niego zdecydowaliśmy. Rozegrał u nas rundę i rozwiązaliśmy umowę za porozumieniem stron, bo mieliśmy inną wizję na zespół. Oczekiwaliśmy czegoś więcej. Piłkarsko wyglądał całkiem nieźle, ale liczyliśmy na coś innego. Może się nie zaaklimatyzował. Nie błyszczał formą, mamy zawodników, którzy wyglądali lepiej od niego, więc wielu minut nie miał — ocenia szczerze Mocki.
Czy Ie miał wtedy w głowie sprytny plan zamiany Tłuchowa na Bukareszt i udawania swojego brata w rumuńskiej ekstraklasie? Wątpliwe, choć na nazwisku trochę świata zwiedził. Ok, głównie Portugalii, gdzie zebrał blisko pięćdziesiąt gier na zapleczu najwyższej ligi, ale w 2015 roku wyjechał na Litwę, przez chwilę kopał w cieniującej Kruoji. Zdaniem dyrektora Tłuchowii coś nie coś potrafi.
– Lewa, prawa noga, technicznie super. Widać, że ma luz i feeling, ale nie do końca takiego zawodnika szukaliśmy, a bariera językowa miała znaczenie. Rozmawialiśmy po angielsku, ale słabo sobie z nim radził — ocenia Mocki.
Poszlaka z Rumunii, wskazująca na zaskakujące braki językowe zawodnika, który przez dekadę bujał się po Europie, ma więc ręce i nogi. Zgadzałoby się też to, że Edelino Ie nie do końca potrafił wcielić się w rolę bliźniaka na boisku. Emanuel Rosu, rumuński dziennikarz, który nagłośnił całą aferę, mówi nam, że Edgar Ie — czy może raczej piłkarz Dinama, kimkolwiek jest — w meczach ligowych wyglądał słabo, ale już postawą na treningach nie wzbudzał zaufania trenera Żeljko Kopicia.
– Nie wyglądał dobrze. Jeszcze zanim złapał kontuzję, został odstawiony. Trener twierdził, że nie prezentuje się zbyt dobrze na zajęciach, a Dinamo płaci mu 18 tysięcy euro miesięcznie, co jest najwyższą pensją w zespole.
Nicolo Zaniolo kontra Edgar (albo Edelino) Ie
Dlaczego taka postawa pasowałaby do teorii, że za Edgara w Dinamie gra Edelino? Bo bracia Ie pełnią zupełnie inne role na boisku, więc siłą rzeczy wskoczenie jednego w buty drugiego nie byłoby takie proste, nawet jeśli odłożymy na bok kwestię talentu i umiejętności.
– Edelino grał u nas na pozycji skrzydłowego, jego brat jest stoperem, więc na tych pozycjach są zupełnie inne zachowania i nawyki — zauważa Dawid Mocki.
Jeszcze zabawniej robi się, gdy wrócimy pamięcią do prezentacji Edgara (?) Ie w zespole z Bukaresztu, podczas której stwierdził, że… może występować nawet w ofensywnej roli, niekoniecznie na środku obrony, bo liczy się dla niego to, żeby po prostu grać.
A może to Edelino, ze śmiertelnie poważną miną, trollował wszystkich obecnych na sali?
Upadek Dinama Bukareszt. Edgar Ie to tylko jeden z problemów dawnego rumuńskiego hegemona
W całej sprawie zastanawiające może być jedno: czemu właściwie braciom miałaby się opłacać zabawa w chowanego? Odpowiedź wydaje się prosta: kontuzje. Edgar Ie jest gościem dosłownie zdezelowanym przez urazy. Trzydziestolatek na poważnym poziomie rozegrał jakieś 150 spotkań. W 2021 roku zerwał więzadła krzyżowe i rozstał się z Trabzonsporem. Rok później dołączył do Basaksehir – to wtedy zainteresowanie nim przejawiała Pogoń Szczecin – ale przez dwanaście miesięcy zebrał ledwie osiem gier.
Kilkukrotnie leczył kontuzję, ale zdążył zmienić reprezentację i z ekskadrowicza Portugalii zamienił się w debiutanta na Pucharze Narodów Afryki w roli stopera Gwinei Bissau. Kontrakt z Dinamem Bukareszt to jego ostatni skok na dużą kasę. Tyle że Dinamo okazało się słabsze niż sądził, a jemu znów zaczęło szwankować zdrowie. W takiej sytuacji sama obecność na zajęciach to sygnał: ruda małpo, ja jeszcze żyję. Rozpytując o braci Ie wśród ich znajomych z Portugalii słyszymy, że obaj są na tyle szaleni, że taki numer pasowałby do ich pomysłów. Poza tym nawet gdy siedzą obok siebie, ciężko ich rozróżnić.
Oczywiście całkiem prawdopodobne jest też to, że burzę wywołała druga strona. Skoro Dinamo chciało się pozbyć drogiego w utrzymaniu Edgara Ie od dłuższego czasu, to rozpuszczenie plotki, która obsmarowuje zawodnika, wpisywałoby się w próbę spuszczenia go na drzewo. Zwłaszcza że rumuńskie media potrafią zrobić hucpę z każdego tematu. Prasa prześciga się już w pomysłach na to, jak sprawdzić, czy Ie to Edgar, czy Edelino:
- przeprowadzenie testu DNA
- szukanie blizn po operacjach kolana
- sprawdzenie paszportu biometrycznego
- zgłoszenie piłkarza do służb zajmujących się imigracją
- zawiezienie go do konsulatu Gwinei Bissau w Rumunii
Sam Edgar śmieje się z całej afery w mediach społecznościowych (tym razem mamy już pewność, że on), najmniej do śmiechu jest jednak kibicom zasłużonego bukaresztańskiego klubu. Dinamo ma w gablocie osiemnaście mistrzostw kraju i dwadzieścia wicemistrzowskich tytułów. Jeśli jednak Steaua długo czekała na tytuł (dekadę) to co dopiero powiedzieć o The Red Dogs, gdzie złota nie widziano od 2007 roku?
Od 2018 roku klub notował coraz gorsze wyniki, a perspektywy były tak złe, że właściciel nie znalazł żadnego kupca chętnego do przejęcia drużyny. Przed spadkiem uratowała ich pandemia i powiększenie ligi. W 2020 roku nadzieję przywróciło hiszpańskie konsorcjum, które kupiło Dinamo, dzięki czemu możemy dziś opowiadać o absurdalnej karierze Aleixa Garcii, który został liderem Girony i reprezentantem kraju, a chwilę temu kopał z Juanem Camarą oraz Januszem Golem w stolicy Rumunii. Media informowały wówczas, że Garcia, Camara i trzeci z Hiszpanów, Borja Valle, inkasują łącznie ponad 30 tysięcy euro miesięcznie.
Sporo jak na klub, który chylił się ku upadkowi.
Jak to jednak w takich przypadkach bywa, był w tym pewien haczyk. Dinamo grało słabo, hiszpański właściciel nie zapłacił ani złotówki, zagraniczni zawodnicy rozwiązali kontrakty a The Red Dogs zostali z pustymi kieszeniami oraz ogromnymi długami, co skończyło się pierwszym spadkiem w historii klubu. Druga siła stolicy powoli się odbudowuje, ale w tym czasie do czołówki doskoczył Rapid, który walczył z FCSB o tytuł. Gdy na Stadionie Narodowym pięćdziesiąt tysięcy kibiców Steauy świętowało powrót na tron, kilka tysięcy fanów Dinama nuciło smutnie i prześmiewczo:
“Edgar, kim jesteś, Edgar, to naprawdę ty?”.
Rumuńska Odyseja. Po niemal dekadzie tytuł wraca do Bukaresztu
Tłuchowia Tłuchowo i Edelino Ie. Jak brat Edgara wylądował w czwartej lidze w Polsce?
Afera z braćmi Ie ma jednego nieoczekiwanego bohatera — czwartoligową Tłuchowię Tłuchowo. W klubie śmieją się, że nie spodziewali się, że transfer Edelino wróci do nich akurat w ten sposób, przy takiej okazji. Dawid Mocki nie ukrywa jednak, że marketing odgrywał przy tym ruchu dużą rolę od samego początku.
– Zaczęło się od tego, że usłyszeliśmy, że taki zawodnik może być dostępny. To nie był jedyny zagraniczny piłkarz, którego pozyskaliśmy, ale patrzyliśmy też na względy marketingowe, bo nazwisko jego brata jest rozpoznawalne.
Wiadomo, to nie syn Rivaldo czy Zidane’a, ale dla miejscowości, w której mieszka nieco ponad tysiąc osób, wychowany w akademii Sportingu Lizbona brat byłego reprezentanta Portugalii i ćwierćfinalisty Igrzysk Olimpijskich, to równie duża sprawa. Zastanawiacie się: po cholerę w tak niewielkiej „mieścinie” ktoś zajmuje się marketingiem i promocją lokalnego klubu? To nie żart, wystarczy przeklikać strony Tłuchowii w mediach społecznościowych, żeby zorientować się, że kombinują tam coś — jak na ten poziom — niespotykanego.
– Ściągając takich zawodników, chcemy iść do przodu. Jesteśmy w czwartej lidze, ale chcemy być w drugiej czy nawet w trzeciej, ku temu zmierzamy. Klub prosperuje, ma ambitne plany. Staramy się prowadzić nasze media społecznościowe tak, żeby organizacyjnie i marketingowo był to wysoki poziom. Może poziom sportowy jeszcze nie jest wysoki, ale pod tymi względami nie mamy się czego wstydzić — deklaruje odważnie Dawid Mocki.
Edelino Ie w barwach Tłuchowii Tłuchowo
Jesienią w Tłuchowie otwarto nowy stadion, skromny, ale nowoczesny obiekt wybudowany za 3,5 mln zł. Do zespołu ściągnięto nie tylko Edelino Ie, w polskim środowisku więcej powie nazwisko Marcina Warcholaka, który w 2017 roku sięgnął po krajowy puchar z Arką Gdynia. Tłuchowia grała wówczas w Klasie A. Od tamtej pory awansowała jeszcze o dwa szczeble, obecnie walczy o kolejną promocję i czeka na półfinał okręgowego Pucharu Polski z Zawiszą Bydgoszcz. Do tej pory wszyscy drżeli przed trzecioligowcem — dosłownie, bo Zawisza dostawał walkower za walkowerem. W Tłuchowie są jednak gotowi na rywala i jego kibiców.
– Nasza pierwsza myśl była taka, że trzeba to spotkanie rozegrać, nie można się nikogo obawiać. To w końcu Puchar Polski — mówi nam dyrektor sportowy Tłuchowii.
Skąd w niewielkiej gminie tak duże ambicje? Nie mówimy o projekcie „Stężyca 2.0”. Według BIP w 2023 roku dotacja dla klubu wyniosła ok. 150 tysięcy zł, a w 2024 roku — ok. 200 tys. zł. Dawid Mocki wyjaśnia nam, skąd Tłuchowia bierze pieniądze, które pozwalają jej marzyć o trzeciej, a nawet drugiej, lidze.
– To, co daje gmina, to mniej więcej 20%. Reszta to wkład ok. pięćdziesięciu sponsorów, którzy dobrze nam życzą. Umiejętnie wydajemy pieniądze, cały czas się rozwijamy. Zdajemy sobie sprawę z tego, ile kosztuje 3. liga i 2. liga, ale jeszcze parę lat temu zespół był w Klasie B i nikt nie wierzył, że może być w 4. lidze, a dziś jesteśmy w niej na trzecim miejscu. Robimy to z pasji, charytatywnie. Około 25 osób w klubie poświęca swój czas, żeby wykonać proste rzeczy: rozwiesić flagi, przygotować nagłośnienie, stoiska gastronomiczne. Ja i prezes zarządzamy tym wszystkim. Jesteśmy jedyną wioską w czwartej lidze.
Z Tłuchowią związany jest jeszcze jeden ciekawy wątek. Ludzie, którzy działają w klubie, prowadzą… agencję muzyczno-artystyczną For You Kamida, która jest sponsorem strategicznym drużyny. Na otwarciu stadionu grali Discoboys, w Tłuchowie regularnie goszczą mniej lub bardziej rozpoznawalni wykonawcy; wspomniana agencja organizuje imprezy w całym kraju.
– Dlatego mówię, że Tłuchowia rozwija się koncertowo! – żartuje Dawid Mocki. – Dajemy ludziom rozrywkę. Mamy nowy obiekt, dostosowany do 3. i 2. ligowych realiów, nową płytę główną. Warunki są u nas naprawdę dobre, zachęcamy, żeby przyjechać do Tłuchowa i samemu tego doświadczyć — przekonuje.
Jeśli więc za jakiś czas usłyszycie o nowej Bruk-Bet Termalice, drużynie z wioski, która zawitała na szczeblu centralnym, nie pomstujcie na rozrzutność lokalnych polityków, doceńcie pracę kilkudziesięciu ludzi, którzy budowali ten klub od podstaw. A robili to na tyle dobrze, że czwartoligowa Tłuchowia zaistniała w rumuńskich mediach w podobnej skali co sieć sklepów „Żabka”, która jako „Froo” zameldowała się ostatnio w Bukareszcie.
WIĘCEJ SZALONYCH HISTORII W FUTBOLU:
- Od pracy w sortowni śmieci do zabawy w Las Vegas. Kariera Jacoba Mendy’ego
- Seler naciowy. Zakazane warzywo Chelsea
- Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix, Tłuchowia Tłuchowo