Reklama

Na Rumaku do grona średniaków. Lech sam sobie strzela gole!

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

12 maja 2024, 19:30 • 5 min czytania 146 komentarzy

Lech Poznań Mariusza Rumaka potrafi spaprać wszystko. Przed meczem z Legią przypominano, że nie stracił w tym roku kalendarzowym gola w lidze u siebie. Teraz można powiedzieć, że Lechowi w 2024 roku nie strzelił jeszcze przy Bułgarskiej gola żaden z rywali. Bo nie musiał. Zespół  Rumaka przegrał z Legią 1:2, bo za trafianie do własnej siatki postanowili wziąć się jego stoperzy. Żal nam Bartosza Mrozka, który zupełnie się tego nie spodziewał. Żal nam też kibiców Lecha, którzy przyszli tłumnie na stadion, a obejrzeli coś, czego nie wymyśliliby najbardziej kreatywni twórcy kabaretów. Mogliśmy za to zobaczyć gwiazdora Lecha, który nie podaje ręki trenerowi i krzyczy do operatora: „Fuck off!”. 

Na Rumaku do grona średniaków. Lech sam sobie strzela gole!

Przed meczem kibice w Poznaniu zaprezentowali na trybunach transparent z wymownym napisem „Wstyd”, który w ostatnich tygodniach, w różnej wersji, gości na kilku polskich stadionach. Piłkarze Lecha zwłaszcza przez pierwszy kwadrans zaprezentowali się tak, jakby zrozumieli to w stylu: „Zróbcie coś, żeby było nam znowu wstyd”. I konsekwentnie to robili. Już po kilku minutach stracili gola, po strzale Pawła Wszołka, ale Lecha uratował VAR, bo okazało się, że wcześniej w tej akcji faulował Maciej Rosołek.

Do przerwy mogło być 0:4

Myślisz, drogi kibicu Lecha, że teraz twoi chłopcy ruszą do ataków? Otóż nie. Barry Douglas podobno wyszedł na ten mecz w pierwszym składzie, bo rozegrał wcześniej 12 spotkań przeciwko Legii i ma doświadczenie. Ale czy to doświadczenie obejmuje używanie łokci? Najwidoczniej tak, bo właśnie w ten sposób uderzył w polu karnym Marca Guala i Legia miała rzut karny. Kolejny fart Lecha – strzał Josue – zły, sygnalizowany – obronił Bartosz Mrozek.

No to może teraz Lech się obudzi? A skąd. Gdy Legia zaatakowała prawą stroną i dośrodkowanie Wszołka zgrywał głową Yuri Ribeiro, piłkę już prawie miał w rękach Mrozek, ale stoper Miha Blazić postanowił wbić mu ją do siatki. Nie do końca jesteśmy w stanie zrozumieć, co nim kierowało. Miał być mecz o wszystko: wielki klasyk, w którym zwycięstwo zbliżało do awansu do europejskich pucharów, tymczasem kibice na stadionie, zamiast poważnej piłki, oglądali futbolowy skecz.

– Co tu się dzieje?

Reklama

– Film kręcą.

– To dlaczego ja nie gram?

Pamiętacie pewnie ten dialog z „Kilera”. Pod koniec pierwszej połowy główną rolę w poznańskiej komedii postanowił odegrać Bartosz Salamon. Znów dogranie Wszołka z prawej strony i tym razem on, drugi ze stoperów, pokonuje swojego bramkarza. Na trybunach konsternacja, ale trudno się dziwić. Salamona akurat nieco nam żal, bo jego sytuacja była mniej kuriozalna – po prostu znalazł się w trudnym położeniu i próbował jakoś wybić piłkę.

Ale fakty są takie, że Lech, który miał grać o honor i zaufanie kibiców, do przerwy przegrywał 0:2, po dwóch golach swoich piłkarzy. A równie dobrze mógł przegrywać 0:4, z rywalem, który w ostatniej kolejce też się ośmieszył.

Wściekłość Velde

W pierwszej części gry „Kolejorz” odpowiedział tylko strzałem Blazicia w poprzeczkę. W drugiej długo widać było, że gospodarze są sparaliżowani i mają problem ze skupieniem się na graniu w piłkę. 53. minuta – boisko jest zadymione, sędzia Szymon Marciniak na chwilę przerywa grę, zawodnicy podchodzą do ławek. W ekipie Legii trener Goncalo Feio gestykuluje, podchodzi do każdego z piłkarzy, przekazuje im uwagi. Trwa burza mózgów. W Lechu Rumak rzuca jakieś krótkie zdanie, po czym idzie w stronę ławki. Niby jedna scena, a jakże wymowna. Widać, który zespół ma trenera – specyficznego, ale jednak próbującego poukładać zespół według swojego pomysłu, a który ma w tej roli człowieka, niekoniecznie predysponowanego do pracy na tym poziomie.

Gdy Rumak zastąpił w Lechu Holendra Johna van der Broma, zapowiadał, że jego zespół może tylko dwa razy się potknąć, tymczasem potyka się regularnie i obecny szkoleniowiec ma dużo gorszą średnią punktów. W Legii, nie wiadomo dlaczego, po dobrym meczu z Jagiellonią (1:1) zwolniono Kostę Runjaicia. Zatrudniano Feio. Były kontrowersje, ale i przekonanie, że specyficzny szkoleniowiec wywoła efekt „Wow”. Tymczasem Portugalczyk na razie ładnie mówi o taktyce, ale jego zespół gra nierówno, potrafi dostać na własnym boisku 0:3 w łeb od słabiutkiego Radomiaka. W Poznaniu jego Legia zwyciężyła i mamy wrażenie, że sama nie sądziła, że będzie tak łatwo.

Reklama

Feio w Poznaniu zaskoczył składem. W bramce Legii po raz pierwszy w lidze od 18 lutego (1:1 u siebie z Puszczą Niepołomice) stanął Kacper Tobiasz, który 10 ostatnich meczów w Ekstraklasie oglądał z ławki rezerwowych. Tobiasz nie ma udanego sezonu, popełniał błędy, dlatego stracił miejsce w składzie na rzecz Dominika Hładuna. Teraz wrócił do składu i w drugiej połowie dwa razy bronił celne strzały graczy Lecha. W ataku obok Marca Guala wybiegł natomiast Maciej Rosołek, który, łagodnie mówiąc, nie należy do ulubieńców kibiców Legii. Dziś trochę nam go żal, bo w pierwszej połowie miałby udział przy golu, ale jednak faulował. W drugiej błysnął, świetnie podając do Guala. Zszedł na kwadrans przed końcem.

Kristoffer Velde nie miał ani jednego tak udanego zagrania. Gdy Norweg z Lecha został zdjęty w drugiej połowie, najpierw nie podał ręki Rumakowi, później wściekły kopnął bidon, by jeszcze krzyknąć do stojącego obok człowieka z kamerą: „Fuck off!”.

Taki jest dzisiaj obraz Lecha, który niby strzelił Legii kontaktowego gola, ale nie dał rady wyrównać. „Na Rumaku do grona średniaków” – chciałoby się powiedzieć, bo zespół z Poznania stał się dziś ekstraklasowym przeciętniakiem. Mamy wrażenie, że w tym roku więcej jest w tej lidze drużyn, które lepiej od Lecha grają w piłkę. Z Puszczą? W plecy. Z Ruchem? W plecy. I teraz jeszcze ta kompromitująca porażka z Legią. Mimo to Lech na dwie kolejki przed końcem ma tylko punkt straty do trzeciego miejsca.

Czy ta liga jest aby na pewno poważna?

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

 

 

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
0
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?
Polecane

Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!

Szymon Szczepanik
4
Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!
MMA

Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Szymon Szczepanik
10
Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
0
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?
Polecane

Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!

Szymon Szczepanik
4
Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!
MMA

Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Szymon Szczepanik
10
Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Komentarze

146 komentarzy

Loading...