Wszystkie zespoły skazywane na spadek, które chcą utrzeć nosa piłkarskiej Polsce, mogą w najbliższych latach inspirować się Puszczą Niepołomice, która po dzisiejszym zwycięstwie nad Wartą Poznań znalazła się o krok od pozostania w lidze. Łukasz Sołowiej opisał w przerwie ten mecz słowem „oranie” i owszem było to oranie, ale nie bezmyślne, przeciwnie, było to oranie podszyte sprytną koncepcją, której nie była w stanie przeciwstawić się dziś ekipa Dawida Szulczka. Jeszcze nie można odtrąbić sukcesu drużyny Tomasza Tułacza, ale jest już ciepło, gorąco, prawie parzy!
Na starcie przy Kałuży patrzył dziś cały dół tabeli. I nikt spośród najgorszych drużyn w stawce nie ucieszył się z dzisiejszego sukcesu Puszczy. Korona? Oczywiście, ma matematyczne szanse na utrzymanie, ale nic już od niej nie zależy. Musi liczyć nie tylko na punkty w obu pozostałych meczach (Ruch u siebie i wyjazd do Poznania), ale też spodziewać się dwóch potknięć któregoś z rywali. Warta? W przypadku wygranej, mogła już zapewnić sobie pewną obecność w sezonie 24/25, więc nie jest jeszcze niczego pewna. Ruch? Spadł z ligi. Już oficjalnie, definitywnie, ostatecznie.
No, a Puszcza… grała dokładnie tak, jak się gra w tego typu momentach. Po pierwsze – z należytym charakterem, czyli przekładając to na język Sołowieja – beniaminek naprawdę dobrze dziś orał. I nie mamy tu na myśli jakiejś ponadnormatywnej agresji czy wślizgów rodem z Vinniego Jonesa i jego kultowego Wimbledonu. Tu chodzi o naprawdę proste rzeczy – pilnowanie swojej strefy, nieustępliwość w pojedynkach, błyskawiczny powrót ile sił w nogach, gdy zaliczy się stratę… Tego w ekipie Tułacza absolutnie dziś nie brakowało.
Ale sam charakter to za mało, w tym wszystkim był przede wszystkim pomysł. Przede wszystkim – stałe fragmenty gry, jak zwykle niepołomiczanie mieli przygotowane kilka niekonwencjonalnych rozegrań. Z ciekawego rzutu wolnego padła zresztą bramka. Walski ustawił piłkę na szesnastym metrze, czyli w miejscu, w którym dla wielu etatowych wykonawców rzutów wolnych jest wręcz trochę za blisko bramki. Pomogli mu koledzy – ustawili swój mur tuż obok muru złożonego z zawodników Warty, rozbiegli się, gdy pomocnik Puszczy podbiegał, zrobili w ten sposób zamieszanie, a Walski kopnął ile sił w nogach, prowokując Grobelnego do błędu.
Wcześniej Puszcza także chętnie sięgała po swój bogaty repertuar. Widzieliście kiedyś wrzutkę z rzutu rożnego… po ziemi? Nie chodzi nam o krótkie rozegranie, czyli podanie do najbliższego albo przed pole karne. Serafin tak wykombinował sobie rozegranie korneru, że dośrodkował płasko, po czym piłka nawet wpadła do siatki – najpierw próbował Wojcinowicz, później Jakuba, wreszcie skuteczny okazał się Sołowiej. Gol nie został wtedy uznany i trudno doszukiwać się tu błędnej interpretacji (choć VAR długo tę akcję sprawdzał). Spalony jak byk.
Ale stałe fragmenty to akurat pomysł Puszczy na każdy kolejny mecz. Dziś dołożyła do tego także sposób na tego konkretnego rywala. I znów – nie mówimy tu o wielkim wizjonerstwie, a o naprawdę prostym założeniu, czyli oddawaniu uderzeń z wielu pozycji, raczej takich na siłę, a nie technicznych. Tomasz Tułacz doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Jędrzej Grobelny miewa problemy z łapaniem futbolówki i starał się to dziś wykorzystać. Swoich sił próbowali w ten sposób choćby Walski czy Zapolnik, a wcześniej niepewnego bramkarza wyręczał dobrym ustawieniem choćby Kupczak. Pomysł okazał się słuszny, bo bramka ze stałego fragmentu bita w środek idzie totalnie na konto golkipera poznaniaków.
Fajne w tym meczu była to, że Warta – choć raczej utrzyma się w lidze – także grała jak o życie. Również była nieustępliwa, a w końcówce atakowała z dużym animuszem. Zdarzyło jej się nawet trafić w poprzeczkę (główka Vizingera), ale to za mało, by urwać jej choćby punkt.
W tej kolejce prawdopodobnie rozstrzygnęła się sprawa utrzymania.
Zdziwimy się, jeśli będzie inaczej.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- „Josue jest hamulcowym Legii. Jeśli odejdzie po sezonie, będę zadowolony”
- Jaja i polot, czyli Jaga jak przyszły mistrz!
- Wolsztyński zabierze puchary Górnikowi? Matko boska, co za sezon…
Fot. newspix.pl