Stadion w Nowym Sączu może uchodzić za symbol problemów polskiej piłki. Niedociągnięcia, obliczone na wybory samorządowe obietnice, kolejne finansowe studnie bez dnia. Wygląda na to, że kibice zawiodą się po raz kolejny. Obiekt ma jakimś cudem zostać dokończony do 27 grudnia.
Sandecja od trzech lat stara się zbudować nowy stadion. Próbuje, ale zawsze coś nie wychodzi. Ot, zbankrutował główny wykonawca zlecenia, firma Blackbird. Albo okazało się, że stadion projektowano bez ogrzewania. I w sumie to też ujęcia bieżącej wody. Takie tam drobnostki.
Wreszcie ruszył jednak przetarg na dokończenie prac budowlanych. Niedawno prezydent miasta, Ludomir Handzel, obiecywał, że obiekt zostanie oddany do użytku jeszcze przed końcem roku. Te informacje się potwierdzają. Portal dts24.pl informuje, że zgodnie z nowym przetargiem otwarcie zostało zaplanowane na 27 grudnia.
Skąd tak bliski i w gruncie rzeczy nierealny termin? Według wspomnianego portalu, wynika to z dwóch rzeczy. Po pierwsze, chęci realizacji obietnic przedwyborczych wszelkim kosztem. Po drugie – chodzi o to, że wówczas trwa w lidze przerwa zimowa. Sandecja na stadion by trafiła dopiero w okolicach marca. Byłoby więc trzy miesiące zapasu na dokończenie wszelkich prac poza oczami kamer.
Przypominamy, że koszta nowego stadionu zamkną się w okolicach 100 milionów złotych. Obiekt trzecioligowca – bo już wiemy, że Sandecja na przyszły sezon spadnie z II Ligi – ma być w stanie pomieścić 8 111 kibiców.
WIĘCEJ O SANDECJI NOWY SĄCZ:
- Trumna pod stadionem i lalka z wizerunkiem prezydenta – protest kibiców Sandecji
- Sandecja. Spalarnia pieniędzy z Nowego Sącza [REPORTAŻ]
- Prezes Sandecji: W przyszłym sezonie zagramy na własnym stadionie
Fot. 400mm.pl