Reklama

Jagiellonia mówi sprawdzam, Biliński coś strzeli, a Masłowski będzie zapieprzał

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

02 sierpnia 2015, 10:51 • 4 min czytania 0 komentarzy

Po sprzedaży Niki Dżalamidze i Patryka Tuszyńskiego Jagiellonia zaczyna przegląd kadr przed ewentualnym ruszeniem na zakupy, a Zagłębie liczy na Jana Vlaskę. Kamil Biliński strzela na treningach, ale łatwiej mu będzie z Termaliką. Na koniec Łęczna – Legia, pierwszy w tym sezonie… mecz na szczycie.

Jagiellonia mówi sprawdzam, Biliński coś strzeli, a Masłowski będzie zapieprzał

Ekstraklasa nie zwalnia tempa. W niedzielę dostajemy trzy mecze i trzech pucharowiczów. Niestety, dwóch jest już po eurowpierdolach wagi lekkiej, a trzeci… w sumie też, choć z drugiej strony bandyckie zachowanie kiboli w Albanii ani nie było euro, ani wpierdolem.

**

JAGIELLONIA – ZAGŁĘBIE

Białostoczanie odpadli z pucharów i usłyszeli głośne pukanie do drzwi. Okazało się, że to brutalna, kapitalistyczna rzeczywistość, ale jak to w kapitalizmie bywa – niosła ze sobą kupę kasy.

Reklama

W sumie Jagiellonia za sprzedaż Niki Dżalamidze i Patryka Tuszyńskiego skasowała 1,5 mln euro. Część pójdzie na budowę bazy treningowej, a część na ewentualne wzmocnienia.

Mecz z Zagłębiem ma ponoć zadecydować, czy na Podlasiu ruszą jeszcze w tym okienku transferowym na zakupy. Pomysł dość osobliwy, bo futbol różne rzeczy widział i uzależnianie polityki transferowej od jednego meczu jest dość ryzykowne, ale w Białymstoku raczej wiedzą, co robią.

Na razie do klubowej młodzieży mówią „sprawdzam”. Teraz ogrywani mają być Karol Świderski i Przemysław Mystkowski, choć pewnie w niedzielę zagrają Łukasz Sekulski i Piotr Grzelczak. Nie jest to duet, przed którym obrońcom miękną kolana, ale my jakoś jesteśmy dziwnie spokojni – już nie takich zawodników Michał Probierz wyprowadzał na prostą.

Do Białegostoku przyjeżdża Jagiellonia 2.0. W Lubinie też w końcu postanowiono skupić się na promowaniu piłkarzy, inwestuje się w akademię piłkarską, a kadrę w znacznej części stanowią wychowankowie.

Pewnie przez to każdy z nas podświadomie myślał: „No to Zagłębie będzie ciekawe, mają młodych piłkarzy, wywalili szrot i w ogóle…”. No i na razie wychodzi to dość koślawo – remis z Podbeskidziem, w którym gra antysprinter Krystian Nowak i siatkarz Wojciech Kaczmarek, a później porażka z Koroną Kielce.

I ta odmłodzona kadra też jakoś tak… mało odmłodzona. Średnia wieku pierwszej jedenastki to około 27 lat, czyli mocno średnio.

Reklama

Po raz kolejny dużo obiecujemy sobie po Janie Vlasce, który ma to Zagłębie rozkręcać. Wszystko niby jest na swoim miejscu – technika, szybkość, drybling, ale powoli trzeba od niego wymagać bramek i asyst. Może być problem, bo w ostatnim tygodniu Słowak trenował tylko indywidualnie.

**

ŚLĄSK – TERMALICA

Kamil Biliński zaczął strzelać! Na razie, jak donosi trener Tadeusz Pawłowski, tylko na treningach, ale to tylko wstęp do prawdziwej kanonady z beniaminkiem. – Pewnie strzeli w niedzielę – zapowiadał szkoleniowiec.

Lepszej okazji w tym sezonie Biliński mieć nie będzie. Zagra przeciwko duetowi stoperów z najniższej ekstraklasowej półki: Markowski – Sołdecki. Nie jest to taki błyskotliwy tandem jak w zeszłym sezonie trio (dowolne) Cracovii za czasów Roberta Podolińskiego, ale w pozornie nierzucający się w oczy sposób robią to, czego środkowy obrońca robić nie powinien – nie kryją napastnika.

Może się okazać, że Bilińskiemu trudniej o bramki byłoby na treningu.

Trochę nam żal tej Niecieczy. Najpierw porażka z Piastem, później rozjechanie przez Jagiellonię, a na dokładkę odpadnięcie z Pucharu Polski z Błękitnymi Stargard Szczeciński. Żeby osiągnąć te dwa ostatnie wyniki, Termalica przejechała łącznie 1200 kilometrów.

Ale beniaminek sam też o te porażki się prosi. Lubimy, gdy zespół gra odważnie i z polotem, ale czasem gra Termaliki wygląda jak wysyłanie prośby o wpierdol – bezpłciowe podania, pasywna gra w obronie. Kto tego wniosku nie rozpatruje na „tak”, ten będzie frajerem. Dlatego wiele wskazuje na to, że kolejna podróż – do Wrocławia – to okazja do zabrania bagażu w postaci kilku bramek.

Choć, umówmy się, to tylko ekstraklasa. Jeśli Nieciecza podostrzy korki, zacznie częściej doskakiwać do rywala i generalnie utrudni mu zadanie, to może w końcu punktować.

**

GÓRNIK ŁĘCZNA – LEGIA WARSZAWA

Mecz na szczycie. O ile Legia, żeby wygrać dwa mecze naprężyła muskuły i waliła bramkę za bramką, to Łęczna zachowała się jak wytrawny bokser. Naprawdę czasem przyjemnie się oglądało kombinacje Grzegorza Piesia (!) z Kamilem Poźniakiem (!!), którzy punktowali obronę rywala, a tego na koniec nokautował zwykle Bartosz Śpiączka (!!!).

Zdajemy sobie jednak sprawę, że obrona dotychczasowych rywali Łęcznej bije się w wadze lekko śmiesznej i trzeba brać poprawkę na to, że ktoś konkretny po prostu nie będzie się nabierał na zwód na zamach.

Czy tym kimś konkretnym będą legioniści? Można mieć wątpliwości – już z Podbeskidziem Jakubowi Rzeźniczakowi i Michałowi Pazdanowi zdarzało się trochę przysnąć, ale z drugiej strony poprzedni rywale Łęcznej to m.in. Rafał Grodzicki, Bartosz Kopacz i Adam Danch. Ok, nie było tematu.

W Warszawie mają jednak większe zmartwienia – nie zagra Tomasz Jodłowiec, piłkarz nierotowalny. W poprzednim sezonie zagrał 57 meczów. Henning Berg głowi się, kto ma go zastąpić. Patrzy na ławkę i obawiamy się, że od tego nabawi się szczękościsku jak Franciszek Smuda narzekający na wąską kadrę. Michał Kopczyński, Michał Masłowski – to kandydaci na zastąpienie Jodłowca. Serio.

Bliżej tego jest ten drugi, który odkąd przyszedł do Legii, to powtarza, że najlepiej czuje się na dziesiątce, gdy dogrywa piłki do napastnika. Na razie robi to słabo, więc może rzeczywiście czas na to, żeby urobił sobie ręce po łokcie i po prostu zapieprzał w środku pola?

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...