Piotr Zieliński zostanie zawodnikiem Interu Mediolan. Sporo było niedomówień, wątpliwości, dementowania, ale to wszystko na nic. Potwierdziło się to, co w zasadzie było oczywiste już od dłuższego czasu. A przynajmniej jeśli wierzyć, że Fabrizio Romano nie robi nas w balona, bo to właśnie na podstawie jego słynnego „Here we go!” analizujemy przyszłość reprezentanta Polski. Czy faktycznie „Zielu” opuszcza nieco toksyczne i szalone, ale wyjątkowe środowisko na rzecz większej stabilizacji? Czy może tak naprawdę trafia z deszczu pod rynnę?
Już na samym wstępie można odpowiedzieć na to pytanie bez najmniejszych wątpliwości – Piotr Zieliński trafi do znacznie „normalniejszego” środowiska, w którym będzie nieco nudniej, ale jednocześnie też spokojniej. Można więc powiedzieć, że w sam raz jak na końcowy etap bardzo udanej kariery. Polak nieuchronnie zbliża się do trzydziestki, ma ułożone życie rodzinne, wiele lat spędził we Włoszech, co poskutkowało tym, że dorobił się nawet włoskiego obywatelstwa. Nie ma się więc co dziwić, że nie chciał opuszczać swojej drugiej ojczyzny, pomimo tego, że będzie musiał teraz złamać serca neapolitańskim kibicom.
Piotr Zieliński przenosi się do Interu Mediolan
Osiem lat pod Wezuwiuszem
Z tego, co przekazują włoskie media, Zieliński zakończył już negocjacje kontraktowe z Interem. Wywalczył sobie 4,5 miliona euro za sezon plus 3 miliony za sam podpis i 4 miliony dla swoich przedstawicieli. Zważywszy na wiek polskiego pomocnika, prawdopodobnie jest to ostatni tak wysoki kontrakt w jego karierze, ponieważ będzie on obowiązywał przez cztery lata – do 30 czerwca 2028 roku. „Zielu” będzie miał wówczas 34 lata, trudno więc przewidywać, że trafi mu się jeszcze bardziej lukratywna oferta, choć nie jest to oczywiście niemożliwe.
https://twitter.com/FabrizioRomano/status/1757146522062381153
Pod względem finansowym Zieliński już teraz mógł bez wątpienia trafić lepiej. Już latem interesowały się nim kluby z Bliskiego Wschodu, które wpadły wówczas w szał kupowania zawodników z Europy za rekordowe sumy. Ten jednak nie dał się skusić wielkim apanażom oferowanym przez szejków z Arabii Saudyjskiej i obrał inną drogę. Niewykluczone, że była to najlepsza decyzja w jego życiu.
Zieliński spędził w Neapolu sporą część swojej kariery, w żadnym innym klubie nie grał dłużej. Trafił pod Wezuwiusz dokładnie 4 lipca 2016 roku, a więc tuż po zakończeniu bardzo udanego dla reprezentacji Polski Euro 2016. Był wówczas na początku kariery i w tamtej kadrze prowadzonej przez Adama Nawałkę nie odegrał aż tak istotnej roli, jak ma w tej obecnej. Mimo wszystko każdy polski piłkarz, który był w tamtej drużynie, miał wówczas status bohatera narodowego. To wszystko szybko prysnęło, ale akurat „Zielu” zdołał urosnąć do rangi bohatera w innym miejscu.
Przez te osiem lat gry Polaka dla Napoli w klubie zmieniło się wiele. Zieliński przeżywał wraz z lokalną społecznością kolejne wielkie klęski w walce o mistrzostwo Włoch. Wydawało się już, że scudetto będzie dla Azzurrich czymś przeklętym, czego nigdy nie będzie dane im dotknąć. W końcu po raz ostatni udało się to jeszcze za czasów wielkiego Diego Armando Maradony. W końcu jednak zdarzył się cud, a Piotr Zieliński miał w to ogromny wkład. W sezonie 2022/23 Luciano Spalletti stworzył w Neapolu prawdziwą maszynę, która pozwoliła sięgnąć po tego Świętego Graala.
https://twitter.com/SoyCalcio_/status/1757173988378227077
Trudne pięć miesięcy
Włoski szkoleniowiec w przeciwieństwie do Piotra Zielińskiego wiedział, że moment wzniesienia trofeum mistrzowskiego jest też idealny na ewakuację. Ku niezadowoleniu Aurelio De Laurentiisa zdecydował się odejść, a finalnie wylądował w reprezentacji Włoch. Polak został i tym samym wpakował się w małe bagienko, które powstało pod Wezuwiuszem. Obecnie Napoli nie ma już w zasadzie szans na obronę scudetto, od tego czasu dwukrotnie zmieniło trenera, a następcy Spallettiego wcale nie mają silnej pozycji. Najpierw nie powiodło się Rudiemu Garcii, a teraz Walter Mazzarri próbuje ratować sytuację. „Zielu” z kolei dostosował się do poziomu reszty drużyny, wygląda bardziej jak w reprezentacji Polski.
Wydaje się więc, że Zieliński nieco przespał moment na ucieczkę z Neapolu, choć mógł też zwyczajnie nie mieć wyjścia. Niewykluczone, że zeszłego lata nie było zbyt wielu chętnych na wykupienie go, skoro pozostał mu zaledwie rok kontraktu. Z perspektywy chociażby właśnie Interu Mediolan lepiej było poczekać jeszcze te 12 miesięcy i mieć go za darmo. Główną opcją był wyjazd do Arabii Saudyjskiej. „Zielu” stał się więc w pewien sposób zakładnikiem swoich ambicji, ale przede wszystkim sytuacji kontraktowej. To przez to musi dzisiaj w pewnym sensie przeżywać to, co jakiś czas temu Arkadiusz Milik, a więc złość Aurelio De Laurentiisa. Wiadomo już, że został wykreślony z listy zgłoszonych do gry w Lidze Mistrzów. W ostatnim starciu ligowym z Milanem wyszedł co prawda na boisko w pierwszym składzie, więc w lidze Mazzarri powinien z niego korzystać, ale sytuacja kontraktowa mocno wpłynęła na jego status w drużynie. 29-latek w ostatnim czasie wyglądał bardzo blado.
Zieliński musi się więc przemęczyć jeszcze niespełna pięć miesięcy, bo w centrum treningowym w Appiano Gentile zakwateruje się dopiero 1 lipca. Ale właśnie – wcale nie jest powiedziane, że od razu stanie się postacią grającą pierwsze skrzypce w ekipie Simone Inzaghiego. Z pewnością będzie musiał zapracować sobie na to, żeby nie być zaledwie tłem dla kolegów z linii pomocy, którzy w tym sezonie radzą sobie nadzwyczaj dobrze.
Raczej pozostanie dość sztywne przypisanie do pozycji, tj. PŚP Barella/Frattesi, DŚP Calha/Asllani, LŚP Mkhitaryan/Zieliński.
Zielu wiele razy mówił, że najbardziej mu pasuje granie bliżej lewej strony w formacji z trójka w środku.
— Arek Kozłowski (@Koziolek1908) February 12, 2024
Nauka cierpliwości
Podstawową trójkę środkowych pomocników w Interze tworzą dziś: Hakan Calhanoglou, Nicolo Barella i Henrich Mchitarjan. Można powiedzieć bez kontrowersji, że wszyscy są życiowej, a przynajmniej w bardzo dobrej formie. Przede wszystkim ten pierwszy jest obecnie wymieniany nie tylko jako najlepszy pomocnik w tym sezonie we Włoszech, ale też jako jeden najlepszych w całej Europie. W 28 meczach zdobył już 11 bramek i zaliczył trzy asysty, to właśnie od niego Simone Inzaghi rozpoczyna ustalanie składu na kolejne spotkania. A przypomnijmy przecież, że Turek jeszcze do niedawna często przegrywał rywalizację o miejsce w podstawowej jedenastce z Marcelo Brozoviciem. Chorwat zeszłego lata zrobił jednak to, czego nie zrobił Zieliński, czyli przeniósł się do saudyjskiego Al-Nassr. Jego rywal wykorzystał tę szansę w najlepszy możliwy sposób.
Barella to z kolei człowiek od zadań specjalnych, typ boiskowego pracusia, na którego Inzaghi zawsze może liczyć. A ktoś taki jest wyjątkowo ważny przy niezwykle intensywnym sposobie gry Nerazzurrich. Mchitarjan z kolei ma podobny moment kariery co Calhanoglou. Jego obecna forma jest zdumiewająca. 35-letni Ormianin przeżywa kolejną młodość, choć wydawało się już po poprzednim sezonie, że jego kariera zbliża się raczej do końca. Spodziewano się, że to raczej właśnie on, a nie Brozović, przeniesie się na Półwysep Arabski.
Z perspektywy Zielińskiego nie są to dobre wiadomości. Pewne jest bowiem to, że Polak będzie musiał mocno walczyć o pierwszy skład, na pewno nie będzie tak, że wskoczy do niego od razu. Początkowo raczej będzie pełnił swoją funkcję w czymś w rodzaju “gabinetu cieni”, gdzie znajdują się obecnie tacy zawodnicy jak Frattesi, Klaasen czy Asllani. Będzie musiał być w gotowości, aby w każdej chwili zastąpić któregoś z frontmenów linii pomocy. Ale niewykluczone, że z czasem uda się któregoś wygryźć. Wydaje się, że reprezentant Polski będzie się trzymał najbliżej pleców Mchitarjana. Niewykluczone też, że może jednak Ormianin zdecyduje się na transfer tego lata, pomimo tego, że wcześniej miał wątpliwości, a jego kontrakt obowiązuje do czerwca 2026 roku.
Masz Pietrek bojowe zadanie i chrzest na Interiste, bo ja nie chcę nic mówić ale w ostatnim meczu Mkhitaryan strzelił dwa gole przeciwko Milanowi… pic.twitter.com/XmjcYxmlP6
— neackez (@neackez) February 11, 2024
Podstawową obawą w przypadku Zielińskiego jest więc to, jak dużo będzie miał cierpliwości jako zawodnik rezerwowy i czy dość szybko przebije się do wyjściowego składu. Szczególnie że ostatnio jego forma rozczarowuje, a jeszcze przed przenosinamu czeka go zapewne sporo meczów na ławce rezerwowych albo przed telewizorem (jak w Lidze Mistrzów).
Najbardziej niedoceniany trener na świecie
Zieliński będzie też musiał przystosować się do jednak nieco innego systemu gry, niż ten, w którym grał przez ostatnie osiem lat w Napoli. Tam od zawsze było to 1-4-3-3, gdzie on sam pełnił najczęściej funkcję środkowego pomocnika ustawionego nieco bliżej lewej strony. W przypadku drużyny Inzaghiego jest to zawsze 1-3-5-2, czyli to, czym Nerazzurri najbardziej się charakteryzują. Polak musiałby się więc przedstawić na współpracę nie bezpośrednio z linią ataku, a częściej z wahadłowymi, przede wszystkim z Federico Dimarco, który operuje zwykle po lewej stronie.
Pomimo tego, że Zieliński raczej nie grał w takim ustawieniu, to nie powinien mieć większych problemów z zaadaptowaniem się. W końcu pomagałby mu w tym jeden z najlepszych fachowców na świecie, a już na pewno jeden z najbardziej niedocenianych trenerów na świecie. Inzaghi nie jest raczej wymieniany w gronie szkoleniowców z samego topu, a przecież wykonuje w Interze tytaniczną pracę. W ciągu tych niespełna trzech lat pracy na San Siro sięgnął już po pięć trofeów – dwa Puchary i trzy Superpuchary Włoch, a do tego dotarł do finału Ligi Mistrzów, w którym przyszło mu się niestety zmierzyć z przemocnym Manchesterem City Pepa Guardioli.
https://twitter.com/ExpressFutbolCL/status/1754583338168238174
Z kolei w tym sezonie Inzaghi pewnie zmierza po pierwsze mistrzostwo Włoch, a i w Lidze Mistrzów wciąż może zajść daleko. Tak więc pod względem konkretnych osiągnięć przebija samego Antonio Conte, który jest wymieniany jako główny budowniczy obecnego Interu. Ale nie da się nie zauważyć tego, że zdobył tylko jedno mistrzostwo Włoch, a w pozostałych rozgrywkach głównie się kompromitował. Szczególnie na arenie europejskiej.
Jeden z najlepszych klubów na świecie
Zdaje się więc, że miejsce, do którego trafia Piotr Zieliński jest mocno niedoszacowane. Przecież tak naprawdę nasz reprezentant wyląduje niedługo w jednej z kilku najlepszych drużyn w Europie, czego o aktualnym Napoli powiedzieć nie można. Neapol był niewątpliwie miejscem wyjątkowym, ale samemu klubowi daleko do ideału. Triumf w Serie A w poprzednim sezonie był fantastycznym wyczynem, ale Aurelio De Laurentiisowi nie udało się zadbać o stabilizację. Ekscentryczny właściciel klubu nie wycisnął maksa z tego sukcesu i nie poszedł za ciosem.
Presja w Mediolanie mniejsza być wcale nie musi, choć patrząc na to, jak pod Wezuwiuszem ludzie żyją futbolem, to trudno ich do kogokolwiek porównać. „Zielu” z pewnością zazna nieco więcej spokoju.
https://twitter.com/GradaBpro/status/1754264266218115308
Wydaje się więc, że ten transfer jest typowym przykładem win-win. Inter stać na to, żeby zapłacić 4,5 miliona euro za sezon jednemu z najlepszych pomocników w Serie A, tym bardziej że pozyskuje go za darmo. Może w ten sposób wzmocnić rywalizację w środku pola, który już radzi sobie świetnie, a to pozwoli mu wejść na jeszcze wyższy poziom. Szczególnie że Nerazzurri słyną właśnie z tego, że potrafią wycisnąć, co tylko się da z zawodników doświadczonych, którzy mieli słabszy moment. Przypomnijmy przecież, że w drużynie Inzaghiego wciąż są takie przypadki jak wspomniany już Mchitarjan, Alexis Sanchez czy Marco Arnautović.
Zielińskiemu pozostaje więc życzyć cierpliwości w walce o skład i dobrych stosunków z trenerem Inzaghim, który bez wątpienia będzie wiedział, jak zrobić z niego pożytek. Włoski szkoleniowiec nie pozwoli mu na to, co zdarza mu się zbyt często – czy to w reprezentacji, czy w Napoli – czyli całkowicie znikać w meczach albo w ogóle w trakcie sezonu nagle wpadać w trudny do wyjaśnienia marazm. W sposobie gry Nerazzurrich nie ma miejsca na zrobienie sobie przerwy, bo intensywność jest niespotykana. Jeżeli tego nie pojmiesz, wypadasz z pociągu i wtedy już faktycznie pozostaje ci tylko łaska szejka.
Czytaj więcej o włoskiej piłce:
- Trela: Metoda Lecce. Jak skautingiem młodzieżowym uratować klub
- Urbański: To przełomowy czas, ale ja chcę znacznie więcej [WYWIAD]
- Bilety na Milan? Mateusz Skoczylas ogarnie!
- Trela: Podatek, który podzielił włoski futbol. Czy calcio znów pokocha tanią polską siłę roboczą?
- Fatih Terim w świecie calcio, czyli półtora roku szaleństwa
Fot. Newspix