— Cały finał Ligi Mistrzów spędziłem na odliczaniu do 90. minuty. W drodze powrotnej do hotelu zasnąłem w autobusie — wspomina chyba najtrudniejszy okres w swojej karierze belgijski obrońca, Jan Verthongen. Piłkarz myślał nawet, że jego złe samopoczucie mogło wprost wynikać z jednego z boiskowych zdarzeń.
— W tym czasie czułem się naprawdę źle, powiązałem to nawet z moim zderzeniem z Alderweireldem i Onaną. Poszedłem do prawie wszystkich specjalistów, ale nie znalazłem żadnego mechanicznego wyjaśnienia — opowiada Belg — Nie mogłem iść do restauracji — próbowałem raz i musiałem wyjść po 10 minutach. Nie mogłem znieść tłoku, zasypiałem, gdzie popadnie. Teraz jestem przekonany, że był to problem psychologiczny — gdy patrzę na zdjęcia z tamtego czasu, od razu widzę, że coś było nie tak. Że moje oczy były inne — mówi o trudnych chwilach w Tottenhamie.
https://twitter.com/TheSpursExpress/status/1737804730015863263
Vertonghen nadal gra mecz za meczem, a od początku ubiegłego sezonu reprezentuje barwy Anderlechtu Bruksela. W tym sezonie ligi belgijskiej rozegrał już komplet minut, zdobył bramkę i zanotował asystę. Belg ma 36 lat i wcześniej występował także dla Benfiki Lizbona czy Ajaxu Amsterdam.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Fatih Terim w świecie calcio, czyli półtora roku szaleństwa
- Nie tańczcie jak Papu
- Ma żonę i dziecko, ogłosił, że jest gejem. Życie Jankto po coming oucie
fot. Newspix