Zacznijmy od pozytywów dzisiejszych skoków. Konkurs w Ruce był dość sprawiedliwy, a wiatr nie grał pierwszoplanowej roli, co w przypadku fińskiej skoczni jest sporym osiągnięciem. Obejrzeliśmy też bardzo ciekawe zawody i dalekie loty. Stefan Kraft dał prawdziwy popis, udowadniając, że będzie liczył się w walce o Kryształową Kulę. A jako cała kadra wybornie pokazali się Niemcy. To teraz negatywy. Pozwólcie, że wymienimy je w kolejności pojawienia się na belce startowej: Olek Zniszczoł, Paweł Wąsek, Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki. To był dramatyczny konkurs w wykonaniu polskich skoczków. Do drugiej serii awansował tylko ostatni z wymienionych. I jasne, po jednym konkursie jeszcze nie należy bić na alarm. Jednak pierwszego występu Biało-Czerwonych w sezonie nie można ocenić inaczej, niż jako wielkie rozczarowanie.
Przed premierowym konkursem 45. sezonu Pucharu Świata mieliśmy powody do obaw. Polacy nie wypadli najlepiej w piątkowych kwalifikacjach. Najwyżej spośród Biało-Czerwonych uplasował się Piotr Żyła, lecz i popularny Wiewiór zajął zaledwie 29. miejsce. Z kolei w dzisiejszej serii treningowej najlepiej poradził sobie Aleksander Zniszczoł, który uplasował się na 22. pozycji. Dawid Kubacki w piątek i sobotę zajmował odpowiednio lokaty numer 39 i 29. Kamil Stoch wczoraj był 35. Podczas dzisiejszego treningu – o zgrozo – 52. O lokatach Pawła Wąska nie wspomnimy z grzeczności wobec tego chłopaka.
Owszem, podopiecznych trenera Thomasa Thurnbichlera na początku sezonu zdrowie nie rozpieszczało. Z chorobami zmagali się Kubacki, a wcześniej Stoch. Ponadto sam Austriak podkreślał, że sztab dokonał zmian w przygotowaniach tak, by szczyt formy polskich skoczków przyszedł nieco później. Mając w pamięci poprzedni sezon, w którym Polacy skakali świetnie na początku, ale dość szybko złapali zadyszkę, można było takie postępowanie zrozumieć. Choć oczywiście nie zwiastowało to oszałamiających zawodów w wykonaniu naszych rodaków.
TO BYŁ DRAMAT POLAKÓW
Kwalifikacje i dzisiejsza seria próbna pod jednym względem zaskoczyły pozytywnie. Skocznia w Kuusamo charakteryzuje się tym, że zwykle wiatr rozdaje na niej miejsca w zawodach. Tymczasem w tym sezonie na Rukatunturi było bardzo spokojnie… do momentu konkursu. W nim część zawodników trafiła na gorsze warunki wietrzne, co skutkowało serią lądowań w okolicach setnego metra. Na szczęście sytuacja w miarę szybko się uspokoiła i jak na Rukę, oglądaliśmy sprawiedliwe zawody.
A jak poradzili sobie w nim Biało-Czerwoni? Pierwszy na belce startowej pojawił się Zniszczoł. I Olek nie spełnił oczekiwań, a jeżeli miał coś udowodnić, to chyba tylko, że jego 22. miejsce w treningu było wynikiem osiągniętym ponad stan. Skok na 125 metrów dał mu 10. pozycję. A że za Polakiem swoje próby miała oddać jeszcze większość stawki, jego awans do drugiej serii wydawał się dość nierealnym scenariuszem.
Mało tego, po Zniszczole na belce zasiadł Wąsek, który skoczył jeszcze gorzej. Próbą na 118,5 metra uplasował się zaraz za swoim starszym kolegą. Ale to jeszcze nic, bo naprawdę zły skok oddał Kamil Stoch. Orzeł z Zębu totalnie zawalił swoją próbę, osiągając zaledwie 113,5 metra.
– Nie będę koloryzował, to nie był udany skok. Mam problem z dobrym balansem na rozbiegu. Tracę tam równowagę, przez co energia nie może pójść we właściwym kierunku. Musimy na to wymyślić z trenerem sposób, w który uwierzę, że jak ruszę z belki, to już będę miał pewność, że wszystko zadziała – wyjaśniał swoje niepowodzenie Stoch przed kamerami Eurosportu.
Jako następny spośród naszych skoczków zaprezentował się Piotr Żyła. Choć i w jego przypadku słowo „zaprezentował” jest nieadekwatne. 126,5 metra ostatecznie dało Piotrkowi 31. lokatę – oczko wyżej od Aleksandra Zniszczoła. Oraz, oczywiście, brak awansu do drugiej serii.
Jedynym Polakiem, który zdołał awansować do drugiej części zawodów, był Dawid Kubacki. Ale i w jego przypadku nie ma co przesadnie cieszyć się z tego wyniku. W końcu Polak był wymieniany w gronie tych skoczków, którzy mogą powalczyć o podium Pucharu Świata. A może nawet wygrać Kryształową Kulę. Tymczasem po pierwszej serii Dawid zajmował zaledwie 23. miejsce. I choć zdołał jeszcze podskoczyć o dwie pozycje, to sam zainteresowany z pewnością – nomen omen – nie skacze z zachwytu po dzisiejszych zawodach.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
ŚWIETNY POZIOM KONKURSU, KRAFT PIERWSZYM LIDEREM PUCHARU ŚWIATA
A skoro już wspomnieliśmy o Kryształowej Kuli, to skupmy się na tych skoczkach, którzy potwierdzili przewidywania. Ze znakomitej strony w Ruce pokazał się Stefan Kraft. Przed sezonem z austriackiego obozu dochodziły głosy, że Stefan emanuje pewnością siebie. Przygotowania rozpoczął później, jednak w nich wreszcie nie doskwierały mu urazy. Stefan sam wiedział, że wykonał kawał dobrej roboty i nie mógł doczekać się startu sezonu. Teraz wiemy dlaczego. Kraft prowadził po pierwszej serii, w której skoczył aż 144 metry.
W Finlandii świetnie zaprezentowali się Niemcy. Za to ogromne słowa uznania należą się Stefanowi Horngacherowi. Gdyby tylko jeden ich skoczek błysnął dobrą dyspozycją, można by wtedy mówić o przypadku. Ale po pierwszej serii za wspomnianym Kraftem znajdowało się aż czterech niemieckich zawodników! Andreas Wellinger, Martin Hamann, Pius Paschke, Philipp Raimund – po pierwszej części zawodów każdemu z nich należały się owacje po oddawanych skokach.
Nieco gorzej niż można było to przewidzieć, spisał się za to Halvor Egner Granerud. W osobie Norwega także widziano jednego z faworytów zawodów, tymczasem jego skoki (135,5 i 131 metrów) były przeciętne i bez błysku. Tego samego nie można powiedzieć o Ryoyu Kobayashim, który skoczył 138,5 oraz 141 metrów. Jednak takie próby dały mu… dopiero szóste miejsce. Ale trudno, by Japończyk miał do samego siebie pretensje o zajęcie tak niskiej pozycji. Po prostu poziom dzisiejszych zawodów był naprawdę wysoki. Ostatecznie przed Kobayashim uplasowali się Austriacy i Niemcy. Piąte miejsce zajął Daniel Tschofenig. A przed nim Niemcy. Kolejno, idąc w górę – Wellinger, Stephan Leyhe oraz Pius Paschke. Co ciekawe, dla ostatniego z wymienionych było to pierwsze podium zawodów Pucharu Świata. A przecież Paschke na karku ma już 33 lata.
Zgodnie z tym, co widzieliśmy w pierwszej serii, w całych zawodach triumfował Kraft. Stefan udowodnił, że na początku sezonu znajduje się w genialnej dyspozycji, a jego łączna nota (326,2 pkt), była o ponad 10 punktów wyższa od drugiego Paschke. To był pokaz totalnej dominacji ze strony austriackiego mistrza.
Czy taką w wykonaniu Krafta zobaczymy na przestrzeni całego sezonu? Po pierwszym konkursie sezonu szaleństwem byłoby wydawać takie osądy. Radzilibyśmy wstrzymać się z pierwszymi wnioskami zarówno na plus, jak i minus – zapewne ku uciesze polskich skoczków, którzy będą chcieli jak najszybciej zapomnieć o inauguracji sezonu 2023/2024. Jednak jeżeli mielibyśmy na tak wczesnym etapie pobawić się w jakieś przewidywania, to chyba nie zaryzykujemy wiele stwierdzeniem, że ten rok może należeć do Krafta.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o skokach:
- Trzej muszkieterowie i poszukiwania D’Artagnana. Jak w tegorocznym Pucharze Świata wypadną Polacy?
- Mocni Kraft i Granerud, podrażniona ambicja Kubackiego. Kto tym razem zdobędzie Kryształową Kulę?
- Trzy lata rządów Sandro Pertile. Stare problemy zostały, ale za to doszły nowe
- Piotr Żyła: Mam ciężki charakter, swoje pomysły i lubię żyć na własnych warunkach