Reklama

Jak bydło. Policja przetrzepała kibiców Lecha

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

15 listopada 2023, 16:24 • 8 min czytania 138 komentarzy

Grzebanie w majtkach. Zaglądanie do staników. Rozcinanie butów i kurtek. Rekwirowanie wlepek, szalików i czapek. Wyzywanie od „kurew”, „chujów” i „skurwysynów”. Szarpanie, przepychanie, przystawianie do płotu, psikanie gazem łzawiącym na jadący pociąg. Kibice Lecha Poznań opowiadają o skandalicznym zachowaniu policji podczas wyjazdowego meczu z Legią Warszawa. 

Jak bydło. Policja przetrzepała kibiców Lecha

Marcin Kawka, prezes Stowarzyszenia Kibiców Kolejorz: – Zadajemy sobie jedno pytanie: „dlaczego?”.

Co tam się zdarzyło?

Nic ze strony kibiców.

Nic?

Reklama

Żadnej agresji.

A policji?

Prowokacje, wyzywanie, pchanie, bicie.  Rozbieraj się, ubieraj, pokazuj, przetrząsanie portfeli, liczenie pieniędzy. Chore teksty: „Skąd masz kasę, złodzieju pierdolony?”. Albo: „Gdzie masz, kurwo, narkotyki?”. Mało: „Spierdalaj stąd, bo ci wyjebię”. Rzucanie kibicami o płot. Zaglądanie w majtki kobietom, mężczyznom, dzieciom. Złośliwe komentarze o ich narządach rozrodczych.

Łapy w spodniach

12 listopada, 1665 kibiców Lecha Poznań zasiada w sektorze gości na stadionie przy Łazienkowskiej. Jeszcze tego samego dnia stołeczna policja publikuje dwa posty w mediach społecznościowych. Na pierwszym z nich widnieje rozcięty but: „Są jajka z niespodzianką, jak się okazuje, z niespodzianką mogą być również buty. Przed meczem Legii z Lechem zabezpieczono duże ilości wyrobów pirotechnicznych. Dlatego też zadbaliśmy o to, by kontrole były bardzo skrupulatne”.

Drugi to okraszony bojową muzyką filmik z całodniowej akcji funkcjonariuszy z podpisem: „Za nami kolejne duże zabezpieczenie. Mecz Legia Warszawa-Lech Poznań. Tym razem ponad dwudziestu zatrzymanych”.

Policja cytuje też artykuł 59. ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych: „Kto wnosi lub posiada na imprezie masowej broń, w rozumieniu ustawy z dnia 21 maja 1999 r. o broni i amunicji (Dz. U. z 2022 r. poz. 2516), wyroby pirotechniczne, materiały pożarowo niebezpieczne lub inne niebezpieczne przedmioty lub materiały wybuchowe, podlega grzywnie nie mniejszej niż 180 stawek dziennych, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Reklama

14 listopada, facebookowy profil „Kibice Lecha Poznań” dzieli się szeregiem anonimowych „zeznań”, nadesłanych od ludzi, którzy uczestniczyli w wyjeździe na mecz z Legią. I mieli doświadczyć przemocy, gróźb lub naruszenia nietykalności cielesnej ze strony zabezpieczających spotkanie policjantów. Oto najbardziej wyraziste przykłady, które poddaliśmy redakcji gramatycznej, stylistycznej i ortograficznej dla ułatwienia zrozumienia sensu przekazu:

„Mam piętnaście lat. Policja szarpała mnie na bramkach i zaglądała do bielizny”.

„Policjant wziął mnie za ubrania. Szarpiąc pod płot, zabrał mi wszystkie papierosy i rozrzucił. Kazał zdejmować skarpetki, wyciągać wkładki, po czym wziął mój portfel i licząc pieniądze, zapytał mnie, po co mi tyle gotówki. Odpowiedziałem: „A co, zazdrościsz?”. Zaczął sypać teksty w stylu: „Zamknij mordę” czy „Zaraz możesz dostać, gówniarzu”. Sama kontrola trwała z dziesięć minut”.

„Dwie policjantki wzięły mnie na rewizję osobistą. Mówiły mi, że mam być grzeczna, bo inaczej źle się to dla mnie skończy. Jedna włożyła rękę w piersi, zaczęła mnie macać po cyckach. Odepchnęłam ją, że sobie tego nie życzę. Wlepki, które miałam w kieszeni, rzuciła na podłogę. Powiedziała, że mam wypierdalać”.

„Wziąłem pierwszy raz syna na mecz wyjazdowy z Legią. I, kurwa, przepatrzyli buty, skarpetki, bluzy kazali ściągać, a najgorsze było wkładanie łap w spodnie szesnastolatków”.

„Podczas kontroli policjanci grzebali i zaglądali mi w gacie”.

„Obmacywali mnie. Wszystkie kieszonki. Portfel obejrzany. I na koniec oczywiście zerknięcie w majtki”.

„Kazali mi zdejmować buty i skarpetki. Wlepki mi zabrali. Rzucili na ziemię. Mówili, że tego gówna nie chcą na stadionie. A gdy się spytałem, czy mogę oddać wlepki do depozytu, usłyszałem: – Co ty pierdolisz, młody, jaki depozyt?”.

„Wzięli mnie za szmaty. Przycisnęli do kratki. Policjant po szybkim, ale niezbyt kulturalnym pytaniu o wiek, zaczął mnie macać po jajach, po czym powiedział: „Sam to, kurwa, wyciągniesz czy mam ci w tym pomóc”. Powiedziałem, że nie mam pojęcia, o czym mówi. Odpowiedział: „Już, kurwa, wiesz o co chodzi”. Sam nic nie miałem i na szczęście nie musiałem się rozbierać. Gruba przesada”.

„Naruszono moją strefę intymną w celu weryfikacji, czy nie mam racy oraz nabijano się ze zdjęć mojej rodziny w portfelu”.

„Policja zabrała mi czapkę. Powiedzieli, że będzie do odebrania u przełożonego. Po meczu usłyszałem, że na zwrot czapki nie ma co liczyć”.

„Policjant stwierdził, że jestem dobrze spizgany. Postawili mnie na płycie, ochroniarz zdjął mi buty, policjant sprawdzał portfel wąchał chusteczki higieniczne, cukierki halls, no i macanka od góry do dołu”.

„Kolegę policjanta bardzo zaciekawił banknot pięć euro. Wypytywał, czy nie mam jakichś nielegalnych rzeczy typu narkotyki, pirotechnika, kominiarka. Przy płocie szarpali mnie za koszulkę i pchali w stronę ogrodzenia”.

Traktowani gorzej niż bydło

Marcin Kawka, prezes Stowarzyszenia Kibiców Kolejorz, brzmi na zdegustowanego. Uczestniczy w zbieraniu „zeznań”. W pewnym momencie przyznaje, że brał udział w więcej niż trzystu wyjazdach kibicowskich, ale jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się tak poniżony i tak barbarzyńsko potraktowany.

Naprawdę agresja nie tworzyła agresji?

Nie było żadnego starcia z policjantami. Żadnych wyzwisk wobec policjantów. Kibice po prostu stali. Czekali, żeby wejść na stadion. Trudno nam sobie wobec tego przetłumaczyć, co to też tak naprawdę się stało i zdarzyło przy Łazienkowskiej. Dlaczego zostaliśmy aż tak brutalnie potraktowani?

Kibice innych klubów mówili, że na Legii spotykali się z bardzo podobnym traktowaniem przez policję. Czytali jednak nasze opisy i jeżył im się włos na głowie. Nikt wcześniej nie został tak źle potraktowany.

Policjanci chwalili się akcją z butami. 

Z butem, jednym butem. Nic w nim nie było, żadnej pirotechniki.

Jak to wyglądało od początku?

Pod stadion przyjechaliśmy około piętnastej. Jedna grupa miała flagi na kijach. Sprawdzane były w bardzo agresywny sposób przy biernej postawie kierownictwa bezpieczeństwa. Piętnaście razy musieli je zwijać i rozwijać. W tym czasie nasi kibice czekali na wejście. Nic nie robili, tylko czekali na wejście.

O szesnastej jedenaście zaczęło się wpuszczanie kibiców na stadion. I niesamowicie ostre „trzepanie”. Nie, inaczej: przeszukiwanie urągające ludzkiej godności. Trwało to do osiemnastej dwadzieścia.

Dwie godziny. 

Widział to meczowy delegat. Czy odnotował to w raporcie? Prawdopodobnie nie. Nie wiem, czy bał się konsekwencji, czy konfrontacji z policją…

W zeznaniach anonimowych kibiców czytamy, że rekwirowane były przykładowo wlepki, specyficzny to minimalizm. 

Usłyszałem od pani policjant, której nie będę mógł niestety zidentyfikować, bo miała zasłoniętą twarz, że wlepki stanowią zagrożenie dla życia i zdrowia obywateli, bo to – wciąż cytuję – materiały reklamowe, których wnoszenie na stadion jest zabronione. Nadmienię, że chodziło o trzy wlepki.

Trzy?

Trzy!

Może były wywrotowe?!

Żadnych treści „anty”. Jedno miasto Wielkopolski i napis „100% Lech”.

Policję interesowały też czapki i szaliki.

Tak, zdejmowane buty, rozcinane spodnie, kurtki, buty.

Na ile wiarygodne są te zeznania o zaglądaniu w majtki czy stanik? One są najmocniejsze, ale to wyszło po wszystkim w zeznaniach czy widzieliście to na własne oczy?

Zaglądanie w majtki i staniki? Widziałem to na własne oczy. Mnóstwo kibiców widziało.

Spodziewaliście się, że kontrola osobista może przebiegać brutalnie?

Wiedzieliśmy, że przeszukanie będzie bardzo dokładne i nie zabraknie złośliwości, jak zawsze na Legii. Po raz pierwszy spotkaliśmy się jednak z takimi odzywkami policjantów. Nie oczekiwaliśmy jakiejś kultury, tylko normalnego języka. Ze strony funkcjonariuszy leciały zaś „kurwy”, „chuje”, „skurwysyny”.

Co odpowiadaliście?

Prosiliśmy, żeby się uspokoili. „Weź mnie zostaw w spokoju”, na tym kończyły się nasze reakcje. Żadnej agresji, podkreślam. Nie rzuciliśmy się, nie przepychaliśmy, nic takiego nie miało miejsca.

Znaleziono coś, czego wnoszenie na stadion zakazuje regulamin? 

Żadnej pirotechniki nie znaleziono. Wspomniane wlepki, czapki, szaliki, kurtki raczej nie zaliczają się do rzeczy, które mogą zagrażać życiu i zdrowiu, prawda?

Prawda.

No tak, kurtka w temperaturze pięciu stopni Celsjusza może być zagrożeniem dla życia i zdrowia…

Rozcięcie tego buta było najbardziej absurdalne?

Nie, rozcinanie kurtek. I słownictwo policjantów. Byłem na ponad trzystu wyjazdach, z takim zachowaniem nigdy się nie spotkałem.

Myślicie, że padliście ofiarą medialnej akcji policji związanej z Marszem Niepodległości i hitem Legia-Lech? Policja chciała to sprzedać jako wielki sukces w walce z „wandalizmem”. 

Myślę, że policja zdaje sobie sprawę z nagannego zachowania swoich funkcjonariuszy. Liczyliśmy, że ktoś wyciągnie konsekwencje wobec tych najbardziej agresywnych, ale tak się nie stało. W mediach społecznościowych prezentują to jako swój sukces.

Co działo się już po wejściu na stadion?

Bardzo wąskie wyjście. Co niektórzy dostali jeszcze tzw. „wychowawczego”. Sporo czekania. Na odprawie przedmeczowej prosiliśmy, żeby autokary wiozły kibiców na dwie tury, ale oczywiście było to niemożliwe. Pierwszy pociąg opóźniony był o godzinę, drugi o siedemnaście minut. Gdy drugi pociąg już ruszył, obsikany został jeszcze gazem łzawiącym, mam filmik.

Dlaczego?

Pociąg po prostu jechał, a policjanci stali na peronie i z uśmiechem na ustach obsikali go gazem.

Dużo zebraliście zeznań?

Część już udostępniliśmy, a jeszcze więcej do nas spływa.

Jakiej reakcji oczekujecie?

Takie zachowanie jest niedopuszczalne. Nie wiemy, kto za tym stoi, ale chcemy ukarania ludzi, którzy dalece przekroczyli swoje uprawnienia. I dowiedzenia się, co się stało, że zostaliśmy tak potraktowani, to niezrozumiałe. Cały czas to powtarzam: to wszystko urągało ludzkiej godności. Byliśmy traktowani gorzej niż bydło.

Co na to kibice Legii?

Zdają sobie sprawę, że coś takiego u niech się dzieje. Nie ich wina. Współczuli nam. Najlepsza atmosfera tworzy się na stadionie, gdy kibicować mogą dwie grupy – gospodarze i goście. Policja myśli inaczej – dla niej najbezpieczniejszy stadion to stadion pusty. Być może cel policji był taki, żeby sprawić, aby na mecze nikt nie przychodził?

Milczenie policji

W październiku 2023 roku Krzysztof Boczek w branżowym magazynie Press napisał, że „rzecznicy prasowi policji nagminnie nie odpowiadają na pytania dziennikarzy i okłamują media, by wybielać kolegów”. 14 listopada wysłaliśmy szereg pytań o działania policji podczas hitowego meczu Ekstraklasy między Legią a Lechem do Sylwestra Marczaka, rzecznika prasowego Komendanta Stołecznego Policji, ale do tej pory nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Czekamy.

Pewnie na próżno.

Czytaj więcej o Ekstraklasie:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

138 komentarzy

Loading...