Reklama

Cygan: Raków w Lizbonie wcale nie „przeszedł do historii polskiego futbolu”

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

14 listopada 2023, 12:19 • 7 min czytania 17 komentarzy

Dlaczego Raków w Lizbonie wcale nie „przeszedł do historii polskiego futbolu”? Jak klub radzi sobie z grą co trzy dni? Czy ciężko pracuje się bez dyrektora sportowego? Czy Michał Świerczewski angażuje się w przygotowywanie zimowego okna transferowego? Czy Sonny Kittel jest niewypałem transferowym? Jak bardzo źle gra się na murawie w Sosnowcu? Czy Fabian Piasecki to „błyskotliwy napastnik”? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiedział prezes rady nadzorczej Rakowa Częstochowa, Wojciech Cygan. 

Cygan: Raków w Lizbonie wcale nie „przeszedł do historii polskiego futbolu”

Który z klubów pierwszej czwórki Ekstraklasy z sezonu 2022/23 najlepiej wykorzystał ostatnie pół roku – Raków, Legia, Lech czy Pogoń?

Nie chcę bawić się w statystyki i wyliczenia. Wiem, jak ten czas przeżył Raków. I jak ten klub funkcjonował w ostatnich miesiącach. Myślę, że to mi wystarczy.

Jest w sam raz czy oczekiwaliście więcej?

Oczekiwania są proste: chcemy bronić tytułu mistrza Polski. W poprzednim sezonie Ekstraklasy na tym samym etapie rozgrywek Raków miał więcej punktów, bodajże o pięć, więc jest to płaszczyzna do poprawy, żeby w klubie działo się jeszcze lepiej. Jednocześnie gramy w Lidze Europy. Mecz co trzy dni. Dużo przydarza się nam kontuzji, naprawdę dużo, każdy to przyzna. Biorąc to pod uwagę, nasze miejsce w ligowej tabeli mieści się w granicach normy, aczkolwiek chciałoby się, żebyśmy jeszcze rzadziej tracili punkty po zwyczajnie słabych spotkaniach.

Reklama

Skąd tak dużo tych kontuzji? Tylko w tym sezonie aż szesnastu piłkarzy Rakowa miało mniejsze lub większe zwichrowania zdrowotne. 

Trzeba te kontuzje podzielić i sklasyfikować. Część na pewno wynika z przeciążenia. W części dopatrzeć możemy się jakichś błędów ludzkich w kwestii decyzji o delegowaniu któregoś z zawodników do gry. Natomiast są też kontuzje przypadkowe, trudno przewidzieć było na przykład, że Zoran Arsenić złamie palec po kopnięciu przez kolegę z zespołu, pech to pech.

Co klub robi, żeby zredukować liczbę tych przymusowych absencji? W „Przeglądzie Sportowym”  czytamy o metodach Rakowa na zneutralizowanie negatywnych skutków gry w trybie trzydniowym: „W samolocie każdy piłkarz ma dla siebie trzy miejsca, żeby mógł wyprostować nogi, a przepływ krwi był odpowiedni. Autokar odbiera ich prosto z płyty lotniska, by nie tracili czasu na kontrole. Po meczu obowiązkowa kąpiel w zimnej wodzie. W klubie zagrożenie kontuzjami próbowali wykrywać kamerą termowizyjną”. Dokupujecie sprzęt do regeneracji, zwiększacie liczbę fizjoterapeutów?

Widzimy, co spotyka nas w grze co trzy dni. I wyciągamy z tego wnioski.  Liczba fizjoterapeutów jest adekwatna. Tak samo trenerów przygotowania motorycznego. Wysoko oceniam pracę Michała Garynasa, Stanisław Gadzińskiego czy Wojciecha Hermana z ekipą. Każdy, kto przybędzie na nasz obiekt przy Limanowskiego, zobaczy też, że staramy się rozszerzać działania w kwestii zaangażowania finansowego w infrastrukturę sportową służącą rehabilitacji czy regeneracji. Ogranicza nas brak miejsca i możliwości, ale do maksimum wykorzystujemy chociażby naszą osławioną salę gimnastyczną, która służy już chyba w tym klubie do wszystkiego. Jest w niej specjalna strefa rehabilitacyjno-regeneracyjna. Kriokomora, zaplecze z saunami, jacuzzi, basenami z zimną wodą. Robimy wszystko, żeby piłkarze jak najszybciej dochodzili do sprawności w tych kilku dniach między meczami.

Po prezesowsku: ile to kosztuje?

Tyle, że jesteśmy w stanie te wydatki ponieść. Rozwój infrastruktury Rakowa ma wiązać się z nakładami finansowymi na strefę związaną z rehabilitacją i regeneracją, żeby sprofesjonalizować to, co aktualnie robimy nieco chałupniczo.

Reklama

Czartery, zachcianki i maksymalny komfort. Jak się organizuje wyjazdy w europejskich pucharach?

Trudno funkcjonuje się w Rakowie bez dyrektora sportowego?

To za krótki okres, żeby jednoznacznie stwierdzić. Ale – tak, na pewno jest inaczej, kilku osobom przybyło obowiązków.

Co dzieje się za kulisami negocjacji z kandydatami na nowego dyrektora sportowego?

Za kulisami dzieje się tyle, że ma się to odbywać za kulisami.

Proszę uchylić rąbka tajemnicy. 

Trwają rozmowy. Kilka dni temu odbyło się pewne spotkanie w tym temacie. Nie zakładam jednak, żeby decyzja zapadła w jakimś ekspresowym tempie. Myślę, że to nie jest kwestia najbliższych dni…

Ale?

Nie wykluczam, że tygodni, kiedy wiadomo już będzie, jak wyglądać będzie pion sportowy czy dyrektorski w Rakowie.

Kusi zagraniczny kierunek wyboru dyrektora sportowego?

Trochę jak z piłkarzami: każdy chciałby młodego, zdolnego Polaka, który prezentuje odpowiedni poziom, ale czasami trudno jest tego młodego, zdolnego Polaka znaleźć. I trzeba szukać za granicą. Tak samo jest w tej sytuacji, nie zamykamy się w myśleniu, że przyszły dyrektor sportowy będzie musiał posiadać polski paszport, może być to człowiek, który posługiwać będzie się innym ojczystym językiem.

Właściciel Michał Świerczewski zajmuje się przygotowaniem zimowego okna transferowego?

Nie.

Zawsze lubił wchodzić w kompetencje dyrektora sportowego. 

Mamy ciągły kontakt, jest zaangażowany w pracę i rozmowy nad transferami. Spotkania, które odbywały się jeszcze za kadencji Roberta Grafa jako dyrektora sportowego, wciąż się odbywają, tylko w zmienionym kształcie: szef skautingu, niektórzy skauci, przedstawiciele sztabu szkoleniowego, prezes Piotr Obidziński, wiceprezes Dawid Krzętowski, ja i Michał Świerczewski. Spore grono do dyskusji. I omawiania planów na najbliższe okienko.

Zimowe okno transferowe będzie tak mocne jak to letnie?

Nie sądzę. Latem przyszło wielu piłkarzy. Muszą mieć czas na aklimatyzację. Ciężko, żebyśmy hurtem wymieniali ich na kolejnych zawodników, ale pewnie kilka zmian w kadrze to kwestia nieunikniona.

Sonny Kittel jest niewypałem transferowym?

Jest prawie 23:00, widzę, że pytania się zaostrzają, po północy to już będzie sam konkret…

O tej godzinie nikt nas nie ogląda, to można szczerze.

Nie chcę oceniać go przed końcem rundy. Pełniejszej oceny dokonać będę mógł dopiero zimą. Póki u nas gra, wierzę w niego. Trzymam kciuki, że gol z Karabachem czy pojedyncze trafienia w Ekstraklasie to nie były tylko wystrzały. Że to będzie stały element jego gry. Żeby tak się stało, musi wywalczyć sobie miejsce w podstawowej jedenastce, a na chwilę obecną łatwe zadanie to nie jest.

Po samej pana wypowiedzi wnioskować można, że spodziewaliście się więcej. Jakby Kittel grał dobrze, usłyszelibyśmy, że Kittel gra dobrze. 

Tak, dokładnie tak, ale gdybyśmy przeszli przez kilkunastu zawodników, którzy dołączyli do Rakowa w lecie, pewnie przy niektórych powiedziałbym, że jestem bardzo zadowolony, przy innych uspokajałbym, że czekam, a przy jeszcze innych rzuciłbym coś w stylu, że to zadowolenie jest umiarkowane.

Kittel jest najdroższy, więc frustracja może być największa. 

Całe szczęście, że nie puszczam przelewów do zawodników, więc niespecjalnie mnie to frustruje.

Jeszcze w tym roku zagracie zaległy mecz z Koroną Kielce?

Najpewniej nie. Dziękuję za zrozumienie tej sytuacji prezesowi Łukaszowi Jabłońskiemu i innym przedstawicielom Korony Kielce. Rozmawiamy, żeby ten mecz odbył się na wiosnę. Obie strony popierają takie rozwiązanie.

Gdzie grałoby się lepiej – na murawie w Sosnowcu czy na wiejskim polu świeżo po orce gdzieś pod Częstochową?

(Cygan bierze głęboki wdech) 

Dobre pytanie. Można mówić wiele o murawie w Sosnowcu. Nie zestawię jej z jakąś wsią pod Częstochową, bo nie jestem ekspertem od orki, ale no: jest jak jest.

To nie jest przecież tylko tak, że piłkarze Rakowa chodzą i mówią, że płyta jest daleka od najlepszych standardów, bo tak samo wypowiadają się zawodnicy drużyn przeciwnych, którzy pytają, czy to aby na pewno na tym boisku regularnie rozgrywamy mecze. Staramy się, żeby wyglądało to trochę lepiej. Cudów bym nie oczekiwał. Kiedy rozmawialiśmy o możliwości rozgrywania meczów europejskich pucharów w Sosnowcu, wydawało nam się, że boisko dojdzie do lepszego stanu używalności, ale na chwilę obecną daleko mu do ideału.

„TIME”, zachcianki klubów i nadzór UEFA. Jak Raków organizuje mecze LE w Sosnowcu? [KULISY]

Jeśli za rok zakwalifikujecie się do europejskich pucharów, wybierzecie inną lokalizację niż Sosnowiec?

Życzę sobie, Rakowowi, Sosnowcowi i tamtejszemu Zagłębiu, żeby za rok stan murawy był dużo lepszy i nawet nie było takiego dylematu. Jeżeli jednak taka sytuacja będzie miała miejsce, to zapewne ta współpraca będzie dużo trudniejsza. Nie chcę mówić, że wyniki meczów ze Sturmem czy Kopenhagą byłyby inne, ale na pewno gra Rakowa byłaby dużo bardziej efektowna, a nie, jak to teraz ma miejsce, chwilami przypominająca zawody na lodowisku.

Prosto: tak czy nie?

Nie wiem, jak będzie. Ale jeśli boisko będzie wyglądać tak samo jak w tym sezonie, zakładam, że współpraca będzie bardzo trudna, jeśli w ogóle możliwa.

Przepis o młodzieżowcu zniknie z Ekstraklasy?

Takie jest założenie, żeby podczas spotkania w Jachrance, gdzie wszystkie kluby Ekstraklasy będą miały swoją reprezentację w osobach prezesów, wywołany zostanie temat przepisu o młodzieżowcu, co pozwoli ustalić plan ewolucji tej zasady w perspektywie najbliższych lat.

Zgadza się pan z opinią, że Raków w Lizbonie „przeszedł do historii polskiego futbolu”? I oczywiście: „brawo, brawo!”. 

Nie zgadzam się. Przyznam, że kiedy zobaczyłem ten nagłówek, byłem trochę zdumiony jego treścią, ale nie wiem też, do czego się odnosił. Może historią było to, że nigdy wcześniej polska drużyna tak szybko nie dostała czerwonej kartki podczas meczu europejskich pucharów? Nie wiem…

Chodziło o gola na Estadio Jose Alvalade. Legia grała tam w Lidze Europy i Lidze Mistrzów, ale jej Sportingu ugryźć się nie udało…

Wspaniałe, statystyka potrafi być niebywała, z niczego potrafi zrobić newsa.

W tym artykule na Sport.pl czytamy jeszcze, że Fabian Piasecki jest „błyskotliwym napastnikiem”. Zgadza się pan z tak postawioną sprawą?

Moją opinię na temat Fabiana Piaseckiego pozostawię dla siebie, rozmowy z nim samym, jego menadżerem i ewentualnie współpracownikami z klubu.

ROZMAWIALI WESZŁOPOLSCY

Czytaj więcej o Ekstraklasie:

Fot. 400mm.pl

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

17 komentarzy

Loading...