Swoimi przeszywającymi zagraniami przez dwie linie zaskoczył już niejedną obronę. Sam też jest defensorem. Do tego lewonożnym, a wśród nich panuje na rynku spory deficyt. Nie tylko wzmocnił tyły Jagiellonii Białystok, ale pozostaje również najlepiej podającym piłkarzem w Ekstraklasie. Adrian Dieguez to jedna z wyróżniających się postaci nowego lidera polskiej ligi. Duma Podlasia została nim po wyszarpanym remisie z Lechem Poznań.
Krótkie prowadzenie piłki, wymiana podań z napastnikiem na ścianę i wbiegnięcie w pole karne. Adrian Dieguez w świetny sposób podłączył się do akcji ofensywnej, którą zakończył mocnym strzałem tuż nad poprzeczką bramki Lecha Poznań. Może niektórych dziwić, dlaczego piszemy o akcji, która nie zakończyła się w żaden spektakularny sposób, ale trzeba podkreślić, że środkowy obrońca wykonał ją po pół godziny gry, przy stanie 0:1 dla Kolejorza. Nowy hiszpański nabytek Jagiellonii pokazuje swoimi boiskowymi zachowaniami, że nie jest klasycznym stoperem, choć oczywiście znacząco podniósł poziom całego bloku defensywnego. To wyjątek na polskich boiskach, bowiem nie boi się grać piłką, potrafi podejmować ryzyko, ma świetne prostopadłe podanie i to od niego rozpoczynają się akcje Dumy Podlasia, a czasami i kończą tak, jak w tym przypadku.
Najlepszy w zespole i lidze
W całym natłoku rozbłyskających gwiazd zespołu Adriana Siemieńca, z Bartłomiejem Wdowikiem i Dominikiem Marczukiem na czele, trochę zapomina się jednak o dokonaniach Diegueza. Wystąpił we wszystkich meczach w tym sezonie. od początku do końca. Spośród czterech środkowych obrońców pozostaje tym najpewniejszym i najsolidniejszym. Zaliczył więcej udanych odbiorów niż Miłosz Matysik, Mateusz Skrzypczak i Dusan Stojinović razem wzięci. Podobnie jest w przypadku wygranych pojedynków. Choć jak dotąd Zlatan Alomerović wpuścił już 17 goli w 12 meczach, to i tak w perspektywie całego sezonu notuje lepszą średnią niż w ostatnich dwóch latach, co oznacza, że Jagiellonia powinna stracić mniej bramek niż w sezonach 2021/22 i 2022/23.
Porównując Diegueza do zawodników z poprzedniego sezonu, również widać dużą różnicę, szczególnie w sposobie gry. Hiszpan jest dużo bardziej elegancki niż Bogdan Tiru, Michał Pazdan i Israel Puerto. Nie fauluje tak często, dużo większy nacisk stawia na podania i kreację. Potrafi to również pogodzić z wysoką skutecznością w pojedynkach powietrznych. Wciąż musi poprawić się w elementach stricte obronnych jak odbiory i przechwyty, choć akurat w tym drugim aspekcie plasuje się na siódmym miejscu w Ekstraklasie w tym sezonie.
Popisowe są jednak zagrania Diegueza. Prowadzi w Ekstraklasie w klasyfikacji największej liczby podań, podań celnych i podań do przodu. W tej ostatniej pozostaje niemal perfekcyjny. 40% wszystkich jego zagrań jest progresywnych, co świetnie napędza grę Jagiellonii i staje w sprzeczności z obrazem nieco zlęknionych rozgrywaniem piłki od własnej bramki większości środkowych obrońców Ekstraklasy. Drugi w klasyfikacji podań do przodu zawodnik – Marco Ehmann – wykonał ich o 60 mniej niż Hiszpan. Jeśli Dieguez utrzyma taką skuteczność, znacznie przekroczy osiągnięcia Damiana Dąbrowskiego i Kostasa Triantafyllopoulos, którzy triumfowali w tym zestawieniu w poprzednich dwóch latach. Ich średnia zagrań progresywnych na mecz wynosiła odpowiednio 24,3 i 20,9. W przypadku obrońcy Jagiellonii to dotychczas 28,4.
Podania na nos
Szczególnie imponująco wyglądają jego podania przez kilka linii, zagrywane zarówno górą, jak i po ziemi. Dieguez bardzo dużo widzi i potrafi znajdować przestrzenie na zagrania do swoich kolegów. Dobrze obrazuje to poniższa akcja z meczu z Widzewem Łódź. Taras Romanczuk sygnalizuje gestem ręki, gdzie chce otrzymać piłkę. I choć wydaje się, że pomocnik będzie miał niewiele miejsca na akcję i znajduje się bardzo daleko od bramki, to Hiszpan potrafił skierować futbolówkę bardzo precyzyjnie, otwierając koledze drogę w pole karne. Tylko złe przyjęcie kapitana Jagiellonii sprawiło w tej sytuacji, że Duma Podlasia nie zamieniła tej akcji na gola.
Fot. Ekstraklasa
Prawdziwymi perełkami są jednak penetrujące płaskie prostopadłe podania Diegueza. Hiszpan potrafi z dużą odwagą, pomysłem, a przede wszystkim zaskakująco dla defensywy rywali, zagrać piłkę płasko przez kilka linii, otwierając napastnikom drogę do bramki. Przykład takiej akcji mieliśmy choćby w starciu z Górnikiem Zabrze. Jednym podaniem 27-latek stworzył okazję sam na sam Jesusowi Imazowi. Napastnik znajdował się wtedy na niewielkim spalonym, dlatego do trafienia nie doszło. Ale samo zagranie jest godne podziwu.
Fot. Canal+
Jagiellonia jako oczyszczenie po dwóch spadkach
Z drugiej strony, czy jest się czemu dziwić? W poprzednim sezonie Dieguez występował regularnie w LaLiga2, czyli na drugim poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii. A przecież do Ekstraklasy trafiali stamtąd prawdziwi kozacy. Do tego 27-latek ma za sobą 15 występów w LaLiga w barwach Hueski i Deportivo Alaves. Jak zatem udało się wyciągnąć takiego piłkarza Jagiellonii? Kluczowe były dwie kwestie: determinacja i dwa spadki.
– Kończył mu się kontrakt, jego klub spadł z drugiej ligi hiszpańskiej. Na tamtejszym rynku nie było tak dużego zainteresowania tym piłkarzem. Rozmawialiśmy z nim już dużo wcześniej, gdy Ponferradina miała jeszcze szanse na utrzymanie. Myślę, że w transferze pomogła nam degradacja jego zespołu, bo Adrian nie chciał występować na trzecim poziomie rozgrywkowym. Bardzo nam się podobał, dlatego byliśmy zdeterminowani, żeby go przekonać. Pomógł w tym agent, który znał polski rynek i realia, czym przekonał zawodnika do zmiany – mówi nam Łukasz Masłowski, dyrektor sportowy Jagi.
– Do transferu do Jagiellonii ostatecznie przekonał mnie Jesus Imaz, który w samych superlatywach opisywał zarówno klub, jak i miasto. Przychodząc tutaj, nie mam żadnych wątpliwości, są za to ciekawość i ekscytacja, ponieważ zaczyna się coś nowego – powiedział 27-latek na oficjalnej stronie klubu.
Najbardziej obiecujący obrońca w Madrycie
W Jagiellonii Dieguez występuje na środku obrony. Tam też zaczynał swoją przygodę z piłką w Getafe. To wtedy mówiono, że jest jednym z najlepiej zapowiadających się obrońców w Madrycie. W seniorskim futbolu nie zrobił aż tak błyskotliwej kariery. Był jednak solidnym drugoligowcem. Rozwinął się dzięki temu, że trenerzy stawiali go w środku pomocy, gdzie poprawił swoje wyprowadzenie piłki.
– Kilka lat temu był uważany za jednego z najbardziej obiecujących młodych obrońców w Madrycie. Dieguez bardzo dobrze spisał się w Alcorcon, a także potwierdzał to podczas pierwszego etapu gry w Fuenlabradzie. Dzięki temu udało mu się podpisać kontrakt z Alaves i zagrać w hiszpańskiej elicie. Ostatnie sezony nie były jednak dla niego zbyt udane. Sam miał więcej upadków niż wzlotów, a jego drużyny dwukrotnie spadały z ligi. Zapamiętałem go jednak jako bardzo silnego obrońcę doskonale grającego głową, który kontroluje sporo miejsca na boisku i mógłby równie dobrze grać jako pomocnik – powiedział w rozmowie z “WP Sportowe Fakty” dziennikarz “Marki” Alex Jimenez.
Jego duże umiejętności wyprowadzenia piłki możemy oglądać co tydzień w Ekstraklasie. I prawdopodobnie będziemy to robić przez kolejne lata. Jagiellonia widzi w nim zawodnika, który ma stanowić o sile linii defensywnej w następnych sezonach. Świadczy o tym nie tylko podpisany dwuletni kontrakt z Dumą Podlasia z opcją przedłużenia o kolejny rok, ale również słowa dyrektora sportowego klubu. – Cały zespół wygląda nieźle, a Adrian spisuje się bardzo dobrze. Wszystko, czego oczekiwaliśmy od niego, realizuje bez zarzutu. Dość szybko wkomponował się w ligę, zespół i oczekiwania trenera. Dziś nie myślimy w kontekście sprzedaży Adriana. Mamy innych, młodszych piłkarzy o sporym potencjale sprzedażowym. Adrian ma być trzonem i liderem na kolejne lata – dodaje Masłowski.
Nawet zurdo zdarzają się błędy
Po dwóch spadkach z rzędu – z Fuenlabradą i Ponferradiną – Dieguez postanowił zmienić otoczenie. Wartością defensora były nie tylko występy w LaLiga czy LaLiga2, ale również jego lewonożność, bądź – jak mówi sam piłkarz – zurdo. To określenie na lewonożnych i leworęcznych ludzi w Hiszpanii. Zapotrzebowanie na takich środkowych obrońców na całym świecie jest ogromne. Świadczy o tym m.in. determinacja Legii Warszawa w sprowadzeniu Steve’a Kapuadiego z Wisły Płock. To w końcu czołowy obrońca zespołu, który spadł z Ekstraklasy i w całym sezonie stracił 50 bramek (trzeci najgorszy wynik w lidze).
Jak wspomnieliśmy, Diegueza udało się sprowadzić do Białegostoku dzięki jego rodakom. Za przekonanie obrońcy odpowiedzialność wziął Imaz. Za pomoc w codziennym życiu i w szatni Jagiellonii “odpowiada” natomiast Jose Naranjo, który również przyszedł z Ponferradiny. Skrzydłowy jest tłumaczem dla defensora, który nie mówi w żadnym innym języku. – Dopiero tutaj widzę, jak ważne jest znać chociaż podstawy innych języków, w głównej mierze angielskiego, dlatego będę się starać to poprawić. Mój przyjaciel z pokoju Jose pomaga mi zrozumieć wszystko, zanim sam nie poprawie znajomości angielskiego lub nie nauczę się polskiego – tłumaczył się Dieguez na oficjalnej stronie klubu.
Mimo bariery językowej bardzo dobrze zaaklimatyzował się w Białymstoku. Wciąż zdarzają mu się jednak błędy. Sfaulował Piotra Janczukowicza w meczu z ŁKS, przez co Jagiellonia straciła gola po rzucie karnym i trzy punkty w starciu z beniaminkiem. Ze Śląskiem Wrocław spóźnił się w doskoku do Piotra Samca-Talara, dzięki czemu pomocnik zanotował asystę przy trafieniu Erika Exposito. Niemniej jednak plusy zdecydowanie przeważają minusy, szczególnie że to dopiero jego początki w polskiej lidze.
Stanie się lepszym piłkarzem
– Nie wiemy, czy inne kluby Ekstraklasy się nim interesowały. My byliśmy aktywni, zabiegaliśmy o piłkarza i to nam pomogło. W aklimatyzacji pomogli mu rodacy. Szybko podjął lekcje angielskiego i polskiego i myślę, że jak złapie podstawy, poprawi się jego komunikacja z zespołem, będzie mu jeszcze łatwiej i stanie się lepszym piłkarzem – twierdzi Masłowski.
Dieguez zapewnia solidność w obronie, której w Jagiellonii dawno nie było. Jest najlepiej podającym piłkarzem i zaliczył już jedną asystę. Białystok okazał się dla niego świetnym miejscem na odbudowę po dwóch spadkach. Jednocześnie dawno zapowiadane oczekiwania o byciu najlepszym, stały się rzeczywistością.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Po co nam Liga Mistrzów, skoro w Poznaniu dostaliśmy takie show?!
- Piotr Samiec-Talar przeszedł aktualizację [Kozacy i badziewiacy]
- Kwiatkowski: Dziwią mnie mocne słowa prezesa Widzewa. Mogliśmy grać w piłkę wodną
Fot. Newspix