Reklama

Piotr Samiec-Talar przeszedł aktualizację [Kozacy i badziewiacy]

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

24 października 2023, 14:29 • 5 min czytania 10 komentarzy

W ostatnim czasie raz po raz Śląsk Wrocław dostarcza nam powodów do pochwał. Kapitalna forma zespołu sprawia, że wielu piłkarzy rośnie w oczach, zaskakuje i pokazuje oblicze, którego wcześniej nie znaliśmy. Jednym z tego grona jest Piotr Samiec-Talar. Jeszcze jakiś czas temu był jednym z „wielu”, ale w tym sezonie mocniej zaznacza swoją obecność na boiskach Ekstraklasy, a w meczu z Legią pokazał, że stać go na wiele.

Piotr Samiec-Talar przeszedł aktualizację [Kozacy i badziewiacy]

Kto oglądał mecz Śląska z Legią, ten wie, że Legia została w drugiej połowie brutalnie rozjechana. A operatorem wrocławskiego walca był Piotr Samiec-Talar. Zawodnik nam znany od dość dawna, ale długo czekaliśmy na wielki błysk z jego strony.

Kozacy 12. kolejki Ekstraklasy

Debiutował w lidze jeszcze gdy na ławce Śląska zasiadał Tadeusz Pawłowski, a pierwszej jedenastce wrocławian znajdowali się tacy zawodnicy jak Łukasz Broź, Piotr Celeban czy Marcin Robak. Tego ostatniego zmienił Samiec-Talar w swoim debiucie, gdy wszedł na końcówkę drugiej połowy meczu z Miedzią z sezonu 18/19. Od tego czasu niespełna 22-latek zdążył się nagrać w rezerwach, obskoczył dwa wypożyczenia do I ligi i oswoił się z Ekstraklasą.

Jednak długo czekaliśmy na to, żeby pokazał, że może dać drużynie dużo. Przecież nawet jak prześledzimy ten sezon, to nie był pewniakiem do pierwszego składu. Ba, nawet jak wychodził w podstawowej jedenastce, to nie grał od dechy do dechy. Co więcej, w ostatnich trzech meczach przed przerwą na kadrę dwukrotnie meldował się na ogony, a z Górnikiem Zabrze nawet nie podniósł się z ławki. Ot, przegrywał rywalizację, ale nie został skreślony.

W przerwie od ligowej młócki musiało się zadziać u tego chłopaka wiele dobrego. Tuż po niej wyszedł w galowym składzie na Legię. Nagle otrzymał gigantyczny kredyt zaufania i spisał się świetnie. Nie przygniotła go presja, nie zawiódł. Wręcz przeciwnie. Był najlepszy na boisku.

Reklama

Nie raz słyszeliśmy, że Piotr Samiec-Talar dobrze spisywał się w sparingach, ale potem w Ekstraklasie nie potrafił tego sprzedać. Rzucało się w oczy nie raz, że miał gaz, chęci, ale regularnie szwankowało u niego ostatnie podanie, wykończenie, czyli kluczowe elementy ofensywnego rzemiosła. A przy komplecie publiczności na stadionie we Wrocławiu nagle przegonił demony i nie tyle zagrał na miarę oczekiwań, ile je zdecydowanie przebił.

Na doskonały występ złożyło się wiele składowych, ale przede wszystkim okazał się kluczowy przy akcjach bramkowych. Asysta przy golu Schwarza? Palce lizać, perfekcyjnie wymierzone podanie prostopadłe między bezradnymi obrońcami. Prawdziwy przebłysk geniuszu, którego nie powstydziłby się niejeden dyrygent środka pola. Druga asysta — tym razem przy golu Exposito — już nie taka piękna, ale wciąż bardzo dobre i przytomne zagranie za plecy obrońców.

Samiec-Talar pomagał wpisywać się na listę strzelców swoim kolegom z drużyny i w końcu sam dostał podanie od Matiasa Nahuela, przy którym wystarczyło dołożyć nogę do pustej bramki. Ot, nagroda za świetny serwis i kapitalny występ. Oczywiście trafił. Stosunkowo rzadko dajemy piłkarzom notę „9”, ale tu nie mieliśmy wątpliwości, że piłkarz Śląska na nią zasłużył.

Ciekawi jesteśmy, jak potoczą się losy tego chłopaka. Możliwe, że potrzebował takiego występu, żeby wejść na stałe na wyższy poziom. Widać, że sporo pracy z tym zawodnikiem włożył Jacek Magiera, który sprawił, że Śląsk przeszedł drogą z dolnych rejonów tabeli na jej szczyt. Jeśli dla Samca-Talara eksplozja formy z Legią okaże się tylko jednorazowym strzałem, to i tak zostanie zapamiętany na lata. Był to prawdopodobnie najwspanialszy wieczór dla kibiców Śląska Wrocław w historii tego stadionu, a bohaterów takich spotkań się pamięta i wspomina latami.

Naszym zdaniem Samiec-Talar był najlepszym graczem kolejki, ale indywidualnych popisów w ten weekend oglądaliśmy zdecydowanie więcej.

Ponownie kapitalnie spisał się Erik Exposito i już po raz piąty melduje się w gronie kozaków. Po raz pierwszy w naszej najlepszej jedenastce melduje się Petr Schwarz, czyli autor gola otwierającego wynik we Wrocławiu, ale i piłkarz, który sprawił, że podopieczni Magiery kontrolowali to spotkanie.

Reklama

Wydaje się, że odetchnąć mogą też kibice Lecha Poznań. Mikael Ishak chyba już wrócił na dobre do formy. W jedenastej kolejce zdobył pięknego gola i zaliczył asystę. W dwunastej trafił do bramki dwukrotnie. Dzielnie wspierał go Kristoffer Velde, który tradycyjnie konkrety miał z najwyższej półki i zasłużył na znalezienie się w kozakach.

Mamy więc duet z Lecha, ale są też duety z Jagiellonii i Górnika. Bardzo dobry mecz tym razem rozegrał Mateusz Skrzypczak. Tradycyjnie w kozakach musi znaleźć się Bartłomiej Wdowik i powoli myślimy nad tym, żeby założyć fanklub jego lewej nogi — miejsca w nim dla nikogo nie zabraknie.

Z Górnika doceniliśmy zaskakująco pewnie broniącego Daniela Bielicę – zatrzymał Raków – i Daisuke Yokotę, który okazał się katem częstochowian.

Do jedenastki brakuje nam zatem dwójki graczy, więc dorzucamy Luizao z Radomiaka, Pyrkę z Piasta i mamy komplet.

Badziewiacy 12. kolejki Ekstraklasy

Wśród badziewiaków tradycyjnie nie brakuje dużej delegacji z ŁKS-u, który przegrał dziewiąty mecz w lidze. Tym razem w czteroosobowej załodze beniaminka znaleźli się: Śliwa, Pirulo, Ramirez i Dankowski.

Równie liczną ekipę dostarczyła nam Legia i tu się nieco dłużej zatrzymamy.

Maciej Rosołek już od jakiegoś czasu nie spisuje się najlepiej, ale z jakiegoś powodu Kosta Runjaić wciąż na niego stawia kosztem Ernesta Muciego. Z naszej perspektywy robi 22-letniemu Polakowi krzywdę, bo ten ewidentnie nie jest sobą, więc tu przydałaby się większa rotacja, czyli coś, co Runjaić robi aż do przesady z defensywą. Niemiec porządkuje nieład w obronie jeszcze większym bałaganem i mecz ze Śląskiem doskonale to pokazał. Trio Ribeiro – Augustyniak – Pankov zostało skompromitowane na każdym polu, a rywale wjeżdżali w pole karne Legii jak w masło. Dawno nie widzieliśmy tak bezradnej w tyłach warszawskiej drużyny. Coś się w tej drużynie ewidentnie zacięło. Niektórzy już wieścili, że to najlepszy polski zespół w XXI wieku i okazuje się, że pochopnie.

Żeby piłkarzom Legii i ŁKS-u było raźniej dorzucamy duet z Zagłębia Dioudis – Makowski. A skład badziewiaków uzupełnia Kamil Pestka z Rakowa, który w swoim debiucie zupełnie się pogubił i nie pomagał i tak elektrycznie grającej drużynie z Częstochowy.

***

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

10 komentarzy

Loading...