– Pierwsze dni po awansie do Ekstraklasy były tutaj szalone — mówi mi Marek Bartoszek, prezes Puszczy Niepołomice, gdy jedziemy na stadion beniaminka ligi. – Nie dało się pokazać na mieście, żeby ktoś nie zaczepił, nie zapytał. Żona się śmiała, że trzeba zabierać dzieci gdzieś indziej, bo co chwilę ktoś podchodził porozmawiać!
Teraz miasto trochę przycichło. Nie zrzucamy tego na karb wyników — Żubry cały czas balansują na granicy spadku i utrzymania — może bardziej jest to wina życia na walizkach. Przed stadionem w Niepołomicach cały czas wisi reklama meczów rundy wiosennej na zapleczu Ekstraklasy. Dopóki zespół nie wróci na własne boisko, nie ma sensu jej aktualizować.
– Jedziemy teraz tą słynną drogą, którą musimy przebudować — opowiada prezes klubu, a w momencie, w którym skręcamy w wąską dojazdówkę do stadionu i samochód zalicza lekki spadek, zaznacza. – To właśnie ten podjazd jest największym problemem. Wóz transmisyjny się tutaj zawiesi.
Puszcza czeka, aż papierologia pozwoli zająć się tym tematem i rozpocząć remont. Dookoła, w tematach, którymi można było zająć się od razu, już coś się dzieje. Odgrodzony jest już teren parkingu, który ma pomieścić wszystko, co potrzebne do przeprowadzenia transmisji na poziomie Ekstraklasy. Tabliczka informuje: teren budowy.
Jednak jakieś ślady awansu do najwyższej ligi w mieście pozostały.
Niepołomice żyją Ekstraklasą i wciąż na nią czekają
Zakulisowe wieści głoszą, że Żubry płacą Cracovii ponad 200 tysięcy złotych za wynajem stadionu na mecz domowy. W klubie nikt tego nie potwierdza, tajemnica handlowa. Wiadomo jednak, że Puszczy nie opłaca się grać poza domem. Raz, że nawet gdyby koszt wynajmu był mniejszy — przykładowo Ruch Chorzów ma płacić Gliwicom ok. 150 tys. zł za mecz — nie oznaczałoby to wielkich zysków dla beniaminka. Ot, trochę mniejsze straty, choć w przypadku takich klubów każdy grosz się liczy.
Dwa, że za kadencji Tomasza Tułacza tylko raz (na osiem sezonów) domowy dorobek punktowy Puszczy stanowił mniej niż 50% jej całkowitej zdobyczy. W połowie przypadków Żubry zdobywały przed własną publicznością ponad 60% punktów.
Marzenie zwykłych ludzi. Puszcza Niepołomice i Ekstraklasa
Teoretycznie i tak wszystko, co ugrała do tej pory Puszcza, to łupy z Krakowa, z tymczasowego domu. W praktyce jednak przewaga własnego boiska mogłaby zwiększyć szanse na utrzymanie w lidze; w dodatku udałoby się zaoszczędzić parę groszy, które dziś trzeba wydawać na ciągłe podróże. Istotne sprawy, bo w Niepołomicach ciągle trwają narady, rozmowy, dyskusje.
Do klubu przyszedł burmistrz Roman Ptak, zapowiada się spotkanie na szczycie, trzeba omówić m.in. kwestię zimowego obozu. Słowo „przyszedł” użyte celowo, bo choć ręki sobie za to uciąć nie dam, to całkiem prawdopodobne, że polityk faktycznie postawił na spacer kosztem krótkiej przejażdżki. Wszędzie tu blisko. Przed zbiórką na zajęcia Jordan Majchrzak zastanawia się jeszcze, czy zdąży skoczyć do mieszkania.
Oczywiście z buta. Dziesięć minut w dwie strony. Nie wiedzą, co tracą, ci, którzy wybierają mieszkanie w pobliskim Krakowie. Wszak nawet Michał Pazdan to obywatel Niepołomic. Aż żal, że bez stempla z charakterystycznym herbem z choinką w „paszporcie”.
Artur Craciun wyrasta na najlepszy transfer
Tomasz Tułacz narzekać jednak nie może, bo w defensywie ma nie byłego, a obecnego reprezentanta. Co prawda Mołdawii, ale ostatnio okazało się, że to nie tak wielka różnica, jak mogłoby się wydawać. Artur Craciun radzi sobie coraz pewniej. Gdy przyjeżdżał do Małopolski, pojawiały się wątpliwości. Zapowiadało się, że wychowanek Zimbru Kiszyniów będzie potrzebował chwili, żeby wejść na optymalny poziom, jednak powoli staje się szefem defensywy.
– Myśleliśmy, że największy potencjał sprzedażowy będzie miał Roman Jakuba. Młody, już się u nas sprawdził, wiedzieliśmy, na co go stać. Artur jednak pokazuje, że i on może się okazać świetnym interesem.
Opowieści z półświatka. O realiach mołdawskiej piłki
Wiadomo, że ciężko jest zareklamować obrońcę, gdy gra w zespole walczącym o utrzymanie, ale nawet ze spadkowiczów wyciągano już stoperów do czołowych drużyn. Nie ma co Craciuna przesadnie pompować, natomiast po kilku tygodniach rysują się już mocne strony tego zawodnika. “StatsBomb” informuje, że Mołdawianin wygrywa 69% główek. Szósty wynik w lidze wśród stoperów. Pierwszy, gdy spojrzymy na liczbę wygranych pojedynków w powietrzu – 3,98.
W Niepołomicach doceniają też jego charakter. Twardy, nieustępliwy. Obrońca przekonany o tym, że wybije cię z rytmu, odzyska piłkę. Na treningu nieustannie w kontakcie z rywalem. Pcha, przestawia, dokucza. Sprawia wrażenie nieprzyjemnego gościa, przynajmniej na boisku. Świetnie dogaduje się ze wspomnianym Jakubą, znajomość języka rosyjskiego robi swoje.
Podpowiada też weteranowi, Łukaszowi Sołowiejowi. Zdaje się, że Żubry testują rozwiązanie z trójką z tyłu, żeby pomieścić ich wszystkich na boisku bez konieczności przestawiania Ukraińca na bok.
W Puszczy liczy się intensywność
Tomasz Tułacz zwraca uwagę na detale. Przyjechałem do Niepołomic, żeby zobaczyć, czy Puszcza naprawdę katuje stałe fragmenty gry w nieskończoność. Gdy młodzież zbierała piłki z boiska, zorientowałem się, że nie poświęcono im nawet minuty. Teoria złośliwców obalona, Puszcza gra w piłkę. Jest rondo, jest dużo gry, jest też przesuwanie. Dużo uwag w kontekście pressingu, pracy zespołowej.
Sztab rozstawia „czapeczki”, dzieli boisko na części. Zwraca uwagę na odległości między formacjami i jednostkami. Bardzo istotne są założenia w pressingu, to wtedy Żubry mają robić przewagę. Jeszcze przed barażami wyjaśnialiśmy, że Puszcza to nie jest typowa rąbanka z tyłkiem na piątym metrze. Żołnierze Tomasza Tułacza są jak piranie, które nieustannie nękają cię, podświadomie czując krew. Nikt w lidze nie naciska przeciwnika tak często, jak oni.
A że tylko 42% tych pressingów ma miejsce na połowie rywala? Trzeba mieć chłodną głowę. Puszcza ma naciskać mądrze, a nie otwierać autostradę do własnej bramki, narażając się na kontrataki.
Zajęcia z boku obserwują młodzi fani. Ruda czupryna jednego z nich co chwilę skakała na horyzoncie, gdy chłopcy sprawdzali, czy ich ulubieńcy już zaczęli trening. Dopytywali, czy nie pomóc w rozkładaniu pachołków. Byli i tacy, którzy przy boisku spędzili bitą godzinę, nie zważając na spóźnienie drużyny. Przeciągnęła się analiza, Radomiak już powinien się bać.
– Proszę pana, wie pan, co będzie dzisiaj robił Kewin Komar?
Drażliwy temat. Komara nie ma. Nie to, że przestał istnieć, ale do treningu jeszcze się nie nadaje. Już lepiej zająć się tym rozkładaniem pachołków…
Bartłomiej Poczobut – nawrócony reżyser gry
Puszcza trenuje grę w piłkę, nie jej zabijanie — stwierdziliśmy. Dlatego sięgnęła po Bartłomieja Poczobuta. Nawróconego wyrwichwasta. Trzydzieści lat na karku to idealny wiek, żeby zaistnieć w Ekstraklasie. Gość, który przez większość kariery pełnił rolę przecinaka, defensywnego pomocnika starej daty, śmiga na „dziesiątce”.
Żaden to dowód na antypiłkarskie nastawienie Żubrów. Prędzej na niesamowitą przemianę tego zawodnika. Daniel Myśliwiec powiedział kiedyś:
– Kazali mu tak grać, więc grał. My eksponujemy inne jego atuty.
Wyeksponowali. W drużynie Myśliwca Poczobut zaliczył udział przy dwunastu bramkach. “WyScout” sklasyfikował go jako zawodnika, który najczęściej ze wszystkich pierwszoligowców wprowadzał piłkę w tercję ataku; był drugim najczęściej faulowanym piłkarzem zaplecza Ekstraklasy. Podania inteligentne, podania w pole karne, podania prostopadłe. Każdy rodzaj zagrań wyróżniany przez platformę dostarczającą dane i wszędzie czołowe miejsca Poczobuta.
Druga twarz to zaangażowanie w destrukcję, które nie zniknęło: 8,01 pojedynków w defensywie (10. miejsce w lidze). Solidnie. Ale przede wszystkim trzeba obsłużyć Murisa Mesanovicia. W Puszczy twierdzą, że spośród środkowych pomocników to właśnie Bartłomiej Poczobut ma najlepsze otwierające podanie. Mesanović ma smykałkę do bramek, więc im więcej takich piłek dostanie, tym większa szansa, że trafi do siatki.
Gdy Bośniak przychodził do Niepołomic, pisaliśmy:
“Mówiąc krótko: Muris Mesanović to gość, który dysponuje niezłym strzałem, potrafi znaleźć się gdzie trzeba w polu karnym i zdobyć bramkę. Nie marnuje wielu dogodnych okazji: jego npxG/90 minut praktycznie równa się dorobkowi bramkowemu (nie uwzględniając rzutów karnych) – 0,42 vs 0,39”.
Na ten moment okazji trochę brakuje. Siedem uderzeń, xG 0,66. Jedna szansa zmierzona jako naprawdę dobra. Z jednej strony Mesanović notuje tyle samo kontaktów z piłką w polu karnym, co Dawid Kurminowski (4,41), ale oddaje strzały ze słabszych pozycji. Nie uruchomił jeszcze swojego największego atutu. Na treningu strzela, rozbudza nadzieję. Odbiera sporo wskazówek, łapie niuanse taktyczne.
Czeka już tylko na potwierdzenie teorii o butelce keczupu — gdy napastnik ma instynkt i się odblokuje, to dalej już po prostu leci.
Żubry są silniejsze
Tomasz Tułacz nie traci dobrego nastroju. Dla niego, dla Puszczy, każdy mecz w Ekstraklasie jest czymś zawierającym się w samej nazwie rozgrywek: czymś ekstra. Nie ma jednak co przesadzać i traktować Żubrów z rozczuleniem, komplementować samą ich obecność w elicie, bo im samym zupełnie nie o to chodzi. Nie po to ściągano Craciuna, Mesanovicia i Poczobuta, nie po to walczono o Jakubę, żeby teraz machnąć ręką i nie zaprzątać sobie głowy wynikami.
Gdy na starcie sezonu rozmawiałem ze szkoleniowcem Puszczy, zwracał uwagę na to, że drużynie brakuje jeszcze trochę śmiałości w grze. Podawał przykład słynnych stałych fragmentów: byłyby skuteczniejsze, ale zawodnicy muszą się przełamać mentalnie, bo Ekstraklasa sprawiła, że trochę się wycofali. Dziś Żubry czują się coraz silniejsze i pewniejsze, choć punktów ze Śląskiem Wrocław to nie dało. Zabrakło koncentracji. Ligę wyżej nie wybacza się błędów, które na zapleczu nie skończyłyby się bramkami — kolejna przerobiona wewnętrznie lekcja.
Parę godzin w klasie jeszcze pozostało, ale egzamin już trwa. Próg zdawalności: czterdzieści punktów. Jeszcze trzydzieści trzy. Czas powiększyść dorobek wrześniowy, bo w tym miesiącu saldo wciąż jest puste. A na takie pauzy nikt pozwolić sobie nie może.
WIĘCEJ O PUSZCZY NIEPOŁOMICE:
- Trela: Kontrolowany spadek. Czego Mit Syzyfa może nauczyć Puszczę Niepołomice
- Bartoszek: Puszcza po ziemi stąpa twardo, choć teraz z lekkim uśmiechem
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix