Nowy sezon to zawsze nowe nadzieje, ale kibice Wisły Kraków błyskawicznie otrzymali pierwszego gonga. Ich drużyna zaserwowała im powtórkę z końcówki poprzednich rozgrywek, gdy wypuszczała z rąk kolejne szanse na awans do Ekstraklasy. Teraz Górnik Łęczna pokazał podopiecznym Radosława Sobolewskiego, że jeśli do wysokich umiejętności indywidualnych nie dorzucą większej klasy jako kolektyw, to znowu na finiszu może dojść do olbrzymiego rozczarowania.
“Biała Gwiazda” miała dziś wszelkie dane ku temu, żeby wygrać i to pewnie. Przez większość meczu zdawała się kontrolować przebieg wydarzeń, stwarzała sytuacje, wyszła na prowadzenie i teoretycznie nic nie powinno się wydarzyć. A jednak się wydarzyło. Dlaczego?
Górnik Łęczna – Wisła Kraków 2:2. Kozak w szeregach gospodarzy
Po pierwsze – znów dała o sobie znać nieskuteczność. Miki Villar zaczął drugą połowę od zmarnowania doskonałej sytuacji, ale potem przynajmniej szybko się zrehabilitował, gdy świetnie uderzył z powietrza, uprzedzając Daniela Dziwniela. W kolejnych minutach zabrakło postawienia kropki nad “i”. Piłka po strzale Angela Rodado została wybita sprzed linii bramkowej przez De Amo, a rezerwowy Szymon Sobczak po trochę chaotycznej akcji trafił w słupek.
SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
Po drugie – Sobolewski źle zarządzał meczem. O ile wprowadzenie Dawida Olejarki za Vullneta Bashę po godzinie gry jeszcze się broniło, o tyle wszystkie cztery późniejsze ruchy już nie. Sobczak za Rodado, Szot za Jarocha, Baena za Alfaro i Gogol za Dudę – w każdym przypadku mowa o zmianie na gorsze, a nie odnosiło się wrażenia, że któryś z podstawowych zawodników musi zejść z boiska. Efekt był taki, że przeciągająca się w nieskończoność końcówka zdecydowanie należała do gospodarzy. Ireneusz Mamrot dla odmiany swoimi decyzjami pomógł Górnikowi.
Po trzecie – Wisła ciągle kiepsko broni przy stałych fragmentach gry. To była główna broń Górnika Łęczna. Wykonywał je Miłosz Kozak, który dziś przewyższał resztę swoich kolegów co najmniej o klasę. I to właśnie po jego rzucie rożnym Adam Deja dobił strzał Karola Podlińskiego, co dało gospodarzom remis.
Nowy bramkarz nie zachwycił
Co do Ratona, na pewno przez wielu będzie obwiniany za bramkę Kozaka. Wizualnie wyszło spektakularnie, prędzej obstawialibyśmy centrostrzał, ale głowy nie damy, bo pomocnik Górnika prezentował się naprawdę znakomicie przez całe spotkanie.
Spotkanie otwierają @zielono_czarni ! #GKŁWIS 1:0!
📺 Gole, skróty i akcje z boisk F1L na @polsatsport https://t.co/wtqeurDkiG pic.twitter.com/oqygL9xI9v
— Fortuna 1 Liga (@_1liga_) July 22, 2023
Gdyby Raton w momencie uderzenia piłki nie zrobił jeszcze kroku do przodu, zapewne zdołałby się uratować. A tak, na “dzień dobry” przy jego nazwisku już pojawiają się pewne wątpliwości. Facet praktycznie przez całą karierę był wiecznym rezerwowym, przyszedł do Wisły i z miejsca sadza na ławce młodego Biegańskiego. Ten fakt dodatkowo zwiększa presję pod jego adresem.
Pozytywy po stronie Wisły? Bardzo dobrze do zespołu wprowadził się Goku. Gdy Luis Fernandez pobyt w Lechii Gdańsk zaczął od hat-tricka w Głogowie, niejeden z krakowskich kibiców zatęsknił za swoim niedawnym idolem, ale jego następca pokazał, że jest w stanie wejść w te buty. Goku wykazał się kapitalnym opanowaniem piłki przy zdobywaniu bramki wyrównującej i to jego otwierające podanie było kluczowe w akcji na 2:1.
Wisła pod względem indywidualnych możliwości być może jest jeszcze lepsza niż wiosną i prawdopodobnie w każdym meczu będzie w tym aspekcie górowała nad rywalami. Jeżeli jednak nie zacznie do tego dokładać pozostałych rzeczy, które też są ważne w futbolu, do Ekstraklasy nie zajedzie. A tylko awans Wisłę interesuje i tylko po to przyszło do niej tylu Hiszpanów z naprawdę mocnymi papierami.
Górnik Łęczna – Wisła Kraków 2:2 (1:1)
- 1:0 – Kozak 28′
- 1:1 – Roman 39′
- 1:2 – Villar 50′
- 2:2 – Deja 86′
CZYTAJ WIĘCEJ O 1. LIDZE:
- Najlepsi młodzieżowcy 1. ligi
- Najlepsza jedenastka 1. ligi
- Jeden za wszystkich! Polonia szuka dyrektora nadczłowieka
Fot. Newspix