Andrzej Grabowski w scenie otwierającej film „Skrzydlate Świnie” wydziera się na arbitra i w ciągu kilkunastu sekund obraża go na wszelkie możliwe sposoby. Powód? Oczywiście spalony, zdaniem kibica ofsajdu nie było, a że arbiter go pokazał, no to zrobił się problem. Bo właśnie – spalony wciąż, mimo VAR-u, jest gotowym przepisem na kontrowersje. Czy nowe reguły mogłyby ten kłopot rozwiązać, czy futbol takiej rewolucji w ogóle potrzebuje?
Przypomnijmy sobie, o co w tym wszystkim chodzi. Szwedzi, Włosi i Holendrzy na prośbę FIFA w swoich młodzieżowych rozgrywkach mieliby przetestować nowelizację przepisu o spalonym. Nie byłaby to zmiana kosmetyczna, a naprawdę gigantyczna w kontekście futbolu – jeśli chodzi o rozmiary, to coś jak wprowadzenie do niego weryfikacji wideo. Otóż piłkarz, by znajdować się na spalonym, musiałby wystawać za linię całym obrysem swojego ciała. Teraz wystarczy jego dowolna część. Masz grzywkę centymetr za rywalem – chorągiewka idzie w górę. Margines zostałby więc zdecydowanie zwiększony:
Offside when the is in front of the last defender: would you agree with this rule change❓ pic.twitter.com/A7351jnMP7
— 433 (@433) July 2, 2023
Would Arsene Wenger’s proposed offside change improve football? 👀 pic.twitter.com/tpG7aAq9h0
— ESPN FC (@ESPNFC) July 3, 2023
Przepis Wengera promowałby atakujących
Natomiast o ile wspomniany VAR był zmianą, która „po prostu” lepiej sankcjonuje to, co dzieje się na murawie, o tyle ta reguła zrewolucjonizowałaby samą grę. Kto wie, być może gdyby wprowadzić takiego spalonego, mówilibyśmy o największej roszadzie od lat, trzeba by się cofać pewnie i o dekady, by wskazać równie dużą poprawkę. Koniec końców podejście do zasad w tym sporcie jest dość konserwatywne.
A tutaj łatwo sobie wyobrazić zmiany, które nadeszłyby wraz z nowym spalonym, zwanym przepisem Wengera, bo to Arsene Wenger jest inicjatorem całej – na razie – ciekawostki.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA 100% DO 300 ZŁOTYCH W FUKSIARZU
Po pierwsze część drużyn cofnęłaby swoje zespoły i nie broniła już tak wysoko. Dostanie piłki za plecy przy tej regule byłoby dość proste, szczególnie jeśli istniałyby znaczące różnice szybkościowe na korzyść atakujących. Dziś nawet wolniejsi stoperzy mogą wiele rzeczy skorygować ustawieniem, a przy tej reformie nie mieliby na to większych szans.
Po drugie nawet okopanie się dupą we własnym polu karnym nie odbierałoby handicapu drużynie dążącej do gola. Ile mieliśmy przecież sytuacji, kiedy o braku bramki decydowały spalone trudno dostrzegalne gołym okiem – ktoś strzelił, ale cieszyć się nie mógł, bo nosi rozmiar buta 44, a nie 43, cóż, pech.
Wiadomo, wyjdzie w praniu, ale dziś bliżej do refleksji, że po prostu padałoby więcej bramek.
No i w gruncie rzeczy fajnie, przecież po to oglądamy piłkę, by oglądać gola. Też obecny przepis o spalonym nie do końca jest życiowy, no bo jaki wpływ na akcję ma sytuacja przytoczona wyżej, to znaczy, że o ofsajdzie decyduje nieobcięty paznokieć. Czy dzięki temu napastnik faktycznie zyskał na przestrzeni, zrobił sobie przewagę w sposób nieuczciwy? Nie, to kompletny detal, jednak dziś sankcjonowany i premiujący grę obronną.
Poza tym inną kwestią pozostaje tutaj to, kiedy zrobiono stopklatkę i czy faktycznie w dobrym momencie – bo jeśli piłka dopiero miała się odbić od stopy podającego, to może ten paznokieć nie wystawał jeszcze za linię i gola należało uznać? W jednym sezonie mamy co najmniej kilka takich rozważań i do dziś pewnie w wielu przypadkach na 100% nikt nie powie, że faktycznie był spalony, a może ludzkie oko wsparte technologią jednak zawiodło (i na odwrót, że nie było).
Cristiano Ronaldo came off the bench and scored what he thought was the last minute winner for Juventus 👀
He took off his shirt to celebrate and got a yellow card for it 😅
The goal then got disallowed for offside by the smallest of margins 😭 pic.twitter.com/742Ch40SQp— 12BET (@12BETOfficial) August 23, 2021
Nowy przepis o spalonym. O co będziemy się kłócić?
Czyli co, robimy jak każe Wenger i zapominamy o kontrowersjach? Właśnie nie, ponieważ w jego przepisie kłopoty nie znikną, ale zostaną zwyczajnie przesunięte bliżej atakowanej bramki. Znów mogą decydować centymetry, moment zrobienia stopklatki – czy atakujący zmieścił się w obrysie przeciwnika, czy przekroczył go o jeden centymetr?
To tak jak z propozycjami, by przy ofsajdzie w obecnym kształcie zostawić margines błędu na pięć centymetrów. Tyle że wówczas byłyby kłótnie o szósty i siódmy centymetr, a nie o pierwszy jak teraz.
Wniosek jest prosty – nie da się wykreślić kontrowersji przy spalonym, jeśli do jego oceny potrzebujemy człowieka. Ludzkie oko zawsze będzie zawodne, futbol jest obecnie po prostu zbyt szybki. By zapomnieć o tych kłopotach potrzebowaliśmy więc czegoś w rodzaju goal-line, kompletnej automatyzacji. Jednak do tego jeszcze daleka droga.
A ustawienie miejsca spalonego to rozmowa na zupełnie inny temat – czy chcemy dać handicap ofensywnym zespołem, czy aż tak dobrze mieć nie będą. Sami jesteśmy ciekawi, jaki finał będzie tej sprawy. Klocowaci stoperzy zagryzają paznokcie, bo mogę mieć problem z robotą, szybcy atakujący czekają na tę zmianę, wówczas ich wartość rynkowa jeszcze podskoczy.
Czytaj więcej na Weszło:
- Fatalne przejęzyczenie: level Motor Lublin. Feio, Jakubas i historia pewnej umowy
- Trela: Mądrość tłumów. Dlaczego kluby powinny bardziej wsłuchiwać się w swoje trybuny
- Stadion w Poznaniu wreszcie będzie miał sponsora
Fot. Newspix