Po takiej kolejce, w której taki mecz został rozstrzygnięty w taki sposób, obsada jedenastek kozaków i badziewiaków była wyjątkowo oczywista. Lech rozjechał Górnika koncertowo. Piłkarze Skorży wyjechali z całą gamą swoich ofensywnych zagrań. Błysnęli po prostu wszyscy i gra kleiła się do tego stopnia, że strzelił nawet Sadajew, który – jak wiemy – nie strzela wręcz z zasady. Aspiracje reprezentacyjne potwierdzili Kędziora i Pawłowski, Jevtić, że ma papiery, by zostać nowym Stiliciem, a Hamalainen znów pokazał, że trzeba go poważnie rozpatrywać pod kątem nagrody dla MVP sezonu. Pozostaje pewien niesmak po zachowaniu kibiców Górnika, ale to wcale nie umniejsza spektaklowi „Kolejorza”.
Jedenastkę kozaków poza lechitami dopełniają grający chyba najlepszy sezon w karierze Szmatuła (inna sprawa, że z wcześniejszych sezonów trudno go w ogóle pamiętać), wracający na właściwe tory i coraz lepiej wyglądający w obronie Vranjes, kreatywna dwójka z Jagiellonii, czyli Dzalamidze-Gajos, gamechanger Konieczny oraz Sretenović, który – to niespodzianka – już po raz czwarty znalazł się w jedenastce kolejki. Chyba można zaryzykować stwierdzenie, że po latach posuchy w defensywie ten serbski twardziel okazał się najlepszym spoiwem obrony „Pasów”. Wszyscy – co naturalne – wychwalają od początku sezonu Covilo, ale Sretenović to też transferowy strzał w dziesiątkę.
A co u badziewiaków? Szatnią antyjedenastki trząść będzie wesoła ekipa z Górnika, która – albo nieudolnością, albo cwaniactwem, miejmy nadzieję, że tym pierwszym – pomogła Lechowi zdobyć mistrzostwo. Ponadto zaliczający pudło na miarę utrzymania (?) Mica, tradycyjnie bezużyteczni Hasani oraz Kamess, katastrofalny w obronie Mójta, a także dwójka legionistów, którzy przed kilkoma miesiącami zawiesili kariery piłkarskie, ale z niewiadomych przyczyn wciąż cieszą się zaufaniem trenera.