Reklama

Kolos na glinianych nogach. Chwiejny jak Sobolewski

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

07 czerwca 2023, 13:22 • 6 min czytania 51 komentarzy

Trzydzieści siedem sekund. Tyle trwało wyznanie rozgoryczonego Radosława Sobolewskiego, który przyznał się do zawiedzenia oczekiwań całej społeczności Wisły Kraków. Nie będzie triumfalnego powrotu do Ekstraklasy. Kolejny rok trzeba będzie tłuc się w I lidze. I tak, 46-letni szkoleniowiec Białej Gwiazdy też jest temu winny. 

Kolos na glinianych nogach. Chwiejny jak Sobolewski

Mało rzeczy nie lubię w życiu, ale jednej nienawidzę: zawodzić w drodze do zakładanego celu. Z tego miejsca chciałem wszystkich przeprosić – powiedział Radosław Sobolewski po bolesnym laniu w półfinale baraży o udział w przyszłym sezonie Ekstraklasy, po czym opuścił salkę konferencyjną na stadionie przy krakowskiej ulicy Reymonta. Za jego zachowanie przepraszał później Jarosław Królewski, który dodał też, że nie będzie podejmował żadnych pochopnych decyzji pod wpływem emocji i kwestia przyszłości trenera wciąż jest otwarta.

1:4 z Puszczą Niepołomice.

To była klęska.

Radosław Sobolewski zawiódł, choć wiele twardych faktów świadczy na jego korzyść. Za całej jego dotychczasowej kadencji lepiej punktował tylko ŁKS Łódź, a nikt w całej I lidze nie strzelił większej liczby goli.

Reklama

W samym 2023 roku zaś, czyli już po okresie przygotowawczym w pełni przepracowanym przez Radosława Sobolewskiego, bez ciężaru balastu pozostawionego przez Jerzego Brzęczka, nie było na drugim poziomie rozgrywkowym w Polsce lepszego zespołu niż Wisła Kraków. Cztery punkty zdobyte więcej od Bruk-Betu, sześć od Ruchu, siedem od ŁKS-u, jedenaście od Stali, dwanaście od Puszczy. Do tego aż trzydzieści siedem wbitych bramek.

Problem w tym, że ta sama fenomenalna wiosną Biała Gwiazda przegrała aż pięć z ostatnich dziesięciu spotkań (dziewięciu ligowych i jednego barażowego), w tym cztery z bezpośrednimi rywalami o awans do Ekstraklasy – dwa razy z Puszczą, po razie z ŁKS-em i Ruchem. W międzyczasie potrafiła wygrać z Bruk-Betem (2:1), ze Stalą (3:1) czy pogrzebać marzenia Podbeskidzia (3:0), żeby na koniec sfrajerzyć z Zagłębiem Sosnowiec (1:2). Wystarczyło spokojnie pyknąć niewalczącą już o nic ekipę, żeby przed ostatnią kolejkę móc rozdawać karty bezpośredniego awansu podług własnych zasad.

Wystarczyło…

Przed barażami Michał Trela pisał na Weszło, że nie należy kierować się krótką zbiorową pamięcią w obliczu najlepszej rundy Wisły Kraków od szesnastu lat i wyjściu z głębokiego jesiennego dołka. Przytaczał zaawansowane statystyki ze wspomnianych wyżej przegranych kluczowych spotkań, kreśląc tezę, iż w futbolu nie zawsze wygrywa najlepszy, porażki się zdarzają, a gadanie o rozszyfrowanym sposobie gry po prostu się nie broni, jeśli przewaga w golach oczekiwanych z Zagłębiem wyniosła 2,67 do 0,66, a z Ruchem – 0,84 do 0,56. Można byłoby do tej narracji dorzucić jeszcze męczarnie na klepisku w Niepołomicach i podjęcie rękawicy z wyrachowanym ŁKS-em, ale…

Reklama

Nie.

Nie.

Po prostu: nie.

1:4 z Puszczą Niepołomice przy dwudziestu czterech tysiącach własnych kibiców na stadionie przy Reymonta to chyba najlepszy dowód na to, że w najważniejszych spotkaniach Wisła Kraków zwyczajnie zawodziła, a Radosław Sobolewski przegrywał taktyczne boje z trenerami drużyn przeciwnych. Przykłady można mnożyć:

  • 8 kwietnia, Puszcza wciąga silniejszą Wisłę w swoją grę, brudną i często prymitywną, a ta nie znajduje na to żadnej odpowiedzi,
  • 22 kwietnia, Ruch neutralizuje atuty gwiazd Wisły, walczy, kąsa, gryzie, kontruje, a ta na jego tle jest absurdalnie wręcz bezzębna,
  • 5 maja, ŁKS bezlitośnie wykorzystuje katastrofalny dzień Josepha Colleya i brak reakcji sztabu Wisły, jest dojrzalszy, poważniejszy i po stokroć bardziej pragmatyczny.

6 czerwca? Tomasz Tułacz nie zastosował żadnych nowinek taktycznych i nie odkrył futbolu na nowo. Ba, wiadomo było, że Puszcza będzie liczyć na dośrodkowania, stałe fragmenty gry, operować wokół gry reakcyjnej, a i tak Wisła Kraków nie wyglądała, jakby była na to gotowa. I dlatego dostawała w papę.

Można złorzeczyć, że zawiodły gwiazdy. Że Luis Fernadez nie wyczarował „czegoś z niczego”. Że Angel Rodado nie walnął hat-tricka. I tak dalej, i tak dalej, sami rozumiecie, ale koniec końców od tego jest sprawny szkoleniowiec, żeby nie opierać zespołu tylko i wyłącznie na formie dnia najlepszych zawodników. Taki Raków Częstochowa może nawet częściej błyszczy bez Iviego Lopeza w sztosie niż z Ivim Lopezie w sztosie. Mistrz Polski potrzebuje Hiszpana do tzw. „wkładu ekstra”. Przeważnie różnicę robi system.

I choć nie wolno zapominać, że liderzy Wisły zawiedli w barażu o wejście z I ligi, to mimo wszystko ciekawszego pomysłu na budowę zespołu zabrakło przede wszystkim Radosławowi Sobolewskiemu. Tu fakty są dla niego bezlitosne, oto bilans meczów Białej Gwiazdy z pierwszą szóstką I ligi za jego kadencji:

  • ŁKS – 2:2, 2:3,
  • Ruch – 0:2,
  • Bruk-Bet – 0:0, 2:1,
  • Puszcza – 1:2, 1:4,
  • Stal – 3:1.

Osiem meczów, dwa zwycięstwa, dwa remisy, cztery porażki. Średnia punktów na mecz: 1,0. Sobolewski niezaprzeczalnie podniósł więc zespół po skompromitowanym Brzęczku, ale pamiętajmy o okolicznościach:

  • w klubie pracował od 14 lutego 2022 roku,
  • przez ponad pół roku przyglądał się pracy poprzednika,
  • znał zespół od środka, a zespół znał jego,
  • klub dysponował największym budżetem płacowym w lidze,
  • budżetem często dwukrotnie większym niż u innych pierwszoligowców,
  • zimą ściągnięto mu kilku poważnych piłkarzy,
  • duża część tych piłkarzy okazała się realnymi wzmocnieniami,
  • najprawdopodobniej prowadził najsilniejszy personalnie zespół w I lidze.

Sobolewski może się tłumaczyć. W wiosennej tabeli bezpośrednich meczów najlepszych sześciu drużyn ligi Stal i Puszcza wypadały gorzej, ŁKS nie wygrywał w Niecieczy i Niepołomicach, Ruch w Niecieczy. Wszyscy się potykali. Obraz Białej Gwiazdy zakrzywiony został też przez słabiutkie kilkanaście pierwszych meczów, a nieprzypadkowo analitycy z Twenty First Group opowiadali kiedyś o „paradoksie początku sezonu” – punktów straconych na starcie, niekiedy lekceważonych, a zazwyczaj niedających się już odrobić w kolejnych fazach kampanii i przekładających się na finalne rozstrzygnięcia w tabeli.

A jednak to wciąż nie jest cała prawda. Wisła Kraków dobrnęła do momentu, kiedy mogła decydować sama o sobie, a nie tylko sprzątać bałagan po Brzęczku. Mogła wygrać z Zagłębiem Sosnowiec i w ostatniej kolejce przyklepać bezpośredni awans do Ekstraklasy? Mogła, ale nie wygrała. Mogła wygrać z Puszczą Niepołomice, klubem prowincjonalnym z prawie cztery razy mniejszym budżetem i kilkadziesiąt razy mniejszym potencjałem kibicowskim, w półfinale baraży o wyjście z I ligi? Mogła, ale nie wygrała. Amen. Tyle z gadkami o „paradoksie początku sezonu”.

Czy należy Radosława Sobolewskiego zwalniać? Pierwszym trenerem jest od 247 dni, czyli mniej więcej od tylu, po ilu wyrzucani na bruk w ostatnich latach byli dwaj jego poprzednicy – Jerzy Brzęczek i Adrian Gula. W ostatniej dekadzie więcej niż 600 dni przepracował tylko Franciszek Smuda. Do wyniku powyżej 1000 dni trzeba cofnąć się jeszcze dalej i kadencji Macieja Skorży. Biała Gwiazda nie jest najbardziej stabilnym miejscem pracy dla szkoleniowców. I może tej stabilizacji, takiego spokoju, tym razem trochę jej się jednak przyda, choć Sobolewski zawiódł oczekiwania.

Te były proste: awans do Ekstraklasy.

I to tyle na temat tych trzydziestu siedem sekund zrozumiałej frustracji.

Czytaj więcej o I lidze:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Betclic 1 liga

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Komentarze

51 komentarzy

Loading...