Przyjrzeliśmy się już najlepszym trenerom sezonu 2022/23, czas zatem rzucić również okiem na tych szkoleniowców, którzy odwalili najgorszą robotę. A znalazło się paru gagatków, którzy ze wszech miar zapracowali na tego rodzaju negatywne wyróżnienie.
5. PIOTR STOKOWIEC
W zasadzie to prawie zdążyliśmy zapomnieć, że Piotr Stokowiec w ogóle pracował w tym sezonie w Ekstraklasie. Sam trener zresztą pewnie też chętnie by o tym zapomniał. Kompletnie mu się bowiem nie udał powrót do Zagłębia Lubin. Już w sezonie 2021/22 z formą “Miedziowych” było bardzo krucho, ale początek minionej kampanii przelał czarę goryczy. Zagłębie zaczęło od typowej huśtawki nastrojów i przeplataniu zwycięstw z porażkami, ale od połowy października rozsypało się do reszty. Cztery ligowe oklepy z rzędu, wszystkie do zera, plus blamaż w Pucharze Polski. Stokowiec nie mógł tego przetrwać.
Zwłaszcza że styl gry też go nie bronił, choć tego się akurat można było spodziewać.
Ponurą puentą tej kadencji były słowne utarczki trenera z kibicami. – Gdyby nie my, to byście zapierdzielali dzisiaj do Niepołomic na mecze – grzmiał Stokowiec w odpowiedzi na krytyczne uwagi trybun. Ale narracja o bohaterskim uratowaniu klubu przed spadkiem nie przeszła.
Piotr Stokowiec w sezonie ligowym 2022/23:
- 16 meczów
- 4 zwycięstwa, 5 remisów, 7 porażek (17 punktów)
- bilans bramek: 12 – 25
- średnio 1,06 punktu na mecz
- pozostałe rozgrywki: 2. runda Pucharu Polski
4. MACIEJ STOLARCZYK
Ileż to już lat, od kiedy Jagiellonia Białystok poszukuje tożsamości i znaleźć jej nie może?
Być może pod wodzą Adriana Siemieńca ekipa z Podlasia wreszcie się ustabilizuje i powróci do rywalizacji o najwyższe cele. Z Maciejem Stolarczykiem u steru nie było na to jednak większych szans. Cierpliwość działaczy względem 51-letniego szkoleniowca i tak była całkiem spora. Dość powiedzieć, że od 2 października 2022 do 3 kwietnia 2023 roku zespół pod wodzą Stolarczyka odniósł zaledwie dwa ligowe zwycięstwa. I okej, Jaga przegrywała w tym okresie głównie ze znacznie wyżej notowanymi ekipami – na przykład z Legią, Rakowem czy Lechem – co można by było jeszcze zaakceptować, ale jednocześnie nie potrafiła ogrywać przeciwników z dolnych rejonów tabeli. Stąd rozczarowujące remisy z Miedzią, Zagłębiem, Śląskiem, a wcześniej też choćby z Lechią.
Nie jest tak, że Stolarczyk nie miał kim grać i był skazany na walkę o utrzymanie. Za duet Gual – Imaz wielu trenerów w Ekstraklasie dałoby się pokroić. Potencjał Jagiellonii był jednak popisowo marnotrawiony. Zwłaszcza po przerwie zimowej, którą chyba nie najlepiej w Jadze przepracowano.
Maciej Stolarczyk w sezonie ligowym 2022/23:
- 26 meczów
- 6 zwycięstw, 12 remisów, 8 porażek (30 punktów)
- bilans bramek: 36 – 35
- średnio 1,15 punktu na mecz
- pozostałe rozgrywki: 2. runda Pucharu Polski
3. IVAN DJURDJEVIĆ
A skoro już mowa o klubach, które nie mają na siebie pomysłu – na tapet musi wlecieć również Śląsk Wrocław. Naprawdę nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co pozostawił po sobie Ivan Djurdjević w dolnośląskim zespole. Oczywiście poza fatalną sytuacją klubu w tabeli. Śląsk pod jego wodzą był nudny, czytelny, reaktywny, dziurawy w defensywie… Generalnie – rozklekotany na każdej możliwej płaszczyźnie. Zwłaszcza po przerwie zimowej, gdy wrocławianom z Djurdjeviciem u steru udało się wygrać w Ekstraklasie zaledwie dwa spotkania (jak na ironię – z Lechem i Pogonią), przegrywając jednocześnie aż pięciokrotnie.
Zespół, i to nad wyraz żwawym tempem, zmierzał wprost ku 1. lidze.
Koniec końców Jacek Magiera rzutem na taśmę wyratował sytuację, pobudził piłkarzy mentalnie, aczkolwiek tak naprawdę kluczowym kołem ratunkowym dla Śląska okazała się kompromitująca postawa Wisły Płock. Tak jak Stolarczyka długo na trenerskim stołku utrzymywała skuteczność Guala i Imaza, tak Djurdjević trwał dzięki wyczynom Johna Yeboaha. Gdyby nie Niemiec – jego rajdy, dryblingi oraz bramki – do zmiany doszłoby we Wrocławiu znacznie szybciej.
Choć, żeby była jasność, Serb to nie był jedyny, ani nawet główny problem Śląska.
Ivan Djurdjević w sezonie ligowym 2022/23:
- 28 meczów
- 7 zwycięstw, 10 remisów, 11 porażek (31 punktów)
- bilans bramek: 26 – 38
- średnio 1,11 punktu na mecz
- pozostałe rozgrywki: 1/4 finału Pucharu Polski
2. PAVOL STANO
Wisła Płock była liderem Ekstraklasy po pierwszej kolejce. I po drugiej. I po trzeciej, czwartej, piątej, szóstej, siódmej i ósmej. Po czternastu seriach spotkań “Nafciarze” wciąż plasowali się na ligowym podium. Po dwudziestu ośmiu nadal byli w górnej połowie tabeli. A jednak spadli.
Coś nieprawdopodobnego.
Na pierwszym etapie sezonu Stano zdawał się pracować na status kandydata do nagrody trenera roku, tymczasem kończy rozgrywki skompromitowany. I nie ma znaczenia fakt, że w finałowych spotkaniach drużynę prowadził już Marek Saganowski. To Stano przez długie miesiące obserwował z bliska, jak jego podopieczni wytracają impet. To on widział, że rywale coraz lepiej rozczytują styl Wisły, że z coraz większą łatwością neutralizują zawodników z Płocka, że już nie udaje się “oszukiwać” współczynnika xG. Wreszcie – to on uparcie stawiał na piłkarzy notorycznie rozczarowujących.
Oczywiście można tutaj szukać usprawiedliwień. Podkreślić ubytki kadrowe w zimowym oknie transferowym. Jasne, są to jakieś okoliczności łagodzące. Co nie zmienia faktu, że Stano stworzył w Płocku prawdziwą maszynkę do przegrywania. “Nafciarze” nie wpadli bowiem w żaden kryzys. To pierwsze mecze były błędem w Matriksie, a beznadziejna postawa – normą. Stano albo nie chciał, albo nie potrafił na to zareagować, wprowadzić daleko idących modyfikacji w planie taktycznym.
No i skończyło się katastrofą.
Pavol Stano w sezonie ligowym 2022/23:
- 32 mecze
- 10 zwycięstw, 7 remisów, 15 porażek (37 punktów)
- bilans bramek: 40 – 45
- średnio 1,16 punktu na mecz
- pozostałe rozgrywki: 2. runda Pucharu Polski
1. DAVID BADIA
Z jednej strony – trochę mu nawet współczujemy. Trafił do klubu pogrążonego w kryzysie sportowym i organizacyjnym. Do szatni skonfliktowanej wewnętrznie, gdzie nawet najbardziej doświadczeni zawodnicy patrzą na siebie spod byka. I to wszystko na krótko przed końcem sezonu. Biorąc pod uwagę te okoliczności, trudno było oczekiwać, że David Badia zdziała w Lechii Gdańsk cuda. Tym bardziej że jego CV również, delikatnie rzecz ujmując, nie rzucało na kolana. Ale były trener słynnego Akritasu Chlorakas po przyjeździe do Polski nie dał żadnego argumentu, który pozwalałby nie uważać go za kompletnego pozoranta.
Czy mówił chociaż ciekawie o swoim pomyśle na futbol? No nie, klepał kompletne farmazony o sojuszu z matematyką i kolejnych “finałach”. Czy dał się poznać jako dobry motywator? Też nie, zespół pod jego wodzą oddawał kolejne mecze bez walki. No to może chociaż wykombinował jakieś nietuzinkowe posunięcie? Cóż, jeśli o to chodzi, to przypominamy sobie posadzenie na ławce Łukasza Zwolińskiego w meczu z Rakowem Częstochowa i próbę kontrowania z Flavio Paixao na szpicy.
Powodzenia.
Lechia pod wodzą Badii nie spadła, ona się spieprzyła z ligi z nieopisanym hukiem. W zespole przestało się już zgadzać cokolwiek, a wcześniej też zgadzało się w nim przecież niewiele. No ale zatrudnienie na finiszu rozgrywek trenera, który trafia do zupełnie nowego środowiska i pracę musi zacząć od nauczenia się, który to właściwie jest Kuciak, a który to Buchalik, było tak naprawdę z góry skazane na klęskę. Lechia sama podpisała na siebie wyrok. A w jaki sposób Badia pożegnał się z klubem? Zacytujmy jego wypowiedź z konferencji: – Polska mnie zaskoczyła. To prawda, że jest zimno. Liga bardzo mi się podoba. Jest w niej dużo rywalizacji.
Spuścił klub z ligi i pogadał o pogodzie. Kurtyna.
David Badia w sezonie ligowym 2022/23:
- 8 meczów (bez 34. kolejki – przegrana walkowerem)
- 1 zwycięstwo, 2 remisy, 5 porażek (5 punktów)
- bilans bramek: 3 – 11
- średnio 0,63 punktu na mecz
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Wisło Płock, jesteś żenująca. Nie będziemy tęsknić
- Kibice Lechii, gratulujemy. Jesteście większym pośmiewiskiem niż piłkarze
- Bardzo piękna Korona Kielce
fot. FotoPyk