Wydawało się, że Dawid Kownacki już w 2017 roku zostanie podstawowym napastnikiem średniaka z ligi TOP5 Europy. Wtedy w Sampdorii nie wyszło. Sześć lat później Kownacki związał się z Werderem Brema i ma widoki na to, by być podstawowym napastnikiem zespołu, który lubi grać ofensywnie. Jaka przyszłość czeka 26-latka?
Dawid Kownacki od początku swojej przygody z piłką był uważany za wielki talent. Przez akademię Kolejorza przeszedł jak burza, ekstremalnie wcześnie zadebiutował w Ekstraklasie. Nie wytrzymał presji otoczenia i lekko oszalał po tym, jakie zamieszanie się wokół niego zrobiło. Ale wreszcie wyjechał z Ekstraklasy za solidnie – jak na tamten czas – pieniądze.
Pewnie biorąc pod uwagę jego perypetie zdrowotne nie można było śnić o tym, że Kownacki będzie gwiazdą solidnej europejskiej marki. Że będzie strzelał gole dla klubów, które biją się o puchary w ligach TOP5. Pewnie i skala talentu w jego przypadku nie była taka, by mówić o takim suficie. Ale ani przygoda w Sampdorii, ani pierwszy pobyt w Fortunie Dusseldorf nie był choćby ocierający się o przewidywania futbolowych realistów.
Wygląda jednak na to, że Kownacki wychodzi z kolejnego zakrętu w swojej karierze. Czy ta droga prowadzi do miejsca, które wiele wieszczyło mu w momencie wyjazdu z Ekstraklasy?
Dawid Kownacki, czyli materiał na napastnika klasy średniej?
Dziś Werder Brema ogłosił, że klub pozyska wraz z końcem sezonu Kownackiego, któremu wygasa umowa z Fortuną. Nie jest tajemnicą, że bremeńczycy nie byli jedyną drużyną z Bundesligi, która kręciła się wokół wychowanka Kolejorza.
Ale trudno się temu dziwić. We wszystkich rozgrywkach tego sezonu Kownacki strzelił czternaście goli i zaliczył dziesięć asyst. Do tego:
- 16. miejsce w drugiej Bundeslidze pod względem liczby kluczowych podań
- dziesiąty najczęściej strzelający piłkarz ligi
- to samo miejsce w lidze pod kątem kontaktów z piłką w polu karnym
- 55 wywalczonych rzutów wolnych
- 76 dryblingów w sezonie przy 49% skuteczności
- 49 podań w pole karne (63% celności)
Z jednej strony można powiedzieć – skoro tak dobrze mu tam szło, to mógł zostać w Fortunie na kolejny sezon. Widocznie trafił na swój poziom, gdzie może błyszczeć. Ale w Kownackim nadal musi gdzieś tkwić ten nastoletni Dawid, którego ogłaszano już kolejnym Lewandowskim i który miał podbijać topowe ligi.
I z drugiej strony – być może Kownacki potrzebował takiego sezonu. Pełnego w kwestii rozegranych meczów, gdzie uraz kolana, kostki czy pleców nie wyłączył go z gry na dwa-trzy miesiące. Albo i dłużej. Wreszcie też miał pełne zaufanie: był podstawowym napastnikiem, żadnego tam rotowania, żadnego “Dawidek, a słuchaj, bo prawy pomocnik akurat nie może, to zagrałbyś na boku”. Nie, to był sezon Kownackiego, gdzie wszystko zagrało – zdrowie, kontrakt, zaufanie, forma, kwestie osobiste. No i dostaliśmy najlepszą wersję Kownackiego od wyjazdu z Polski.
– Złapałem regularność. Mam swoją pozycję. Nie jestem rzucany na skrzydłach. W reprezentacji rozegrałem siedem spotkań i wszystkie na boku. Patrząc wstecz, nie rozwinęło mnie to. Każdy trener jest zadowolony z zawodnika wszechstronnego i ja nigdy nie odmawiałem gry. Z drugiej strony, wydaje mi się, że mnie to nie rozwijało. Na skrzydle nie mogę dać tyle, ile w ataku. Bazuję na liczbie sprintów, a nie bieganiu długodystansowym. Mam nadzieję, że ta pozycja zostanie ze mną na stałe i liczę, że w kadrze właśnie w ten sposób zostanę wykorzystany – mówił w Kanale Sportowym. Powołania nie dostał, przyznawał że “poczuł się, jakby ktoś go uderzył w twarz”. Ale trudno byłoby pomijać takiego zawodnika, jeśli nadal będzie dokładał liczby w Bundeslidze.
Werder wymienia atak
A są na to widoki. Werder ma już pewne utrzymanie w Bundeslidze. Jest na dwunastym miejscu, ma cztery punkty przewagi nad strefą barażową. To nie był olśniewający sezon bremeńczyków, ale w kontekście pozycji Kownackiego kilka aspektów może być optymistycznych.
Po pierwsze – Werder gra bardzo ofensywnie. Owszem, traci dużo bramek, ale sporo też strzela. Jest najskuteczniejszym klubem całej dolnej połówki Bundesligi, ma więcej trafień niż czwarty Union czy piąty Freiburg.
Po drugie – wiele wskazuje na to, że Werder opuszczą obaj podstawowi napastnicy drużyny. Marvin Ducksch jest obiektem zainteresowania Borussii Dortmund i tutaj właściwie Werder ma niewiele do gadania. Niemiec ma klauzulę wykupu, która według “Sky” wynosi 7,5 mln euro. Z kolei Niclas Fullkrug ma ponoć trafić do Borussii Moenchengladbach, bo ta będzie szukała następcy Marcusa Thurama. Tutaj mówi się o kwocie odstępnego rzędu 20-25 mln €.
Po trzecie – Werder stanowi dobre miejsce do tego, by się wybić i iść dalej. Rok temu Rashica i Sargent trafili do Norwich. Wcześniej ekipa z Bremy wypuszczała dalej chociażby Gnabry’ego, Delaneya, Vestergaarda, Sokratisa, Marina. Nie jest to klub typu “przechowalnia dla emerytów”.
My wiemy, że w kontekście Kownackiego wymieniano chociażby Freiburg czy wspomniany w kontekście Fullkruga Gladbach, ale musimy pamiętać o jednym – Kownacki już raz się przeliczył, gdy podczas odejścia z Lecha chciał zaatakować Włochy przez mocną wtedy Sampdorię. Utknął na ławce, grali Schick i Quagiarella, a on obserwował to wszystko z rezerwy. I tutaj mogłoby być podobnie.
Patrząc zatem na ten ruch z perspektywy zawodnika, trudno odnieść inne wrażenie niż takie, że jest to ruch logiczny, sensowny i przemyślany.
Miał grać w średniaku TOP5 lig, więc zagra
Kownacki po prostu musiał dokonać kilku kroków wstecz, by znaleźć się w miejscu, gdy pytało o niego kilka klubów Bundesligi. Do Fortuny przecież był początkowo wypożyczony. Spadł z nią z Bundesligi. Ostatnią rundę wiosenną spędził na wypożyczeniu w Lechu. Swoją drogą – ciekawe co myślą sobie teraz w Poznaniu, bo przecież sam Kownacki mówił, że dał zielone światło na to, by Fortuna sprzedała go Kolejorzowi. Lech nie dogadał się z Niemcami. Może zamiast utrzymywać Ba Louę, Sobiecha czy Citaiszwilego, lepiej byłoby mieć jednego Kownackiego, który i mógłby być opcją w ataku, i pomógłby w razie potrzeby na skrzydłach.
Generalnie można dojść do wniosku, że kariera Kownackiego zatoczyła koło, ale to nadal jest dobry punkt wyjścia. Jest po dobrym sezonie w 2. Bundeslidze. Trafia do klubu, gdzie będzie prawdopodobnie z miejsca kandydatem do tego, by wokół niego klecić nowy atak. Ma 26 lat, więc teoretycznie wciąż może zrobić krok naprzód.
Wygląda na to, że w karierze Kownackiego wreszcie się to wszystko ułożyło. Tak, wydawało nam się, że będzie ważnym ogniwem średniaka TOP5 lig jakoś w 2017 roku. Ale widocznie to ani nie był dobry moment, ani dobry klub, ani właściwy stan psychiczny i fizyczny samego piłkarza.
Teraz wszystko już w nogach Kownackiego. Jak mówił Zbigniew Boniek przed laty: – Chciałeś rower, to pedałuj.
Czytaj więcej o Bundeslidze: