– Sztuczna inteligencja, tak jak wszystko oparte na matematyce, posługuje się językiem zero-jedynkowym. Tak lub nie. Czarne lub białe. Nie ma żadnych środkowych wyjść, nie ma wyjątków ani kompromisów. Jest zasada i ta zasada musi być przestrzegana w sposób bezwzględny. A przecież życie wymaga brania pod uwagę różnych okoliczności towarzyszących i szukania wyjścia ze sprzeczności. Z czego zresztą wynika mnóstwo błędów i nadużyć. Nimeniej w uczciwości AI będzie się kryło okrucieństwo. Czasem trzeba zatrzymać się w połowie drogi i starać się znaleźć rozwiązanie. Humanizm podpowiada, że jeśli coś nie jest idealne to trudno, nie musi wcale być, a nawet nie może – mówi nam Tomasz Raczek, polski teatrolog, krytyk filmowy i publicysta. Rozmawiamy o tym, jak AI zmieni nie tylko branżę filmową, ale całe nasze życie. I dlaczego to życie stanie się okrutne.
Mam wrażenie, że filmy idą raczej w stronę zagrożeń płynących ze strony sztucznej inteligencji, aniżeli pozytywów.
To jest naturalne, dlatego że jak pojawia się nowa siła, która ma zrewolucjonizować życie, to pierwszym uczuciem jest strach. Strach przed tym, co to będzie, strach przed nieznanym, przed zagrożeniem życia i źródła dochodu. Tak samo było przy wynalezieniu maszyn – doszło do buntu robotników, którzy byli przerażeni utratą miejsc pracy. Próbowali powstrzymywać zmechanizowanie produkcji, ale oczywiście nieskutecznie. Niemniej ich obawy wynikały z tego samego, z czym mierzymy się dzisiaj, a od czasu wynalezienia maszyny parowej to właśnie jest największa rewolucja, jaka nas oczekuje.
Może również jest tak, że w kinematografii łatwiej sprzedać negatywne nacechowaniu tematu.
Oczywiście – piekło jest bardziej interesujące niż niebo. Wszyscy marzą o niebie, ale ono jest nudne, a piekło jest ciekawe. Tak samo jest ze sztuczną inteligencją – łatwiej nam włożyć do głowy wyobrażenie zagrożeń, które mogą z tego powstać niż dostrzeżenie tego, co tak naprawdę już dzieje się za sprawą AI. Jesteśmy bowiem u progu rewolucji: na razie dostajemy okruchy, ale przygotowuje się nas do pewnych zmian – choćby przez kontakty z botami. Mówię „boty”, ponieważ to nie jest jeszcze AI, ale wstęp do niej. I te boty nie są wrogie, ale coraz bardziej powszechne – w usługach, bankach. Wykupywałem teraz samochód z leasingu i praktycznie nie miałem kontaktu z człowiekiem, wszystkie procedury załatwiały boty. A gdy już rozmawiałem z człowiekiem, to okazywało się, że on jest właściwie asystentem dla bota! Przy takich okazjach zaczynam rozumieć, na czym to wszystko będzie polegało i jak duży będzie dyskomfort takiego życia.
Mianowicie?
Sztuczna inteligencja, tak jak wszystko oparte na matematyce, posługuje się językiem zero-jedynkowym. Tak lub nie. Czarne lub białe. Nie ma żadnych środkowych wyjść, nie ma wyjątków ani kompromisów. Jest zasada i ta zasada musi być przestrzegana w sposób bezwzględny. A przecież życie wymaga brania pod uwagę różnych okoliczności towarzyszących i szukania wyjścia ze sprzeczności. Z czego zresztą wynika mnóstwo błędów i nadużyć.
No właśnie – sztuczna inteligencja będzie uczciwsza.
Tak, ale w tej uczciwości będzie się kryło okrucieństwo. Czasem trzeba zatrzymać się w połowie drogi i starać się znaleźć rozwiązanie. Humanizm podpowiada, że jeśli coś nie jest idealne to trudno, nie musi wcale być, a nawet nie może!
O jakie sfery życia obawia się pan pod względem tej zero-jedynkowości?
Nie obawiam się. Ja jestem po prostu świadom tego, że tak będzie. W momencie, kiedy AI zacznie się upowszechniać – a to się dzieje w tej chwili – wypełni wszystkie przestrzenie życia.
Przykładowe sądy też?
Oczywiście. Sądy są niewydolne na całym świecie, a w Polsce widać to najlepiej. Czeka się z wejściem spraw na wokandę miesiącami, a czasem latami. Przecież AI w sądach będzie wyglądać na genialne rozwiązanie – zacznie się od postępowań mandatowych, a potem dojdą bardziej skomplikowane sprawy. Dla ludzi pewnie zostaną najbardziej wątpliwe procesy poszlakowe, ale też tylko do czasu. Sztuczna inteligencja okaże się tańsza, powszechniejsza, łatwiejsza w obsłudze i zastosowaniu. Bardzo uprości życie, ale też sprawi, że stanie się ono nie do zniesienia. AI nie będzie bowiem miała wątpliwości, a bezwzględność zawsze jest okrutna.
Przez to przejmowanie kolejnych zawodów przez AI może dojść po prostu do jakichś zamieszek, dość łatwo potrafię sobie to wyobrazić.
Naturalnie. Będą umierały kolejne zawody; już teraz wiele z nich podtrzymywanych jest właściwie pro forma, bo potrzebne w nich umiejętności wcale nie są przez pracowników rozwijane. Zanika potrzeba dochodzenia do mistrzostwa; wystarcza poprawność i spokojne życie, a to oznacza zaproszenie AI do tego, żeby się rozgościła zamiast nas.
A w przemyśle filmowym, które gałęzie mogą zostać przejęte przez sztuczną inteligencję?
To jest bardzo dobre pytanie i dotyczy nie tylko filmu, ale w ogóle sztuki, która polega na wykorzystywaniu zarówno talentu twórców, jak ich wrażliwości, empatii. A to nie są słowa, które kojarzą się nam ze sztuczną inteligencją. Myślę że sztuka to ostatnie terytorium, w którym można byłoby się zgodzić na przekazanie władzy w ręce AI. I pewnie będzie tak, że rola sztuki będzie rosła, ponieważ okaże się naturalnym punktem oporu. Ale wcale nie znaczy to, że AI nie będzie tutaj stosowana! Będzie! Przede wszystkim w kinie gatunkowym. Ono z definicji idealnie pasuje do sztucznej inteligencji.
Dlaczego?
Ponieważ są to filmy realizowane według ściśle określonych, skodyfikowanych, opisanych w podręcznikach zasad. Ma pan tam zreferowane wszystko co jest potrzebne w danym gatunku: jak prowadzić akcję, jak konstruować dramaturgię, co ile minut ma być kulminacja, śmiech czy efekt przykuwający uwagę widza. Hollywood decyduje się wykładać miliony dolarów na produkcję tych filmów, bo są one stosunkowo najbezpieczniejsze pod względem zarobku – jeżeli tylko trzymają się reguł, dają praktycznie gwarancję, że będą z tego jakieś pieniądze. Te pewne biznesowo gatunki to obecnie przede wszystkim kino superbohaterskie, komedie romantyczne, thrillery, horrory i tak dalej. Wszystko, co ląduje w multipleksach. Nie widzę żadnego problemu, by sztuczna inteligencja nie miała w to wejść. Więcej – uważam, że AI będzie robiła takie filmy lepiej niż ludzie.
Tutaj chyba scenarzyści będą najbardziej zagrożeni?
Oczywiście, że tak. Oni są najbardziej newralgicznym punktem produkcji filmów, wręcz piętą Achillesa, bo właśnie na poziomie scenariusza można zrobić najwięcej błędów.
No i jeszcze zdarza się im strajkować!
Wiadomo, że przy powstawaniu wielkich produkcji gatunkowych pracują całe sztaby scenarzystów. Są specjaliści od pewnego typu bohaterów, specjaliści od dialogów, od scen miłosnych, od śmiesznych powiedzonek i błyskawicznych ripost. Nie ma lepszej przestrzeni dla rozwoju AI niż ta. Jeśli potrzebujemy wielu osób, których wysiłki muszą się krzyżować, by dojść do optymalnego efektu, to sztuczna inteligencja jest na pozycji wygranej. Ona najbardziej lubi, gdy ma dużo danych, którymi trzeba jak najlepiej zarządzić. Widzę w tym szansę dla kina widowiskowego i masowego, które jest w dużym kryzysie. Nie ma od jakiegoś czasu pomysłów na nowe historie – dostajemy więc sequele i remaki. Filmuje się komiksy, gry komputerowe, ale to zjadanie własnego ogona. Jednocześnie kino nie umiało i dalej nie umie odnieść się twórczo na przykład do pandemii, czyli do tego, co się zmieniło w jej wyniku w myśleniu i odczuwaniu ludzi.
I faktycznie sztuczna inteligencja będzie w stanie te braki uzupełniać?
Wszystko, co polega na kojarzeniu, wyciąganiu wniosków może zrobić świetnie. Nie będzie natomiast dobrym rozwiązaniem w tych miejscach, gdzie trzeba być kreatywnym, wymyślać coś zupełnie nowego. Ale tylko do czasu. AI pisze już przecież książki, scenariusze i będzie to robić coraz lepiej. Gdy jednak trzeba przełamać reguły, zmienić konwencję, wywrócić wszystko do góry nogami – nadal najlepsi będą w tym ludzie.
Jednak coraz rzadziej to robią.
Owszem, ale będą zmuszeni, by to robić – w obronie samych siebie. Nie mówię, że to, o czym rozmawiamy stanie się w przyszłym roku, ale niewątpliwie jest to proces, który się zaczął. A takie procesy przebiegają teraz coraz szybciej. To, co kiedyś trwało całe pokolenie, czyli powiedzmy 20 lat, teraz dokonuje się w czasie pięciu lat, a może i jeszcze szybciej. Wchodzimy w epokę, kiedy wykorzystanie sztucznej inteligencji staje się ważnym problemem naszej cywilizacji, ale wkrótce będzie już tym najważniejszym. Szefowie wielkich firm informatycznych ogłosili manifest wzywający do kontrolowania rozwoju sztucznej inteligencji; napisali, że nie jesteśmy jeszcze na nią przygotowani prawnie, psychologicznie itd. Mają rację. Ale to nic nie da. Mogą sobie pisać, takich procesów nie da się zatrzymać.
Dzięki sztucznej inteligencji może się skończyć holywoodzkie lenistwo?
W najbliższej przyszłości to będzie dalej Hollywood, tylko trochę inaczej realizowany.
Pytam bardziej o to, czy ludzie stamtąd będą musieli pracować nad swoją kreatywnością, bo pojawił się taki rywal?
Ich walka skazana jest na niepowodzenie. W produkcji filmów gatunkowych moim zdaniem ludzie nie będą mieli szans w konfrontacji z rozwijającą się AI. To tak, jakby ścigać się z komputerem na szybkość w obliczaniu matematycznych zadań. Nawet jeśli najlepsi z nas są w stanie rozwiązać w ciągu minuty 30 prostych równań, to przecież komputer może w tym czasie rozwiązać ich 30 milionów. No nie mamy szans.
Dlatego istnieje nadzieja, że będzie powstawać więcej filmów ambitnych, mniej gatunkowych, które raz po raz będą wywracać stolik.
Też mam na to nadzieję, tylko mnie to się nie kojarzy ze słowem Hollywood, który jest „fabryką snów”. Często zapominamy o słowie „fabryka”, a ono właśnie definiuje Hollywood. W fabryce sztuczna inteligencja zawsze wygra. Natomiast w „świątyni sztuki” – czyli w filmie autorskim, artystycznym – powstanie reduta obrony humanizmu. Jeśli mógłbym porównać do czegoś film artystyczny w starciu ze sztuczną inteligencją, to porównałbym do rozgrywki szachowej. Dochodziło już do pojedynków pomiędzy arcymistrzem-człowiekiem a komputerem. Jak dotąd nie było starcia, które wskazywałoby na bezwzględną supremację sztucznej inteligencji. Człowiek był tutaj partnerem i zdarzało się mu pokonać komputer. Myślę więc, że jest to porównywalne pole konfrontacji i to jest nadzieja dla humanizmu.
Który film kojarzy się panu jako pierwszy ze sztuczną inteligencją?
Oczywiście Matrix, który nas przed nią przestrzega, a z drugiej strony Avatar, który próbuje najbardziej kreatywnie ją wykorzystać. Jednak w obu przypadkach to są filmy autorskie, a więc zawdzięczające swoją siłę niestandardowym jednostkom ludzkim. Wizjonerom. I bracia (wtedy) Wachowscy, i Cameron, to wielcy artyści, którzy patrzą dalej niż my. Wachowscy pokazali nam, w którą stronę idzie nasza cywilizacja, wywrócili nasze wyobrażenie o egzystencji do góry nogami pod względem mentalnym. A Cameron pokazał, jak będą robione filmy w przyszłości. Podał też w wątpliwość istnienie aktorów w filmach przyszłości. Pokazał, że oni nie będą tam wcale potrzebni.
Już na koncert są hologramy.
Tak, przecież ABBA stworzyła cały hologramowy koncert.
Fenomen Matrixa wziął się z fascynacją ludzi tym tematem? To był 1999 rok, czyli sprawy nie szły jeszcze w tak duże zaawansowanie.
Fascynacja tym tematem była od zawsze, ludzie wybiegający w przód, myślący o przyszłości, intelektualiści, ciągle o tym myśleli – że przypomnę Wellsa, czy choćby naszego wielkiego Stanisława Lema. Oczywiście były też filmy traktujące o tym wcześniej, niemniej Matrix okazał się największym uderzeniem – zmusił nas do zmiany optyki. Wspaniały film, w dodatku kapitalnie zrealizowany.
Nie tak efektowne, ale też pokazujące zagrożenia związane z AI, było Her z Joaquinem Phoenixem. Opisywało rejony, gdzie sztuczna inteligencja nie zastąpi człowieka, a więc uczucia.
Dlatego ten film jest słabszy. W obliczu zagrożenia schlebia człowiekowi podkreślając jego wyjątkowość. Ja wolę takie filmy jak Matrix, które pokazują, że sytuacja jest być może dużo poważniejsza, niż sobie wyobrażamy. A Her nas pociesza.
Przyznam, że nie patrzyłem na to w ten sposób.
Her pokazał świat wirtualny i realny jako wymiary równorzędne. Matrix usunął nam zaś grunt spod nóg sugerując, że być może wszystko co wiemy i w co wierzymy, że jest prawdą, to iluzje. Dlatego w swojej wymowie dla mnie Matrix jest bardziej uderzeniowy niż Her. Tu już jednak ocieramy się o wielopoziomową dyskusję filozoficzną, która może dotknąć wielu ludzi – kwestionując fundamenty ich istnienia. Na przykład ludzie wierzący zareagują agresją i paniką, gdy im się zacznie udowadniać, że religia jest potrzebą mózgu a właściwe odpowiedzią na jego potrzebę. W różnych częściach świata wygląda to inaczej, ale wszędzie są religie, bo wszędzie jest ta sama potrzeba. Taka dyskusja zacznie więc usuwać spod nóg fundamenty.
A te fundamenty mogą być usuwane coraz szybciej.
Gdybyśmy rozmawiali choćby rok temu, optyka byłaby też pewnie trochę inna, niż jest obecnie.
Mówimy o Matriksie, Avatarze i tak sobie myślę, że były już filmy, które poprawnie przewidywały przyszłość. Więc może ten Matrix…
Mówimy o filmowych wizjonerach. Wachowscy (obecnie Wachowskie) zmienili nam perspektywę. W wyniku tego przeżyliśmy moment zwątpienia w swoje doświadczenie i zaostrzyła się nasza czujność i podejrzliwość. Ale znowu cały czas mówimy o zagrożeniach biorących się z działania sztucznej inteligencji. Tymczasem AI zmienia na razie kino na poziomie budowlańców a nie wizjonerów. Mogę sobie wyobrazić, że ludzie odpowiedzialni za kino wkrótce w dużej mierze przestaną być potrzebni, a filmy o sztucznej inteligencji będzie pisać sztuczna inteligencja. I to jest dopiero ciekawe… Nie to, co jeden czy drugi człowiek wymyśli i opowie na temat, którego się boi. Dużo ciekawsze jest to, jak nasze mózgi będzie wykorzystywać AI, pisząc książki, tworząc filmy o nas. To jest dopiero wyzwanie – żeby wyobrazić sobie konsekwencje tego wszystkiego.
Spróbujmy.
Ależ ja tego nie wiem; to jest jak równanie z pięcioma – jak nie więcej – niewiadomymi. Szybko pan tego nie rozwiąże albo w ogóle.
W ogóle.
A sztuczna inteligencja zrobi to bardzo szybko.
To chociaż – jaka jest pana perspektywa czasowa filmów AI tworzonych przez AI?
Różnie może być, bo niektóre zmienne mogą hamować, inne przyspieszać. Jednak, jeśli będzie się to rozwijało tak szybko, jak o tym obecnie myślę, to możemy moim zdaniem mówić nawet o perspektywie dziesięciu lat.
WIĘCEJ O SZTUCZNEJ INTELIGENCJI:
- Co sztuczna inteligencja podpowiada Santosowi? Plan AI na reprezentację Polski
- W jaki sposób kluby Premier League korzystają ze sztucznej inteligencji?
- „Bałabym się prób genetycznego ulepszania człowieka”. Wywiad z prof. Ewą Bartnik
- Analiza obrazu, polski „InStat”, sztuczna inteligencja szukająca juniorów. PZPN otwiera się na innowacje
- Nie zaprogramujemy meczu. Piłkarze nie będą robotami
Fot. Newspix/Midjourney