Jakiś czas temu pisaliśmy na Weszło, że Polski Związek Piłki Nożnej powołał do życia spółkę PZPN Invest. Jej głównym zadaniem jest pozyskiwanie środków finansowych na prowadzenie inwestycji w technologię i innowację. PZPN Invest, Państwowy Instytut Badawczy NASK oraz firma Rebels Valley – specjalizującą się w akceleracji projektów technologicznych – ruszyli z akcją „Startupy w grze”, w której młode technologiczne podmioty będą przedstawiać swoje pomysły dla polskich klubów i reprezentacji. Docelowo polskie startupy mają produkować rozwiązania, które będą nie tylko naszą odpowiedzią na InStat czy WyScout, lecz mamy pójść dalej, bo w skatingu i treningu może pomagać trenerom nawet sztuczna inteligencja.
O całej sprawie porozmawialiśmy z Arkiem Kwoską i Tomaszem Kowalczykiem z Rebels Valley. – Akurat w dziedzinie sportowej technologii mamy możliwości konkurowania z najlepszymi, bo oni korzystają z naszych startupów, czego przykładem jest PSG – mówią nasi rozmówcy. Zapraszamy na rozmowę, w czasie której być może coś was zaskoczy.
Rozumiem, że jako Rebels Valley koordynują panowie całą akcję „Startupy w grze”. Jeśli dobrze wnioskuję, to cały projekt jest konkursem dla firm-startupów z branży innowacji i technologii. Czekacie na zgłoszenia różnych podmiotów, które w jakiejś perspektywie czasowej będą mogły stworzyć różne narzędzia i rozwiązania technologiczne dla polskiej piłki, klubów i PZPN. Dla trzech najlepszych startupów nagrodą będzie wyjazd na mundial w Katarze, a w zamian PZPN i cały polski futbol w przyszłości będzie mógł korzystać z pomysłów i technologii, które zwycięzcy wymyślą i je wdrożą w postaci różnych narzędzi. O to w tym wszystkim chodzi?
Arek Kwoska (CEO Rebels Valley): W bardzo ogólnych słowach tak, ale nie do końca w szczególe. Mogę potwierdzić, że szukamy rozwiązań technologicznych, które mogą pomóc polskiej piłce nożnej. Mówimy o innowacjach, które mają wesprzeć zespoły na poziomie trenerów, skautingu, przygotowania fizycznego, komunikacji w klubach, jak również analityki piłkarskiej czy usprawnić proces podejmowania decyzji. Dla trzech najlepszych startupów nagrodą jest wyjazd do Kataru i możliwość spotkania się tam z zagranicznymi odbiorcami technologii, którzy mogą pomóc im wyskalować ich produkty na rynki zagraniczne. Chcemy pokazać, że w Polsce też powstaje dość dużo bardzo ciekawej dla futbolu technologii. Te rozwiania mogą być wykorzystywane nie tylko w naszym kraju. Wyjazd do Kataru jest nagrodą, ale najważniejsze jest co innego. Obecność tam może wpłynąć na zdobycie komercyjnych kontraktów na współpracę z PZPN i reprezentacją Polski oraz z naszymi klubami i innymi instytucjami wspierającymi piłkę nożną.
Tomasz Kowalczyk (partner w Rebels Valley): Do tego, co dorzucił Arek uzupełnię kilka kwestii. PZPN zrobił przegląd rynku. Okazało się, że federacje piłki nożnej z takich krajów jak: Niemcy, Francja czy Szwecja we współpracy z tamtejszymi komitetami olimpijskimi na bieżąco monitorują rynek innowacyjno-cyfrowy i mocno wspierają tam zespoły piłkarskie, kluby innych dyscyplin i cały sport wyczynowy. Naszą bazą było więc stworzenie programu, w którym nasza federacja przez swoją spółkę PZPN Invest razem z nami będzie w stanie stworzyć listę spółek, podmiotów czy produktów, mogących pomóc naszej kadrze, a docelowo również naszym klubom. Program „Startupy w grze” i możliwość wyjazdu do Kataru jest w pewnym sensie wabikiem, ale z drugiej strony chcemy, żeby pokazały się spółki, które przynajmniej rokują, że mają potencjał do zaprezentowania swoich produktów zagranicznym interesariuszom. Chcemy do tego projektu zaprosić również partnerów międzynarodowych. Są to ludzie z Barca Innovation Hub czy człowiek, który był szefem innowacji w PSG, a wcześniej we francuskiej reprezentacji rugby. Mówimy o takiej skali. Chcielibyśmy certyfikować spółki, które są gotowe do tego, żeby zawieźć je do Kataru i przedstawić je m.in. przed panem Arsenem Wengerem – szefem innowacji FIFA i innymi podobnymi osobami. Chcemy przedstawić nasze spółki światu i powiedzieć: „Patrzcie w Polsce też mamy takie rozwiązania”. Rynek sportowej innowacji na całym globie jest już warty 25-30 mld dolarów, a Polska jest zupełnie niezagospodarowaną działką.
Polskie kluby i reprezentacja korzystają obecnie z zewnętrznych, zagranicznych rozwiązań. Są trackery do śledzenia parametrów biegowych, gdzie jednym z prekursorów była firma Catapult. Mamy narzędzia statystyczno-analityczno-skautingowe typu InStat czy WyScout. Rozumiem, że m.in. szukacie polskich startupów, które będą mogły stworzyć podobne rozwiązania, ale będzie to już nasz, własny, polski produkt. O to chodzi?
Kwoska: Nie do końca chodzi o to, żeby był to stricte polski produkt. To z czego korzystają polskie kluby i reprezentacja jest w pewnym sensie standardem, którego używają wszyscy. To, czego szukamy, jest technologiczną ucieczką do przodu. Chcemy stworzyć i wynaleźć takie rozwiązania, z których na razie nikt na świecie nie korzysta. Może to dać naszej piłce przewagę dzięki technologii. Przykładem mogą być systemy analityczne, które będą pokazywały parametry, których nie ma obecnie na rynku wśród standardowych rozwiązań. Nie chodzi do końca o pochodzenie innowacji i jej polskość, ale o stworzenie takiej technologii, której jeszcze nikt nie ma.
Kowalczyk: Dam przykład z takich tematów, które już się dzieją, jeżeli chodzi o narzędzia. W tej chwili na rynku są InStat i WyScout. Korzystają z tego kluby z Niemiec czy Polski. Taki Manchester City pięć lat temu zorganizował spotkanie on-line dla informatyków i startupów, żeby stworzyć narzędzie, które będzie na bieżąco informować piłkarzy w trakcie treningu o tym, co zrobili źle, a co dobrze. Chodziło też o ocenę tego, co zawodnik zrobił, jeżeli chodzi o ustawianie się na boisku, wykonywanie podań czy podejmowanie decyzji. To jest już sztuczna inteligencja, która monitoruje parametry w czasie rzeczywistym i to już nie tylko w trakcie treningów, ale również w trakcie meczów. Tu już nie ma inwazyjnych kamizelek GPS, tylko jest zbieranie danych poprzez analizę obrazu. W Polsce o takich rozwiązaniach słyszy się trochę, jak się mówi o amerykańskich sportach zawodowych: NFL, NBA czy NHL. A tak naprawdę liderami rynku innowacji w sporcie są najlepsze kluby piłkarskie z Europy.
Tworząc ten program „Startupy w grze” zakładacie sobie, ile jest firm, spółek czy podmiotów mogących uczestniczyć w waszym konkursie?
Kowalczyk: Raczej mówimy o dziesiątkach firm, a nie setkach. Polski rynek sportowy, jeżeli chodzi o technologię, idzie bardziej w kierunki, które są standardami. Wyjątkiem w tym wszystkim jest Piotr Żmijewski, który z Legia Lab próbował szukać różnych nowych rozwiązań. Nie będę tego oceniał, bo nie znam finalnych efektów. Reszta rynku piłkarskiego do tej pory nie była wdzięcznym klientem dla rynku innowacji, bo nie były płacone dobre stawki. W programie „Startupy w grze” liczymy na kilkanaście podmiotów. Mogę jednak zdradzić, że człowiek od innowacji z PSG przyznał, iż wśród startupów, z którymi współpracowali najlepsze wrażenie wywarli na nich… Polacy. Właśnie na takie podmioty liczymy.
Kwoska: Patrząc bardziej przyszłościowo na ten rynek, bo nie chcemy się zamknąć w jednym programie, to wiemy że spółek obsługujących sport w Polsce jest pewnie kilkadziesiąt. Wynika to z kilku powodów. Jest to rynek, który jest mocno zasilany finansowo przez fundusze inwestycyjne. One w swoich strategiach inwestycyjnych często nie są ukierunkowane w Polsce na sport. Mieliśmy szereg spotkań z grupami programistów, z przedsiębiorcami robiącymi rzeczy dookoła technologii, które mogłyby mieć zastosowanie w sporcie, ale oni nie do końca wiedzą jak to wdrożyć na przykład w piłce nożnej. Chcemy pokazać różne ścieżki, otwierając dostęp do środowiska piłkarskiego, które powie: „Jak chcecie robić analitykę sportową, to można ją zrobić w taki i taki sposób. Te dane będą dla nas potrzebne i użyteczne”. Tego typu projektów mogą być nawet setki. Do tej pory polska piłka nożna nie wychodziła do technologii i nie było głosów czego potrzebuje. Wszystko było kupowane z zewnątrz. Ludzie piłki nie wiedzą, że jest możliwość wyprodukowania rozwiązań i produktów w naszym kraju.
Kowalczyk: Mamy dość przełomowy moment. Polska piłka i tak się zmieniała. Parę rzeczy przyniósł do nas Paulo Sousa, który przeniósł to później do Flamengo. Teraz wprowadza to również w reprezentacji Czesław Michniewicz. Można do tego zaliczyć chociażby odpowiednie wykorzystanie dronów, kamer, ekranów z projektorem itd. Byli też jednak wcześniejsi selekcjonerzy, którzy mówili: „Komputer komputerem, dane danymi, ale i tak dobry trener wszystko wybiera na nos”. Teraz mamy moment, w którym widać, że jest zmiana podejścia samego środowiska szkoleniowego. Są duże nakłady na wykorzystywanie narzędzi. Ogólnie zarządzanie klubem piłkarskim zaczyna bardziej przypominać Football Managera, jeżeli chodzi o dane. Jesteśmy też krajem, który ma jedną z największych baz informacji na świecie. Trzeba zacząć to wykorzystywać również w sporcie.
Kiedy realnie można spodziewać się, że będzie jakiś gotowy produkt, z którego będą mogły korzystać kluby czy reprezentacje? Rozumiem, że mówimy o stricte komercyjnym i powszechnym zastosowaniu w profesjonalnym futbolu.
Kowalczyk: Trochę ciężko jest wyrokować. Mamy bardziej przegląd możliwości rynku niż realnych spotkań z przedstawicielami spółek. Część z nich już się testuje w różnych zagranicznych klubach. Kiedy będziemy mieli jakiś gotowy produkt? Wszystko zależy od tego, jak bardzo uda się rozruszać ten rynek także inwestycyjnie. Polskie firmy ciągle jeszcze są w sytuacji, w której pewne rzeczy muszą robić za przykładowy milion złotych, kiedy ich brytyjska czy amerykańska konkurencja robi to samo, ale od miliona euro w górę. Kiedy rynek u nas się przekona, w tym także inwestorzy, że warto w ten obszar wejść, to momentalnie przyspieszy wytwarzanie realnych i gotowych produktów oraz rozwiązań.
Kwoska: Byłbym skłonny zaryzykować taką tezę, że w 2023 roku będziemy mogli pochwalić się jakimś wdrożeniem któregoś z projektów. To jest trochę mój zakład z rzeczywistością, ale patrząc na to, że część projektów już istnieje i widząc, co się dzieje na rynku, to jeżeli PZPN i nasze kluby pokażą odpowiednią otwartość, wówczas przedsiębiorcy będą w stanie zrobić jakieś konkretne wdrożenie.
Kowalczyk: Nie chodzi tylko o wdrożenia spółek. Jak zobaczymy, co się dzieje na świecie, to okaże się, że sami sportowcy wchodzą w tematy związane ze sportem albo z mediami w roli inwestorów. Ostatnim przykładem jest chociażby Paul Pogba. Tak naprawdę można więc stworzyć narzędzie, które połączy te światy. Piłkarze mają pieniądze, ale nie to jest najważniejsze. Najistotniejsza jest ich rozpoznawalność i możliwość przekazywania informacji o produktach i spółkach dalej, chociażby przez social media. Jest więc w tym momencie przestrzeń na to, żeby zbudować dobre środowisko dla tego typu startupów. Ten „zakład z rzeczywistością” Arka ma większe szanse na pozytywne rozstrzygnięcie.
Kwoska: W Polsce mieliśmy do tej pory jedną grubą próbę wejścia w ten rynek sportowej technologii i robił to Robert Lewandowski przez fundusz inwestycyjny Protos. Nie znam szczegółów całego tematu, ale słyszałem opowieści kolegów z Protosa i wiem, że Robert w tym był, ale on koncentrował się na swojej codziennej pracy, czyli grze w piłkę nożną, a nie na zaangażowaniu się, o którym mówi Tomek. Sportowiec w takich sprawach musi „twarzować” projektowi, bo to otwiera drzwi do międzynarodowych organizacji czy firm wspierających sam futbol. To pomaga startupom bardziej się rozwinąć, a to jest bardzo ważny kawałek inwestycji w technologie sportowe i trochę tego u nas brakuje.
Kowalczyk: Trochę się to zmienia, bo z tego co wiem Arkadiusz Milik poczynił w tym temacie jakąś inwestycję. Brakuje jednak instytucjonalnego mechanizmu, który połączy światy technologii i sportu, w tym wypadku piłki nożnej. Dlatego świetnie, że pojawił się PZPN Invest, z którym my jako Rebels Valley współpracujemy. Pomysłów na wejście na rynek technologii piłkarskiej mamy sporo i to już od kilku lat. Sam uważam, że rynek startupowy i sportowy mają ze sobą wiele wspólnego. W dużej części oba opierają się na talencie, szczęściu i na historii, którą się wytwarza. To są bardzo podobne mechanizmy. Dlatego trzeba wykorzystać doświadczanie z obu rynków, żeby one mogły sobie pomóc.
Co może być pierwszym gotowym produktem, o którym panowie mówiliście? To będzie jakieś narzędzie skautingowe czy analityczne? Czego polska branża piłkarsko-technologiczne jest najbliżej i wdrożenie jakiego produktu jest najbardziej realne?
Kwoska: Tego w tej chwili jeszcze nie wiemy.
Kowalczyk: O tym będzie można powiedzieć w końcówce października, jak zobaczymy pierwszą pulę projektów w ramach akcji „Startupy w grze”. Przypominam, że aplikacje można składać do 3 października do godziny 16 (na startupywgrze.pzpn.pl – przyp. red.). Obecnie jesteśmy w momencie zbierania pomysłów. Widać trochę, w którą stronę to może pójść, ale jest trochę zbyt wcześnie, żeby wyrokować. Myślę, że jest duże pole do zagospodarowania, jeżeli chodzi o bazy danych. Głównie chodzi o sprawy skautingowo-szkoleniowe. Można stworzyć algorytm ze sztuczną inteligencją podpowiadającą trenerowi, po wprowadzeniu odpowiednich parametrów, wybór konkretnego ustawienia pod dany mecz. Mówimy już o takich rozwiązaniach. Tak najlepsi zaskakują w kluczowych momentach przeciwnika i to się już dzieje. Na świecie istnieją już narzędzia, które pozwalają po wprowadzeniu danych przewidzieć, który z młodych juniorów może zostać w przyszłości gwiazdą futbolu. Mówimy o wyliczaniu procentów prawdopodobieństwa. To jest bardzo powszechne w tenisie. W tym sporcie w wieku lat 12-13 można stwierdzić, kto będzie grał na topowym poziomie, a kto nie.
Podobne rozwiązania już funkcjonują na świecie. Arsenal od 2012 roku korzysta z narzędzi firmy StatDNA, które kupił, żeby szybciej wyszukiwać obiecujących młodych zawodników m.in. za pomocą statystyk. To samo robi od 2010 roku Borussia Dortmund, której Scoutpanel pomógł wyselekcjonować takich graczy jak: Ousmane Dembele czy Jadon Sancho i to w momencie, kiedy obaj nie zadebiutowali jeszcze w seniorskiej piłce. W Dortmundzie program analizuje statystyki i dosłownie ocenia procentowo szanse na to, czy zawodnik będzie gwiazdą, czy nie.
Kowalczyk: Teraz właśnie wchodzimy w świat, w którym będzie dominował skauting digitalowy. Kilka lat temu w ramach jednego z naszych akceleratorów pracowaliśmy z Legią Warszawa nad narzędziem, które z pomocą smartfonu i zestawu krótkich ćwiczeń miało sparametryzować potencjał młodego zawodnika tylko na zasadzie analizy obrazu. Wszystko zależy od bazy danych i jej aktualizacji. Jak wyposażymy odpowiednio kluby i piłkarzy, to naprawdę z pomocą technologii będzie można robić wiele nowych i ciekawych rzeczy. Wszystkie mecze w Polsce są nagrywane lub transmitowane od poziomu 2. ligi w górę. To daje niesamowite perspektywy, jeżeli idzie o analitykę obrazu. To się już dzieje na świecie i powinno się zacząć także u nas. Rynek sportowo-technologiczny, jeżeli chodzi o wydolność piłkarzy, jest też kapitalnym poligonem dla branży medycznej. To co się sprawdziło na przykład w Formule 1, jak chociażby system KERS, teraz pojawia się w normalnych samochodach.
Kwoska: To jest urok pracy z takimi branżami. Trochę jest to taki pozytywny efekt uboczny inwestowania technologii w sporcie. To wszystko może mieć w dalszej kolejności przełożenie na masy.
Kowalczyk: W naszych klubach są już ludzie odpowiadający za działki „digital innovation”. W tej chwili tworzą się całe działy z tego segmentu. Już mówi się w środowisku, że trzeba będzie nieco inaczej przygotowywać do zawodu trenerów, żeby potrafili oni korzystać z różnych narzędzi analityczno-statystycznych. Ta zmiana już się dzieje na naszych oczach, bo technologia stała się powszechna i tańsza niż kiedyś. My chcemy połączyć świat biznesu, sportu, technologii, innowacji, inwestycji i startupów, żeby nasza piłka nie zostawała jeszcze bardziej w tyle. Akurat w dziedzinie sportowej technologii mamy możliwości konkurowania z najlepszymi, bo oni korzystają z naszych startupów, czego przykładem jest wspomniane PSG.
Rozmawiał MACIEJ WĄSOWSKI
WIĘCEJ O PZPN:
- PZPN powołuje do życia spółkę. Ma zajmować się pozyskiwaniem funduszy na innowacje
- Dyrektor Dorna o szkoleniu i nowych projektach. Co przez ostatni rok zrobił PZPN?
- Sędzia Trochimiuk ma ponownie stanąć przed sądem. PZPN na razie będzie go uwzględniał w obsadzie
- Powstanie piątej ligi. Dwie grupy czwartej ligi. Czy w niższych ligach jest chaos organizacyjny?
Fot. 400mm.pl, Newspix