Ingerencja sztucznej inteligencji (AI) w naszą rzeczywistość zatacza coraz szersze kręgi, co będzie miało wpływ na wszystkie aspekty ludzkiego życia. Dotyczy to również rynku pracy. Maszyny i algorytmy będą w stanie robić więcej i więcej, sprawiając, że człowiek do wykonywania pewnych czynności po prostu przestanie być potrzebny. Co nie znaczy, że w tym miejscu pozostanie wyłącznie próżnia. Jak zawsze przy dużych zmianach, dla jednych to szansa, dla drugich zagrożenie.
Prace nad rozwojem AI trwają od lat, to nie jest żadna nowość, ale dopiero w ostatnich miesiącach temat ten zaczął zajmować medialne czołówki i interesować ogół społeczeństwa. Tym przełomem jest udostępniony za darmo ChatGPT, który właśnie ze względu na swoją darmowość wszedł pod strzechy i stał się powszechny, co nie miało miejsca w przypadku poprzednich narzędzi tego typu, że wspomnimy o Writesonicu czy Jasperze. Niektórzy eksperci uważają, że możemy mieć do czynienia z największym przełomem od co najmniej wielu dekad.
Są idący w swoich opiniach jeszcze dalej. Na przykład zajmujący się tą tematyką ekonomista W. Brian Arthur w rozmowie z Euractiv.pl przekonuje, że rozwój sztucznej inteligencji to największa rewolucja od czasu wynalezienia druku.
Jak sztuczna inteligencja (AI) zmieni rynek pracy? Szanse i zagrożenia [ANALIZA]
–
Spis treści
- Odciążenie w najżmudniejszej i najnudniejszej pracy
- Dziennikarze przestaną być potrzebni?!
- Współpraca, a nie eliminacja
- Kierowcy mogą zniknąć z rynku
- Będzie nadpodaż pracowników?
- Obawy przed technologią nie od dziś
- Samo narzędzie nie jest ani dobre, ani złe
- Dystopijne wizje się ziszczą?
- Nie bawić się w Pana Boga
Odciążenie w najżmudniejszej i najnudniejszej pracy
W każdym razie, mowa o dużych zmianach, które już się zaczynają, albo wkrótce zaczną się dziać. A skoro tak, nie ma możliwości, żeby poszczególne elementy naszej rzeczywistości pozostały nietknięte i w żaden sposób nie były nimi nienaznaczone. Rynek pracy może być jednym z najmocniej odczuwających nowe okoliczności segmentów naszego życia.
– Jesteśmy nie w przededniu, tylko w trakcie rewolucji sztucznej inteligencji, ale większość ludzi nie ma tej świadomości. A mówimy o czymś, co może wywrócić świat do góry nogami. Co w zasadzie już go wywraca – mówi nam dr Maciej Chrzanowski, naukowiec, menedżer projektów, konsultant biznesowy, interim manager, prompt engineer oraz autor szkoleń z zakresu wdrażania sztucznej inteligencji w nauce i biznesie (szkolenia.ai).
Nie ukrywa on, że rynek pracy w najbliższych latach mogąc czekać spore przetasowania. – Mocno prawdziwe wydaje się stwierdzenie, że to nie generatywna sztuczna inteligencja zabierze ludziom pracę i „zmiecie z planszy” niektóre branże, ale ludzie, którzy umiejętnie ją wykorzystują – przekonuje.
Czy to oznacza, że niektóre profesje wkrótce odejdą do lamusa? Niewykluczone, choć w większości przypadków prędzej może dojść do ograniczenia zapotrzebowania na jakiś zawód lub jego generalnego przemodelowania.
– Nie byłbym takim pesymistą, że zastąpimy ludzi sztuczną inteligencją. To raczej są rozwiązania, które pozwolą nam przestać wykonywać czynności najprostsze, ale często najnudniejsze, najbardziej powtarzalne i żmudne, a jeszcze bardziej skupić się na tym, co ciekawsze, mniej schematyczne, bardziej oryginalne. Te algorytmy sprawdzają się tam, gdzie mamy dużo danych, gdzie coś się powtarza. Algorytm się nie nudzi i nie męczy, natomiast kiedy potrzeba czegoś kreatywniejszego, myślę, że jeszcze przez wiele lat człowiek pozostanie niezastąpiony – uważa Arkadiusz Ćwiek, fizyk, lider zespołu AI Centrum Informatycznego Świerk w Narodowym Centrum Badań Jądrowych.
I dodaje: – Generalnie AI najszybciej ograniczy zatrudnienie w zawodach, w których cały czas pracuje się z użyciem komputera. Odpowiedni algorytm sam przetworzy dane, które wcześniej przetwarzał człowiek.
Arkadiusz Ćwiek
Dziennikarze przestaną być potrzebni?!
Nietrudno się domyślić, które zawody w tym kontekście stają się najbardziej zagrożone. Copywriterzy, marketingowcy, graficy, analitycy danych, pracownicy produkcyjni, programiści, księgowi, tłumacze, urzędnicy, doradcy inwestycyjni i podatkowi, szeroko pojęta obsługa klienta – te profesje przewijają się najczęściej w różnych publikacjach i w większości są raczej oczywiste.
Maciej Chrzanowski: – Weźmy na tapet twórców treści tekstowych. Załóżmy, że w agencji copywriterskiej zatrudniam 10 osób z pensją po 8 tys. brutto miesięcznie, co miesięcznie kosztuje mnie 80 tys. zł. Dochodzimy do momentu, w którym będę mógł wyszkolić nawet jednego pracownika w korzystaniu z narzędzi generatywnej sztucznej inteligencji. Z ich pomocą będzie on potrafił w pojedynkę wytworzyć taką samą ilość treści, co tamtych dziesięciu. A czy o takiej samej jakości? To już bardziej złożone pytanie, jednak jeśli będą one nawet gorsze, to i tak oferta agencji zatrudniającej jednego przeszkolonego copywritera pozostanie dla klientów tańsza i atrakcyjniejsza w porównaniu z konkurencją działającą po staremu. Temu jednemu pracownikowi można przecież zapłacić nawet dwa razy więcej niż wcześniej, a i tak zaoszczędzimy, zwiększymy produktywność i atrakcyjność rynkową oferty. Dodam, że taka osoba powinna też charakteryzować się podejściem generalistycznym. Ogólnie wydaje mi się, że wchodzimy w epokę generalistów bardziej, aniżeli specjalistów.
dr Maciej Chrzanowski
Pewnie część z was w tym momencie zakrzyknie triumfalnie “ha, pismaki wreszcie odejdą do lamusa i zajmą się normalną robotą!”. Spokojnie, dziennikarzom tworzącym coś więcej niż newsy czy sztampowe treści pod SEO sztuczna inteligencja aż tak mocno nie zagraża. Zapytaliśmy naszych rozmówców, czy na przykład byłaby ona w stanie przeprowadzić nieschematyczny wywiad, w którym słucha się drugiej strony, podchwytuje wątki i drąży.
– To do zrobienia, ale na pewno na tę chwilę jest trudniejsze i jeszcze nie byłoby wystarczająco jakościowe. Te modele jeszcze nie “myślą” w naszym rozumieniu myślenia. Co jednak będzie, gdy kiedyś zaczną? Dynamika zmian jest olbrzymia, niektóre rzeczy potrafią się zdezaktualizować na przestrzeni kilku tygodni – uważa Chrzanowski.
Mniejszy optymizm w tej kwestii prezentuje Arkadiusz Ćwiek. – W tej chwili sztuczna inteligencja jest w stanie lepiej i szybciej streszczać teksty, zredagować „suchą” wiadomość albo wymyślić klikbajtowy tytuł. Jeżeli natomiast trzeba czegoś kreatywniejszego, wykazać się zrozumieniem słów rozmówcy podczas wywiadu czy zadać jakieś konstruktywne pytania, to tego algorytm jeszcze przez długi czas nie zrobi – uspokaja.
Współpraca, a nie eliminacja
Najszybciej i najmocniej zmiany widać w branży technologicznej i to akurat logiczne. Maciej Chrzanowski uważa jednak, że możliwości, które daje AI ograniczy też rolę prawników i… lekarzy: – Jak wiemy, polskie prawodawstwo charakteryzuje się dużą nadprodukcją przepisów, za którymi prawdopodobnie żaden prawniczy umysł nie jest w stanie nadążyć. Ale jeżeli obecnie samodzielnie, przy znajomości działania modeli LLM i narzędzi je wykorzystujących, mogę wygenerować opinię prawną, to czy w takim razie jedyne czego mi brakuje, to pieczątka prawnika legitymizująca taką wygenerowaną opinię? Nie wiem, ale to ciekawe zagadnienie. Rozwiązania typu Harvey na pewno mogą mocno namieszać w tej branży. To samo dotyczy sektora medycznego, zwłaszcza lekarzy pierwszego kontaktu, którzy już od pewnego czasu wiele spraw załatwiają przez teleporadę. Dobrze wiemy, jak te porady wyglądają, a raczej wiele z nich nie wygląda. I tutaj, wydaje się, że bardziej logicznym jest zaufać AI, mającej dostęp do ogromu przykładów i innych danych, która na tej podstawie coś mi zaproponuje. Oczywiście mówiąc „zaufać AI”, mam na myśli „zaufać lekarzowi, który wspiera się AI”, kontra temu, który tego nie robi.
No właśnie, często bowiem zmiany mogą się sprowadzać do tego, że sztuczna inteligencja będzie cenną pomocą, dającą nowe możliwości i zmniejszającą margines błędu. Jest to szansa dla sektora edukacyjnego. – Niektóre rzeczy zmieniają się z dnia na dzień, a edukacja w wielu krajach za tym nie nadąża. Uczy się często rzeczy nieaktualnych od nawet kilkudziesięciu lat, a rozwiązania wykorzystujące AI są w stanie znacząco wspomóc nauczycieli – nie zastąpić, ale wspomóc – w procesie przygotowywania najbardziej aktualnych i atrakcyjnych w odbiorze treści dydaktycznych – potwierdza Chrzanowski.
W pewnych aspektach maszyna całkowicie człowieka nie zastąpi, ale ten będzie musiał nauczyć się z nią współpracować. – Dobrym przykładem są materiały marketingowe. Do niedawna potrzebowaliśmy modela/modelki, fotografa, grafika, a teraz takie rzeczy będzie się dało wygenerować samemu za pomocą komputera. Twórca opisze, jakiego obrazu oczekuje i komputer mu go stworzy. To w zasadzie już się dzieje, pozostaje kwestia adaptacji do szerszego użytku. Nadal jednak będzie potrzebny twórca, wiedzący, co obrazek ma zawierać i opisujący to komputerowi. To samo z innymi branżami. Na końcu wciąż jest ekspert, który pewne rzeczy potwierdzi, zweryfikuje lub zbada bardziej unikalne przypadki i podejmie strategiczne decyzje – mówi Arkadiusz Ćwiek.
Maciej Chrzanowski dodaje: – Gdy powstała Canva, bezpłatny kreator treści graficznych, wydawało się, że graficy przestaną być potrzebni, bo sami sobie wszystko wygenerujemy. Minęło trochę lat i nadal mamy grafików, a Canva i tego typu programy po prostu dały im nowe, szerokie możliwości. Ich wykorzystywanie daje przewagę.
Kierowcy mogą zniknąć z rynku
Nie ma on jednak dobrych wiadomości dla zawodowych kierowców i dostawców. Tutaj maszyny za jakiś czas mogą ich niemal całkowicie wyprzeć z rynku. – Firmy typu Rivian czy Tesla – stające się obecnie firmami bardziej software’owymi niż hardware’owymi – pokazują, że zmierzamy w tym kierunku. Większość z nas kupuje przez internet, a to powoduje zwiększające się zapotrzebowanie na transport towarów. Chyba jedną z większych bolączek branży logistycznej jest czynnik ludzki, a że niemal każdy biznes dąży do optymalizacji procesów, to sztuczna inteligencja i na tym polu może zostać szybko zaimplementowana – mówi naukowiec.
Jego zdaniem ci, którzy szybko odnajdą się w nowej rzeczywistości, zyskają najwięcej. Apeluje, by nie zwlekać. – Firmy znajdują się w najlepszym momencie, żeby szybko zyskać przewagę konkurencyjną. Każdy z nas żyje w pewnej bańce informacyjnej. Mnie chwilami wydaje się, że wszyscy już rozumieją, czym jest generatywna sztuczna inteligencja, ale potem dostaję różne pytania – nawet od ekspertów branżowych – i zdaję sobie sprawę, że jest zupełnie inaczej. W większości firm z segmentu małych i średnich przedsiębiorstw nie wykorzystuje się nawet pełni możliwości pakietu Office, a co dopiero mówić o AI. Ci, którzy się z tego wyłamią, mogą bardzo szybko i bardzo wyraźnie odskoczyć reszcie. Na razie z różnych badań wynika, że około 90 procent użytkowników ChatGPT używa go do generowania śmiesznych i trywialnych treści. To mniej więcej tak, jakbyśmy poprosili Mariusza Pudzianowskiego, żeby otworzył nam mocno zakręcony słoik ogórków. Bez problemu to zrobi, ale jego możliwości sięgają znacznie dalej – komentuje Maciej Chrzanowski.
– Do wdrożenia AI potrzebna jest pewna skala. W przypadku bardzo małej firmy wprowadzenie dedykowanego rozwiązania AI, gdy trzeba mieć dużo danych, jest procesem dość kosztownym. Średnie firmy czy korporacje taki wydatek udźwigną. Jeśli natomiast chodzi o sam ChatGPT, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w każdej firmie próbować go wykorzystać do wykonania części pracy za człowieka – wtrąca Arkadiusz Ćwiek.
Będzie nadpodaż pracowników?
Punktem wyjścia jest nie tyle zainteresowanie się narzędziem, co jego odpowiednia obsługa. – Miałem wiele rozmów – z prawnikami, ekspertami marketingu, programistami, wykładowcami, lekarzami, a nawet politykami – twierdzącymi, że ChatGPT wypluwa głupoty. Zawsze proszę wtedy, żeby pokazać mi, jakich komend, tzw. promptów użyto, a wtedy powiem, dlaczego model wygenerował to, co wygenerował. Upraszczając: trzeba być precyzyjnym i konkretnym. Ogólnie mówiąc, te algorytmy przewidują następujące po sobie słowa. To takie znane nam od lat autouzupełnianie smsów, tyle że na sterydach. Jeżeli ktoś zrozumie fundamenty promptingu, nie będzie zadawał głupich pytań. A wielu zaczyna korzystanie z narzędzi pokroju ChatGPT bez podstawowej wiedzy i stwierdza, że są do niczego. To mniej więcej tak, jakby pokazać komuś dłuto, powiedzieć do czego służy i oczekiwać, że od razu będzie artystą-rzeźbiarzem. Obecne modele, takie jak GPT-4, są po prostu oszałamiająco niebywałe. Trzeba jednak zrozumieć, jak działają i jakie są zasady komunikacji na linii człowiek-maszyna. Proces edukacji społeczeństwa w tym wymiarze będzie na pewno czasochłonny, czego dowodem może być przykład Google. Wyszukiwarka istnieje 25 lat i wciąż mało kto podczas wyszukiwania korzysta z operatorów typu site:, filetype:, czy inurl: – tłumaczy Maciej Chrzanowski.
Skoro sztuczna inteligencja sprawi, że część zawodów stanie się praktycznie zbędna, a w innych zapotrzebowanie na pracę człowieka zostanie mocno zredukowane, zasadne jest pytanie, czy w pewnym momencie nie dojdzie do nadpodaży pracowników na rynku, którzy staną się bezrobotni, bo po prostu nie będą mieli się gdzie zatrudnić.
Maciej Chrzanowski: – Oczywiście takie zagrożenie istnieje. Daleki jestem od twierdzenia, że ile miejsc pracy zniknęło, tyle pojawi się gdzie indziej. Dziwię się tym, którzy tak uważają. Nie bez powodu mamy coraz więcej dyskusji na temat gwarantowanego dochodu podstawowego. Czy to dobra koncepcja? Nie czuję się na siłach, żeby to stwierdzić, ale bez wątpienia część ludzi, którzy nie wykorzystają rozwoju technologicznego, może zostać zastąpionych na rynku pracy przez algorytmy.
Arkadiusz Ćwiek: – Moim zdaniem sztuczna inteligencja jeszcze przez wiele dekad nie będzie konkurencją czy zagrożeniem dla ludzi, którzy mają doświadczenie i szerokie kompetencje w danej dziedzinie. Będzie za to stanowiła problem dla osób nowych w branży, chcących się wdrożyć i nabrać doświadczenia. W momencie gdy możemy odpalić algorytm z wiedzą na poziomie nowicjusza lub nawet osoby średnio doświadczonej, która przez kolejne miesiące czy lata musiałaby się uczyć kolejnych rzeczy, to skorzystanie z AI będzie znacznie szybsze i tańsze. A to utrudni wejście na rynek w wielu branżach.
Obawy przed technologią nie od dziś
Obaj jednak podkreślają, że tego typu obawy ludzie mieli zawsze, już w czasach rewolucji przemysłowej w Anglii, gdy niszczono maszyny w fabrykach, bo miały zabierać pracę robotnikom.
Współcześnie także znajdziemy podobne przykłady. – W czasie rewolucji tzw. sharing economy, Uber wchodzi do Polski i taksówkarze przebijali opony czy wybijali szyby w samochodach uberowców. Zawsze baliśmy się nieznanego. Świat ma swoją dynamikę rozwoju, której chyba da się zatrzymać. Jeżeli ktoś wierzy, że świat charakteryzuje się bądź będzie się kiedykolwiek charakteryzował stabilnością i mitycznym statusem quo, to będzie mocno rozczarowany – mówi Chrzanowski.
Ćwiek dodaje: – Czas pokazał, że maszyny zamiast zabrać pracę, ułatwiały ją i sprawiały, że stawała się efektywniejsza. Pojawiały się też nowe specjalizacje z tym związane. Teraz będzie podobnie: wykorzystanie AI wymaga zdobycia pewnej wiedzy i know-how. Pojawią się nisze i ktoś zamiast uczyć się konkretnego fachu, nauczy się wykorzystywać algorytmy do przyspieszenia wielu procesów. Zawsze też w każdej branży pozostaną przypadki na tyle unikalne, że całkowita automatyzacja bez ingerencji człowieka nie będzie możliwa. To właśnie te niestandardowe rzeczy są największym wyzwaniem dla twórców AI, bo oznaczają kolejne bezcenne dane, które lepiej nauczą algorytmy wyręczać człowieka.
Nasi rozmówcy są zgodni, że wykorzystanie sztucznej inteligencji długofalowo powinno mieć sporo plusów dla gospodarek poszczególnych krajów i jakości życia obywateli.
Chrzanowski: – AI jest w stanie znacznie zwiększyć naszą produktywność. Zaoszczędzony czas możemy poświęcić na życie rodzinne, rozrywkę, wyjazdy.
Ćwiek: – Im więcej pracy człowieka zastąpi praca algorytmów, tym więcej rzeczy stanie się tańszych i łatwiej dostępnych. Zaoszczędzony czas będzie można wykorzystać tam, gdzie szersze zastosowanie AI jest niemożliwe lub nieopłacalne.
Samo narzędzie nie jest ani dobre, ani złe
To plusy, ale narzędzie o tak potężnych możliwościach wiąże się też z wieloma potencjalnymi zagrożeniami. Najpoważniejsze z nich to cyberbezpieczeństwo (na przykład łatwiej będzie oszukiwać “na wnuczka” z wygenerowanym głosem jakiejś osoby), zwiększone możliwości inwigilacji i jeszcze szersze pole manewru do siania dezinformacji, że wspomnimy tylko o ostatnim “zdjęciu” papieża Franciszka w białej, puchowej kurtce. Historia pokazuje, że jeśli jakieś narzędzie można wykorzystać w niecnych celach, to zawsze znajdą się ludzie, instytucje i rządy, które z tego skorzystają.
Maciej Chrzanowski: – Generowanie treści pod użytkownika, mikro-targetowanie już się dzieje od lat w polityce, natomiast w aspekcie modeli LLM otrzymamy możliwość totalnej automatyzacji na jeszcze wyższym poziomie precyzji, opartej na jeszcze większej ilości danych i różnych parametrów. I to może być użyte zarówno do celów pozytywnych, jak i negatywnych. Nie demonizujmy narzędzi. One nie są ani dobre, ani złe. One po prostu są. Kwestia tego, jak zostaną użyte. Młotek nie jest ani dobry, ani zły. Przy użyciu młotka możesz zbudować drewniany domek dla swoich dzieci, ale też wyrządzić komuś krzywdę.
Arkadiusz Ćwiek: – W zasadzie wszystkie narzędzia da się wykorzystać w dobrym lub złym celu, dlatego tym bardziej powinniśmy badać AI, żeby wiedza o niej była jak najpowszechniejsza. Jeśli zostanie ona rozproszona w wielu miejscach, powstanie wiele alternatywnych modeli i gdyby nawet któryś z nich został użyty w złych zamiarach, to pozostanie większość wykorzystywana dobrze.
Dystopijne wizje się ziszczą?
Pozostają też obawy o to, czy sztuczna inteligencja w pewnym momencie nie wymknie się spod kontroli i czy jej twórcy nie przekroczą pewnych granic. Gdy słyszy się o “cyfrowych zmartwychwstaniach”, transhumanizmie i rojeniach o nieśmiertelności, nietrudno wyobrazić sobie jakąś dystopijną rzeczywistość z filmów i książek fantasy. Wielu zadaje tu sobie pytanie, czy AI będzie kiedyś w stanie myśleć abstrakcyjnie na wzór ludzki, czy będzie w stanie podejmować decyzje w oparciu o empatię i różne rozterki.
– Ktoś musiałby dojść do tego, jak połączyć te różne algorytmy, jak zrobić reprezentację abstrakcyjnych obiektów, o których my myślimy, żeby poszczególne, wyspecjalizowane AI przy pomocy tych obiektów mogły się ze sobą komunikować. Tak powstałaby namiastka ludzkiego umysłu. Wtedy znajdziemy się w momencie, w którym człowiek mógłby się poczuć zagrożony i zostać w krótkim czasie wyparty z ekosystemu, jeśli nie będzie potrafił tych procesów kontrolować. Na razie jednak nikt nie wymyślił, jak te wyspecjalizowane algorytmy połączyć. Równie dobrze ktoś może na to wpaść za parę dni, a równie dobrze za wiele dekad – mówi Arkadiusz Ćwiek.
Klaster komputerowy wykorzystywany do badań i wdrożeń sztucznej inteligencji oraz uczenia maszynowego w Centrum Informatycznym Świerk, Narodowego Centrum Badań Jądrowych
– W pracy “The sparks of AGI” naukowcy udowadniają, że model GPT-4 jest początkiem powstania generalnej sztucznej inteligencji. Nie wiem, czy już nie wchodzimy w tę utopię. Jeżeli dojdzie do sytuacji, w której te modele będą myśleć w rozumieniu bardziej ludzkim, to tylko dlatego, że my im na to pozwolimy. Jeśli na koniec dnia zrobią coś niefajnego, to pamiętajmy, że sami się do tego przyczyniliśmy – uważa Maciej Chrzanowski.
– W tej chwili takie zagrożenia nie występują, ale trudno jednoznacznie stwierdzić, kiedy mogą wystąpić. Na razie nie mamy generalnego AI, to bardziej „uczenie maszynowe”, co dla mnie jest lepszą nazwą. Są algorytmy uczące się w sposób podobny do uczenia się przez człowieka czy tresowania zwierzęcia, ale w dość specyficznych zastosowaniach. ChatGPT jako taki może porozmawiać z nami na wiele tematów, ale ogólnie służy głównie do szeroko pojętego przetwarzania tekstów. Nic nie wskazuje, by obecnie takie algorytmy mogły posługiwać się logiką i myśleć abstrakcyjnie na sposób ludzki. Mogą natomiast efektywnie to symulować – tłumaczy Arkadiusz Ćwiek.
Nie bawić się w Pana Boga
Wygląda na to, że nawet możni tego świata zdają sobie sprawę, że nie mówimy o przelewkach. Niedawno setki biznesmenów, inwestorów i ekspertów od sztucznej inteligencji zaapelowało o co najmniej półroczną przerwę w rozwijaniu systemów zdolniejszych niż wspomniany GPT-4 i zaprzestanie komercyjnego wyścigu zbrojeń w tym temacie. Wśród sygnatariuszy znaleźli się m.in. Elon Musk, współzałożyciel firmy Apple Steve Wozniak czy nawet lubujący się w futurystycznych wizjach, od których nieraz włos jeży się na głowie, chętnie cytowany na światowych salonach Yuval Noah Harari.
– Te apele chyba dotyczą tych, którzy już dziś chcą się bawić w Pana Boga. Chodzi o to, aby zdawali sobie sprawę z konsekwencji swojej zabawy i o ludzkie podejście do sprawy. Żeby za chęcią poznania była świadomość, że nie wolno bezmyślnie wcisnąć jednego guzika za dużo, bo możemy dojść do punktu, z którego już nie będziemy w stanie zawrócić. Z drugiej strony, historia pokazuje, że to, co my dostajemy do powszechnego użytku, wojsko i tym podobne instytucje nieraz miało w użyciu już od wielu lat. Skoro pan i ja mamy dostęp do generatywnych modeli sztucznej inteligencji, to czy nie zasadne wydaje się podejrzenie, że branża militarna „bawi się” tym od co najmniej dekady i ma dużo bardziej zaawansowane „zabawki”? – pyta doktor Chrzanowski.
I podkreśla: – Daleki jestem od stwierdzenia, że da się spowolnić rozwój szeroko pojętej sztucznej inteligencji, czy że powinniśmy ten rozwój zablokować. Zamiast tego wydaje się, że trzeba edukować ich twórców oraz społeczeństwo, jakie są szanse i zagrożenia z nich wynikające. Czy tego chcemy, czy nie, musimy się obyć z technologią. Dotyczy to dziś każdego pokolenia. Sztuczna inteligencja dobrze wykorzystana może nam bardzo uprościć życie. Źle wykorzystana, znacznie utrudnić. Ale na koniec dnia to my ludzie o tym decydujemy. Obarczanie twórców tą odpowiedzialnością jest nielogiczne. Dzisiaj słyszy się dyskusje, że twórcy nie przewidzieli, że odkrycia AI można wykorzystać w niecny sposób. A czy ktokolwiek producenta krzeseł pytał, czy przewidywał, że ktoś może nim zrobić krzywdę drugiemu człowiekowi, a nie tylko na nim siadać?
Krótko mówiąc, będziemy żyli w ciekawych czasach, nie tylko w kontekście rynku pracy. Rozwój sztucznej inteligencji na wielu polach może nam życie ułatwić, ale nie czarujmy się: to jest coś więcej niż usprawnienie pewnych procesów. Niektórym na pewno włączy się (już się włączyło?) budowanie poprzez AI – nie poprzez sam ChatGPT – raju na ziemi, a wtedy bez odpowiednio szybkiego ucięcia tych zapędów trzeba będzie szykować się na piekło. Wielkie szanse mogą być też wielkimi zagrożeniami jeśli się nimi zachłyśniemy.
CZYTAJ WIĘCEJ O SZTUCZNEJ INTELIGENCJI:
- „Sztuczna inteligencja już teraz odgrywa kluczową rolę w wielu dziedzinach naszej codzienności” [WYWIAD]
- „Bałabym się prób genetycznego ulepszania człowieka”. Wywiad z prof. Ewą Bartnik
- Analiza obrazu, polski „InStat”, sztuczna inteligencja szukająca juniorów. PZPN otwiera się na innowacje
- Nie zaprogramujemy meczu. Piłkarze nie będą robotami
Fot. Newspix/materiały własne rozmówców