Reklama

Gdy twój ojciec zaczyna za dużo mówić. Przypadek Ansu Fatiego

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

30 marca 2023, 13:58 • 7 min czytania 6 komentarzy

Wsparcie rodziców jest ważnym elementem życia i budowania kariery zawodowej. Jest to uniwersalna prawda, więc działa również w środowisku piłkarskim. Problem zaczyna się, gdy rodzic zawodnika ma zbyt wiele do powiedzenia i zaczyna szkodzić swojemu dziecku. I powoli na tę ścieżkę wkracza Bori Fati, ojciec Ansu Fatiego, który ostatnio wykazuje się wzmożoną aktywnością i dał do zrozumienia, że chce wyjąć swojego syna z Barcelony.

Gdy twój ojciec zaczyna za dużo mówić. Przypadek Ansu Fatiego

Wywiad, którego udzielił dziennikarzom Cadena COPE wywołał spore kontrowersje i zdaniem Hugo z Cerezo z Relevo nie spodobał się także jego synowi. Według tego dziennikarza Hiszpan rozważał wypuszczenie oświadczenia, w którym zdystansowałby się od słów ojca. I trudno mu się dziwić. Ansu znalazł się w niewygodnym położeniu, wypowiedzi Boriego mogą odbić mu się czkawką.

Gdy twój ojciec zaczyna za dużo mówić. Przypadek Ansu Fatiego

Przypadek Ansu Fatiego jest bardzo ciekawy. Mowa o 20-letnim chłopaku, który kilka lat temu był wymieniany w gronie największych talentów. Sęk w tym, że kontuzje i decyzje dotyczące metod leczenia sprawiły, że zatrzymał się jego rozwój. Co więcej, wydaje się, że obecnie jest dużo słabszym zawodnikiem niż w momencie, gdy wchodził do pierwszej drużyny Barcelony. W przeszłości potrafił zrobić coś z niczego, porywał tłumy, zawstydzał Antoine’a Griezmanna i dawał nadzieję na zostanie filarem katalońskiego klubu.

Dziś wokół jego nazwiska skupia się więcej wątpliwości niż przesłanek ku temu, że kiedyś będzie bił się o „Złotą Piłkę”. W tym sezonie kompletnie nie przekonuje i jest wrakiem samego siebie. Gra poniżej oczekiwań i marnuje większość swoich szans na pokazanie światu, że nie należy w niego wątpić. Złośliwi mogliby nawet powiedzieć, że na czas spotkań podrzuca swojego sobowtóra, bo na boisku w żadnym stopniu nie przypomina siebie z najlepszego okresu przygody z piłką. Uleciała z niego fantazja i dynamika. Stał się piłkarzem przewidywalnym. Jego mowa ciał wskazuje na to, że rzeczy, które kiedyś przychodziły mu z łatwością, dziś są poza jego zasięgiem lub na granicy jego możliwości.

[JAK ANSU FATI POPADA W PRZECIĘTNOŚĆ]

Reklama

Z tego też względu przyprawia o ból głowy najważniejsze osoby w klubie. Jeśli szybko nie wróci na właściwe tory, będzie ciężarem dla Barcelony. Podczas meczów nie przekonuje, a jego pensja mocno uderza w finanse klubu. A trzeba pamiętać, że FC Barcelona musi ścinać koszty, by zmieścić się w limicie płacowym. Nie jest tajemnicą, że „Barca” potrzebuje pieniędzy, a nie ma zbytnio czasu na to, żeby czekać, aż Fati zacznie błyszczeć.  Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że to szklany zawodnik, więc w każdej chwili może znów wypaść na dłużej i kto wie, czy kolejna dłuższa przerwa nie sprawi, że uleci z niego resztka potencjału. Z tego względu też ciężko się dziwić głosom niektórych kibiców, którzy opowiadają się za sprzedażą Fatiego – za dobre pieniądze – przy pierwszej okazji.

Słowa, które nie pomogą

Jak sami widzicie Ansu nie jest w najlepszej sytuacji i poniekąd ważą się jego losy. Nie są to też najlepsze okoliczności, by wyrywać się do mediów i narzekać na postępowanie klubu. Jednak jego ojciec jest innego zdania. Bori Fati zaczyna mącić i zaraz może narobić synowi kłopotów. Wcześniej pojawiały się plotki na temat tego, że starszy z rodu Fatich chodził po klubowych gabinetach, by przekonać wszystkich, że jego syn powinien grać więcej i odgrywać ważniejszą rolę. Okazuje się, że te plotki nie były wyssane z palca, co przyznał sam Bori Fati (cytaty za fcbarca.com):

– Spotkanie z Alemanym i Cruyffem? Ja zadzwoniłem do nich już dawno. Mówię im, że zasługujemy na dużo więcej. Zanim Ansu doznał kontuzji, był Messi, Suarez, Dembele, Griezmann… a grał Ansu! Mateu zawsze mówi mi prawdę i mówi mi, że zawsze uwielbiał Ansu. Przeszkadza mi to, że dają mu minutę, dwie minuty czy trzy minuty… Napastnicy, którzy tam są, to fenomenalni zawodnicy, ale mówimy o Ansu Fatim, reprezentancie Hiszpanii, to nie jest byle jaki dzieciak. To dzieciak, który wyszedł z La Masii. Ansu zasługuje na znacznie więcej, mówimy o „dziesiątce” Barcelony! Barca mówi mi, że mocno stawia na Ansu, tak oczywiście mówią.

Nie dziwi nas, że ojciec chce dobrze dla syna, ale chyba nie tędy droga, by wylewać publicznie swoje żale. Wchodzi na grząski grunt rzucając takie zdanie – Przeszkadza mi to, że dają mu minutę, dwie minuty czy trzy minuty. Lekkie zasygnalizowanie tego, że nie podoba mu się sytuacja syna, byłoby zrozumiałe i w pełni akceptowalne, a tu mamy do czynienia z przejawem arogancji. Mało tego, szybko można sprawdzić, czy rzeczywiście jego syn regularnie pojawia się na murawie na te dwie, trzy minuty i po powierzchownej analizie okazuje się, że Bori Fati mocno koloryzuje. Na 38 rozegranych meczów przez jego syna w tym sezonie tylko cztery razy wchodził na mniej niż dziesięć minut. Oczywiście, rzadko wychodzi w pierwszej jedenastce – zazwyczaj wchodzi około 70. minuty – ale forma nie uprawnia Fatiego do innej roli.

Ale na tamtych słowach Bori Fati nie poprzestał. Dał do zrozumienia, że regularnie rozmawia z agentem syna na temat transferu, choć wie, że ten nie zamierza odchodzić:

Reklama

– Kiedy usiadłem z Jorge Mendesem, pierwszą rzeczą, którą mi mówi, jest to, że Ansu chce zostać i będzie dalej grał dla Barcelony. Jednak jako ojciec myślę inaczej, a Ansu się z tym nie zgadza. Ansu miał oferty, a Bartomeu nie chciał ich słuchać. Jeśli on zostanie tutaj, to ja wracam do Sewilli. Mam swoje miejsce w loży na Camp Nou, ale już nie mam ochoty przychodzić na stadion. Na ostatnie El Clasico już nie poszedłem. Jeśli to zależy tylko od Ansu, zostaje w Barcelonie na kolejny sezon. Jeśli chodzi o mnie, to ja go stąd zabieram; chcę, aby odniósł sukces. Za jakiś miesiąc na pewno się spotkamy z Mendesem.

I tu już mamy od czynienia z jasnym komunikatem Boriego – chce wyciągnąć Ansu z Barcelony. Pogardliwie podkreśla – Jeśli chodzi o mnie, to ja go stąd zabieram; chcę, aby odniósł sukces – tak jakby to klub był problemem jego syna, a nie jego dyspozycja i bogata historia kontuzji. Brakuje w tych wypowiedziach dyplomatycznego podejścia, zamiast tego jest pójście na wojnę z klubem i szukanie dookoła winnych. Nie tędy droga.

Byli już tacy, którzy stracili na wypowiedziach rodziców

Przypadki ingerencji rodziców byłych piłkarzy Barcelony pokazują, że łatwo wpaść w tarapaty. Część z was zapewne pamięta Alena Halilovicia, z którego robiono „chorwackiego Messiego”. Okazało się, że Alen był słabszym piłkarzem, niż początkowo się wydawało i nigdy nie wszedł na bardzo wysoki poziom. Swego czasu bardzo zaszkodził mu Sejad Halilović, który zażądał umieszczenie syna od razy w pierwszym zespole. Jego apel nie został wysłuchany i Alen przez cały sezon tylko raz wystąpił w pierwszej drużynie i na co dzień grał w rezerwach. To rozwścieczyło Sejada. Zaczął publicznie mówić, że klub blokuje talent jego syna, który mógłby już spokojnie grać w zespole „A”. Później zabierał go z klubowych treningów i wysyłał do zaprzyjaźnionego trenera. Przedobrzył, syna wysłano na wypożyczenie, a potem pozbyto się go już na stałe. Przez kilka lat tułał się po różnych ligach. Obecnie ma 27 lat i szuka klubu.

[LOSY ALENA HALILOVICIA]

Ciekawy jest też przypadek ojca Ilaixa Moriby, który jedno mówił, a drugie robił. Najpierw opowiadał, że chce, by jego syn pozostał w klubie i pieniądze nie są najważniejsze, lecz potem zmienił zdanie. Wspierał syna w próbach wydrenowania Barcelony, gdy było wiadomo, że Duma Katalonii musi wszędzie szukać oszczędności. Według hiszpańskich źródeł Ilaix zażyczył sobie gigantyczną podwyżkę i chciał otrzymywać wynagrodzenie na poziomie zarobków Sergio Aguero. Ronald Koeman nakłaniał go do opamiętania się, ale Ilaix i jego środowisko byli nieugięci. Ostatecznie odszedł do RB Lipsk, gdzie nie dość, że się nie nagrał – nie uzbierał nawet 100 minut w pół roku – to wyszły na jaw jego absurdalne zachcianki. Moriba żądał przynoszenia mu winogron na masaże. Nie dziwi zatem, że szybko niemiecki klub wypuścił go na wypożyczenie do Valencii, by na jakiś czas pozbyć się problemu.

Jak sami widzicie, w ostatnich latach nie brakowało historii, które pokazują jasno, że rodzice potrafią zaszkodzić karierom młodych zawodników. Na miejscu ojca Ansu Fatiego odcięlibyśmy się od mediów społecznościowych i tradycyjnych, by nie pogorszyć delikatnej sytuacji 20-latka. Tacy zawodnicy jak Xavi i Iniesta też miewali gorsze okresy na początku swoich karier, ale jakoś w ich imieniu nie wyruszały do mediów rodzinne komitety. I bardzo dobrze na tym wyszli!

Dziś Ansu powinien skupiać się w stu procentach na futbolu i być wolnym od odkręcania niefortunnych słów płynących ze swojego otoczenia.

Zatem panie Bori, mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Warto o tym pamiętać.

WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

6 komentarzy

Loading...