Reklama

Defensywa przetrwała. Ofensywy nie było [NOTY]

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

16 lutego 2023, 21:55 • 6 min czytania 23 komentarzy

Najlepsi piłkarze Lecha w starciu z Bodo/Glimt? To chyba jasne, że trzeba wskazać tych, którzy odpowiadali za defensywę. Norwegowie nie strzelili gola, co należy uznać za mały sukces polskich cierpiętników. O wiele gorzej wyglądała gra ofensywna, co widać w naszych notach.

Defensywa przetrwała. Ofensywy nie było [NOTY]

Bodo/Glimt – Lech Poznań. Oceny piłkarzy

FILIP BEDNAREK – 5

Typowy paradoks oceny bramkarza – z jednej strony jego drużyna broniła się niemalże przez cały mecz, momentami wręcz rozpaczliwie, a z drugiej niczego konkretnego nie wyjął, w niczym też nie zawalił. Norwegowie oddali jedynie trzy celne uderzenia. Wszystkie zostały obronione bez większej historii. Na plus to, że Bednarek ani razu nie stał się zapalnikiem, ale to rzecz jasna za mało, by podwyższać mu ocenę. No, może poza sytuacją z pierwszej minuty, gdy pressing nacisnął go tak mocno, że musiał wybijać piłkę na aut. Ale czy to jego wina? Raczej kolegów, którzy wrzucili go na konia. 

JOEL PEREIRA – 6

Miał poczucie, że jako obrońca znany z kapitalnych wrzutek powinien zrobić coś z przodu. Zwłaszcza w meczu, gdy tak bardzo brakowało zaskakujących podań z głębi pola. Spod linii bocznej wypuścił Ishaka sam na sam (był spalony, ale to nie wina Portugalczyka). Spróbował niezłej wrzutki po ziemi, obrońcy musieli ją wybijać, a wcześniej odpowiednio przeczytać. Ma też za sobą próbę w maliny, taką do kompilacji „out of context”.

W obronie nie popełnił kardynalnych błędów. Może to trochę czepialstwo z naszej strony, ale spośród wszystkich defensorów Lecha, to on miał w sobie najwięcej genu „biegam, jak dziecko we mgle”. Niby zawsze był blisko przeciwników, ale rzadko im przeszkadzał. Mogli sobie podawać z dość dużą swobodą. Dopuścił do groźnej strzało-wrzutki w pierwszym kwadransie.

BARTOSZ SALAMON – 6

Nie zostanie zapamiętany po tym meczu z niczego szczególnego. Dobrze się ustawiał, dzięki czemu albo grał na wyprzedzenie, albo przecinał wrzutki głową. Lech bronił bardzo głęboko, co z pewnością ułatwiało mu robotę. Solidność. Rzetelność. Przyzwoitość. Tak byśmy określili ten występ.

Reklama

ANTONIO MILIĆ – 6

W przypadku Milicia możemy napisać w zasadzie dokładnie to samo, co przy Salamonie. Solidny, rzetelny, przyzwoity. Może trochę mniej widoczny niż polski kolega z linii defensywnej, ale przecież nie o to chodzi, by rzucać się w oczy we własnej szesnastce. Dobrze się ustawiał. Ustrzegł się baboli. Rozumiał się z partnerami.

ALAN CZERWIŃSKI – 5

Gra do przodu? Nawet nie udawał, że jest nią zainteresowany. John van den Brom postawił na niego z prostego powodu – ma nie wychodzić z własnej szesnastki i jednocześnie nie odwalać takich baboli, jakie miał w swoim zwyczaju Pedro Rebocho. Portugalczyk musi być swoją drogą w żenującej formie, skoro jest zdrowy, a jesienią nie zagrał jeszcze ani minuty.

Nie dawał sobą pomiatać. Gdy Norwegowie próbowali nim kręcić, stał mocno na nogach, reagował, asekurował kolegów, blokował dośrodkowania. Tylko raz zdarzyło się, by zawodnicy Bodo/Glimt konkretniej z nim zatańczyli. Wiadomo, że nie powinno go w ogóle być na tej pozycji. Ale skoro już się na niej znalazł, to ze swoich zadań się wywiązał. 

NIKA KWEKWESKIRI – 3

Został rozpisany na środku defensywy jako jeden z trójki obrońców. Była to albo pomyłka, albo ściema, bo Gruzin już od samego początku zajął miejsce w środku pola.

W tercecie pomocników to on był tym najbliżej ustawionym linii defensywnej „Kolejorza”. Emanowała z niego bierność, ślamazarność, takie podejście na zasadzie „spoko, pobiegnę, ale przecież nie będę umierał za to, żeby odebrać”. Brakowało mu trochę, jeśli można tak to nazwać, murawskości. Kreacja? Nie pomógł przy niej za bardzo. Nie dziwimy się, że został zdjęty już w przerwie. Środek pola nie funkcjonował, a Kwekweskiri niewiele mu oferował.

RADOSŁAW MURAWSKI – 6

Najlepszy w Lechu Poznań? Pewnie tak. Podobało nam się to, jak pracował dzisiaj w destrukcji. Łączył przy tym zarówno mądrość (czytanie gry), jak i charakter (wielokrotnie podostrzył). W jednej sytuacji nawet przesadził, bo żółta kartka wyeliminuje go z rewanżu.

Reklama

Kasował Norwegów w polu karnym, stanowiąc mur nie do przejścia. Przewidywał ich podania. Gdy jeden z rywali mu uciekł, zdążył w ostatniej chwili wejść w kontakt. Piłkarz Bodo/Glimt upadł, wielu domagało się jedenastki, ale on po prostu potknął się o własne nogi.  Dwa razy przeczytał prostopadłe podania. Przerwał też akcję w zarodku, gdy po jednym z nielicznych stałych fragmentów gry Lech stracił futbolówkę i nadział się na kontrę. Bulterier, ale bez krzty prymitywności. 

JESPER KARLSTROM – 3

Pierwszą połowę mógł spisać na straty. Nie do końca wiadomo było, jaka ma być jego rola. Reżysera gry? Może i tak, ale praktycznie nie miał piłki przy nodze. Pomagał Ishakowi przy pressingu, obaj panowie współpracowali na tym polu, przekazywali sobie piłkarzy. Gdy trzeba było zrobić coś konstruktywnego, nie potrafił odnaleźć samego siebie. 

To nie do końca jego wina. Ten z pomocników, którego holenderski szkoleniowiec ustawił najbliżej bramki, miał przerąbane. Karlstrom czuł się lepiej w drugiej połowie, gdy na dyszkę wszedł Marchwiński. Na minus fakt, że spowodował dwa kontrataki. Za pierwszym razem przez kiks, za drugim przez naiwne, nieudane podanie.

FILIP SZYMCZAK – 5

Ma na swoim koncie akcję meczu. Odważnie poszedł w pojedynek na skrzydle. Nie bawił się w wyszukane zwody – postawił na szybkość i wypuszczenie piłki przed siebie. Wrzutka? Wręcz idealna. Podniósł głowę, nie zagrał w pierwsze tempo. Przewidział, gdzie zrobi się wolna strefa, gdzie pobiegną rywale, gdzie może wbiec Marchwiński. Podał z pełną precyzją. Może głośno mówić o tym, że został okradziony z asysty.

Poza tym? Trochę pracy w defensywie, trochę chaosu z przodu. Zdarzało mu się niepotrzebnie tracić futbolówkę. Może jednocześnie powiedzieć o sobie, że się naharował.

MICHAŁ SKÓRAŚ – 4

Optymista powie, że był zadziorny. Pesymista, że niezwykle chaotyczny. Skóraś wielokrotnie podejmował odważne próby, ale rzadko mu one wychodziły. Mamy w głowie sytuację z pierwszej połowy, jedną z nielicznych Lecha. Jest Skóraś, rywal i narożnik pola karnego. Skrzydłowy spróbował jeden na jeden. Wypuścił sobie piłkę. Gdy do niej dopadł, uderzył z pierwszej piłki. Szanse na powodzenie tej akcji to jakiś jeden procent. Niby wywalczył róg, ale nie powinien w ogóle próbować, bo było to z góry skazane na niepowodzenie.

Ścigał się z rywalami i często wybierał naiwne rozwiązania. Jednocześnie wracał za nimi i pomagał w destrukcji – tego odebrać mu nie można. Pod koniec połowy posłał niezłą wrzutkę na Salamona. Sporo tracił. Raczej potwierdził, że jest ostatnio bez formy.

MIKAEL ISHAK – 4

Gdyby był typowym napastnikiem, zapewne dostałby od nas jedynkę, bo co miałby do roboty? Piłek nie dostawał. Akcji ofensywnych było jak na lekarstwo. Czekanie na prostopadłe zagrania było jak czekanie na to, że politycy przestaną się kłócić.

Ale jest Ishakiem, a więc przynajmniej pracował. Potrafił zastawić się w środku pola, wywalczyć faul. Potrafił też wygrać główkę we własnym polu karnym. W ofensywie… Przemilczmy. Nie było ku temu przestrzeni.

FILIP MARCHWIŃSKI – 2

Nie ma usprawiedliwienia dla okazji, którą zmarnował. I zapewne nie ma też usprawiedliwienia wobec kolejnych szans, jakie dostaje od van den Broma i wcześniejszych trenerów. Zaczął nieźle. Po odważnym rajdzie wywalczył faul. Pomógł we własnym polu karnym, blokując strzał. Ale później…

Wrzutka od Szymczaka była kapitalna. Nie da się jej czepiać. Marchwiński podszedł do tej sytuacji chyba zbyt nonszalancko. Nieczysto trafił w piłkę, ta nie trafiła w bramkę. Jeśli „Kolejorz” nie przejdzie dalej, będzie mu się ta sytuacja śniła po nocach. Po zmarnowanej setce kompletnie zgasł.

KRISTOFFER VELDE – bez oceny

Rozpoczął groźny atak Bodo/Glimt. I to tyle, jeśli chodzi o jaskrawe rzeczy, jakie pozostały po tym meczu w wykonaniu Velde.

FILIP DAGERSTAL – bez oceny

Grał zbyt krótko.

ARTUR SOBIECH – bez oceny

Grał zbyt krótko.

WIĘCEJ O MECZU BODO/GLIMT – LECH POZNAŃ:

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Ekstraklasa

Były piłkarz Jagi chwali drużynę. “Jestem zaskoczony, że to wygląda aż tak dobrze”

Antoni Figlewicz
22
Były piłkarz Jagi chwali drużynę. “Jestem zaskoczony, że to wygląda aż tak dobrze”

Komentarze

23 komentarzy

Loading...