Mateusz Łajczak to człowiek, który piłkę nożną w Arabii Saudyjskiej zna najlepiej ze wszystkich Polaków. Były analityk reprezentacji Polski już drugi sezon pracuje w tamtejszej lidze, a niedawno został nawet tymczasowym trenerem Abha Club. W długim wywiadzie opowiada nam o specyfice życia na Bliskim Wschodzie i futbolu oraz kulturze w tym regionie świata, a także o tym, jak funkcjonowała nasza kadra za czasów Jerzego Brzęczka.
Nie spotkalibyśmy się w Arabii Saudyjskiej o tej porze. O godzinie 14 nie dałoby się tam wysiedzieć.
Restauracje mogłyby być nawet zamknięte.
To kwestia ich klimatu, człowiek nie może tam funkcjonować tak, jak w Europie. Jak się do tego przystosowałeś?
Ciągle się przystosowuję. Arabia jest krajem w moim mniemaniu bardzo bezpiecznym, nie boję się zostawić otwartego samochodu, bo wiem, że nikt go nie ukradnie. Arabowie jako ludzie są też bardzo mili, gościnni, ciekawi ludzi z Zachodu. Ludzie robią sobie ze mną zdjęcia, próbują rozmawiać, turyści mogą się tu czuć dobrze. Może to nigdy nie będzie tak otwarty na Europę kraj, jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, nie wierzę, że kiedyś będzie tu ogólnodostępny alkohol, ale postęp jest. Moja praca zajmuje tyle czasu, że większość dnia spędzam w domu, pracując. Nie mam wielu okazji do obcowania z kulturą, ale czasem dla mnie jako Europejczyka potrafi być ona lekko uciążliwa. Kiedyś, wracając z treningu, chciałem zamówić w galerii jedzenie i mnie z niej wyproszono, bo miałem na sobie krótkie spodenki. Mężczyźni w Arabii Saudyjskiej nie mogą odsłaniać kolan. Abha jest miejscem, w którym wpływy islamu są mocne, w Rijadzie czy Dżuddzie to się zmienia. Tutaj wszystkie kobiety mają zakryte twarze. Pamiętam jednak, że to ja jestem gościem w tym kraju i w pełni akceptuję zasady jakie tu obowiązują.
Faktycznie, w stolicy spotkałem kobiety ubrane bardziej po europejsku.
Wracając do życia — tam funkcjonuje się głównie wieczorem, w nocy, aczkolwiek Abha jest położona ok. 2000 metrów nad poziomem morza, więc temperatury nie są aż tak odczuwalne, nie ma takiego skwaru. Trenujemy wieczorami, ale dzień jest bardziej znośny. Jadąc do Rijadu czy Dżuddy odczuwam różnicę. Tutaj mamy nawet “zimę”, bo temperatura potrafi spaść w nocy do zera, są deszcze, które przyciągają ludzi z innych miast, bo dzięki nim latem jest chłodniej. Pewnie zauważyłeś, że Saudyjczycy mają inne nawyki: nie siedzą w parkach, tylko na parkingu, na chodniku. Biorą dywany czy poduszki, rozkładają i piją kawę. Byłem raz w szisza barze, też wygląda inaczej. Gra głośna muzyka niczym na polskiej imprezie, ale oni po prostu siedzą, nie tańczą. Byłem też na arabskim weselu: pan młody i pani młoda mają osobne przyjęcia. Pan młody zaprasza każdego, kogo tylko zna. Przyszło 300-400 osób. Ludzie siedzą przy kawie, daktylach i wodzie, rozmawiają. Jest część na modlitwę, potem jest kabsa — tradycyjne arabskie jedzenie, na ziemi, rękami, to przeważnie mięso zapiekane z ryżem — dalej taniec regionalny i… tyle. Pan młody wychodzi na 10 minut do pani młodej, na jeden taniec i koniec.
Dużo mitów na temat życia w Arabii Saudyjskiej upadło, gdy w niej zamieszkałeś?
Na pewno upadł ten, że to kraj nie do życia, że za wszystko są kary. To państwo, które ma swój ustrój, ale nie jest już tak, że w mieście wiszą plakaty ogłaszające egzekucje czy ucinanie rąk na placach. Innym mitem było niewolnictwo, łamanie praw człowieka. Nie odczułem tego. Jest wiele osób z biednych krajów, ale nie wygląda to inaczej niż na całym świecie. Wszędzie znajdziemy kraje, do których ktoś emigruje i zarabia mniej niż miejscowi.
Coś jak wyjazdy na zmywak w Anglii?
Przyjeżdżają ludzie z Filipin, Iraku, Indii i wykonują zawody, których Saudyjczycy nie chcą się podejmować. Widziałem warunki, w jakich w Arabii Saudyjskiej żyją ci ludzie — to nie jest luksus, mieszkają w kilka osób w pokoju, ale nie jest też nie wiadomo jak źle. Kolejny mit: że nie można pokazywać krzyżyków, symboli religijnych. Jeden z piłkarzy zapytał mnie, co mam na szyi, bo widział krzyż pierwszy raz, ale zrozumiał to. Dyskutuję z nimi o religii, rozumieją mnie. Słyszałem, że nie można przewozić Biblii, ale nie miałem z tym problemu. Miałem jednak zawodnika, który zamówił na święta dużą, dwumetrową choinkę, która została zatrzymana na granicy. Mojej, mniejszej, nie zatrzymali!
Herve Renard: Musimy być silni jako jedność, perfekcyjni w niwelowaniu różnic [WYWIAD]
Duża by nie przeszła, na małą przymknęli oko.
Żyje się tu normalnie, ludzie są po prostu inni. Kobiety są inaczej traktowane — choć i to się zmieniło, bo teraz kobiety same wychodzą do sklepów, mogą się uczyć, pracować. Kiedyś nie mogły wejść na stadion, teraz pracują w klubach, w Abha także. Niedawno reprezentacja Arabii Saudyjskiej kobiet grała pierwszy domowy mecz w historii. Poszliśmy na stadion, bo mieliśmy obok trening, ale okazało się, że nie można tego meczu oglądać. Wracając do kobiet: jeżdżą też samochodami. Ok, to jak jeżdżą, to inna sprawa…
Natomiast mężczyźni nie jeżdżą lepiej.
Tam w ogóle nie ma wybitnych kierowców. Codziennie wyjeżdżając na ulicę, kolokwialnie rzecz biorąc boję się o zdrowie lub że będę miał jakiś wypadek! Kierunkowskazów się nie używa. Czasami na rondzie musisz sobie zdać sprawę, że nie masz pierwszeństwa, bo ktoś wjeżdża na nie z prędkością 80-100 km/h. Jak tylko wsiadam za kierownicę to lecą niecenzuralne słowa. Przyznaję trochę nerwowo reaguję, ale jak inaczej, gdy w każdej chwili ktoś może ci zajechać drogę? Teraz doceniam polskich kierowców za absurdalne rzeczy, zupełnie podstawowe, jak trzymanie się własnego pasa czy przewidywalność przy wyprzedzaniu.
Rodzina jest z tobą w Arabii czy po prostu cię odwiedza?
Większość poprzedniego sezonu byłem sam bez swojej rodziny. Wtedy w klubie pracowało dwóch Słowaków (trenerem Abha Club był Martin Sevela — przyp.) asystent trenera i dwóch fizjoterapeutów z Polski. Teraz nie mam do kogo się odezwać po polsku, ale moja praca polega w dużej mierze na oglądaniu i analizowaniu spotkań, więc cały czas jestem przy komputerze. Więc jakoś ten czas mija. Na szczęście jest internet więc z rodziną jestem ciągle w kontakcie.
Herve Renard i Fran Velez mówili mi, że tryb życia Saudyjczyków — przesiadywanie na mieście nocą, podejście do pracy i wysiłku, przeszkadza im w robieniu kariery na boisku.
To kwestia mentalności, bo to nie tyczy się tylko piłkarzy. Saudyjczycy są z natury „lekko” leniwi, przykładowa sytuacja: mąż i żona idą w galerii, żona dźwiga siatki, mąż nie niesie nic. Generalnie kobiety są bardziej ambitne od mężczyzn. Nie chcę generalizować, ale piłkarze też nie lubią zbyt dużo ciężkiej pracy. Podczas meczów widać, że wszyscy chętnie biegają do przodu, ale powrót do obrony to inna bajka. W lidze raczej nie pracuje się w defensywie, w reprezentacji jest trochę inaczej, są bardzo zorganizowani. Problemem saudyjskiej piłki jest też na pewno mniejsza świadomość taktyczna zawodników, nie do końca rozumieją grę na takim poziomie jak chociażby w Europie. Nie wszyscy potrafią reagować na wydarzenia boiskowe i np. zapełniać strefę, którą zwolnił kolega. Motoryka — u nas od małego zwraca się uwagę na technikę wykonania ćwiczeń typu przysiad lub technikę biegu. Czasem jak patrzę na arabskich zawodników, to zastanawiam się, czy te ćwiczenia nie sprawiają im bólu. A korygowanie ich też nie jest prostą rzeczą. Trzeba uważać, by nie odebrali tego jako krytykę lub obnażanie ich słabości. Trzeba wiedzieć, jak podejść do każdego z nich.
Dużo czasu zajęło ci dotarcie do każdego z nich tak, żeby coś osiągnąć i nikogo nie urazić?
Trener pracujący w Arabii Saudyjskiej musi mieć rozwinięte kompetencje miękkie. Psychologia, zarządzanie grupą ludzi — to ważne. Początkowo miałem problem ze zrozumieniem tego, jak można nie do końca chcieć ciężej pracować, gdy zarabia się takie pieniądze grając w piłkę. Są też inne sytuacje. Kiedyś prowadząc trening zawodnicy nagle odwrócili się w stronę Mekki i zaczęli się modlić, bo o tej godzinie mieli bardzo ważną modlitwę, której nie mogli pominąć. To był błąd nowicjusza, nie sprawdziliśmy tego, potem już o tym pamiętaliśmy. Poprzedni trener chciał wprowadzić typowo europejskie zasady. To nie jest złe, tylko trzeba być czasem elastycznym. On chciał to zrobić w żołnierski sposób, nakazał np. wspólne śniadania o 8 rano. Część piłkarzy idzie spać o 1-2 w nocy, kolejni o 4, po pierwszej modlitwie. Dla nich poranna pobudka to coś, do czego nie potrafią się przyzwyczaić. Schodzili zaspani, potem był spacer o godz. 11, więc nie mogli tego nawet odespać.
Czyli nie wygrywaliście dlatego, że każdy spał na boisku.
Dla nich nagłe zmiany są ciężkie, trzeba je wprowadzać stopniowo. Kiedy zostałem tymczasowym trenerem, znając wszystkie te uwarunkowania zniosłem obowiązkowe śniadania. Dziękowali mi, jakbym im życie ocalił. Zarządzanie arabska szatnią nie jest łatwe, bo wiele rzeczy jest mocno skorelowanych i uwarunkowanych po prostu kulturą i religią. Ich trzeba zachęcać. Marchewka, a nie kij.
Co jest taką marchewką?
Zdaję sobie sprawę, że niektórym moje rady jednym uchem wpadają, a drugim wypadają. W Polsce i innych krajach też tak jest. W klubie pomaga mi to, że pracowałem w reprezentacji Polski, wiedzą, że był w niej Robert Lewandowski, więc mam dzięki temu trochę większy autorytet. Staram się nie krytykować ich publicznie, stawiam na rozmowy indywidualne, choć z drugiej strony — w ich kulturze to też nie zawsze jest dobre, bo czasem twierdzą, że wtedy łatwiej na kogoś donieść. W każdym razie staram się nie pokazywać odrealnionych rzeczy, nie doszukiwać się zbyt wielu detali. Lepiej postawić na coś prostego, co ma zastosowanie na boisku i potem pokazać, że gdy wykonali to dobrze, odnieśli korzyść. To ich przekonuje. Gdy chcę pokazać im coś, co zrobili źle, dorzucam do tego dwa przykłady dobrych zagrań, żeby to zrównoważyć. Nie mam problemu z tym, żeby mnie słuchali, wręcz przeciwnie — byłem zaskoczony, że część rzeczy, które zmieniłem w ciągu dwóch tygodni, błyskawicznie załapali. Przykładowo zmieniłem pressing, ćwiczyliśmy to 15-20 minut, a w meczu wykonywali to dobrze. Ten sposób pressingu był prosty, ale wymagał dużo biegania od napastnika. Filipe Caicedo też pozytywnie mnie zaskoczył, bo nie tylko mu to nie przeszkadzało, ale również robił to z wysoką intensywnością nawet na treningu, gdzie nie musiał się tak wysilać.
Może to kwestia tego, kogo lubią? Maciej Skorża wspominał, że to, że dogadał się z tutejszymi piłkarzami, otworzyło mu drogę do pracy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
To ludzie, którzy bardzo uważnie cię obserwują i rozliczają cię z tego, jakim jesteś człowiekiem. Jeśli będziesz zbyt oschły, będziesz miał problem. Trzeba uśmiechnąć się, porozmawiać, zapytać co u nich słychać, bo inaczej twoja przygoda będzie bardzo krótka, nawet jeśli masz wiedzę i warsztat. Jako asystent czy analityk mam z piłkarzami inny kontakt, w takiej roli często jesteś łącznikiem między szatnią a trenerem. W Arabii abstrakcyjną rzeczą jest w ogóle przekonanie zawodników do systemu kar, nie rozumieli tego. Mówimy o zwykłej karze za spóźnienie, normalnej w Europie. Stwierdzili, że trener nie ma prawa brać nieopodatkowanych pieniędzy od zawodnika. Musieliśmy wyjaśnić, że to wspólny budżet, np. na kolację.
Jak trudno jest analizować ligę saudyjską i odczytywać to, co dzieje się na boisku? Velez mówił, że zdarzają się mecze, w których pięciu ludzi stoi z tyłu, pięciu z przodu i piłka między nimi lata.
Parafrazując na Śląsku nazywaliśmy to “nasz plac na wasz plac”. A już tak na poważnie to bywa to prawdą, zwłaszcza w słabszych drużynach. W pierwszej połowie przeważnie jesteś w stanie analizować to, co się dzieje. Problem zaczyna się między 60. a 70. minutą, gdy gra staje się otwarta i zdarza się przykładowo, że w strefie środkowej nie ma wtedy nikogo. Można wyłapać indywidualne rzeczy. To, jak wygląda drużyna, zależy od tego, jakich ma zagranicznych zawodników. W kadrze może ich być ośmiu, na boisku siedmiu. Najczęściej skupiam się na napastnikach, skrzydłowych i ofensywnych pomocnikach – oni decydują o grze. Bardziej znam zagranicznych piłkarzy niż tych lokalnych, bo oni zwykle siedzą na ławce rezerwowych. Wiem, jak grają, ale większą uwagę przywiązuję do tych, którzy są na boisku. Oni są nie do zastąpienia, wypadają ze składu tylko przez kartki czy kontuzje. W drugich połowach przy tej otwartej grze, potrafi wkraść się więcej przypadkowości.
Tym lepiej dla ciebie. Możesz odpalić pierwsze 45 minut i fajrant.
Wbrew pozorom, kiedy mecz się otwiera, możesz to wykorzystać. Jeżeli wiesz, że w danym momencie dwóch skrzydłowych nie będzie wracać, można przygotować taktykę tak, żeby początkowo stanąć niżej, a potem wykorzystać luki na skrzydłach. Mówiłeś o Franie Velezie — piłkarze dostali ode mnie indywidualne wskazówki pod niego, bo on zawsze wprowadza piłkę, lubi dryblować. Szkoła barcelońska: pierwsze zadanie to skupienie uwagi rywala, dwa, trzy kontakty, naprowadzenie piłki na rywala, potem zwód lub podanie. Topowe zespoły to inna broszka. Al-Hilal, Al-Nassr, Al-Shabab Al Ittihad – tam taktyka jest cały czas, tam są najlepsi trenerzy i zawodnicy, łatwiej coś wdrożyć.
A jak rozpracować saudyjskiego piłkarza i czy w ogóle jest sens się nim zajmować?
Porównując piłkarzy saudyjskich z polskimi widać, że ci pierwsi mają czasami wyższy poziom umiejętności technicznych, nie boję się tego powiedzieć. Kontrolę piłki mają na wysokim poziomie, początkowo mnie to dziwiło. To piłkarze, którzy są mocni w pojedynkach, ale nie lubią się wracać i bronić, mają problemy w taktyce indywidualnej i grupowej, w asekuracji. Chcą skupiać się na grze ofensywnej. Gwiazda kadry, Salem Al-Dawsari, to piłkarz, który robi różnicę. Dużym problemem kadry Arabii Saudyjskiej są bramkarze. Ich szkoła bramkarska delikatnie rzecz mówiąc nie zachwyca.
Tylko dwóch bramkarzy regularnie gra w lidze, to o czymś świadczy.
Żadnego z nich nie ma w reprezentacji. W kadrze są rezerwowi Owais i Alaqidi oraz regularnie broniący Mohammed Al-Yami z drugoligowego Al-Ahli. Oni w zeszłym sezonie spadli z ligi mając w kadrze np. Ezgjana Alioskiego. Takiego piłkarza nie jest w stanie ściągnąć żaden klub z Ekstraklasy. Ich problemem była jednak saudyjska defensywa. Bramkarz z Arabii, środkowi obrońcy też, na lewej stronie był Alioski, który grał bardzo ofensywie — zresztą pamiętam z analizy przed meczem Polska — Macedonia, że gdy grał jako obrońca, to dalszy słupek zawsze był odsłonięty oraz otwierał strefę za swoimi plecami. Oglądałem Al-Yamiego w lidze i nie dowierzałem, jakie błędy on popełnia. Ich bramkarzy nie da się porównać do bramkarzy europejskich.
Czyli trzeba dużo strzelać, jak na orliku, gdy ktoś nie ma bramkarza. Z drugiej strony Al-Hilal to najlepsza drużyna w Azji. Jak duży wkład w to mają Saudyjczycy?
Salman Al-Faraj to najlepszy środkowy pomocnik w kraju, doświadczony. Porównania z innymi piłkarzami na jego pozycji w zasadzie nie ma, jest dwa poziomy wyżej. Między Saudyjczykami od nas a Saudyjczykami z Al-Hilal jest bardzo duża różnica w jakości. Gdy w średniaku pojawia się klasowy piłkarz z Arabii, zaraz przechodzi do topowych klubów. Oglądałem mecze azjatyckiej Ligi Mistrzów — z tymi klubami rywalizują tylko Japończycy czy Koreańczycy. W poprzednim sezonie Al-Faisaly i Al-Taawon walczyły o utrzymanie — Faisaly nawet spadło — a w azjatyckich pucharach spokojnie wyszły z grupy. Hilal mogło tam grać na często przysłowiowym zaciągniętym ręcznym. Reprezentacja Polski na każdej pozycji ma jednego, a czasem nawet dwóch lepszych zawodników. Z kolei Al-Hilal ma jakościowo lepszych piłkarzy od tych, których ma w kadrze np. Abha. Top pięć klubów z Arabii Saudyjskiej walczyłoby w Polsce o mistrzostwo kraju.
Czego oczekuje od ciebie Czesław Michniewicz? Wiem, że pomagasz mu w rozpracowaniu rywala.
Jestem w kontakcie z Hubertem Małowiejskim, szefem banku informacji. Zawsze lepiej porozmawiać z kimś, kto jest na miejscu, zna specyfikę ligę. Mogę przekazać reprezentacji informacje o indywidualnościach, kulturze czy nawet klimacie. Np. to, że tych piłkarzy można paroma słowami wyprowadzić z równowagi. Pracowałem w kadrze, wiem, jaką rolę mogą odegrać takie szczegóły. Do tego wskazówki, np. jak lubi grać i zachowywać się Al-Dawsari, jaki rodzaj dryblingu preferuje. To samo robię w Abha: pokazuję piłkarzom na analizie, że w danej sytuacji ktoś idzie np. do lewej nogi. Selekcjoner i jego współpracownicy oglądają tych zawodników najczęściej z perspektywy platformy scoutingowej, dlatego każda informacja od osoby, która jest na miejscu, jest dla nich cenna.
Jak Arabia Saudyjska szykuje się do meczu z Polską?
Czym różni się reprezentacja Arabii Saudyjskiej od klubów? Jak ci zawodnicy grają i zachowują się w kadrze, a jak w lidze?
Ten sam piłkarz, który nie broni w lidze, w kadrze angażuje się w obronę. Mecze drużyny narodowej zwykle kończą się wynikami 0:0, 1:0, 0:1. Podglądam treningi i widzę, że podczas zgrupowania mocno pracowali nad stałymi fragmentami gry, potem wykorzystali to w meczu z Macedonią. Plusem Herve Renarda był miesiąc przygotowań. W Arabii Saudyjskiej nie wszyscy to zaakceptowali, ale to był idealny okres do pracy. Wiem, jak duży jest deficyt czasu, żeby przygotować się taktycznie do meczu reprezentacji. Ich priorytetem było wyrównanie różnic motorycznych między piłkarzami, ale dołożyli do tego pracę nad taktyką i jestem pewien, że ta kadra będzie zdyscyplinowana taktycznie bardziej niż saudyjskie kluby. Nikt nie ukrywa, że jak mają komuś zagrozić, to Polsce i Meksykowi (rozmawiamy przez mundialem – przyp.). Mają cichy cel, żeby zdobyć więcej punktów niż podczas Mistrzostw Świata w Rosji, kiedy wygrali z Egiptem.
Czyli myślą o nas tak samo, jak my o nich.
Dokładnie, ale też nie ma co przesadzać — respekt, nie strach. Może ich atutem będzie klimat, jednak jesteśmy faworytem. Sporo mówi się o stałych fragmentach gry: będziemy mieli przewagę wzrostu, przewagę fizyczną, ale oni mają czas, żeby się dobrze zorganizować i to nie będzie taka sama kadra jak dwa miesiące temu. Mogą na spokojnie wypracować przesuwanie się, wyjście do kontrataku, budowanie ataku pozycyjnego. Na pewno mamy wyższe umiejętności indywidualne, jednak, jeśli tak do tego podejdziemy, to będzie pułapka. Ostatnio graliśmy w lidze z Al-Batin, to najgorszy zespół. Tłumaczyłem piłkarzom, żeby nie myśleli, że skoro jesteśmy indywidualnie lepsi, to nic nam się nie stanie. Byliśmy przygotowani na to, że zaraz po odbiorze grają długą piłkę na kontry, pokazaliśmy to na odprawie, przetrenowaliśmy na boisku, a mimo to w pierwszej połowie mieliśmy z tym problem. Nie martwię się, że Polska nie będzie miała sytuacji, na pewno je wypracujemy, ale nie możemy stracić punktów, bo wtedy będzie bardzo ciężko o wyjście z grupy.
Spodziewasz się, że Arabia Saudyjska zagra futbol zbliżony do tego, jaki grało Maroko Herve Renarda?
Myślę, że zagrają 4-2-3-1, albo 4-1-4-1 w niskiej obronie, czekając na kontratak. Drużyny trenera Renarda zawsze charakteryzują się tą „kompaktowością” w niskim bloku obronnym. Do środka pomocy wrócili nie grający wcześniej z różnych przyczyn Kanno i Al-Malki oraz doświadczony Al-Faraj. Nie wykluczam, że będą chcieli zaskoczyć, i momentami podejdą wysoko. Może nie przez cały mecz, ale będą fragmenty, w których będą próbowali pressingiem złamać naszą organizację gry. Analizując nas mogą spojrzeć na to, że naszą lekką piętą achillesową jest atak pozycyjny przeciwko nisko broniącym zespołom i oddanie nam piłki może paradoksalnie pozwolić im na stworzenie dla nich większej liczby sytuacji. Mają zawodników, którzy lubią wykorzystywać szybkie ataki, a do tego trzeba stworzyć odpowiednią przestrzeń. Saudyjscy skrzydłowi i napastnicy mogą przewyższać szybkością naszych obrońców, zwłaszcza gdy będziemy ustawieni wysoko w fazie budowania ataku pozycyjnego, gdzie po stracie może otworzyć się przestrzeń za naszą linią obrony.
Powinniśmy bazować na tym samym, co Saudyjczycy, czyli na organizacji gry?
Nie zgadzam się, że jesteśmy stworzeni tylko do kontrataków, ale z drugiej strony nie jesteśmy też zespołem o potencjale przykładowo Brazylii. Granie widowiskowe oparte o bardzo długie utrzymywanie się przy piłce o wysokiej skuteczności w ataku w ostatnich latach nie było charakterystyką naszej drużyny. W kadrze jest niewiele czasu, żeby nad tym pracować. Organizacja gry jest dla nas bardzo ważna, trener Adam Nawałka wykorzystał to do perfekcji. Trafił na fajną generację, część piłkarzy miała wtedy swój najlepszy okres, zazębiało się to z pracą wykonaną przez selekcjonera i wszystko poszło w dobrą stronę. Trener Michniewicz jest z reprezentacją krótko, gdy grał mecze, to grał co trzy dni, niewiele dało się wtedy wypracować Mówi się, że wyznacznikiem siły reprezentacji jest to, ilu zawodników gra w fazie pucharowej europejskich pucharów a zwłaszcza Ligii Mistrzów. Niektóre drużyny narodowe mogą być niżej w rankingu, ale mieć więcej piłkarzy na tym etapie UCL to świadczy o ich jakości indywidualnej. To z tych piłkarzy buduje się później kadrę.
Saudyjczycy będą mieli dodatkową motywację, żeby pokazać Katarczykom, że może i mają mundial, ale to Arabia jest najlepsza w regionie?
Chcą dużo pokazać, na pewno. Jednym z „cichych” celów Arabii jest uzyskanie lepszego wyniku niż reprezentacja Kataru – to taka niepisana rywalizacja o prym na Bliskim Wschodzie. Zastanawiam się, jak zadziała klimatyzacja na stadionach, bo żaden zespół poza gospodarzami nie grał w takich warunkach. Dla Arabii Saudyjskiej to też nowość, ale tylko częściowo. Oni cały czas żyją w klimatyzacji, tam można zmarznąć na galerii czy na lotnisku, są do tego przyzwyczajeni. Mnie ciężko było się w tym odnaleźć, wolę otwierać okno niż włączać klimatyzację w mieszkaniu.
Jaką pozycję w Arabii Saudyjskiej ma selekcjoner Herve Renard?
Bardzo mocną, świadczy o tym sam fakt, że niedawno otrzymał nowy, pięcioletni kontrakt. Dla nich obecność na mistrzostwach świata to sukces, przed Rosją mieli długą przerwę. Wcześniej w Azji najlepszą reprezentacją była Australia, Japonia. Arabia wygrała z nimi grupę, przegrała tylko raz, a pamiętamy, jak wyglądał nasz mecz z Japonią w 2018 roku. Futbol w tym kraju się rozwinął. Do momentu strzelenia bramki ciężko będzie z nimi grać, na pewno nie zadowolą się tym, że przegrają tylko 0:1.
Muszę cię jeszcze zapytać o reprezentację Polski, w której pracowałeś z Jerzym Brzęczkiem. Też czułeś się niekochany?
Każdy ma prawo do własnych indywidualnych odczuć. Ja myślę, że tak naprawdę w tej drużynie nikt nie czuł się „niekochanym”. Polacy kochają reprezentacje i są z nią na dobre i na złe. Myślę, że autorzy dokumentu o kadrze chcieli skłonić tym tytułem do refleksji, a zamiast tego niechcący przyprawiono drużynie i sztabowi „łatkę” niekochanych. Ja mogę mówić tylko za siebie: nie czułem się niekochany, zawsze chętnie rozmawiam, zwłaszcza merytorycznie. Problemem współczesnego świata jest klikalność, kontrowersja, lepiej sprzedaje się negatywna informacja, takie treści przyciągają więcej odbiorów a co za tym idzie dają większe zyski. Takie są realia współczesnego świata, które trzeba zaakceptować, a koniec końców tylko wynik się liczy i z niego jest się rozliczanym w społeczeństwie.
Dwa dni z życia Al-Fateh. Jak wygląda futbol na saudyjskiej prowincji?
Nie uważasz, że było nas stać na bardziej ofensywną grę? Takiej, której wymagaliśmy jako media?
Myślę, że nas stać. Ale czasem, gdy robiłem analizę pomeczową i patrzyłem na uwarunkowania meczu, uważałem, że gra wcale nie była tak słaba, jak opinia o niej. To też kwestia założeń oraz ich realizacji podczas spotkania. Media mają bardzo duże znaczenie w kreowaniu postrzegania gry, ale według mnie nie zawsze mogą ją trafnie ocenić nie znając szczegółowych założeń, co jest rzeczą normalną. Teraz słyszę przykładowo opinie, że Paulo Sousa wcale nie był dobrym trenerem i jego praca jest deprecjonowana. Może to wynika ze stylu jego odejścia, ale w moim odczuciu graliśmy dobrze, myślę, że nawet wiele osób takiej ofensywnej gry od kadry oczekiwało. Pamiętamy przecież mecze z Anglią czy Hiszpanią. To był momentami otwarty, ofensywny oraz przyjemny dla oczu futbol. Choć, jak wiemy, taka ofensywna gra w tym okresie wiązała się też z większą liczbą traconych bramek.
Tylko za trenera Adama Nawałki strzelaliśmy tyle bramek, co za kadencji Sousy.
Ale czy kadra trenera Nawałki grała bardzo ofensywnie? A może skutecznie… zarówno w ofensywie jak i defensywie? Duża w tym zasługa sztabu podczas organizacji gry zespołu w każdej z faz gry. Trener wykorzystał w maksymalny sposób umiejętności piłkarzy, których miał i dopasował idealny model gry pod te umiejętności.
Na przykład Roberta Lewandowskiego, który strzelał wtedy mnóstwo bramek. Wam zarzucało się, że nie potraficie go wykorzystać…
…że był odcięty od podań. Lata mijają, nawet w ostatnich meczach Robert rzadko oddaje strzały na bramkę czy też w ogóle nie dochodzi o sytuacji strzeleckich w polu karnym. Jego rola w reprezentacji nigdy nie będzie taka jak w klubie. On sam jest tego świadom, niekiedy tak bardzo chce pomóc reprezentacji, że jest rozgrywającym, “dziesiątką” i bierze na siebie ciężar rozegrania oraz utrzymania piłki. Po meczach łatwiej jest oceniać. Przed meczem musimy brać pod uwagę wiele spraw. Czasami wyobrażamy sobie, że będzie to wyglądało inaczej. Przygotowywaliśmy rzeczy, które miały sprawić, że Robert dostanie więcej podań. Na treningach mieliśmy więcej zajęć ofensywnych, proporcje mniej więcej 60:40, 70:30. Atak pozycyjny, wykorzystywanie półprzestrzeni, kreowanie przewag liczbowych w danych sektorach boiska, ale przychodzi mecz i nie zawsze jest tak, jak chciałeś. Wtedy wdrażasz plan B a czasem nawet C. W piłce klubowej łatwiej wdrożyć model gry. Żałuję, że nie dotrwaliśmy do mistrzostw Europy. Myślę, że czas na zgrupowaniu mógłby nam pomóc. Dużo czasu miało być poświęcone na budowanie zespołu na boisku i poza nim. Nie powiem, czy byśmy wygrali ze Słowacją, nie wiem tego, ale wiem, że pewne rzeczy byśmy zmienili w treningu, bo pozwalałby nam na to czas.
Zakończmy tę rozmowę pytaniem o twoją przyszłość. Jaką ścieżką chcesz podążać?
Nie ukrywam, że czuję się już bardziej trenerem niż analitykiem, pracowałem jako trener młodzieży, asystent. Szedłem do reprezentacji w wieku 31 lat jako jeden z analityków. Mam skończone kursy analityczne na uniwersytecie FC Barcelony, skończyłem studia wyższe na AWF z wyróżnieniem — to pomaga mi w pracy trenera. Aktualnie mam 33 lata, można powiedzieć, że jestem młody, ale są już trenerzy, którzy w tym wieku pracują w Ekstraklasie. Gdy pracowałem w reprezentacji nie dostałem się na UEFA Pro z różnych względów, teraz w Szkole Trenerów wiele się zmieniło na lepsze, choćby kryteria naboru są bardziej przejrzyste. Brak takiej licencji jest dla mnie problemem, nawet w Arabii Saudyjskiej, bo może gdybym ją miał, to dostałbym szansę już teraz po dwóch wygranych spotkaniach w roli pierwszego trenera? Czuję się gotowy, ale droga do bycia pierwszym trenerem będzie dla mnie trochę trudniejsza, bo chociażby nie mam piłkarskiego CV.
Z drugiej strony masz w nim wpis “reprezentacja Polski”, który zwraca uwagę.
Tak, tylko to nie jest tak, że wysyłasz CV i dostajesz pracę w Ekstraklasie. Jest trener, agencja menedżerska, reputacja, kontakty. Jako były piłkarz masz mimo wszystko więcej kontaktów, im jest trochę łatwiej tzn. szybciej mogą zdobyć wymagane uprawnienia. Nie mówię, że to źle, bo bardzo szanuję byłych piłkarzy, którzy później chcą zostać trenerami, ale z drugiej strony nie powinniśmy zamykać się na osoby, które nie mają za sobą tak bogatej kariery piłkarskiej.
Jesteś przygotowany na to, że twoja kariera trenerska zacznie się np. od drugiej ligi?
Gdy trener Martin Sevela odchodził z Abha zastanawiałem się, czy to nie czas, żeby wrócić do Polski i zacząć pracować na swoje imię. Nie boję się zrobić dwóch kroków wstecz, może zacznę pracować w jednej z akademii — ale już tylko w piłce 11-osobowej – może pójdę do trzecio- czy czwartoligowego klubu. Muszę zbudować swoje nazwisko i na nie zapracować, nie boję się tego. Wszystko, co do tej pory osiągnąłem w „trenerce” wynikało z mojej ambicji, ciężkiej pracy i ciągłym samodoskonaleniu. I z takim nastawieniem na przyszłość chcę stawiać swoje kolejne kroki w tym zawodzie.
Myślisz, że masz szansę utrzymać się na rynku bliskowschodnim, czy to zbyt duże wyzwanie?
Aby być pierwszym trenerem niezbędne jest posiadanie UEFA PRO a z racji, że od ponad roku mieszkam w Arabii ciężko mi w ogóle myśleć o możliwości robienia tej licencji w Polsce, bo nie da się tego połączyć z moją pracą w klubie. Druga rzecz to znajomość języka. Jeśli podszlifuję swój język i będę mówił płynnie po arabsku, to moje szanse rosną, bo miałbym dwa duże plusy: znajomość języka i znajomość ligi. Jak popatrzysz na trenerów, którzy pracowali w Arabii Saudyjskiej, to oni po pewnym czasie wracają. Język jest trudny, ale uczę się go, to od razu sprawia, że miejscowi bardziej mnie szanują. Nie wiem jednak, co będzie, mam kontrakt do czerwca, teraz przyszedł nowy sztab z nowym pierwszym trenerem. Marzyłem kiedyś o pracy na poziomie centralnym, dostałem pracę w GKS-ie Katowice. Potem zacząłem myśleć o Ekstraklasie, był epizod w Wiśle Płock, a kolejno spełnienie najskrytszych marzeń, czyli przeskok do reprezentacji. Myślałem o pracy w zagranicznym klubie i w nim jestem, obserwuję z bliska piłkarzy, o których polskie kluby mogą pomarzyć. Zobaczymy, co będzie dalej. Najważniejsze to wiara w siebie i pozytywne nastawienie.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI ARABII SAUDYJSKIEJ:
- Banega i Krychowiak w drodze po tytuł. Pokazujemy Al-Shabab od kulis!
- Maciej Gil o kulisach pracy skauta w Arabii Saudyjskiej
- Jak wygląda ligowy hit w Arabii Saudyjskiej? Reportaż z Al-Hilal vs Al-Shabab
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix, FotoPyK