Gdyby wczoraj wygrały Korona i Górnik Łęczna, o awans/utrzymanie w „górnej” ósemce walczyłoby aż osiem zespołów – niestety, Korona i Górnik przegrały, więc w grze są już tylko cztery drużyny. Co nie znaczy, że emocje będą mniejsze – co to, to nie. Już teraz wszyscy żyją środową „multi-ligą”. Np. Konstantin Wassiliew z hercklekotem wpatruje się w prognozy pogody – czy w środowy wieczór będzie 11 stopni Celsjusza czy może 13? Czy da się grać, czy trzeba będzie umierać z gorąca? To przecież kwiecień w Europie Wschodniej – okres anomalii, tornad, tajfunów, Tarzanów i innych ekstremów atmosferycznych, wystawiających przebywającego w otwartej przestrzeni piłkarza na ryzyko kichnięcia, smarknięcia, a nawet – horribile dictu! – pocenia się stóp!
ZAWISZA BYDGOSZCZ – CRACOVIA 0:3
– Skończyło się rumakowanie? – zastanawiali się wszyscy, obserwując bezradnego nieco Zawiszę, tłamszonego przez Cracovię. Drugi przegrany mecz w 2015 roku, ale pierwszy przegrany tak smutno – z Legią Zawisza walczył, wytrzymał, ile mógł, ale w piątek wyglądało to niepokojąco – jakby poza rzutami wolnymi Zawisza nie miał żadnego innego sposobu na grę, a ponieważ jest to sposób dość monotonny i łatwy do rozczytania – większość rzutów wolnych Zawiszy kończyło w/na „pasiastym” murze.
Mogło być czternaste miejsce i spuszczenie Cracovii na dno tabeli – jest szesnaste i pięć punktów straty do. Jeśli Zawiszy nie uda się utrzymać, piątkowy mecz będzie chyba jedną z odpowiedzi na pytania, dlaczego.
RUCH CHORZÓW – LEGIA WARSZAWA 0:0
– Takie co? – zapytała Opinia Publiczna z fascynacją wpatrujący się w panią w wieku post-balzakowskim, potrząsającą gniewnie blond-loczkami tudzież zaciśniętą pięścią. Głos Wewnętrzny wyjaśnił, co takiego – przyszło mu to dość łatwo, albowiem był Wewnętrzny, więc i tak nikt nic nie słyszał.
– Spoko – pocieszali się legioniści – Lech nie wykorzystał dwóch szans, może nie wykorzysta i trzeciej.
– Takie co? – zapytała Opinia Publiczna w sobotę, gdy Lech wygrywał ze Śląskiem.
0:0 w Chorzowie i 0:0 w Bełchatowie. Zupełnie inna galaktyka.
POGOŃ SZCZECIN – GÓRNIK ZABRZE 3:1
– To nie jest mój problem, że on się nadział na mój łokieć – wzruszył ramionami Błażej Augustyn.
Rzeczywiście, to nie był problem Augustyna – to był problem jego kolegów, którzy musieli grać w osłabieniu przeciwko dobrze dysponowanej Pogoni. Ja tam się nie znam na współczesnej taktyce futbolowej, ale pamiętam, że na koloniach i obozach wędrownych, gdy trafiał się złośliwy ancymon, niszczący wysiłek całej grupy i udający głupka, gdy mu się tłumaczyło…
– Udający? – zastanowił się Głos Wewnętrzny.
…że tak robić nie należy, to istniały skuteczne sposoby na przywrócenie równowagi w przyrodzie.
– Zgaszone światło pod prysznicami i ręczniki zwinięte w „marchewę”? – domyślała się Opinia Publiczna – Czy klasyczna „kocówa”?
A fuj! Przemoc? A fuj again! Miałem na myśli budujące przykłady literackie i pogadanki wychowawczo-pedagogiczne w duchu Antona Siemionowicza, oczywiście.
GKS BEŁCHATÓW – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 0:0
LECH POZNAŃ – ŚLĄSK WROCŁAW 2:0
Pierwszą połowę wspomnieć warto tylko z jednego powodu: w 2 minucie Śląsk oddał celny strzał i był to jedyny celny strzał obu drużyn przed przerwą.
– Musimy grać ciągle to samo – powiedział w przerwie Piotr Celeban.
W drugiej połowie Śląsk nie oddał już celnego strzału, za to na boisku działo się tyle, że łamały się ołówki, a ciskane w nerwach długopisy wbijały się w parkiet. Lech wygrał zasłużenie, Mariusz Pawełek pokazał, że potrafi bronić, Dawid Kownacki nadal nie strzelił gola w Ekstraklasie, a kibice z Finlandii cieszyli się, że mieli nosa i trafili akurat na ten mecz.
PIAST GLIWICE – PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA 3:0
Przez 85 minut mecz był mniej ciekawy niż przekrój podłużny cukinii. Ci, którzy oglądali to spotkanie w telewizji, po pierwszej połowie udali się do łazienki, gdzie zasiedli przed pralką i z napięciem zaczęli wpatrywać się w bęben.
– Ba! – powiedział Głos Wewnętrzny – Obracające się pranie, wielokolorowa masa skarpet, wirująca wśród piany…
W pusty bęben wyłączonej pralki.
A potem nagle: BĘC! JEB! DUP! i serdeczne wyrazy współczucia dla tych kibiców, którzy kierowani logiką i rozsądkiem, wyszli ze stadionu parę minut przed końcem.
LECHIA GDAŃSK – GÓRNIK ŁĘCZNA 2:0
Colak… Colak! Prusak!… Nazario… Makuszewski! Prusak!… Nazario… Vranješ! Prusak!… Makuszewski… Colak! Prusak!… Vranješ… Vranješ! Prusak!…
– Jak myślisz, kto komu lutnie jako pierwszy: Wojtkowiak Szmatiukowi, czy Szmatiuk Wojtkowiakowi?
Mila… Vranješ! Prusak!… Makuszewski… Makuszewski! Prusak!…
– No przecież się nie rozerwie – powiedziała żaba, patrząc na wyczyny bramkarza Górnika Łęczna z podziwem, ale i świadomością, iż sam bramkarz meczu nie wygra.
Górnik Łęczna na bramkę Mateusza Bąka strzelił dwukrotnie. Oba strzały były niecelne.
WISŁA KRAKÓW – KORONA KIELCE 2:0
– Nie sądzę, że Wisła powinna nas się bać – powiedział przed meczem trener Tarasiewicz i okazało się miał rację.
– Sądzę, że powinniśmy się bać tego, co wymyślą wiślackie trybuny – mruczałem w piątek i okazało się, że nie miałem racji.
– No-look-pass Stilicia! – ucieszył się komentator. Juan Barrientos, do którego skierowany było to podanie nie ucieszył się, tylko zaczął zastanawiać, czemu, kurde Boluś, no-look, skoro wystarczyło popatrzeć, żeby podać dokładnie, a nie w krzaki.
– Brak krycia – strzał życia – podsumował Paweł Golański bramkę Wilde-Donalda Guerriera.
Bardzo smaczne, wyrównane zakończenie ligowej kolejki. Szkoda, że w rundzie finałowej nie dojdzie do powtórki.
BRAMKA KOLEJKI
Rozmowę o tym, czy nagroda należy się Mariuszowi Magierze czy Maksymilianowi Rogalskiego przerwało głośnie „Och-żeż ty!” zza ściany. To sąsiad zapowietrzył się na widok strzału Wilde-Donalda Guerriera, który wygrywa bezdyskusyjnie i z pozdrowieniami dla Franciszka Smudy.
KIKS KOLEJKI
Oj, było tego, było… Paweł Sawicki marnujący „dwusetkę” i kaleczący słupek kolanem, Grzegorz Sandomierski, Luka Marić i Karol Linetty robiący prezenty przeciwnikom, Erik Jendrišek i Dariusz Zjawiński stojący przed pustą bramką i bawiący się w jakieś dziwne chujwico… Zmarnowanych sytuacji „sam-na-sam” nie zliczę. Wygrywa okazja Wisły Kraków z 20 minuty i duet Paweł Brożek i Wilde-Donald Guerrier – co decyzja to wydawała się zła (i była bardzo zła), ale zawsze obracała się na korzyść biorących udział w akcji piłkarzy. Zabrakło jednego celowego ruchu nogą i ta sama akcja wygrałaby konkurs na akcję kolejki. Ponieważ jednak wszystko tu było przypadkiem…
ASYSTA KOLEJKI
Boban Jović do Wilde-Donalda Guerriera.
No, dobra – to było słabe. Poważnie zatem: miejsce trzecie: Bartosz Szeliga do Kornela Osyry przy 2:0, miejsce drugie: Adam Marciniak do Dariusza Zjawińskiego (73’ meczu Zawisza-Cracovia), miejsce pierwsze: Barry Douglas za całokształt twórczości.
INTERWENCJA KOLEJKI
Matusz Putnocky za obronę karnego i powstrzymanie Guilherme? Nieeee… Filip Modelski za zablokowanie Michała Maka? Nieee… Mariusz Pawełek za znakomite sprowokowanie Dawida Kownackiego do strzału tam, gdzie bramkarz chciał, by Kownacki strzelił? Też nie… Wśród piłkarzy z pola wygrywa Martin Konczkowski za trącenie piłki w 83. minucie, a wśród bramkarzy – Sergiusz Prusak, który tyle miał świetnych interwencji, że każdy znajdzie swoją ulubioną.
TRENER KOLEJKI
Miejsce trzecie: Jacek Zieliński (tylko trzecie, bo „nowa miotła”, te rzeczy…), miejsce drugie: Kazimierz Moskal za przemianę Wilde-Donalda Guerriera (wygląda na to, że permanentną), miejsce pierwsze: Czesław Michniewicz, bo 9 punktów w 3 meczach to już nie tylko efekt nowości.
RANKNG SĘDZIOWSKO-OKULISTYCZNY
Pan sędzia Marciniak (ZB-C) wyraźnie traci serce dla rozgrywek krajowych. Koncentrację też traci. Minus trzy dioptrie.
Pan sędzia Przybył (RCh-LW) karnego musiał odgwizdać, więc odgwizdał, resztę meczu przesędziował bardzo poprawnie, bez większych wpadek, a jedyne większe „ale” może dotyczyć koloru kartki dla Starzyńskiego (18’) i zapasów Grodzickiego z Sá (92’). W pojedynku między duchem a literą wygrywa duch, a sędzia Przybył za mecz dostaje minus dwie dioptrie.
Pan sędzia Frankowski (PSz-GZ) czerwona dla Augustyna słuszna, parę błędów przy żółtych kartkach, widoczna niekonsekwencja w decyzjach i ja bym jednak wywalił Kosznika. Minus trzy dioptrie.
Pan sędzia Musiał (GKS_B-JB) parę drobiazgów i zapasy Telichowskiego z Pazdanem. Hmm… To jednak zupełnie inna sytuacji niż Grodzicki-Sá – Pazdan nie trzymał Telichowskiego i miał szanse na dojście do piłki. Minus pięć dioptrii zatem.
Pan sędzia Borski (LP-ŚW) spokojnie i uważnie, ale karnego za rękę Pawelca bym odgwizdał i proszę bardzo, możecie mnie nie lubić – przecież i tak wiem, że sędziego Borskiego nie lubicie bardziej. Minus pięć dioptrii.
Pan sędzia Kwiatkowski (PG-PBB) przez 85 minut biegał ze świadomością, że wszyscy patrzą tylko na niego, bo na piłkarzy nie warto – ciśnienie wytrzymał, gwizdał w swoim stylu (0,8 wczesnego sędziego Musiała), ze trzy żółte jeszcze mógł pokazać, ze dwie powinien, minus dwie dioptrie.
Pan sędzia Stefański(LG-GŁ) niepotrzebne dał żółtą kartkę Mrazowi i nie podyktował rzutu karnego dla Lechii. Minus pięć dioptrii, niestety.
Pan sędzia Złotek (WK-KK) – minus pięć dioptrii, a jeśli ktoś chce mi wpierać, że ruch ręki Sadloka był odruchem obronnym, to go wyzywam na walkę konną albo pieszą, będę próbował przywalić wyzwanemu w brzusio, a on się będzie próbował zasłaniać i stawiam kilogram lisieckiej przeciw paczce mrożonego groszku, że w 99 przypadkach na 100 nie uczyni tego łokciem, a przedramieniem.
CYTAT KOLEJKI
Maciej Stolarczyk: „Zawsze marzyłem, żeby być piłkarzem – robiłem wszystko, żeby stać na murawie”
A kiedy okazało się, że jednak muszę biegać – zakończyłem karierę, zostałem trenerem i znowu mogę stać.
Robert Skrzyński: „Po czymś te bramki muszą paść”
Po strzałach nie, bo nie było… Po akcjach nie, bo nie było… Po przerwie?
Błażej Augustyn: „To nie jest gra dla kobiet”
A Ziemia jest płaska, ślimaki z liściów mokrych się lęgną, zaś chore dzieci należy wkładać do pieca na trzy zdrowaśki.
Remigiusz Jezierski: „Zobaczymy zawodnika, który gra tutaj na ławce rezerwowych”
Czterdzieści… i po czterdziestu… i tromfem…
Radoslav Latal: „My wiemy, że Podbeskidzie to polskie Atletico Madryt”
My wolelibyśmy usłyszeć, że Madryt to hiszpańska Bielsko-Biała.
Robert Skrzyński: „Nie jest łatwo utrzymać się na murawie”
„Opisz Ekstraklasę jednym zdaniem” – odcinek 1548.
Marek Sokołowski: „Trenujemy przyznam się…”
Ja bym się nie przyznawał.
Kazimierz Węgrzyn: „Brakowało prawej nogi Stiliciowi, bo szukał lewej nogi”
Po meczu okazało się, że obie zostawił w bagażniku.
Marcin Borski: „Jak ja coś ustalę, to nie można tego kwestionować”
…bo wstrzymam oddech i coś mi się stanie!
„Poligon” w „Ustaw Ligę”
– Nie bardzo rozumiem, panie prezesie – sekretarka zarządu rumieniła się od szpilek po loczki – Przyszła pani Jadzia i powiedziała, że chce się panu oddać.
Prezes LZS Poligon jęknął głucho. Pani Jadzia, przy wszystkich swoich zaletach ekonomiczno-trenerskich, łączyła w sobie subtelność wczesnego Rubensa z wdziękiem kobiet pracujących, uwiecznionych na plakatach reklamujących traktory, które miały zdobyć wiosnę. Obrazy, które zaczęła prezesowi podsuwać przerażona wyobraźnia, składały się z różnych wariacji bitwy pod Grunwaldem (minus zbroje) oraz pokładającej się ze śmiechu żony prezesa.
– Nie panu, tylko zarządowi i nie oddać, tylko oddać do dyspozycji! – zagrzmiała pani Jadzia, wchodząc do gabinetu z werwą oraz biurkiem sekretarki – Dymisję składam, prezesie!
– Na boga, czemu? – zdziwił się prezes LZS Poligon – Przecież nasza drużyna spadła zaledwie o 266 pozycji w klasyfikacji generalnej, a w lidze „poligonowej” (kod: 307590499) tylko o 28 miejsc. Nie róbmy tragedii…
– A widział pan, jak zagrały rezerwy?
Prezes widział. Rezerwy – dzięki punktom Guerriera, Zwolińskigo, Arajuuriergo, Hamalainena i Wawrzyniaka – poszły jak burza i awansowały na miejsce 2279 (370 w lidze „poligonowej” (kod: 307590499).
– LZS Poligon zasługuje na lepszego szkoleniowca – powiedziała poważnie pani Jadzia – Pan przywróci trenera do pierwszego zespołu, a ja wrócę do księgowości.
Prezes długo przekonywał panią Jadzię do pozostania: argumentował, że ustabilizowała grę drużyny, wyciągnęła ją z dziesiątego tysiąca do ósmego, trafiała z transferami, równoważąc jednocześnie budżet… Wielogodzinne negocjacje doprowadziły do kompromisu: ustalono, że do LZS Poligon wróci pierwszy trener, a pani Jadzia do końca sezonu poprowadzi rezerwy.
Liga „poligonowa” (kod: 307590499) wykonała zadanie – awansowała z miejsca siódmego na piąte, do podium tracąc jedynie 43, a do pierwszego miejsca 78 punktów. W pierwszej dziesiątce mamy aż czterech przedstawicieli: Stałe Fragmenty prezesa Mateusza Rokuszewskiego na czwartym miejscu, Majstry prezesa Michała Perskiego na piątym, FC Ante Portas prezesa Kuraso na szóstym…
– Idziemy ławą! – ucieszył się prezes Gwozdz, którego MacMar 9 zajmował dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej.
– Szeroką – potwierdził prezes Spiral CF. Jego FC Lateralus zajmował dziesiąte miejsce w lidze „poligonowej” (kod: 307590499) i pięćdziesiąte drugie w klasyfikacji generalnej.
– I jest nas już 1446 – powiedział prezes Prusiak7, którego zespół FC Emoka tracił do przedostatniego miejsca w lidze „poligonowej” zaledwie jeden punkt.
Andrzej Kałwa
Fot. AJK, FotoPyk