Reklama

Walka o status. Romans Vukovicia z Piastem Gliwice

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

27 października 2022, 15:43 • 4 min czytania 15 komentarzy

„Da mi pan choć raz wygrać?” – pytał żartobliwie Aleksandar Vuković przy zbijaniu żółwika z Waldemarem Fornalikiem, kiedy Legia Warszawa pod jego wodzą raz po raz przegrywała z Piastem Gliwice. Teraz Serb zastępuje Polaka na ławce trenerskiej tego drugiego klubu. I spróbuje udowodnić środowisku, że jest tak dobrym fachowcem, za jakiego sam się uważa. 

Walka o status. Romans Vukovicia z Piastem Gliwice

Piast Gliwice sięga po trenera, który do tej pory najlepiej radził sobie w czasie wojen, kiedy mógł wygłosić parę płomiennych przemów, zbudować kilku piłkarzy, tchnąć w szatnię ducha walki i obserwować jak cały cały zespół „zapierdala” w takt jego pokrzykiwań, ale też szkoleniowca, któremu nie brakuje widocznych wad i który regularnie dostaje lekcje taktyki od bardziej kompetentnych kolegów po fachu. Dla Aleksandara Vukovicia zaczyna się czas prawdy.

Czy Vuković to dobry trener?

„Kochanie – wymamrotałem – jestem geniuszem. I pomyśleć, że nikt oprócz mnie o tym nie wie!”, to cytat z „Faktotum” Charlesa Bukowskiego, ale też zdanie, które swobodnie mógłby wypowiedzieć Vuković. – Czy jestem dobrym trenerem? Jestem bardzo dobrym trenerem, tylko nie wszyscy jeszcze o tym wiedzą – mówił niedawno w rozmowie z Legia.net. Ile w tym destruktywnej arogancji, a ile budującej pewności siebie? Trudno powiedzieć.

To on wynalazł formułę, która na przełomie 2019 i 2020 roku uczyniła z Legii jeden z najefektowniej grających mistrzowskich zespołów minionej dekady na ekstraklasowych boiskach. Tamtą Legię chciało się oglądać i śledzić. Tamta Legia wygrywała wysoko. Tamta Legia budowała ciekawe postacie. To on ugasił pożar, który na przełomie 2021 i 2022 roku sprawił, że Legia zimowała na przedostatnim miejscu w ligowej tabeli, drżała przed kompromitującym spadkiem i trzęsła się w obliczu największego kryzysu swojej współczesnej historii. To on dwukrotnie odchodził z Legii, bo klub miał wielkie aspiracje, a on miał swoje braki, ale nie tracił wcześniej szatni, czci, autorytetu i pozycji w legijnym środowisku, czego chyba nie można powiedzieć o żadnym innym fachowcu z ulicy Łazienkowskiej od końca rządów Stanisława Czerczesowa.

Ale to też on stawał się monotematyczny i przewidywalny w swojej gadce o „konieczności zapierdalania” i „nie poddawania się”, co na dłuższą metę nie przekładało się na rozwój sposobu gry jego zespołów. To on musiał uznawać taktyczną wyższość Walademara Fornalika, Marka Papszuna, Marcina Brosza, Henninga Berga czy Dariusza Banasika, których wiedza eksponowała deficyty w jego metodach treningowych. To on regularnie przegrywał w europejskich pucharach. To jego Legii, w zbyt wielu momentach, brakowało taktycznej elastyczności, ciekawszego pomysłu, co kosztowało ją parę upokorzeń – przegrane na własne życzenie mistrzostwo Polski w sezonie 2018/19, przegrany półfinał Pucharu Polski z Cracovią w sezonie 2019/20, przegrane eliminacje do Ligi Europy z Rangers i przegrane eliminacje do Ligi Mistrzów z Omonią Nikozja.

Reklama

Wszystko to składa się na niejednoznaczny portret szkoleniowca, który wygrał zbyt wiele, żeby nie zaliczać go do grona fachowców wyróżniających się na rynku, ale przy tym nie zrobił jeszcze wystarczająco wiele, żeby wymieniać go w gronie ścisłego topu ekstraklasowych trenerów.

Co przyniesie romans Vukovicia z Piastem?

Aleksandar Vuković ma jeden wielki atut – potrafi wygrywać. I jest do tego wygrywania przyzwyczajony. Dość powiedzieć, że zarówno w swojej pierwszej (1.82 punktu na mecz), jak i swojej drugiej (1.70 punktu na mecz) przygodzie na ławce trenerskiej Legii wykręcał lepszą średnią punktową niż Waldemar Fornalik w jakiekolwiek swojej pracy od zamierzchłych czasów prowadzenia Widzewa Łódź sprzed kilkunastu lat.

Ba, weźmy ostatni sezon.

Oto tabela Ekstraklasy za okres, w czasie którego Vuković wyciągał za uszy Legię ze strefy spadkowej do środka tabeli. Piast i Fornalik tylko jedno miejsce i dwa punkty wyżej.

Reklama

Tu kryje się cały sens tej sprawy. Aleksandar Vuković ma w sobie żar, umiejętność przekonywania, jednoczenia grupy, umie wykręcać wynik. Ktoś sceptyczny skrzywi się, że na razie udowodnił to tylko w Legii, której jest przecież legendą, więc z miejsca miał łatwiej. Ktoś przychylny zripostuje, że nie takie pomniki da się zburzyć w klubie, który wygrał siedem z ostatnich dziesięciu mistrzostw Polski. Kto ma rację? Znów: trudno powiedzieć.

Idealnie się składa, że Vuković przejmuje Piasta. Bo to romans, który powinien przynieść odpowiedź na kluczowe pytanie: czy Serb jest tak dobrym trenerem, za jakiego sam się uważa? Raz, że to klub, który potrafi zaufać szkoleniowcowi, Fornalik przepracował tu aż 1864 dni. Dwa, że to klub, który najpierw trzeba wyciągnąć z dołka, a następnie natchnąć do gry na miarę własnego potencjału. Trzy, że to klub z pozycją i ambicją, żeby należeć do pierwszej szóstki najlepszych organizacji w kraju. Nie ścisłego top jeden, bo z tym – takie mamy wrażenie – Vuko mógłby sobie nie poradzić, ale do pierwszej szóstki, a to doskonały cel, żeby udowodnić swoją wartość. I kombinować, gdzie są jeszcze rezerwy, żeby zdziałać więcej.

Aktualnie Piast zajmuje marne piętnaste miejsce w tabeli.

Ma tyle samo punktów, ile szesnasta Korona.

I tylko jeden więcej niż siedemnasta Lechia.

Tak nie wypada, jeśli w składzie masz tyle postaci, które w formie i zdrowiu mogą należeć do ligowej czołówki na swoich pozycjach – Frantiska Placha, Jakuba Czerwińskiego i Ariela Mosóra, Patryka Dziczka i Michała Chrapka, Damiana Kądziora, Jorge Felixa czy Kamila Wilczka. Aleksandar Vuković dostaje skład i narzędzia, żeby zrobić w Gliwicach coś fajnego. I nie jest to dla niego żaden krok w tył, tylko początek naprawdę interesującej walki o status dobrego trenera w dobrym klubie.

Czytaj więcej o Piaście Gliwice:

Fot. Piast Gliwice

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

15 komentarzy

Loading...