Aryna Sabalenka, Coco Gauff i może, ale naprawdę może – Jessica Pegula. Tylko te trzy zawodniczki z tych, które są obecnie w tourze, mogłyby narzekać na sezon, który notuje właśnie Iga Świątek. Jasne, Polka nie ma jeszcze na koncie trofeum, dopiero niedawno po raz pierwszy w tym roku zagościła w finale. Ale przy tym jest na tyle regularna, że aktualnie jest… drugą najlepszą zawodniczką sezonu 2025. A i tak niezmiennie mówimy w jej przypadku o kryzysie, z którego dopiero powoli wychodzi. To pokazuje, jak wysoko zawiesiła sobie Polka poprzeczkę. I jak niesamowitą mistrzynią jest.
![Podłoga Igi Świątek to sufit dla tysięcy zawodniczek [KOMENTARZ]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/07/iga-swiatek-43.jpg)
Iga Świątek i jej kryzys, czyli to wciąż świetny sezon
Słuchajcie, to jest tak, że w sporcie przede wszystkim liczą się trofea. Ale można zdobyć jedno w sezonie, a można też – jak Iga Świątek przez ostatnie lata – przywozić je do domu właściwie seryjnie. Polka od sezonu 2020 licząc, zgarniała:
- 2020 – 1 trofeum (w tym 1 Szlem);
- 2021 – 2 trofea (0 Szlemów);
- 2022 – 8 trofeów (2 Szlemy);
- 2023 – 6 trofeów (1 Szlem);
- 2024 – 5 trofeów (1 Szlem).
Łącznie 22 pucharki, w tym pięć Wielkich Szlemów. Fenomenalne rezultaty. Dla porównania – Angelique Kerber, a więc w pewnym momencie również najlepsza zawodniczka na świecie – w całej karierze zgromadziła 14 wygranych turniejów, w tym trzy wielkoszlemowe. Maria Szarapowa – trzecia najlepsza tenisistka XXI wieku – Szlemów ma na koncie tyle co Iga, a pucharów 36, ale zgromadzonych przez 13 sezonów. Gdyby Iga utrzymała swoje tempo wygrywania, to w podobnym momencie kariery miałaby na koncie 10 Szlemów i 44 trofea. By wyrównać wyniki Maszy ma więc nawet spory zapas.
CZYTAJ TEŻ: TAM JESZCZE JEJ NIE BYŁO. IGA ŚWIĄTEK W PÓŁFINALE WIMBLEDONU!
Dlatego nie może dziwić, że gdy od roku nie była nawet w finale jakiegokolwiek turnieju, to pisaliśmy o kryzysie. Gdy widzieliśmy, że męczy się na korcie, pisaliśmy o kryzysie. Gdy przegrywała kolejne mecze, pisaliśmy o kryzysie.
Ale to był kryzys tylko na miarę Igi Świątek. Dla wielu innych zawodniczek jej wyniki – ograniczając to już tylko do trwającego sezonu – z roku 2025 to marzenie. I to ogromne.
***
4763 punkty. Tyle ma Iga w rankingu WTA Race live po ćwierćfinale Wimbledonu. A więc mówimy o zestawieniu, w którym zlicza się wyłącznie oczka zdobyte w tym właśnie sezonie. Dużo? Mało? W stosunku do Aryny Sabalenki – niewiele. Białorusinka jest zdecydowanie najlepszą zawodniczką tego sezonu i ma na koncie 7395 punktów. Ale nikt nie ma wątpliwości co do tego, że Sabalenka w tej chwili najlepsza na świecie. Od zeszłego sezonu to ona króluje, nie mam zamiaru się z tym kłócić, bo i nikt nie powinien tego robić. A że przegrała w dwóch ostatnich finałach Szlemów – to inna sprawa. Serena Williams też czasem przegrywała.
Natomiast na drugim miejscu, jeśli o punkty chodzi, jest w tym sezonie Iga Świątek. Dzisiaj właśnie wyminęła Coco Gauff. Za sobą ma też drugą z mistrzyń wielkoszlemowych (Madison Keys), rewelację tego roku (Mirrę Andriejewą) oraz zawodniczkę, która niedawno pokonała ją w finale turnieju w Bad Homburg (Jessicę Pegulę). W dodatku już wiemy, że nikt Igi po Wimbledonie nie wyprzedzi – nawet jeśli odpadnie jutro, to w poniedziałek oficjalnie znajdzie się na tym drugim miejscu.
A więc spójrzmy na to z tej perspektywy i zapytajmy: czy to aby na pewno kryzys? A przynajmniej czy taki, żeby bić na alarm?

Bo wiadomo, gra Igi wyglądała – momentami – fatalnie. I to na pewno mogło czy powinno niepokoić. Ale jeśli nawet wobec takich problemów na korcie Polka wykręca wyniki pozwalające jej zdobyć tyle punktów do rankingu WTA… to chyba jest dobrze. Zresztą zastosujmy tu prostą skalę – spójrzmy na to, która z punktami z dzisiaj byłaby Iga na koniec sezonu w poprzednich latach. Powiedzmy – w ostatnich trzech (bo sezony 2020-2021 były pod tym względem zakłócone przez COVID):
- 2024: 7., wyprzedziłaby między innymi Jessicę Pegulę oraz Emmę Navarro.
- 2023: 6., wyprzedziłaby na przykład Ons Jabeur oraz Marketę Vondrousovą.
- 2022: 3., lepsza od Igi z 2025 roku, byłaby wtedy tylko… Iga z 2022 oraz (minimalnie) Ons Jabeur.
Innymi słowy zawsze łapałaby się do WTA Finals. W jednym przypadku byłaby nawet trzecia w rankingu. W pozostałych dwóch zajmowałaby miejsce w gronie tych tenisistek „świetnych, ale nieco gorszych od najlepszych”. A przecież w tym momencie mówimy o jej punktach nie z całego sezonu, a z sześciu miesięcy. Sezon trwa – przypomnijmy – dobrych dziesięć. Iga Świątek w kryzysie wykręca więc w nieco ponad połowę sezonu takie rezultaty, o jakich inne tenisistki mogą pomarzyć na przestrzeni całego roku.
***
Można podejść do tego jeszcze inaczej – spojrzeć na przykład, ile punktów w minionych sezonach zgarnęła dzisiejsza rywalka Igi, czyli Liudmiła Samsonowa. Solidna tenisistka, w ostatnich latach stale w TOP 20, najwyżej w rankingu dwunasta. A więc zawodniczka z TOP-u, nawet jeśli szerokiego. Bo przecież będąc 20. na świecie, wyprzedzasz tysiące innych tenisistek, które marzą o tym, by zajmować taką lokatę. A i tak masz daleeeeeko do Igi Świątek. Nawet Igi w kryzysie.
Wyniki Samsonowej na koniec roku wyglądały bowiem tak:
- 2022: 1910 punktów (20. miejsce);
- 2023: 2650 punktów (16. miejsce);
- 2024: 1885 punktów (27. miejsce).
Łącznie 6445 punktów. Doliczając te, które zgromadziła już w tym sezonie – 8334. W trzy i pół roku tak solidna tenisistka jak Rosjanka nie nabiła nawet dwukrotnie więcej punktów od Igi z tego tylko sezonu. Ba, biorąc pod uwagę, ile turniejów jeszcze przed nami, nie zdziwi nas, jeśli Iga poprawi w jednym roku jej łączny rezultat z lat 2022-2024. A gdyby wziąć jakiekolwiek dwa lata z tego okresu i je do siebie dodać, to zrobiła to już w trakcie minionych sześciu miesięcy sezonu 2025.
I powtórzmy jeszcze raz – to jest sezon Igi, który (zgodnie z prawdą i faktami) uznajemy za słaby na jej standardy.
Samsonowa o takim sezonie może tylko pomarzyć. Ba, Madison Keys – mistrzyni Australian Open z tego roku – w swoim najlepszym sezonie w tourze miała na koniec roku 4137 punktów. Pewnie poprawi ten rezultat w tym sezonie, ale i tak – mówimy o zawodniczce znakomitej, siedmiokrotnej półfinalistce wielkoszlemowej, która trzykrotnie z tych półfinałów wchodziła do meczów o tytuł. A jej najlepszy sezon jest znacznie gorszy od sześciu miesięcy w wykonaniu „kryzysowej” Igi.
CZYTAJ TEŻ: MADISON KEYS I JEJ DROGA DO WYGRANIA SZLEMA. „MOJE CIAŁO POWOLI SIĘ ROZPADAŁO”
Jak się nad tym zastanowić, to po prostu czyste wariactwo.
***
Świątek tak naprawdę można odnosić tylko do wielkich mistrzyń i – obecnie – Aryny Sabalenki. Reszta zawodniczek niknie w tych porównaniach, bo ich poziom optymalny – na przestrzeni czasu, nie pojedynczych meczów czy nawet turniejów – jest po prostu od optymalnej dyspozycji Igi znacznie gorszy. Ba, często jest gorszy od dyspozycji Świątek, która nie gra na swoim poziomie. To trochę jak – zachowując miarę – z każdym z członków Wielkiej Trójki w męskim tenisie.
Oni wielokrotnie udowadniali, że mogą grać słabo, a i tak ogrywać 99 procent stawki. Iga ma podobnie.
I z perspektywy czasu widać, że podobnie rozkłada się to, gdy mowa o całym sezonie. Bo przy wszystkich tych narzekaniach – i z naszej strony, i ze strony samej Igi – to wciąż jest naprawdę dobry rok. Świątek jutro zagra w trzecim w tym sezonie wielkoszlemowym półfinale. Ogółem na 11 rozegranych dotąd turniejów, rozkład jej wyników wygląda tak: 1 finał, 6 półfinałów (w tym ten wimbledoński, który przecież może zmienić się w finał), 3 ćwierćfinały i tylko 1 przypadek, gdy odpadała wcześniej!
Wobec kryzysu, wobec słabszej gry, to niesamowita wręcz regularność. Ba, niedawno popularność zdobyła statystyka, która pokazywała, że ostatni raz, gdy Iga przegrała dwa mecze z rzędu, miał miejsce w… 2021 roku, w grupie WTA Finals. Gdyby nie to, że tam – bez względu na wyniki – gra się trzy spotkania, ostatni taki przypadek w wykonaniu Polki miałby miejsce jeszcze kilka miesięcy wcześniej (dla porównania – Aryna Sabalenka przegrała dwa mecze z rzędu w styczniu i lutym tego roku, a Coco Gauff – teraz, w czerwcu, na kortach trawiastych).
Co to oznacza? Że Iga nie przegrywa w pierwszych rundach turniejów, po prostu. Zawsze zalicza co najmniej jedną wygraną. Zawsze punktuje. A nie stracić tej umiejętności nawet wtedy, gdy wyraźnie ci się na korcie nie układa – tak jak w tym sezonie – to miara wielkiej, wspaniałej mistrzyni.
Takiej jak Iga.
Fot. Newspix