Reklama

Piłkarz, którego nienawidzili obrońcy. Historia Diogo Joty

Jakub Radomski

03 lipca 2025, 15:44 • 9 min czytania 0 komentarzy

Informacja o tragicznej śmierci Diogo Joty wstrząsnęła całym światem. Jeszcze 10 dni temu piłkarz Liverpoolu brał ślub. Jego wybranka pisała o dniu, którego nigdy nie zapomną. Odszedł piłkarz, który jeszcze jako 16-latek musiał dopłacać za swoje granie, a później osiągnął futbolowy szczyt, bo był zmorą obrońców, którzy nie mieli pojęcia, co za chwilę zrobi. Między innymi za to uwielbiał go Jurgen Klopp. Wygrywał trofea z Liverpoolem, reprezentacją Portugalii, ale też turnieje w FIFĘ, w którą grał kapitalnie. Oto historia świetnego Portugalczyka, którego niestety już z nami nie ma.

Piłkarz, którego nienawidzili obrońcy. Historia Diogo Joty

Jeszcze 22 czerwca Diogo Jota brał ślub. Rute Cardoso, jego żona, umieściła na Instagramie ich zdjęcie z ceremonii, podpisując je: „Tak, na zawsze”. Trzy dni temu zamieściła swoją fotografię w sukni ślubnej, pisząc: „Spełniło się moje marzenie”. Jeszcze wczoraj wieczorem opublikowała na Instagramie film, z obrazkami z ceremonii, podpisując go: „Dzień, którego nigdy nie zapomnimy”.

Reklama

Teraz jej świat legł w gruzach. Pod każdym z tych zdjęć są tysiące komentarzy. Nikt nie może uwierzyć, że w Lamborghini, którym Diogo Jota jechał z bratem, wybuchła opona podczas wyprzedzania, co spowodowało, że chwilę później auto stanęło w płomieniach. Nikt nie może uwierzyć, że jednego z najlepszych portugalskich piłkarzy nie ma już na świecie.

Diogo Jota miał 28 lat.

Kibice Liverpoolu żegnają Jotę

Kibice Liverpoolu żegnają Jotę

Rodzice musieli płacić, by Diogo Jota mógł grać

Był wrzesień 2020 roku, gdy przechodził do Liverpoolu. W drużynie z miasta Beatlesów grali z przodu Mohamed Salah, Roberto Firmino i Sadio Mane. Wydawało się, że zawodnikowi, który błyszczał w Wolverhampton, ciężko będzie posadzić na ławce któregoś z nich. Jurgen Klopp powiedział Jocie, że konkurencja jest wielka, ale liczy na jego determinację. – Jesteś tutaj, żeby rzucić wyzwanie tej trójce – usłyszał Jota od Niemca. Klopp, pracując w Liverpoolu, chciał nie tylko najlepszych piłkarzy, ale też zawodników z właściwą mentalnością. W Portugalczyku zobaczył człowieka, który dąży, czasem nawet przesadnie, do ciągłego rozwoju. I który na boisku jak mało kto na świecie jest trudny do rozszyfrowania dla przeciwnika.

Jota wszystko to Liverpoolowi dał. Żeby zrozumieć, skąd u niego te dwie cechy, trzeba cofnąć się do czasów, gdy był nastolatkiem.

Wielu czołowych portugalskich piłkarzy już w bardzo młodym wieku było postrzeganych jako wielkie talenty. Ale on nie. Jeszcze jako 16-latek występował w lokalnym Gondomar i musiał… płacić za granie. – To był mały, biedny klub i rodzice opłacali miesięczne składki, żebym mógł w nim występować. Dopiero kiedy przeniosłem się do Pacos de Ferreira, zacząłem cokolwiek zarabiać, ale nie były to wielkie pieniądze – wspominał w 2023 roku w ekskluzywnym wywiadzie dla Sky Sports.

Tam prezentował się na tyle dobrze, że ściągnęło go Atletico, ale w klubie z Madrytu nie rozegrał żadnego spotkania. Był wypożyczany do Porto, a później do Wolverhampton, które w 2018 roku postanowiło go kupić. „Jota nie przenosił się do Anglii jako gwiazda, cudowne dziecko portugalskiej piłki. Był trochę niewiadomą. Kimś, kto dostał sporą szansę. Dużo też ryzykował, decydując się na ten ruch” – pisał o nim dziennikarz Adam Bate.

Diogo Jota: Cechuje mnie głód

A sam Jota tak opisywał w Sky Sports swój charakter: – Myślę, że cechuje mnie głód. On jest we mnie od lat. Był w młodości, gdy dorastałem. Nie występowałem w wielkim klubie. Miałem kumpli, którzy szli w młodym wieku do Porto czy Benfiki. Mnie zapraszano na testy, ale na tym się kończyło. Słyszałem, że jestem jednym z lepszych, ale nigdy że jestem najlepszy. Kiedy pojawiła się szansa na transfer do Wolverhampton, poczułem, że to wielka okazja. Miałem przekonanie, że nie mogę tego wypuścić. Mówi się, że kiedy jesteśmy młodzi, zawsze wierzymy. Ja też wierzyłem w siebie, choć gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że kiedyś trafię do Liverpoolu, pewnie bym mu nie uwierzył. Byłem głodny i ciężko pracowałem dzień po dniu. Dlatego się udało.

Jota w meczu młodzieżówek Polska - Portugalia, stadion w Zabrzu

Jota w meczu młodzieżówek Polska – Portugalia, stadion w Zabrzu

Angielscy dziennikarze dość szybko zauważyli, że oprócz techniki, szybkości, cechuje go jeszcze jedno. Jota był w zasadzie obunożny. Lepiej grał prawą nogą, podkreślał, że ona daje siłę uderzenia, ale lewą potrafi strzelić bardzo dokładnie. Wspominany już Bate w 2023 roku na łamach Sky Sports wyliczył, że, wyłączając gole zdobyte głową, aż 45 procent bramek w Premier League Jota strzelił słabszą lewą nogą. To był oczywiście najlepszy wynik ze wszystkich piłkarzy w Anglii, za Portugalczykiem znaleźli się Christian Eriksen i Son-Heung Min, którzy też mieli podobny atut.

W Gondomar graliśmy systemem 4-3-3, a mnie ustawiano na środku pomocy, po lewej stronie. Ta pozycja wymagała używania lewej nogi i dziś wydaje mi się, że pewne rzeczy na boisku lepiej potrafię zrobić nią – tłumaczył Portugalczyk w jednym z wywiadów.

Przeciwieństwo Arjena Robbena

Gdy Arjen Robben miał okres swojej świetności, wiadomo było, że kiedy otrzyma piłkę z prawej strony boiska, zejdzie z nią do środka i strzeli lewą nogą. Niby każdy przeciwnik miał to w głowie, ale Holender był tak szybki w tym wszystkim, że zdobył w ten sposób wiele bramek.

Jota to zupełnie inny przypadek. Kiedy trafił do Premier League i był z piłką na skrzydle, rywale, trochę odruchowo, zamykali mu drogę do środka, ale otwierali możliwość biegu do przodu i strzału lewą nogą. Zwłaszcza angielscy obrońcy są szkoleni, by zachowywać się w ten sposób. Grając przeciwko Jocie, to był jednak wielki błąd. Już będąc w Liverpoolu, w spotkaniach przeciwko Evertonowi i Leicester, właśnie w ten sposób trafiał do siatki: widział zostawioną przez rywala przestrzeń, ruszał do przodu, zaskakując obrońcę i wykańczał akcję lewą nogą. A kiedy przeciwnik zmieniał nastawienie, żeby tym razem się nie ośmieszyć, Portugalczyk łamał akcję do prawej nogi. I znowu ten sam efekt, gol.

Dlatego obrońcy drużyn przeciwnych nienawidzili na niego grać. Klopp to w nim uwielbiał, podobnie jak fakt, że mógł ustawić Jotę i na skrzydle, i na środku ataku. Niemiec wiedział też, że ma do czynienia ze skromnym i niezwykle inteligentnym człowiekiem. I na boisku, i poza nim.

Nie lubił na siebie patrzeć

Ta skromność i normalność zaskoczyła dziennikarza „The Athletic”. Caoimhe O’Neill w 2023 roku spotkał się z piłkarzem w centrum treningowym w Kirkby. Gdy szli do pokoju, w którym przeprowadza się wywiady, na antenie Sky Sports leciał fragment spotkania Liverpoolu. Pokazano akurat Portugalczyka. – Nie lubię patrzeć na siebie w telewizji. Czuję się z tym dziwnie, nawet teraz, mimo że wiem, że jestem popularny – powiedział dziennikarzowi Portugalczyk.

Przez większość rozmowy był spokojny i powściągliwy. Jeżeli Jota ma ego lub jakąś ostrzejszą osobowość, to w ogóle nie było tego widać. Na żywo prezentował ten sam spokój i pozytywną pewność siebie, co na boisku” – tak opisał później swoje wrażenia z wywiadu O’Neill.

Ich rozmowa dotyczyła piłki i była dość mocno taktyczna. Analizowali boiskowe zachowania Joty. Świetnym obrazkiem, ilustrującym jego atuty, była końcówka meczu z Tottenhamem, wygranego przez Liverpool 4:3. Klopp kiedyś powiedział, że mało jest zawodników, którzy tak jak Jota antycypują grę. Tutaj idealnie to widać. Było 3:3, Tottenham zdołał doprowadzić na Anfield do remisu, choć przegrywał już trzema bramkami. Po długim wykopie bramkarza Liverpoolu piłka trafia do Lucasa Moury. Jeszcze zanim Brazylijczyk z Tottenhamu coś z nią zrobi, Jota wykonuje ruch w stronę bramki przeciwników.

Często w mojej głowie pojawia się myśl, co za chwilę może się stać. Nie zawsze trafiam. Ale tutaj trafiłem. Pomyślałem, że Moura wpadnie na pomysł, by wycofać piłkę do swojego bramkarza. W tamtej chwili chyba nikt inny na boisku nie miał tego w głowie. Moura tak właśnie zrobił, a obrońca Cristian Romero zareagował trochę za późno. Dopadłem do piłki jako pierwszy i wiedziałem, co z nią zrobić – analizował Jota w rozmowie z The Athletic. Jeden kontakt z piłką, drugi, trzecim był strzał. Bramkarz Tottenhamu bez szans. Jota dał Liverpoolowi bardzo cenną wygraną.

Pod filmem pokazującym tę bramkę jest wiele komentarzy z dzisiaj. Jeden z nich brzmi: „Nie mogę uwierzyć w jego śmierć. Właśnie z tą akcją zawsze będzie kojarzyć mi się Diogo Jota. Ten gość był dla mnie legendą”.

Świetny na boisku i na konsoli

Ze zdobycia tamtego gola Jota cieszył się, siadając na murawie i udając, że gra na PlayStation. Nieprzypadkowo, bo prawdopodobnie nie było na świecie drugiego tak znanego piłkarza, który grałby tak świetnie w FIFĘ (dzisiaj znaną jaką EA Sports FC). Portugalczyk miał nawet swój zespół e-sportowy, który najpierw nazywał się Diogo Jota eSports, a później przemianowano go na Luna Galaxy. W 2020 roku, gdy świat ogarnęła pandemia koronawirusa, zorganizowano turniej w FIFĘ dla piłkarzy Premier League. Jota oczywiście go wygrał, pokonując w finale Trenta Alexandra-Arnolda, przyszłego kolegę z Liverpoolu. Rok później zajął pierwsze miejsce w specjalnej Lidze Mistrzów w FIFĘ, z bilansem 30:0, co na wielu profesjonalnych graczach robiło duże wrażenie.

To moja druga wielka pasja. Wszystko zaczęło się, gdy byłem dzieckiem i tata kupił mi PlayStation. Miałem ambicję, by również tu być najlepszy – opowiadał w innej rozmowie dla „The Athletic”.

W wywiadzie z O’Neillem dodawał: – Czasami, gdy gram z kimś online i prowadzę 2:0 albo 3:0, ci ludzie nagle opuszczają grę. Ale kiedy oni wiedzą, że grają ze mną, walczą do końca. Często kończy się to np. wynikiem 12:0 i jest dla mnie trochę nudne. Grając w FIFĘ, potrafię reagować i dokonywać zmian w zespole. Moi koledzy z drużyny e-sportowej często mówią: „Wykonujesz ruchy, których się nie spodziewamy!” Wiesz, czemu potrafię to robić? Bo mam w sobie wizję prawdziwego piłkarza, który zna to wszystko na wysokim poziomie z boiska. Każdy mecz, czy prawdziwy, czy wirtualny, jest jak otwarta książka. Ty musisz po prostu wiedzieć, w jaki sposób ją czytać.

Jota na Stadionie Narodowym

Jota na Stadionie Narodowym

Zginął razem z bratem

Po śmierci Joty cały sportowy świat jest w szoku. W aucie był również jego brat, Andre Filipe da Silva, który też zginął. Grał w Penafielu, na drugim szczeblu portugalskich rozgrywek. Był ofensywnym pomocnikiem albo lewoskrzydłowym.

Jota rozegrał 190 meczów w Premier League i 49 w reprezentacji Portugalii, dla której zdobył 14 bramek. Z Liverpoolem niedawno został mistrzem Anglii, sięgał też po krajowy puchar. Z kadrą dwa razy wygrywał Ligę Narodów. Pozostawił po sobie piękne akcje, gole i słowa, które pokazują, że był nie tylko świetnym piłkarzem, ale też mądrym człowiekiem.

Najcięższe nie jest wejście na szczyt góry, ale pozostanie na nim. To zdanie znaczy dla mnie bardzo wiele. Zawsze obok ciebie będą osoby, które chcą wejść tam po raz pierwszy. Nie możesz pozwolić, żeby miały więcej woli niż ty – powiedział w wywiadzie dla Sky Sports.

A dziennikarz, który przeprowadził z nim tę rozmowę, stwierdził: – Mam wrażenie, że te słowa dobrze pokazują, dlaczego Diogo Jota trafił na najwyższy możliwy piłkarski poziom i tak dobrze sobie na nim radził.

JAKUB RADOMSKI

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O ŚMIERCI JOTY NA WESZŁO:

 

 

 

 

 

 

0 komentarzy

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Anglia

Anglia

Środa dniem polskich asyst. Udane występy naszych reprezentantów

Braian Wilma
3
Środa dniem polskich asyst. Udane występy naszych reprezentantów
Reklama
Reklama