Rozstania z legendami zawsze są trudne i nigdy nie ma na nie dobrego momentu. Tym trudniej pewnie będzie Legii wytłumaczyć, dlaczego akurat teraz postanowiła zrezygnować z Krzysztofa Dowhania i jeszcze zastąpić go… jego asystentem, Arkadiuszem Malarzem. Czyli gościem, który obrywa tak samo, a może i nawet bardziej od starszego kolegi po fachu. I też ponosi odpowiedzialność za opłakany stan bramkarzy warszawskiej drużyny, choć z uwagi na hierarchię – mniejszą. Nie jest to zmiana dla samej zmiany? Półśrodek?
Ja widzę w tym jakiś sens, choć tylko w części, bo poszedłbym chyba krok dalej. Dobrze mi spojrzeć na tę decyzję z perspektywy osoby niezwiązanej emocjonalnie z Legią. Może przez to też nie zrozumiem niektórych niuansów i tym samym nie przyłączę się do chóru oburzonych odstawieniem trenera Dowhania na boczny tor sympatyków stołecznego klubu. Także tak – zakładam na wstępie swoją omylność w kwestii historii i zasług, raz jeszcze zaznaczę. Ale mogę oceniać aspekt sportowy. Widziałem, co odwalają bramkarze Legii przez cały poprzedni sezon. Wiem, że nie są to też jacyś najgorsi bramkarscy łachmyci, że coś tam jednak powinni umieć.
I dlatego zaorałbym to wszystko i dał komuś szansę całkiem od zera. Teraz mam wrażenie, że Legia idzie w półśrodki.
Odważna decyzja Legii. Legenda klubu poza sztabem Iordanescu [CZYTAJ WIĘCEJ]
Dowhań odsunięty, Malarz dostał awans. A obaj mają krew na rękach
Katastrofa, jaką jest forma golkiperów Legii, przekonuje mnie tylko, że ani trener bramkarzy, ani jego asystent nie wykonali swojej pracy w choćby solidny sposób. Albo inaczej – mogli ją wykonywać dobrze, sumiennie, ale w oparciu o całkowicie beznadziejne założenia i przez to też jej efekty są po prostu opłakane. Istotnie więc trener Dowhań jest winny takiego stanu rzeczy i z samego zasiedzenia mógł już nieco niedomagać w kwestiach szkoleniowych. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że nie dawał odpowiedniej jakości i mimo wielu lat sporych szkoleniowych sukcesów nie dostosował się do potrzeb nowoczesnej piłki.
Nic w tym złego, miał prawo trzymać się swojego zdania i starych sprawdzonych sposobów. A Legia miała prawo po latach powiedzieć mu “dziękuję”.
U boku Krzysztofa Dowhania był też jednak jego asystent, który również miał wpływ na pracę z bramkarzami stołecznego klubu. Ten sam asystent, który teraz ma wejść w buty starszego trenera i, moim zdaniem, dostaje duży kredyt zaufania, w dodatku na wyrost. – Na zgrupowanie Legii Warszawa w Leogang nie poleci trener Krzysztof Dowhań. Pierwszym trenerem będzie Arkadiusz Malarz i to on będzie odpowiadał za formę bramkarzy Legii. Malarz do tej pory był asystentem, choć był krytykowany, jakby był pierwszym szkoleniowcem. Teraz przejmuje stery. Trener Krzysztof Dowhań pozostanie w klubie, ale w innej roli – czytamy na łamach portalu Legia.net.
Winę powinno się stopniować. Stąd pewnie jest tak, a nie inaczej
Postawienie w momencie nowego rozdania na kogokolwiek, kto był w sztabie Legii odpowiedzialny za formę bramkarzy w ubiegłym sezonie to… sam nie wiem, “farsa” to chyba za mocne słowo. “Sabotaż” tym bardziej. Ale budzi to moje duże wątpliwości, łagodnie rzecz ujmując. Szczególnie jeśli jedną ze swoich decyzji – odsunięciem Dowhania – jasno pokazujesz, że zauważyłeś jakie są efekty pracy z golkiperami. A drugą – awansem Malarza – wysyłasz sygnał, że coś działało dobrze. Sorry, nie widziałem, żeby cokolwiek tam działało dobrze.
Spójrzmy jeszcze na to wszystko z innej perspektywy, perspektywy faktycznej sprawczości. Czy to nie trener bramkarzy, a nie jego asystent, ponosi większą odpowiedzialność za aktualny stan rzeczy? Czy to nie on ustala zasady i plan działania? Tu światło na sprawę zdaje się rzucać Maciej Kowal, który przez sześć lat pracował z golkiperami stołecznego klubu.
– Trener Dowhań jest trenerem, który ma swoje atuty w innych obszarach. Fantastycznie buduje gotowość zawodnika do meczu, tak pod względem fizycznym, jak i mentalnym. To utrzymanie formy sportowej – mówił w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą. – Do Legii trafiają najczęściej zawodnicy gotowi, dobrze ukształtowani, wymagający podtrzymania dobrej formy sportowej. Trafiali tam piłkarze, którzy nie szkolili się w klubie – na przykład Łukasz Fabiański.
Wydaje się, że nawet tę tajną moc ostatnio trener Dowhań zatracił. Kowal mówi jednak dalej:
– Powiem tak – ja pracuję inaczej i trener Dowhań pracuje inaczej. Sześć lat w Legii, które przepracowałem z trenerem Dowhaniem powinno polegać na tym, że my te nasze dwa trenerskie światy powinniśmy połączyć. Blisko nie jesteśmy, dlatego też mnie w Legii nie ma – dodaje.
Cały wątek poświęcony Krzysztofowi Dowhaniowi był zresztą mniej lub bardziej zręczną próbą Macieja Kowala, by nie powiedzieć wprost tego, co najprawdopodobniej myśli. Że trenerowi bramkarzy Legii przez te wszystkie lata pociąg z nowoczesną piłką odjechał. Może to faktycznie najlepsza pora na rozstanie? Skoro i tak nie będzie dobrej…
Ja bym jednak poszedł od razu w twardy reset, na który Legia ostatecznie się nie zdecydowała.
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:
- Wieczysta kusiła mistrza Polski. Wybrał grę w Ekstraklasie [NEWS]
- Śląsk Wrocław szuka “dziesiątki”. Jednym z nazwisk były król asyst [NEWS]
- Ukrainiec odchodzi z beniaminka Ekstraklasy. Chce zostać w Polsce [NEWS]
Fot. Newspix