Leszek Ojrzyński przyszedł do Zagłębia Lubin, w pewnym stylu je utrzymał i – jak sam mówi – nie martwi się o swoją przyszłość w tym klubie.
W rozmowie z Goal.pl trener stwierdził: – Zostaję, bo kontrakt obowiązuje przy utrzymaniu. To znaczy inaczej – trener zawsze jest do dyspozycji zarządu i nie może być niczego pewny, ale myślę, że coś takiego mi nie grozi. (…) Na Zagłębie patrzę z optymizmem. Nawet jeśli pojawiają się jakieś znaki zapytania, bo przecież przed nami okienko transferowe. Zawodnicy mogą opuszczać nasz klub, zazwyczaj jest ruch w obie strony.
Leszek Ojrzyński utrzymał Zagłębie Lubin szybciej niż zakładano
Ojrzyński odniósł się też do łatki strażaka, która ma przypiętą w polskim futbolu: – Trudno, bym był inaczej postrzegany. Jak mnie zatrudnią w jakimś mocnym klubie – być może się to zmieni. Póki co nie było okazji. Zawsze były jakieś problemy organizacyjne. Weźmy Koronę, gdzie mieliśmy szansę na mistrzostwo jeszcze dwie kolejnki przed końcem. Byłem dogadany z Lewczukiem i Robakiem, a działacze mi te tranfery storpedowali. Później Lewczuk grał w reprezentacji, a Robak zrobił króla strzelców. W innych klubach nie mogłem treningu odbyć, bo nie miałem boiska, przez co musiałem zamieniać murawę na przykład na siłownię.
I chwali warunki w Zagłębiu: – Na taki klub czekałem. Nigdy nie miałem takich możliwości do pracy.
Miedziowi pod wodzą Ojrzyńskiego wygrali cztery spotkania, dwa zremisowali, dwa przegrali, co dało dość szybkie utrzymanie – już dwie kolejki przed końcem sezonu lubinianie są bezpieczni, a wydawało się, że walka może trwać dłużej.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Wciąż może się nie udać, ale Pogoń przynajmniej spróbuje przegrać wszystko
- Śląsk Wrocław spada z Ekstraklasy. Kim są główni winowajcy tej katastrofy?
- Rozbiórka, koniec projektu czy ewolucja – co czeka Jagiellonię?
Fot. Newspix