Puszcza Niepołomice osiągnęła swój cel – przyklepała zasłużony spadek do pierwszej ligi. Wyszła na mecz z przekonaniem, że nie ma już sensu podejmować żadnej próby, walczyć czy kończyć sezon z poczuciem, że zrobiła wszystko, co w jej mocy, żeby się utrzymać. Już nie chciała. Nie wierzyła. Była zezłomowana mentalnie. Poprosiła Stal o to, żeby pociągnęła za spust i wykonała egzekucję. Ocknęła się dopiero przegrywając 0:3 – i zaliczyła zryw, który prawie skończył się remisem – ale wtedy było już za późno.
Miejsce tak przybitej drużyny jest właśnie w pierwszej lidze. Zapamiętamy Puszczę jako ekipę, która miała na siebie pomysł, była w nim powtarzalna i potrafiła wcielić się w rolę upierdliwego kamienia w bucie nawet w meczach z tymi najlepszymi. Tylko przez te dwa sezony w Ekstraklasie potrafiła dwa razy wygrać z Lechem (!), trzy razy zremisować z Legią, dwa z Rakowem i dwa z Jagiellonią. To nie była drużyna o mentalności chłopców do bicia.
Ale ta końcówka sezonu…
Puszcza spada z Ekstraklasy
Puszcza pogodziła się ze swoim losem już tydzień temu w Poznaniu, gdzie zebrała wpierdziel, jakiego nikt w Ekstraklasie jeszcze długo nie dostanie. A przecież szanse jeszcze były (są?). Małe, bo małe, ale zawsze. Te sportowe – je przed meczem Paweł Mogielnicki określał na 1,4 procenta. I te organizacyjne – trudniejsze do zmierzenia, ale wciąż realne, bo niewykluczone, że któraś z trzech zdegradowanych drużyn uzyska utrzymanie przy zielonym stoliku kosztem Lechii Gdańsk. Wciąż powinno się walczyć o szesnaste miejsce – i Stal o tym doskonale wiedziała.
Ale nawet o to trzeba się postarać, a Puszcza wyglądała jak banda pogodzonych z losem przegrywów. Powiecie, że ma za sobą fajną drugą połowę, że strzeliła dwa gole (Barkowskij sprzed szesnastki i Atanasov z wolnego po głowie Wlazło), miała dwie poprzeczki i ogólnie do samego końca szturmowała bramkę Mądrzyka. Tylko co z tego? Jaka to sztuka obudzić się przy 0:3? Jaka to sztuka zawędrować na skraj przepaści i właśnie tam uznać, że jednak trzeba zawracać?
Demolka
Stal była na prowadzeniu już po pięciu minutach. Rany, jaka to była wielopoziomowa katastrofa. Gerbowski posłał za mocną, przeciągniętą wrzutkę, ale nie zainteresował się nią ani Jakuba, ani Abramowicz, a stojący między słupkami Perchel próbując jakoś zareagować zaplątał się w siatce bramkowej. No serio – wpadł do swojej bramki, zanim zdążył się ogarnąć, to Matras już zgrywał piłkę do środka, a Guillaumier, oczywiście niepilnowany, pakował ją do pustaka.
Stal prowadzi! Bardzo głębokie dośrodkowanie gości, w końcu piłka wpada pod nogi Guillaumiera, który pakuje ją do pustej bramki ⚽
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/W2MkZRmygp
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) May 12, 2025
Drugi gol? Perchel wybił piłkę na głowę Matrasa. Trzeci? Niefrasobliwa ręka Sołowieja w polu karnym. Na przerwę Puszcza schodziła z wynikiem 0:3. Stal – ona też oczywiście już spadła, wiedziała o tym jeszcze przed pierwszym gwizdkiem – miała już luzik. Zeszło z niej ciśnienie, nie miała już krępującego ruchy noża na gardle i było to w jej poczynaniach widać. Ale też nie grała jakiegoś wielkiego meczu. Puszcza sama sobie to zrobiła.
Patrzyliśmy na takiego Abramowicza i przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Tylko w pierwszej połowie zdarzyło mu się:
- kopnąć w budynek klubowy z własnego pola karnego
- zrobić wyjazd do nikogo
- kopnąć w szesnastce rywala w dobrej okazji w taki sposób, jakby wcielił się w rolę defensora, który wybiła piłkę na róg
- trafić z rzutu rożnego w boczną siatkę
Łabędzi śpiew
W pierwszej połowie w Niepołomicach dali radę tylko kibice, którzy – mimo okoliczności – zdawali się cieszyć z ostatnich podrygów swojego zespołu w najwyższej lidze. I nic dziwnego, bo długo się Ekstraklasą w swoim mieście nie nacieszyli, bo ledwie pół roku (wcześniej Puszcza grała na stadionie Cracovii). Zostanie z nami jedna sympatyczna scenka. Wlazło podchodzi do karnego przy 0:2, jeden z kibiców próbuje zaintonować „co wy robicie?” (dalej jest o hańbieniu barw), ale pozostali widzowie nie podłapali i zaczęli skandować imię i nazwisko swojego bramkarza. Nie pomogło, ale przynajmniej oni zrobili wszystko, co było w ich mocy.
Po zmianie stron – i trzech roszadach personalnych Tomasza Tułacza – Puszcza przycisnęła, lecz z perspektywy całego sezonu należy uznać to za łabędzi śpiew. Po Stali było widać mądrość, bo przetrwała w końcówce, grała pod wynik, wierząc w to, że Lechia może jeszcze zostać zdegradowana przez Komisję Licencyjną. I bardzo słusznie, na ten moment gdańszczanie nie mają licencji na przyszły sezon i trzeba przynajmniej spróbować z tego skorzystać.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Trela: Organizacyjnie Stal Mielec. Koniunktura wykorzystana do maksimum
- Już jasne, kto poprowadzi Stal po spadku. Oficjalnie ogłoszone
- Rupniewska odwołana, porażka Podolskiego. Co dalej z Górnikiem?
Fot. newspix.pl