Reklama

Kto MVP tego sezonu w Ekstraklasie? Sprawa nie jest taka oczywista

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

09 maja 2025, 15:19 • 10 min czytania 40 komentarzy

Do końca sezonu w Ekstraklasie pozostały trzy kolejki, więc za moment zaczną się wszelkiego rodzaju podsumowania i rankingi. Na jedną z ciekawszych dyskusji zapowiada się ta, kto powinien zostać MVP całych rozgrywek, bo kandydatów naprawdę nie brakuje. Zastanawiamy się nad tym na tu i teraz, gdy jeszcze mogą wystąpić pewne zmiany w postrzeganiu poszczególnych zawodników. Wbrew pozorom, faworyt nie jest taki oczywisty. 

Kto MVP tego sezonu w Ekstraklasie? Sprawa nie jest taka oczywista

Wytypowaliśmy dziesięć nazwisk, aczkolwiek jest oczywiste, że w praktyce realnie branych pod uwagę będzie tylko pięć pierwszych. Drugą piątkę wspominamy głównie w ramach uznania i docenienia za rozgrywanie udanego sezonu. Jest też jedno specjalne wyróżnienie.

Przy każdej kandydaturze wymieniamy zarówno argumenty “za” jak i “przeciw”, zawsze dla każdego jedne i drugie się znajdą. Braliśmy pod uwagę tych, których ocenialiśmy co najmniej 20 razy. Zaczynamy.

Efthymios Koulouris (Pogoń Szczecin)

To nazwisko nasuwające się od razu, najbardziej naturalne. Grek jako trzeci w tym wieku w jednym sezonie Ekstraklasy strzelił przynajmniej 25 goli. Prawdopodobnie sięgnie po snajperską koronę, a jeszcze może swój dorobek poprawić i przynajmniej dogonić Nemanję Nikolicia, który w sezonie 2015/16 zdobył 28 ligowych bramek dla Legii Warszawa.

Koulouris jest typową “dziewiątką”. W wielu pobocznych klasyfikacjach znajduje się gdzieś daleko. Są od niego napastnicy silniejsi, szybsi, lepiej grający głową, efektowniejsi, wydajniej pracujący dla zespołu, ale to on oddaje najwięcej strzałów i strzałów celnych, ma najwyższe expected goals w całej stawce i to on trafia do siatki najczęściej. A koniec końców o tę z pozoru prostą czynność w piłce chodzi i najlepszych w tej dziedzinie najczęściej indywidualnie się wyróżnia.

Reklama

Efthymios Koulouris. W wielu statystykach odstaje, ale w najważniejszej jest najlepszy

Argumenty przeciwko? Właśnie ze względu na tę charakterystykę ocena greckiego napastnika zależy przede wszystkim od tego, czy strzela. Jeśli nie, często niewiele daje drużynie. Gdy ma swój dzień, potrafi rozszarpywać defensywę rywali. Uzbierał mecz z czterema bramkami, trzy hat-tricki i dwa dublety. Kiedy jednak przeciwnik znajdował na niego sposób, niewiele można było o jego grze napisać. Dość powiedzieć, że występów z weszlacką notą 2 lub 3, czyli słabych lub bardzo słabych, miał już w tym sezonie aż dziewięć.

Nie zapominajmy też, że Koulouris po części śrubuje swoje statystyki dzięki Kamilowi Grosickiemu, który oddał mu rzuty karne. Pogoń dostała ich już siedem, za każdym razem egzekutorem był Grek. Sześć razy trafił bezpośrednio, raz dopiero po dobitce, bo pierwsze uderzenie obronił Frantisek Plach. Jasne, na koniec gol jest gol, a kopiąc z “wapna” też trzeba zrobić to dobrze i wytrzymać próbę nerwów, ale strzały z jedenastu metrów są w pewnym sensie osobną dyscypliną sportu, odseparowaną od całej gry, na specjalnych warunkach. Całościowo można być do bólu przeciętnym napastnikiem i jednocześnie świetnym egzekutorem rzutów karnych. Nie sugerujemy tego Koulourisowi, warto tylko pamiętać, że z czołówki strzelców Ekstraklasy on w największym stopniu podrasowuje sobie nimi statystyki.

Podsumowując. Co przemawia za Koulourisem?

  • najwięcej zdobytych bramek
  • spektakularne momenty, zwłaszcza wiosną (cztery gole w jednym meczu, trzy hat-tricki)

A co można przedstawić w kontrze?

  • blisko 1/4 jego dorobku to rzuty karne
  • dość duża liczba występów słabych/nijakich

Afonso Sousa (Lech Poznań)

Szczerze mówiąc, na dziś to byłby nasz faworyt. Jego średnia not na Weszło (5.82) jest oszałamiająca, trzeba miesiącami grać znakomicie, żeby mieć ją tak wysoką na tym etapie. W kozakach gościł u nas dziewięć razy. Ze wszystkich zawodników ligi pomocnik Kolejorza chyba najrzadziej schodził poniżej oczekiwanego poziomu. Na 2 nie zagrał ani razu, trójka zdarzyła mu się czterokrotnie, za to występów ocenionych co najmniej na 7 (pułap, od którego ktoś naprawdę konkretnie się wyróżnia) uzbierał aż 10 – najwięcej w stawce.

Reklama

Sousa bez wykonywania rzutów karnych i rzutów wolnych uzbierał 12 goli i 5 asyst. Jego wpływ na ofensywną grę Lecha jest nieoceniony, liczby nie oddają wszystkiego. W najlepszych chwilach wprawiał w zachwyt. Mecze z Legią, Widzewem, Jagiellonią, Puszczą, Pogonią, Radomiakiem to było jego show. Mówimy o jednym z tych nielicznych, dla których przychodzi się na stadiony.

Co może mu przeszkodzić w zostaniu MVP ligi? Brak tytułu mistrzowskiego Lecha i mocny finisz w wykonaniu Koulourisa.

W Lechu Poznań znajdziemy najwięcej kandydatów do miana MVP sezonu. 

Mikael Ishak (Lech Poznań)

Ten tytuł jeszcze może mu też zgarnąć sprzed nosa klubowy kolega. Ishakowi trudno będzie sięgnąć po koronę króla strzelców, ale nie jest to niemożliwe. A jeśli nawet nim nie zostanie, udanymi ostatnimi meczami powinien poprawić swoje notowania.

W przypadku kapitana Lecha na 21 goli rzutów karnych dotyczą trzy, choć powinny cztery, ale raz Szwed się pomylił (z GKS-em Katowice). Jego atutem względem Koulourisa jest większa przydatność w pozostałych kwestiach. Zaliczył pięć asyst przy dwóch Greka i potrafi się bardziej udzielać w defensywie. Co nie znaczy, że należy go uznać za maszynę pressingową, zdecydowanie nie.

Ishak wyraźnie podbił swoje notowania drugą częścią rundy wiosennej. Strzelał w każdym z sześciu ostatnich meczów i trudno zakładać, żeby do końca sezonu więcej nie ukąsił. Już teraz imponuje średnią not (5.45) i liczbą nominacji w kozakach (9).

Minusy? Nigdy nie imponował szybkością, co czasami daje o sobie znać i lekko irytuje. Na tym tle nawet Koulouris jest lepszy, o Kallmanie już nie wspominając. Na początku sezonu Ishak chwilami zdawał się jeszcze odczuwać przejścia z boreliozą. Napastnik lechitów miał też regres formy na przełomie roku. Między 17. a 25. kolejką (dziewięć meczów) jedynie dwa razy kończył z golem.

Jesus Imaz (Jagiellonia Białystok)

15 goli i 5 asyst, gdy nie jesteś napastnikiem, nie masz rzutów karnych i nie wykonujesz stałych fragmentów gry to dorobek budzący podziw, wielki podziw. Imaz jest niezastąpiony w Jagiellonii i już stał się jej legendą, o której będzie się opowiadać następnemu pokoleniu. Doliczając europejskie puchary i Puchar Polski – co dla głównego wątku jest bez znaczenia, ale warto to podkreślić – Hiszpan ma w tym sezonie 23 bramki i 11 asyst. Czapki z głów.

W czym więc problem? W tym, że Imaz, podobnie jak Koulouris, znakomite spotkania regularnie przeplata nieudanymi. Występów z notą 2 lub 3 miał osiem, z czego większość w 2025 roku. Jagiellonia rozegrała kosmiczną liczbę meczów, w praktyce do standardowego zestawu dołożono jej ponad pół sezonu i – mówiąc wprost – wielu jej zawodników oddycha już rękawami, co po prostu widać. Imaz jest jednym z najdobitniejszych przykładów, dlatego w ostatnim czasie błyszczy znacznie rzadziej. Czasami zwyczajnie znika, a czasami totalnie zawodzi go skuteczność, czego doświadczył chociażby w minionej kolejce z Górnikiem Zabrze. Jeśli na mecie sezonu nie zaprezentuje czegoś ekstra, w porównaniu do powyższej trójki chyba jednak odrobiny argumentów mu zabraknie.

Benjamin Kallman (Cracovia)

Do niedawna lider klasyfikacji kanadyjskiej. Dużo strzela (17 goli) i dużo asystuje (7 ostatnich podań, tylko Kamil Grosicki, Kristtofer Hansen i Erik Janża mają więcej). Już samo to wystarcza, by brać go pod uwagę jako kandydata do miana najlepszego zawodnika sezonu.

A przecież na tym nie koniec. Kallman idealnie pasuje do naszej ligi, w której trzeba się nabiegać i nawalczyć. I on to robi. Toczy najwięcej pojedynków w całej lidze (360), a jeśli chodzi o same pojedynki w powietrzu, zajmuje czwarte miejsce (176). Nieco gorzej jest z efektywnością tych działań (10. miejsce w pojedynkach wygranych, 6. w wygranych pojedynkach główkowych), ale to nadal czołówka. Ogólny przekaz pozostaje jasny: jestem napastnikiem, na którym można oprzeć grę.

Jakiś haczyk? Kallman wiosną zanotował regres, podobnie zresztą jak cała Cracovia. Do niego w większości przypadków i tak zgłaszano mało pretensji, ale krok w tył jest ewidentny. Do tego bez rzutów karnych Fin miałby dziś 12 goli. Zabrał się jednak za wykonywanie jedenastek i choć wykorzystuje wszystkie (5/5), to w praktyce trzy razy uderzył źle lub bardzo źle. Piłka jakoś wpadała, szczęście dopisywało, ale widać, że do miana specjalisty w tym elemencie jeszcze mu daleko.

*

Kamil Grosicki (Pogoń Szczecin)

Przeanalizowaliśmy piątkę, która prawdopodobnie we wszelkich tego typu rankingach będzie brana pod uwagę. Być może na finiszu, podrażniony kolejną porażką w finale Pucharu Polski, do tego grona zapuka jeszcze Grosicki, zwłaszcza że Pogoń wciąż o coś walczy i ma szansę dostać się do pucharów poprzez ligę.

Doświadczony skrzydłowy nieco rzadziej jest tak spektakularny jak we wcześniejszych latach, ale to nadal jedna z najjaśniejszych postaci rozgrywek. Liczbami także się broni. Zdobył pięć bramek, dołożył dziewięć asyst (najlepszy wynik w lidze) i kilka innych goli w dużej mierze wypracował, choć nie ma tego zapisanego w papierach. W statystyce “kluczowy udział przy golu bez asysty” jest pierwszy (5).

Na dobrą sprawę, gdyby Grosik nie zrezygnował z wykonywania rzutów karnych, to przy skuteczności Koulourisa miałby dziś 10/11 bramek i znów otarłby się o double-double, co na pewno skłaniałoby komentujących do stawiania go wyżej w hierarchii ekstraklasowych szefów.

Lata lecą, a Kamil Grosicki niezmiennie znajduje się w gronie największych postaci Ekstraklasy. 

Antoni Kozubal (Lech Poznań)

Wejście do Ekstraklasy miał fantastyczne. W pierwszych szesnastu meczach zaledwie dwa razy nie przyznaliśmy mu przynajmniej noty 6! Filigranowy pomocnik łączy niesamowitą harówkę w środku pola z umiejętnością dobrego rozegrania i piłkarską inteligencją. W nagrodę doczekał się debiutu w reprezentacji Polski.

Sama końcówka jesieni i tegoroczna runda okazują się już mniej spektakularne – mówilibyśmy o fenomenie, gdyby było inaczej – ale Kozubal miejsce w składzie utrzymuje i wydaje się, że najgorsze za nim. Jeśli na kimś Lech ma w najbliższym czasie zarobić naprawdę duże pieniądze, to na nim.

Stratos Svarnas (Raków Częstochowa)

Trudno byłoby pominąć kogoś ze zdecydowanie najlepszej defensywy. Rotacje na środku obrony Rakowa są dość duże, ale on jeden niezmiennie się w nim znajduje. Svarnas na pozór aż tak mocno się nie wyróżnia. Nie wprowadza piłki jak Adrian Dieguez, nie znajduje się na szczycie klasyfikacji pojedynków. Daje za to powtarzalność na bardzo solidnym poziomie i trzymanie są boiskowych zasad, które dla Marka Papszuna są kluczowe. A i z przodu potrafi coś dołożyć, w tym sezonie strzelał kluczowe gole z Lechem Poznań i Legią Warszawa.

Wycinkowo chyba jeszcze wyżej postawilibyśmy Zorana Arsenicia, tyle że Chorwat przez problemy z kontuzjami opuścił blisko połowę sezonu i nie zmieścił się w limicie dwudziestu ocenionych spotkań.

Kacper Trelowski (Raków Częstochowa)

Jeśli uwzględnić jakiegoś bramkarza, na placu boju zostają tylko Trelowski i Bartosz Mrozek. Na tę chwilę stawiamy na Trelowskiego, który przez całe rozgrywki sukcesywnie idzie do przodu. Zaczął od powrotu z nieudanego wypożyczenia do Śląska Wrocław, gdzie rozegrał jeden mecz ligowy i został głównym winowajcą porażki ze Stalą Mielec. Sam początek sezonu w Rakowie miał niepewny, zdarzały mu się nerwowe interwencje na przedpolu i w rozegraniu.

Kacper Trelowski idzie na rekord czystych kont w XXI wieku w Ekstraklasie?

Z czasem “przestał przeszkadzać”, gdy maszyna pracuje. Nie bronił czegoś ponad plan, ale nie popełniał poważniejszych błędów. Potem wszedł na jeszcze wyższy poziom i zaczął robić różnicę. Im dalej w las, tym częściej. Udźwignął rolę, co do której można było mieć wątpliwości, czy jest napisana dla niego.

Trelowski ma już 17 czystych kont. Brakuje mu dwóch, żeby wyrównać rekord XXI wieku w Ekstraklasie, należący do Łukasza Fabiańskiego z sezonu 2005/06.

Kacper Trelowski jest coraz lepszy w barwach Rakowa Częstochowa. 

Joel Pereira (Lech Poznań)

Pod pewnymi względami przypadek podobny do Kozubala, choć bardziej skrajny, bo oznaczający utratę miejsca w składzie na większość rundy wiosennej. Pereira jesienią był bezapelacyjnie najlepszym prawym obrońcą i jednym z najlepszych zawodników w ogóle. Naprawdę słaby mecz rozegrał dopiero na zakończenie roku, w Zabrzu.

Zimą w osobie Rasmusa Carstensena doszedł mu poważny konkurent, którego wcześnie nie miał. Wypożyczony bez prawa pierwokupu Duńczyk jawił się jako uzupełnienie składu, a tu niespodziewanie szybko wygryzł Portugalczyka, sadzając go na ławce. Pereira wchodził w końcówkach, strzelił cudownego gola w Szczecinie, ale musiał czuć wściekłość. Dopiero dwie kolejki temu odzyskał swoje miejsce i znów jest świetny, więc najpewniej utrzyma plac do końca. Wcześniejsze dwa miesiące sprawiły jednak, że nie ma szans na zostanie MVP sezonu, a po pierwszej rundzie mógłby o tym myśleć.

*

Na koniec wyróżnienie specjalne. Jan Grzesik nie zmieścił się do ligowego top10, ale trzeba mu oddać, że spośród ligowych średniaków, o których za dużo się nie mówi, on zasługuje na najwięcej pochwał. Pięć goli i sześć asyst bez podpierania się karnymi czy stałymi fragmentami to wynik więcej niż dobry.

Bez niego Radomiak zawsze traci na wartości. Grzesik jest tu w zasadzie od wszystkiego. W fazie bronienia potrafi dokleić się do stoperów, w momentach ataku bywa, że zajmuje pozycję “dziewiątki” w polu karnym rywala. Jesienią był znakomity, wiosną ogranicza się głównie do solidności, całościowo jednak byłby w tej klasyfikacji zaraz za pierwszą dziesiątką.

NASZE TOP5 EKSTRAKLASY NA DZIŚ:

  1. Afonso Sousa
  2. Efthymios Koulouris
  3. Mikael Ishak
  4. Jesus Imaz
  5. Benjamin Kallman

PRZEMYSŁAW MICHALAK

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

Fot. FotoPyK/Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

40 komentarzy

Loading...