Reklama

Gol w 94. minucie uratował City! Pasjonująca walka o Ligę Mistrzów

Wojciech Górski

Autor:Wojciech Górski

22 kwietnia 2025, 23:14 • 5 min czytania 5 komentarzy

To była piorunująca końcówka w wykonaniu Manchesteru City. Po szarży Jeremy’ego Doku i bramce Matheusa Nunesa w 94. minucie ekipa Pepa Guardioli pokonała 2:1 Aston Villę w szalenie ważnym meczu o awans do Ligi Mistrzów.

Gol w 94. minucie uratował City! Pasjonująca walka o Ligę Mistrzów

Są takie mecze, w których od pierwszej akcji czuć, że będzie się działo. Gdy Youri Tielemans rozpoczynał grę od środka, pewnie nie spodziewał się, że już dziesięć sekund później po jego podaniu Marcus Rashford znajdzie się praktycznie oko w oko ze Stefanem Ortegą. Angielski napastnik musiał jeszcze po drodze zmylić Rubena Diasa, ale to nie sprawiło mu żadnego problemu. Za chwilę Rashford miał przed sobą tylko bramkarza, uderzył obok niego, płasko, mocno, prawie idealnie. Ale „prawie” znów zrobiło wielką różnicę. Piłka trafiła w słupek i Manchester City już na początku gry wrócił z dalekiej podróży.

Manchester City – Aston Villa 2:1. Gol w końcówce zdecydował

Aston Villa miała dziś wszystko, by poważnie myśleć o pokonaniu ustępującego mistrza Anglii. Na Etihad Stadium przyjechała w pełnym składzie i w znakomitej formie. W ostatnich dwóch miesiącach zespół Unaia Emery’ego rozegrał 11 spotkań – wygrał 10 z nich, przegrywając tylko raz, z Paris Saint-Germain w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. W rewanżu wygrał 3:2, do końca strasząc paryżan i będąc naprawdę blisko doprowadzenia do dogrywki.

Zresztą sama obecność The Villains w tej fazie Champions League najlepiej świadczy o rozwoju pod wodzą hiszpańskiego szkoleniowca. W dużej mierze Aston Villa może podziękować samej sobie, że jej dobre wyniki w europejskich pucharach zagwarantowały Premier League pięć miejsc w Lidze Mistrzów w kolejnym sezonie. W angielskiej ekstraklasie konkurencja jest tak olbrzymia, że nawet dodatkowe miejsce może ekipie z Birmingham nie pomóc.

Aston Villa wie, że musi znów liczyć tylko na siebie, bowiem przed starciem z City walka o Champions League wyglądała pasjonująco. Prowadzący Liverpool jest już niezagrożony, drugi Arsenal też wydaje się pewny swego, ale dalsza część tabeli wyglądała następująco:

Reklama
  1. Nottingham Forest – 60 pkt,
  2. Newcastle City – 59 pkt,
  3. Manchester City – 58 pkt,
  4. Chelsea FC – 57 pkt,
  5. Aston Villa – 57 pkt.

Tu każde zwycięstwo i każda porażka mogą wywrócić tabelę do góry nogami. Zespół Emery’ego wiedział, że na Etihad musi zagrać o pełną pulę, bo miejsce na podium od miejsca w – tylko – Lidze Konferencji dzieli zaledwie krok.

Akcja Marmousha i Silvy – świetne otwarcie Man City

To samo wiedzieli jednak także podopieczni Pepa Guardioli. Nawet mimo kryzysu, jaki pod koniec zeszłego roku dotknął Manchester City, trudno wyobrazić sobie, by klub, w który wpompowano przeogromne ilości petrodolarów miał grać choćby właśnie w Lidze Konferencji. Jasne, w tym roku wylądowała tam Chelsea, ale przecież City – z wielkim Guardiolą – było projektem o wiele stabilniejszym.

Obywatele końcówkę rozgrywek grają więc z nożem na gardle, wiedząc, że brak awansu do Ligi Mistrzów będzie oznaczał w dużej mierze stratę kolejnego sezonu.

Na odpowiedź gospodarze nie kazali więc długo czekać. Pod nieobecność Erlinga Haalanda na szpicy wielu spodziewało się Omara Marmousha, ale Egipcjanin często schodził na lewą stronę, otwierając środek boiska dla Kevina De Bruyne. Tak było też w 7. minucie, gdy Marmoush dostał podanie do linii bocznej od Rubena Diasa. Były napastnik Eintrachtu ruszył przed siebie, łatwo minął Matty’ego Casha i spod linii końcowej wycofał piłkę w pole karne. Tam interweniować próbował jeszcze obrońca, ale zrobił to w taki sposób, że futbolówka trafiła wprost do Bernardo Silvy.

Mocny strzał, nieporadna interwencja Emiliano Martineza i zarówno bramkarz, jak i piłka lądują w bramce. 1:0 dla City już w 7. minucie meczu.

Reklama

Świetny Rashford wyrównał z karnego

Taki rezultat utrzymał się jednak tylko przez kilka minut. Jacob Ramsey odebrał piłkę rywalowi na własnej połowie, podał do Rashforda, po czym obaj niczym błyskawice pomknęli w stronę pola karnego Man City. Napastnik oddał piłkę skrzydłowemu, tego staranował Ruben Dias i Aston Villa otrzymała rzut karny.

Otrzymała, dodajmy, po chwili. W pierwszym momencie gwizdek sędziego Craiga Pawsona milczał. Była to jednak sytuacja z gatunku tych, po których, oglądając powtórki, dziękujemy losowi, że powstał system VAR. Karny był ewidentny i arbiter musiał naprawić swój błąd.

Do piłki na jedenastym metrze podszedł Rashford, drobił kroczki, drobił i drobił, w końcu oddał strzał i skutecznie zmylił Ortegę. Sposób wykonywania jedenastek przez Anglika jest specyficzny, ale trzeba przyznać, że był to już 13. z rzędu zamieniony na gola przez Rashforda karny dla Manchesteru United lub Aston Villi.

Guardiola po gwizdku skakał ze szczęścia

To właśnie wykorzystanie szybkości Rashforda było głównym pomysłem The Villains na zagrożenie Manchesterowi City. A pomysł, choć prosty – działał. Po godzinie gry Aston Villa miała na swoim koncie cztery wielkie szanse, Man City – jedną. Wskaźnik goli oczekiwanych też przechylał się w stronę gości.

Najlepsze okazje obie drużyny wypracowały sobie jednak właśnie po upływie 60. minuty. W jednej z akcji Rashford minął już nawet Ortegę, ale ze zbyt ostrego kąta nie potrafił zmieścić piłki w bramce.

Manchester City odpowiadał atakami pozycyjnymi, dłużej utrzymując się przy piłce, co było zresztą do przewidzenia. Ale i ten sposób mógł okazać się skuteczny. James McAtee w ciągu kilku minut mógł zdobyć nawet dwa gole – w pierwszej sytuacji przelobował wychodzącego Martineza, ale nie trafił do bramki, w drugiej nieczysto uderzył piłkę po kombinacyjnym rozegraniu.

Ale okazje okazjami, a na decydujące trafienie piłkarze kazali czekać nam aż do 94. minuty. Dla tych emocji, euforii kibiców i piłkarzy Manchesteru City, rozpaczy The Villains i Unaia Emery’ego – postronnemu kibicowi warto było czekać.

Dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu gry Jeremy Doku szarpnął na lewej stronie, minął rywala – na szczęście już nie Casha, bo ten boisko opuścił wcześniej – i zagrał wzdłuż bramki Martineza. Tam nie było prawie nikogo, aż na samym końcu dopadł do futbolówki Matheus Nunes, pakując ją do bramki z ostrego kąta. Dał Manchesterowi City szalenie istotną wygraną!

Trzy arcyważne punkty zapewniły City awans na trzecią pozycję, choć Nottingham, Newcastle i Chelsea mają rozegrane jedno spotkanie mniej. Do ekipy Guardioli tracą odpowiednio jeden, dwa i cztery punkty.

Manchester City – Aston Villa 2:1 (1:1)

  • 1:0 – Bernardo Silva 7’
  • 1:1 – Rashford 18’ (z karnego)
  • 2:1 – Nunes 94’

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. Newspix.pl

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Drużyna warta braw. Aluron grał pięknie, ale przegrał w finale Ligi Mistrzów

Sebastian Warzecha
6
Drużyna warta braw. Aluron grał pięknie, ale przegrał w finale Ligi Mistrzów
Ekstraklasa

Łukasz Gikiewicz mocno o bracie: “Jego wywiad był tak fatalny, jak dwa ostatnie mecze”

Jakub Radomski
3
Łukasz Gikiewicz mocno o bracie: “Jego wywiad był tak fatalny, jak dwa ostatnie mecze”

Anglia

Anglia

Barcelona myśli o nowym bramkarzu. Chodzi o mistrza świata

Jakub Radomski
4
Barcelona myśli o nowym bramkarzu. Chodzi o mistrza świata
Anglia

Frimpong już w drodze. Liverpool znalazł następcę Alexandra-Arnolda

Antoni Figlewicz
12
Frimpong już w drodze. Liverpool znalazł następcę Alexandra-Arnolda

Komentarze

5 komentarzy

Loading...